Beecar – car sharing w polskim wydaniu

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

O idei dzielenia się własnym samochodem z innymi, ubezpieczeniach i zawiłościach prawnych oraz o tym z czym borykają się pionierzy danej dziedziny rozmawiamy z Michałem Wendekerem – jednym z twórców Beecar.pl.

O idei dzielenia się własnym samochodem z innymi, ubezpieczeniach i zawiłościach prawnych oraz o tym z czym borykają się pionierzy danej dziedziny rozmawiamy z Michałem Wendekerem – jednym z twórców Beecar.pl.

Czym jest Beecar.pl?

Beecar to pierwsza polska platforma umożliwiająca wynajęcie własnego auta, czyli tzw. P2P car sharing. Właściciele rejestrują swoje auta na stronie i mogą wypożyczać je prywatnym kierowcom, a każda podróż zawiera dodatkowe ubezpieczenie assistance zapewniane przez Polski Związek Motorowy.

Kto tworzy Beecar?

Beecar tworzymy w zespole złożonym z Konrada Błaszkiewicza, Piotra Sokólskiego i mnie. Współpracujemy również ze znakomitym zespołem ekspertów Business Link, który zapewnia nam mentoring i obsługę prawną.

Jaki macie model biznesowy?

Nasz model biznesowy oparty jest na marży od wartości wypożyczenia pojazdu oraz pośrednictwie w sprzedaży pakietów assistance.

Jaka jest historia powstania projektu?

Pomysł na firmę zrodził się na żaglach w sierpniu zeszłego roku. Razem z Marcinem Hagmajerem zauważyliśmy, że wielu naszych znajomych często potrzebuje auta na parę godzin, ale perspektywa opłacania kosztów stałych – ubezpieczenia, parkingu, napraw itd. jest barierą nie do pokonania. Z drugiej strony większość właścicieli aut traci mnóstwo czasu w korkach lub szukając miejsca do zaparkowania, używając samochodu przez mały fragment dnia. Uznaliśmy, że można połączyć te dwie grupy. Po powrocie, szybko sprawdziliśmy, że takie firmy z powodzeniem działają za granicą, natomiast w Polsce nie ma żadnej konkurencji.

Z jakich środków powstał startup?

Firmę finansujemy całkowicie z własnych oszczędności. Na początku rozpatrywaliśmy możliwości pozyskania funduszy unijnych. Otrzymaliśmy również ofertę od Aniołów Biznesu, jednak po dłuższych negocjacjach postanowiliśmy rozwijać projekt organicznie.

Szukacie inwestora? Czym musiałby się cechować idealny kandydat?

Tak, w najbliższym czasie zamierzamy zorganizować nową rundę inwestycyjną. Na tym etapie zależy nam przede wszystkim na zapleczu eksperckim i umiejętności rozwijania takiego projektu. Szczególnie pomocne będzie również doświadczenie w branży internetowej. No i oczywiście odważne podejście do dość trudnego, a jednocześnie skalowalnego rynku car sharingu.

Czym przekonacie polskich posiadaczy samochodów? Dlaczego powinienem pożyczyć obcej osobie swój samochód, na którego zbierałem od lat?

Dlatego, że statystycznie używa go Pan przez około 1 godzinę dziennie. Przekonujemy właścicieli, że auto zamiast rdzewieć na parkingu, mogłoby zarabiać na siebie. Oprócz kwestii finansowych, car sharing – w połączeniu z nowoczesnymi rozwiązaniami miejskimi jak car pooling czy wypożyczalnie rowerów – oznacza także mniejsze korki i niższą emisję CO2. Według badań, do których dotarliśmy, użytkownicy platform car sharing jeżdżą o 31% krócej niż kiedy posiadali auto, umożliwiając roczne oszczędności w emisji CO2 na poziomie pół miliona ton rocznie.

Zresztą, wielu Polaków już bardzo chętnie korzysta z rozwiązań P2P – by wspomnieć sukces takich serwisów jak kokos.pl czy allegro. Do tej pory brakowało platformy obsługującej wynajem aut. Teraz dzięki Beecar to się zmienia.

Dużo wspominacie o inspiracji wziętej np. z Getaround. Oni otrzymali ponad 19 milionów dolarów dofinansowania i stać ich na ubezpieczenia i zabezpieczenie finansowe startupu. Jak Wy dbacie o bezpieczeństwo pożyczonych aut? Kto pokryje koszty ewentualnych kradzieży, stłuczeń czy wypadków?

Krótka odpowiedź brzmi: ubezpieczyciel właściciela, natomiast sytuacja jest dość złożona, dlatego parę słów wprowadzenia. Oprócz możliwości rozwoju dla startupów w Dolinie Krzemowej, rynek amerykański różni się od naszego także pod kątem prawa ubezpieczeniowego. Tamtejsze firmy najczęściej tworzą oddzielną polisę przypisaną do danego kierowcy, wyłączając dotychczasowe ubezpieczenie właściciela na czas wypożyczenia. Coś w rodzaju ubezpieczeniowej bańki, jednodniowej polisy OC i AC. Niestety taki model finansowany jest z przychodów właściciela za pośrednictwem wysokiej marży – na poziomie 40% – a w polskich warunkach kosztowałby on nawet kilkaset złotych dziennie, doliczanej dodatkowo do ceny wypożyczenia i paliwa.

