Chciałabyś dorastać, mając sztuczną inteligencję obok siebie?
Trudno jednoznacznie odpowiedzieć, ale dzieciństwo bez smartfonów i dzieciństwo bez technologii wydaje się jednak lepsze. Dziś dysponujemy całą masą badań, które wskazują, że używanie smartfonów, korzystanie z mediów społecznościowych i innych technologii mogą mieć negatywny wpływ na najmłodszych. Wśród tych technologii jest oczywiście AI.
Gdyby nie zaawansowane algorytmy, które potocznie nazywamy sztuczną inteligencją, trudniej byłoby zaspokoić chęć platform mediów społecznościowych do uzależnienia naszych dzieci, aby spędzały jak najwięcej czasu przed ekranem smartfona czy laptopa. I mając ten przykład w głowie mogę odpowiedzieć: nie, ponieważ podobało mi się moje dzieciństwo na podwórku.
Ken Robinson w swojej książce “Ty, Twoje dziecko i szkoła” pisze, że to, co nam technologia zabrała, to swobodne zabawy na dworze czy grzebanie patykiem w ziemi. Dzisiaj zacisze dziecięcego pokoju, w którym dziecko siedzi ze smartfonem w ręku, może oglądać różne cuda na YouTube, gadać ze znajomymi i robić wiele innych rzeczy, jest atrakcyjniejsze, niż to przysłowiowe grzebanie patykiem w ziemi. Tymczasem do naszego rozwoju, w tym emocjonalnego, jest nam ono niezwykle potrzebne, więc chciałabym dorastać bez technologii.
W czym czujesz się naprawdę dobra? W czym jesteś naprawdę dobra? I jak do tego doszłaś?
Jestem dobra w przyswajaniu wiedzy, jej analizowaniu i wyciąganiu wniosków. Od najmłodszych lat interesują mnie różne, często odległe dziedziny. Ten typ nazywany jest multipotencjalistą i możemy go porównać do człowieka renesansu – tak się odrobinę widzę. Z łatwością przychodzi mi łączenie ze sobą danych, faktów, które na pierwszy rzut oka nie mają punktów styku, czyli tak zwane “łączenie kropek”. Połączenie sprawnego zdobywania wiedzy z odległych obszarów z umiejętnością odnajdywania pozornie niewidocznych nitek między tymi obszarami, pozwala mi bardzo szeroko patrzeć na analizowane zjawisko. Dzięki temu jestem w stanie zwracać uwagę na mniej oczywiste wnioski, a następnie tę wiedzę przekazać w sposób łatwy do zrozumienia dla odbiorcy masowego.
Te umiejętności pozwalają mi szerzej spojrzeć na dany problem. Umiejętności te wykorzystuję przede wszystkim, by wspierać rozwój innych, zwłaszcza w obszarze wpływu technologii na nasze życie i tego co możemy z tym zrobić, żeby się w tej nowej rzeczywistości lepiej odnaleźć. W tym z kolei pomaga mi umiejętność szybkiego nawiązywania relacji, zjednywania sobie ludzi.
Wiele lat zajęło mi jednak zrozumienie, że to właśnie te umiejętności są moją mocną stroną. A bez tej świadomości nie byłam w stanie uczynić z nich właściwego użytku. Nie byłam w stanie wpływać na te obszary wiedzy, w których dziś robię najwięcej dobrego. Czegoś co jednocześnie daje mi niesamowitą satysfakcję i stało się moją życiową misją. Zajęło mi to tyle czasu, ponieważ musiałam dojść do tego sama. Wykorzystując opisane przed chwilą umiejętności, których nie byłam jeszcze świadoma.
Pytam o to, bo podkreślasz, że każdy ma jakiś talent, ale w polskiej szkole brakuje pomysłu, jak te umiejętności zdiagnozować. Jakie rozwiązanie byś proponowała?
Wszystko przez to, że system edukacji nie stwarza możliwości, żebyśmy skutecznie odkrywali siebie i wyłaniali swoje talenty. Oczywiście zdarza się, że mamy do czynienia z wybitną nauczycielką lub wybitnym nauczycielem, którzy starają się rozwijać swoich uczniów właśnie w taki sposób. Ci ludzie wychodzą poza program, codzienne przepytywanki, testy, sprawdzanie wiedzy. Włączają w swoją pracę nowoczesne metody, dzięki którym są w stanie wydobyć z młodzieży, z dzieciaków ich mocne strony. Właśnie tacy zaangażowani nauczyciele pomagają tworzyć dzisiejsze trendy edukacyjne. Chodzi jednak o to, aby sytuacje te nie były wyjątkiem, a weszły do kanonu rozwiązań systemowych. Myślenie o nauczaniu też bowiem potrzebuje kreatywności.
