Rafał Agnieszczak i Agnieszka Lewandowska w ramach Fundacji Startup School postanowili stworzyć warsztaty dla adeptów przedsiębiorczości. Najpierw odbywały się tylko w wakacje, a później, z powodu dużego zainteresowania zajęciami, w 2012 roku odbyła się też edycja zimowa, która trwała od lutego do marca. Każdego roku, podczas ośmiu tygodni (docelowo całego roku) ciężkiej pracy, szkoleń oraz spotkań z praktykami, uczestnicy mogli zdobyć wiedzę na temat tego jak stworzyć ciekawe przedsięwzięcie. W zamian za lekcje biznesu oddawali udziały w projektach.
Zdjęcie z zajęć Startup School | fot. facebook.com/StartupSchoolPL
Od 2012 roku nagrodą dla uczestników było sto tysięcy złotych na promocję własnego biznesu. Nie jesteśmy w stanie sprawdzić jak potoczyły się losy wszystkich uczestników, dlatego postanowiliśmy się skupić na tych z pierwszej edycji programu dla startupów. Niestety żaden z projektów nie przetrwał próby czasu, ale nie taki był też cel prowadzących zajęć. Miały one przede wszystkim kształcić młodych przedsiębiorców, pokazać im jak mają radzić sobie w trudnych sytuacjach, ale też jak podchodzić do porażek. Jesteśmy ciekawi, czy rady otrzymane przez szkoleniowców przydałyim się i ułatwiły drogę do sukcesu.
Niezmarnowany czas
Z opisu sprzed blisko sześciu lat, Paweł Szołtysek to “menedżer od wszystkiego”. Pasjonat optymalizacji, miłośnik niekonwencjonalnych rozwiązań i wielbiciel strategii. Gdy aplikował do Startup School mógł pochwalić się doświadczeniem zdobytym na różnych stanowiskach, od head huntera do programisty. Był też Project Managerem w IBM. Razem z Igorem Klimerem chciał stworzyć Comeo.pl, czyli system wspomagający zarządzanie lokalami mieszkalnymi. W skrócie: miał on pomóc w kontakcie między zarządzającymi a mieszkańcami, by ułatwić im komunikację.
Szołtysek udział w pierwszej edycji Startup School wspomina jako dobrą przygodę. – Dał możliwość poznania innych, podobnych sobie ludzi i wreszcie pracę nad projektem, który niestety nie zakończył się powodzeniem. Za to bardzo tanio dał doświadczenie, które procentuje aż do dziś – mówi. Zachęca do uczestnictwa w takich inicjatywach, bo pozwalają zdobyć nowe kontakty i poznać praktykę pracy, a przede wszystkim dają czas, którego zapewne nie spożytkowalibyśmy tak efektywnie jak podczas Startup School. Dziś Paweł Szołtysek pracuje w UBS jako Project Manager.
Szkoła życia
Serwis z teleturniejami online, w których do wygrania były pieniądze stworzyć chcieli kolejni alumni “szkoły” dla startupów: Rafał Bugajski i Wojciech Siudziński. Ten pierwszy dziś zatrudnia 15 osób i działa w branży internetowej, marketingowej i prawnej. Jego firma obsługuje ponad trzy tysiące sklepów internetowych w kwestii prawnych. Rafał Bugajski prowadzi też drugi biznes – agencję interaktywną, która pomaga zwiększyć sprzedaż w e-sklepach za pomocą kampanii Adwords czy SEO.
Jak widać, umiejętności zdobyte podczas akceleratora przydały mu się w przyszłości. Czego jednak dokładnie nauczył się podczas Startup School? – Współpracy z programistami, grafikami i odkryłem możliwości kilku narzędzi marketingu internetowego. Poznałem też lepiej język, jakim posługują się programiści i graficy i dowiedziałem się, jak zlecać im zadania – mówi Rafał Bugajski. Udział w akceleratorze nauczył go również tego, że warto od samego początku omawiać swoje pomysły z innymi, bo można zaoszczędzić sporo czasu unikając błędów, zwłaszcza w kwestii marketingu i pozyskiwania klientów.