Jednak według obowiązującego w Polsce prawa, możemy wykupić tylko polisy OC 12-miesięczne (oprócz szczególnych przypadków, kiedy auto jest np. w komisie), a każdy samochód musi mieć wykupione odpowiednie OC. Z jednej strony, uniemożliwiło to zrealizowanie modelu amerykańskiego, ale z drugiej – dlaczego właściciel ma dwa razy płacić za OC, skoro i tak jest zmuszony co roku opłacać składki? Z zarobionych pieniędzy mógłby opłacić sobie np. polisę w następnym roku. Myślę, że już niedługo będzie to całkiem realny scenariusz. Przytoczył Pan tak zwaną “milion dollar policy” amerykańskich konkurentów. Tak się składa, że od 11 czerwca 2012 roku każda polska polisa OC standardowo obejmuje straty do 5 milionów euro w szkodach na osobach i do 1 miliona euro w szkodach w mieniu. Nie mamy się czego wstydzić.

W przypadku stłuczki i kradzieży, wszystko zależy od zabezpieczeń i aktualnej polisy właściciela. Strony mogą za pomocą umowy najmu ustalić kaucję i obowiązek wniesienia określonego wkładu własnego w sytuacji wypadku, a większość polis AC obejmuje straty spowodowane przez osoby inne niż właściciel pojazdu. Należy jednak odwołać się do zapisów konkretnej umowy ubezpieczeniowej, my otwarcie informujemy, że nie możemy zagwarantować, że Towarzystwo Ubezpieczeniowe wypłaci Państwu takie odszkodowania.

Jednocześnie zwracamy uwagę na potrzebę weryfikacji tożsamości użytkowników za pomocą dostępnych na naszej platformie narzędzi. W przeciwieństwie do np. portalu Allegro, użytkownicy Beecar występują pod imieniem i nazwiskiem, zamieszczają swoje zdjęcia i numery telefonów. Zachęcamy ich także do integracji z największymi serwisami społecznościowymi – Facebook, LinkedIn czy Google+. Każdy wspólny znajomy, dodatkowy komentarz i jakość ratingu oznaczają większą wiarygodność w sieci i większe bezpieczeństwo kierowców i pojazdów. We wrześniowym Wired jest świetny artykuł pt. Reputation Economy piórem – czy też raczej klawiszem – Rachel Botsman, światowej ekspert od collaborative consumption. Jednak ostatecznie, niezależnie od zmieniającej się polskiej mentalności i możliwości, jakie dają nowe technologie – należy po prostu zachować ostrożność.

Jakie są zasady pożyczania i wypożyczania samochodu?

Właściciel zgłasza swoje auto za pomocą krótkiego formularza na stronie beecar.pl, podaje dane i opis samochodu, cenę za wypożyczenie, a następnie czeka na oferty zainteresowanych kierowców.

Z punktu widzenia kierowcy, wystarczy wybrać auto, a następnie wysłać zapytanie właścicielowi. Jednorazowo można zaznaczyć do 5 ofert, a właściciele rywalizują pomiędzy sobą na zasadzie “kto pierwszy, ten lepszy”.

Następnie strony finalizują umowę poprzez bezpieczny kanał płatności Yetipay i spotykają się na miejscu odbioru z, miejmy nadzieję, gotowymi dokumentami i kluczykami. Jeśli wszystko się zgadza, można zaczynać swoją pierwszą podróż w polskim car sharing.

Rejestracja na platformie jest darmowa, Beecar pobiera 10% wartości wypożyczeń.

Dlaczego postanowiliście skorzystać z płatności online za pomocą YetiPay?

Uznaliśmy, że to najwygodniejszy mechanizm pozwalający na szybkie i bezpieczne transakcje w obrębie platformy. Zarówno właściciel i kierowca zakładają Konto Yetipay i dokonują płatności za pomocą paru kliknięć. Zespołowi Yetipay należą się tutaj wyrazy uznania za wyjątkową elastyczność wobec przyjętych przez nas dość niestandardowych rozwiązań.

Czy planujecie stworzenie aplikacji dedykowanej Waszej platformie?

Na razie zbyt wcześnie, by mówić o szczegółach, ale tak, taka aplikacja jest już konsultowana.

Ile średnio powinno kosztować wypożyczenie samochodu na dwie godziny? Wliczając koszty paliwa, zapłatę za wypożyczenie itp.

W zależności od standardu auta, miejsca wypożyczenia, pokonanego dystansu itd, to powinien być koszt około 50-100zł.

Obecnie Beecar jest dostępny w wersji beta. Kiedy planujecie z niej wyjść?

Przede wszystkim zależy nam na jak najwygodniejszej usłudze dla codziennego kierowcy, dlatego wiele uwagi planujemy teraz poświęcić na testy i kontakty z zarejestrowanymi kierowcami. Przy zachowaniu proporcji, Google dopracowywał Gmail w wersji beta przez około 5 lat i stworzyło świetny produkt. Mam nadzieję, że zajmie nam to nieco krócej, ale co do zasady, podstawą decyzji będą doświadczenia naszych użytkowników.

Co dotychczas było najtrudniejsze w tworzeniu Beecar? Z czym mieliście największe problemy?

Bycie krajowym pionierem przedstawiło pewne wyzwania. Chyba najtrudniejszym było pozyskanie do współpracy partnera ubezpieczeniowego. Rozmowy naszego młodego zespołu z zarządem dużej firmy były superciekawym doświadczeniem. Myślę, że wiele nauczyliśmy się o negocjacjach i metodach, jakimi firmy oceniają atrakcyjność przedsięwzięcia. Co najważniejsze, umożliwiły nam zaproponowanie oddzielnego pakietu assistance do każdej podróży, z czego się bardzo cieszę.

Jakie macie plany na przyszłość?

Na razie skupiamy się na dopracowaniu platformy pod kątem wygody obsługi, rozwijamy także bazę użytkowników, którzy będą mogli już korzystać z dostępnych aut. Promocja idei car sharing i dostarczenie w Polsce realnej alternatywy do posiadania auta – to dalsza perspektywa.

Dzięki za wywiad!