Umiejętność budowania świadomości swoich talentów jest bardzo ważna i cenna, ponieważ przejście przez taki proces w młodości umożliwi dorosłemu człowiekowi świadome poszukiwanie swoich mocnych stron w przyszłości. Temu dorosłemu, który w ciągu swojego życia możliwe, że będzie się musiał wielokrotnie przebranżowić. Zmieniające się warunki zewnętrzne, ale też zmiany w naszym życiu będą powodowały ciągłe zmiany w obszarze zawodowym. Jedynie głębokie zrozumienie, w czym faktycznie jesteśmy dobrzy, umożliwi nam oraz naszym dzieciom przetrwanie w nadchodzących czasach chaosu i zmian na rynku pracy.
Czy w polskiej szkole widzisz miejsce dla sztucznej inteligencji?
Miejsce dla sztucznej inteligencji jest oczywiście w każdej szkole. Tylko jak z każdą technologią, jak z każdym narzędziem, które jest potężne – może zrobić bardzo dużo dobrego i bardzo dużo złego. W szkole narzędzia technologiczne powinny być jak najbardziej użyteczne, ale jak najmniej widoczne. Czyli nie wnosimy do szkoły technologii, która nas rozprasza i odbiera nam uwagę, odbiera nam umiejętność skupienia się i kontakty z rówieśnikami. Natomiast miejmy technologię, która zastąpi nauczycieli na przykład w obszarze administracji, dzięki czemu ich odciąży. Miejmy technologię, która bardzo precyzyjnie, w bezpieczny sposób potrafi zmierzyć z jakim uczniem mamy do czynienia, jakie metody najlepiej wspierają go lub ją w przyswajaniu wiedzy, na jakim etapie przyswajania wiedzy jest teraz i w jaki sposób tę wiedzę lepiej temu dziecku podawać.
Jeżeli mamy tego typu dane o każdym uczniu, to dużo efektywniej jesteśmy w stanie z tymi dziećmi pracować i je uczyć. Zwłaszcza dzisiaj, kiedy mamy tak dużo różnorodności, tak dużo różnych potrzeb związanych z nauczaniem dzieci. Najprostszym przykładem obszaru, w którym możemy zastosować technologie jest chociażby praca zespołowa. Jeżeli oderwiemy naszych uczniów od biurka, na którym leży kartka z ołówkiem i przeniesiemy ich do wirtualnej rzeczywistości, to będziemy w stanie dostarczyć im wielu nowych umiejętności, których będą potrzebować w naszej rzeczywistości. Gdy grupa nagle wyląduje na obcej planecie, na której nie ma wody i zespołowo będzie musiała rozwiązać ten problem, korzystając z wszelkiej dostępnej wiedzy, to nagle nauka zmienia się w świetną grę. Jednocześnie ta gra precyzyjnie pozwala odkrywać kierunki rozwoju poszczególnych uczniów i podrzucając dodatkowe zadania może wzmacniać ich słabsze strony. To zupełnie nowy poziom nauki, o jakim my nie mogliśmy nawet marzyć.
Nie masz obaw, że AI może być kolejnym narzędziem, które tak właściwie zwiększy dysproporcje między uczniami? Część narzędzi AI jest płatna, nie wszystkich uczniów będzie stać na taki sam dostęp do nich. Korzystanie z niektórych może wymagać korepetycji, co też wiąże się z dodatkowymi, niemałymi opłatami.
Szansa jest na obydwa scenariusze, ale niekoniecznie ten zły musi się ziścić. Ciekawym jest, że narzędzia dzisiaj potrafią być bardzo tanie, wystarczy się po nie schylić. Teraz na przykład OpenAI udostępnił czat GPT-4 Omnia za darmo do powszechnego użytku. To potężny model, który stwarza niesamowite możliwości. Więc bariera finansowa w tym konkretnym przypadku schodzi do zera, bo rzeczywiście, jeżeli trzeba by było zapłacić miesięcznie 20 dolarów za subskrypcję, to dla części osób byłoby to barierą i mogłoby prowadzić do wykluczenia. Kolejną kwestią jest to, że narzędzia wymagają nauczenia się, jak z nich korzystać. Musimy jednak pamiętać, że z czasem ich obsługa będzie jeszcze bardziej intuicyjna. Dlatego ważne jest, aby w szkole wprowadzić zajęcia, na których będziemy uczyć, jak z takich technologii korzystać. Chodzi jednak o to, aby nie tylko pokazywać, jak one działają, ale także uczyć odpowiedzialnego i właściwego wykorzystywania ich możliwości. Tak, żeby dzieci od początku wiedziały, że sztuczna inteligencja nie służy do oszukiwania, aby na przykład nauczyły się w odpowiedni sposób oznaczać, że ich prace zostały przygotowane z użyciem któregoś z modeli językowych. Mądre zaplanowanie takiej edukacji i wpuszczenie narzędzi do szkół na jasnych zasadach sprawi, że technologia będzie bardzo pomocna, ale przede wszystkim umożliwi rozwój kompetencji miękkich.
