Australijczycy stworzyli sztuczny ul. Zebrali na jego produkcję ponad 13 milionów dolarów

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Pod koniec kwietnia 2015 roku pomysłodawcy sztucznego ula FlowHive zebrali na Indiegogo ponad 13 milionów dolarów. Od tamtej pory sprzedali ponad 45 tysięcy urządzeń, ale mimo to pojawiły się głosy krytyki. Pszczelarze zarzucają nabywcom sztucznych uli, że nie widzą jak dbać o pszczoły.

Na zdjęciu: Cedar i Stuart Anderson, pomysłodawcy FlowHive | fot. Indiegogo

– Pszczelarze odpowiadają za zdrowie swoich pszczół, a to wymaga wiedzy, umiejętności i troski. Jestem szczególnie dumny z tego, że wynalezienie FlowHive przyczyniło się do zainteresowania pszczelarstwem dziesiątek tysięcy ludzi – mówi w rozmowie z The Star pomysłodawca rozwiązania Stuart Anderson. Razem z synem opracował sztuczny ul i w 2015 roku ruszył z kampanią crowdfundingową na Indiegogo.

Szybki zbiór

Jednak rezultaty zbiórki przekroczyły jego najśmielsze oczekiwania. Projekt zdobył uznanie internautów z całego świata i zebrał łącznie ponad 13 milionów dolarów od blisko 38 tysięcy wspierających. Czym więc sztuczny ul różni się od tych tradycyjnych? Przede wszystkim konstrukcją i prostotą użycia. Wyposażony jest w plastikowe ramki, przypominające grzebień, który znajdziemy w korpusie tradycyjnego, drewnianego ula.

Następnie pszczoły oblepiają go woskiem i nektarem, aby potem pszczelarz mógł zebrać miód przez specjalne rurki odprowadzające. Nie trzeba więc go otwierać, co w przypadku tradycyjnych uli nie wchodzi w rachubę. To z kolei ma swoje zalety. Raz że pszczelarz jest zwolniony z konieczności uspokajania pszczół, a dwa że nie ingeruje w ich środowisko. Ponadto cały proces zbierania miodu jest łatwiejszy i zajmuje mniej czasu. 

Brak wiedzy

Nie oznacz to jednak, że ule produkowane przez australijskich przedsiębiorców są pozbawione wad. – Wiele osób zainteresowało się pszczelarstwem z powodu FlowHive, ale nie wie w jaki sposób dbać o pszczoły – mówi Peter Chorabik, właściciel 250 uli. Zdaje się jednak, że z tym problemem pomysłodawcy rozwiązania widzą jak sobie poradzić. Udostępniają bowiem materiały edukacyjne, które mają wspierać adeptów pszczelarstwa.

– Zbieranie miodu jest tak naprawdę jedynie wierzchołkiem góry lodowej pod względem tego, co pszczelarz musi zrobić, aby utrzymać pszczoły w zdrowiu – mówi Shawn Caza. Dodaje, że zna wielu aspirujących pszczelarzy, którzy myślą o wakacjach w okresie, kiedy pszczoły zaczynają swoją pracę. To jednak nie wynika z jakichś tam wad związanych ze sztucznymi ulami, ale z braku doświadczenia i wiedz początkujących pszczelarzy

Lepszy smak

Ian Baird, właściciel farmy produkującej miód, zwraca uwagę na jeszcze jedną rzecz. Wyjaśnia, że tradycyjne ule są tańsze, bo kosztują zaledwie 200 dolarów, natomiast sygnowane przez FlowHive około 699 dolarów. Jego zdaniem, są poza tym mniej wydajne, więc on decyduje się pozostać przy zwykłych, drewnianych ulach.

Niemniej miód wyprodukowany za pomocą FlowHive jest ponoć smaczniejszy. Pomysłodawca rozwiązania twierdzi, że dowodzą tego badania przeprowadzone przez australijski Uniwersytet Queensland. Business Insider podaje, że sztuczne ule wypadały lepiej w testach zbioru miodów cytrynowych i kwiatowych. – Ten miód ma delikatny i świeży smak. Zdecydowanie świeższy aromat niż pozyskiwany tradycyjną metodą – mówi Stuart Anderson.