Jak donosi serwis finance.yahoo.com prokuratorzy wnioskowali o karę 27 miesięcy pozbawienia wolności. Natomiast sam Levandowski prosił o grzywnę, 200 godzin prac społecznych i roczny areszt domowy. Argumentując, że w ostatnich latach chorował na zapalenie płuc, co naraża go na zakażenie koronawirusem. Sędzia nie zgodził się na zamknięcie przedsiębiorcy w domu, jednak zaproponował, by ten wszedł do więzienia po okresie pandemii.
Levandowski dodatkowo został ukarany grzywną w wysokości 95 tys. dolarów i musi zapłacić 757 tys. dolarów na rzecz Google.
– Ostatnie trzy i pół roku zmusiły mnie do pogodzenia się z tym, co zrobiłem. Chciałbym poświęcić ten czas, aby przeprosić moich kolegów z Google za zdradę ich zaufania i całej mojej rodzinie za cenę, jaką zapłacili i nadal będą płacić za moje czyny – powiedział, cytowany przez serwis techcrunch.com, Levandowski.
Kto zapłaci 179 milionów dolarów?
Levandowski przed opuszczeniem Google i podczas negocjowania umowy z Uberem przekazał ponad 14 tys. plików Google, w tym harmonogramy rozwoju i projekty produktów marki Waymo. Uber zwolnił Lewandowskiego w 2017 roku, a następnie rozstrzygnął pozew Alphabetu w sprawie niewłaściwego wykorzystania tajemnic handlowych.
Mimo ogłoszonego wyroku spór między firmami nadal trwa. Google wystąpiło o 179 milionów dolarów odszkodowania od przedsiębiorcy, jednak ten w marcu ogłosił upadłość, natomiast Uber oświadczył, że nie jest odpowiedzialny za swojego byłego pracownika. Google się nie poddaje i w zeszłym tygodniu złożyło pozew o odrzucenie tego argumentu Ubera.