Będę na chwilę adwokatem diabła i na Twoją propozycję, aby skupić się na upowszechnianiu miękkich umiejętności przywołam przykład z Chin – tam, gdzie dzieci mają surowy reżim edukacyjny i nikt nie troszczy się o ich dobre samopoczucie. I to właśnie te dzieci później robią zawrotne kariery, tworzą innowacje, zostają liderami. Czy nie powinniśmy podążać w ich kierunku?
Jak wynika z raportu Światowego Forum Ekonomicznego “Przyszłość pracy 2023”, a jest to moim zdaniem jedno z najlepszych źródeł wiedzy w tej chwili, wśród dziesięciu kompetencji przyszłości aż siedem to kompetencje miękkie. Wspomniane w raporcie kompetencje twarde są czymś oczywistym, gdy mówimy o rozwoju technologii. Myślenie o kompetencjach miękkich już tak oczywiste nie jest.
Porównanie z Chinami jest ciekawe, ale jednocześnie kompletnie nieadekwatne. Europejczycy i Chińczycy to dwie zupełnie różne kultury. Chiny nie rozwijają się przywództwem. Tam nie kształtuje się przyszłych liderów, którzy będą w stanie kreować innowacje i zarządzać dochodzeniem do tych innowacji. W Europie zupełnie inaczej pracujemy w tym obszarze. Wracając jednak do mojej analizy systemów edukacji, muszę zwrócić uwagę, że gdybyśmy skupili się wyłącznie na rozwoju kompetencji twardych, skazalibyśmy się na szybszą automatyzację. Rozwój technologii koncentruje się bowiem na zastępowaniu kompetencji twardych. Znaczna ich część jest związana stricte z matematyką, co sprawia, że jest je po prostu znacznie łatwiej ubrać w procedury i przenieść do siatki algorytmów. Tak tworzone narzędzia są znacznie szybsze niż człowiek, a do tego rzadziej się mylą.
Dlatego skupienie się w naszym rozwoju na twardych kompetencjach byłoby ślepą uliczką. Jeżeli chcemy przetrwać w nowym świecie pełnym technologii, a przede wszystkim na rynku pracy pełnym technologii, musimy rozwijać nasze typowo ludzkie umiejętności. Za to, że jest je znacznie trudniej zastąpić używając technologii odpowiada ich poziom abstrakcji. To na przykład empatia, ciekawość, umiejętność uczenia się przez całe życie, umiejętność dostosowywania się do zmian, wiara we własne siły. Tego typu kompetencje będą napędzały kolejne zmiany i kolejne innowacje w świecie pełnym technologii.
Widzisz jakąś przestrzeń do intensywniejszej współpracy polskich szkół ze startupami?
W polskiej szkole widzę przede wszystkim przestrzeń do budowania ekosystemu. Powinien zastąpić on zamknięty system szkolny, z jakim mamy do czynienia dzisiaj. Współpraca ze startupami jest świetnym pomysłem. W ogóle wprowadzenie większej ilości przedsiębiorczości do szkół, ale też więcej realnego życia. Dzisiaj to nasze życie zmienia się szybciej. Życie zawodowe wielu z nas się szybciej zmienia. A w szkole podstawowej jesteśmy 8 lat, w średniej – 4 lata. Potem jesteśmy kilka lat na studiach. Jeśli szkoła nie jest ekosystemem spójnym ze światem zewnętrznym, to kompletnie nie rozumie, do jakiego świata wypuszcza młodych ludzi. Jeżeli my zamkniemy się na 5 lat na uczelni, to w momencie, w którym będziemy z niej wychodzić, świat na zewnątrz będzie już wyglądał zupełnie inaczej. Takie podejście nie daje nam szansy, aby dostosowywać się do potrzeb świata zewnętrznego. Dlatego takie współprace są koniecznością. Świat startupów, który jest światem szybkim i szybko dostosowującym się do zmian, jest bardzo dobrym przykładem dla szkoły. Oczywiście z pewnymi ograniczeniami, ponieważ znakomita większość startupów kończy swój żywot pomiędzy pierwszym a piątym rokiem życia, a chcielibyśmy jednak, żeby szkoła trwała. Natomiast otwarcie na eksperymentowanie oraz przyglądanie się światu i jego potrzebom jest czymś, czego szkoła mogłaby się śmiało uczyć od startupów. Zresztą przykład takiej współpracy opisałam też w mojej książce “Szkoła w czasach AI”. Przytaczam tam współpracę ekosystemu szkolnego ze środowiskiem startupowym w Izraelu i jest to zjawisko, któremu warto się przyjrzeć, projektując polską szkołę przyszłości.