Z dostawcy na inicjatora
Poleca udział w tego typu inicjatywach przede wszystkim tym, którzy myślą o pracy w branży lub założeniu własnej firmy w branży internetowej. – To prawdziwa szkoła życia zawodowego i bezpośredni kontakt z rynkiem, który ostatecznie weryfikuje wartość Twojego produktu lub usługi – dodaje. Podobnego zdaniem jest Magłorzata Kendziorek. Do “szkoły” przyszła razem z bratem Markiem, programistą, który odpowiadał za techniczną stronę ich wspólnego projektu. Pod okiem specjalistów chcieli stworzyć proste narzędzie rekrutacji – Robotni.pl.
Zdjęcie z zajęć Startup School | fot. facebook.com/StartupSchoolPL
Jak wspomina udział w programie? – Była to świetna przygoda, która przeciągnęła mnie z finansów i rachunkowości oraz grafiki na „ciemną”, informatyczną stronę mocy – mówi Małgorzata Kendziorek. Dzięki “szkole” z dostawcy projektów przeszła do roli inicjatora, czyli osoby odpowiadającej za opracowanie rozwiązania dedykowanego danemu klientowi. W metamorfozie pomógł jej klimat, ciekawi ludzie o różnym doświadczeniu, pochodzących z różnych branż. – Pomimo ustalonych dwuosobowych zespołów była to w zasadzie świetna wymiana doświadczeń i spostrzeżeń pomiędzy wszystkimi uczestnikami – dodaje.
Życie startupowca
Sympatyczny programista .NET, jak określono Roberta Gonek, jednego z uczestników pierwszej edycji Startup School, razem z Przemysławem Głowackim pracował nad serwisem DobreKorepetycje. Miała być to platforma do udzielania i pobierania korepetycji. I choć projekt nie przetrwał próby czasu, Gonek jest zadowolony z udziału w programie. – Z mojej perspektywy nauka jest ogromna. Praca przez kilka miesięcy nad powstającym od zera projektem to spore wyzwanie. Szczególnie, że na końcu musieliśmy mieć gotowy działający produkt – mówi Robert Gonek, dziś .NET Developer w Nova Praxis.
Rozwijanie własnego startupu pokazało, że nie można zajmować się tylko programowaniem, ale przy tak szybkim działaniu trzeba robić też wiele innych rzeczy. Mówi, że już na etapie projektowania warto wszystko dobrze zaplanować, bo tak krótki czas nie wybacza błędów. Czy zdobyte umiejętności przydały mu się w obecnej pracy? – Taka szkoła „startupowego życia” chyba ma przełożenie na każdą pracę. Działanie pod presją czasu, budowanie jak najszybciej kolejnych iteracji projektu czy współpraca z doświadczonymi project managerami, to tylko kilka z kluczowych kwestii, które mogą się przydać – dodaje.
Nie ufaj innym
Nad serwisem dla miłośników seriali, programów rozrywkowych i gwiazd telewizyjnych, pod czujnym okiem ekspertów ze Startup School pracował Grzegorz Dufajn i Krzysztof Dąbrowski. Ten pierwszy, umiejętności zdobyte podczas programu akceleracyjnego stara się dziś przekładać przede wszystkim po pracy. – Gdy nie przygotowuję dokumentacji przetargowych to tworzę od zera sklep internetowy tev24.pl – mówi. Pytam go, czego nauczył się podczas zajęć w “szkole”. Odpowiada stanowczo: Wielu rzeczy, po pierwsze nie ufaj w to, co mówią inni ludzie tylko sprawdź sam czy tak rzeczywiście jest.
Za chwilę dodaje, że jeśli mamy pomysł na biznes, warto przetestować go jak najmniejszym kosztem i szybko wyciągnąć wnioski. To nie wszystko, czego dowiedział się w Startup School. – W biznesie nie ma sentymentów, jeśli projekt nie rokuje porzuć go – mówi Grzegorz Dufajn. Czy jego zdaniem warto brać udział w tego typu inicjatywach? Tak, ponieważ można poznać ciekawych ludzi o podobnych zainteresowaniach i sprawdzić się w pracy z grupą ludzi. Na koniec mówi, że jego zdaniem sukces w startupie może mieć wymiar personalny i niekoniecznie musi iść w parze z sukcesem biznesowym całości.
W 2009 roku, w pierwszej edycji Startup School, brało udział jedenaście dwuosobowych zespołów. Oprócz wyżej wymienionych powstały w nim serwisy: Wizytownik, Trudne pytania, Nightclubs, Kucharka.Asia, Idziemy.net i Animili.