Stworzył aplikację, bo dzieci znajomych za często „znikały”
Niezależnie od tego, jak bardzo rodzice starają się czuwać nad bezpieczeństwem swoich pociech, to nie zawsze są wstanie ich upilnować. Bo zdarzają się sytuacje, gdy rodzic tylko na chwilę odwróci wzrok, a wtedy ciekawe świata dziecko oddala się od domu bez wcześniejszego uprzedzenia opiekuna. Piotr Rudnicki wspomina, że właśnie w ten sposób maluchy jego znajomych znikały bez śladu.
Na zdjęciu: Piotr Rudnicki, pomysłodawca TrackGSM | fot. materiały prasowe
Żeby zabezpieczyć się przed takimi sytuacjami, przyjaciele naszego bohatera szukali w sieci narzędzi, dzięki którym mogliby lokalizować „zguby” za pośrednictwem telefonu komórkowego. Przedsiębiorca dodaje, że faktycznie takie rozwiązania były już wtedy dostępne na rynku, ale się nie sprawdzały albo zawierały ukryte koszty. Rudnicki stwierdził wówczas, że sam stworzy aplikację, dzięki której będzie można zdalnie namierzać użytkowników smartfonów.
Brak dostępu do sieci? Nic nie szkodzi, możesz wysłać SMSa
Startupowiec wraz z bratem-programistą blisko dwa tygodnie temu ruszył z TrackGSM, aplikacją kompatybilna z urządzeniami mobilnymi obsługującymi system operacyjny Android. Dzięki oprogramowaniu rodzice mogą określać położenie smartfona, którego ma przy sobie ich dziecko. – Po zainstalowaniu softwareu użytkownicy mogą więc sprawdzić, gdzie przebywają ich pociechy. Dodatkowo mają wgląd do historii lokalizacji z ostatniej doby, dzięki czemu np. możemy dowiedzieć się czy dziecko faktycznie uczy się w szkole, czy może wagaruje – mówi Rudnicki.
fot. materiały prasowe
Ponadto aplikacja działa też, gdy nie mamy dostępu do internetu albo gdy dziecko jest poza zasięgiem sieci. Wówczas wystarczy, że wyślemy na numer telefonu malucha wiadomość SMS, a w informacji zwrotnej otrzymamy dokładne parametry lokalizacji, w której znajduje się „zguba”. Usługa ta jest dostępna w wersji abonamentowej za 29 złotych miesięcznie i w jej ramach możemy „śledzić” pięć wybranych numerów.
Większość użytkowników korzysta z aplikacji 2 razy w tygodniu
Mimo że TrackGSM jest dostępny na rynku dopiero od kilku dni, to jego twórcy chwalą się, że aplikacja od razu przypadła go gustu internautom. – Codziennie rejestrowanych jest kilka nowych kont, z których ponad 70% osób korzysta z serwisu przynajmniej 2 razy tygodniowo – mówi Rudnicki. Przedsiębiorca jest przekonany, że wkrótce liczba aktywnych użytkowników aplikacji wzrośnie minimum do pięciuset.
Wtedy zespół stojący za projektem rozpocznie promować usługę za granicą. Rudnicki wyjaśnia, że w pierwszej kolejności podejmie działania marketingowe w Niemczech i Francji, a następnie skieruje się jeszcze bardziej na zachód, aż wreszcie pozyska klientów w Stanach Zjednoczonych. Rudnicki dodaje, że o sukcesie przedsięwzięcia będzie można mówić dopiero, gdy internauci regularnie będą przedłużać co miesiąc dostęp do TrackGSM.
A jak nie SMS, to może „nadgarstkowy telefon”
Pomysł szczecińskiego przedsiębiorcy na zwiększenie bezpieczeństwa wśród dzieci nie jest jedynym oferowanym przez polskich biznesmanów. Elżbieta Jarmusz i Rafał Czernik, stworzyli bowiem Wristy. Na pierwszy rzut oka przypomina on smartwatcha, ale jego twórcy nazywają go „nadgarstkowym telefonem dla dzieci”. I faktycznie tak dział. Korzystając z niego, dziecko może wykonać połączenie głosowe do czterech wcześniej zdefiniowanych numerów.