Przeanalizowałaś wiele systemów edukacji szkolnej. Zdajesz się być idealną doradczynią dla naszej ministry edukacji narodowej, Barbary Nowackiej. Trzy kluczowe rekomendacje, jakie byś jej dziś przedstawiła to…?
Nie ma jednego właściwego systemu edukacji i nie ma skończonego systemu edukacji. To nie jest tak, że my dzisiaj zamkniemy szkołę na trzy spusty i za trzy miesiące czy za rok otworzymy nową, świetną, która będzie nam służyła przez następne 200 lat. Po pierwsze nie możemy sobie pozwolić na to, żeby tej szkoły przez jakiś czas nie było, więc ten proces musi być bardzo kroczący.
Na pewno uczenie pamięciowe i sprawdzanie wiedzy testami to pierwsze elementy, których zmianę warto rozważyć. Nowa odsłona szkoły powinna stwarzać przestrzeń na dyskusję, powinna być otwarta na głos uczniów, skupiająca się na procesie dochodzenia do wiedzy, a nie samej wiedzy. Powinna być też bardziej interdyscyplinarna. Bez zmuszania dzieci do wyboru, czy chcą się rozwijać w biol-chemie, mat-fizie czy klasie humanistycznej. Przede wszystkim bez utrwalania podziału na humanistów albo osoby z kompetencjami ścisłymi. Świat, w którym żyjemy tak nie działa. Potrzebujemy generalnego podejścia do budowania wiedzy. Kluczowe jest przygotowanie uczniów do szerszego rozumienia świata.
Świetnym przykładem jest wprowadzany w Skandynawii przedmiot, w ramach którego uczniowie dowiadują się, jak skutecznie rozpoznawać deepfake w sieci. To będzie gigantycznym wyzwaniem w przyszłości. Ale też nauka dbania o dobrostan, zdrowie psychiczne. Ultraważny jest też sport, bo dzisiaj sport realnie w szkole istnieje średnio. Mamy jakiś WF dwa-trzy razy w tygodniu, na który połowa dzieci nie chodzi, bo jest nieciekawy. To jest sprawa do pilnego załatwienia, ponieważ dzisiaj już wiemy, że aktywność fizyczna dzieci jest niezwykle mocno połączona z ich potencjałem intelektualnym.
Kolejnym obszarem powinno być wyjście szkoły poza jej mury – do świata, do natury. Kluczowe jest też wyjęcie telefonów komórkowych ze szkół, czego ja jestem ogromną orędowniczką. I mam tutaj na myśli całkowity zakaz przynoszenia takich urządzeń, szkoła musi być od nich wolna.
W myśleniu i projektowaniu szkoły przyszłości adekwatnej do rynku pracy do którego musi przygotowywać uczniów warto inspirować się sprawdzonymi już rozwiązaniami. W książce opisałam wiele koncepcji „szkoły przyszłości” z sukcesem stosowanych już w wielu miejscach na świecie od Singapuru po Norwegię i również Polskę. Warto czerpać z tych źródeł i wprowadzać rozwiązania, które się sprawdziły w innych miejscach.
Jowita Michalska
Posiada ponad 20-letnie doświadczenie jako menadżer ds. strategii biznesowej, marketingu i mediów, głównie w branży ICT i energetyce. W swojej karierze była odpowiedzialna za budowanie marki, rozwój strategii HR, obsługi klienta, a także budowanie nowych modeli biznesowych. Zajmowała się doradztwem w obszarze transformacji cyfrowej przedsiębiorstw, nowymi konsumentami i wpływem nowych technologii na globalną gospodarkę.
Dziś jest Prezesem Digital University, fundacji zajmującej się rozwojem pracowników w obszarze transformacji cyfrowej i rozwijaniem liderów cyfrowej zmiany, która współpracuje z Harvard Business School, Stanford University, MIT oraz wieloma niezależnymi prelegentami i wykładowcami z całego świata.
Od 2017 roku fundacja jest wyłącznym przedstawicielem Singularity University w Polsce. Singularity University to amerykański think-tank edukacyjny z Doliny Krzemowej, który kształci i inspiruje liderów do stosowania technologii, które stawiają czoła wielkim wyzwaniom ludzkości.