Bioniczna dłoń, którą można przybić żółwika. Jak vBionic przekonał pięciolatka do protezy

Dodane:

Karolina Halik Karolina Halik

Udostępnij:

vBionic tuż po starcie w 2016 roku został okrzyknięty jednym z najbardziej obiecujących startupów medycznych. Jego założyciel, Bartosz Rajewski, pracuje nad tym, aby bioniczne dłonie zastąpiły tradycyjne protezy.

źródło: facebook.com/pg/vbionic

W minionych latach protezy zostały w dużej mierze usprawnione i nowoczesne modele mają funkcjonalny system sterowania, dzięki któremu można chwytać przedmioty z odpowiednią siłą i dość wysoką dokładnością, jednak mimo dofinansowania nadal są one dość drogie. Ich koszt sięga kilkudziesięciu czy nawet kilkuset tysięcy złotych. 

Bartosz Rajewski, inżynier i programista chce, aby zwykłe protezy zostały zastąpione przez model bioniczny, których funkcjonalność i dokładność jest znacznie wyższa. Dąży również do tego, aby był to sprzęt medyczny przystępny cenowo.

Wydrukowana dłoń

Zanim zaprezentował on swój projekt podczas infoShare 2016, przez ponad rok prototypował różne rozwiązania. Niezbędne komponenty zamawiał na Allegro, testował, dobierał wymiary, poszukiwał kolejnych elementów, drukował je w 3D. Po wytężonej pracy projekt ujrzał światło dzienne. Jak działa bioniczna dłoń?

Aby nowoczesna proteza działała poprawnie na przedramię, w miejscu w którym znajdują się sploty mięśni, zakładana jest opaska z czujnikami bezprzewodowo łączącymi się z dłonią. Urządzenie bada napięcie mięśni i tym sposobem steruje palcami. Wyzwanie nie jest proste, ponieważ cała elektronika musi zmieścić się w miejscu, które imituje śródręcze. 

Pięcioletni tester

Inspiracją dla Rajewskiego oraz pierwszym testerem bionicznej protezy był pięcioletni Piotrek. Inżynier chciał pomóc chłopcu, więc w sieci wyszukał otwarty projekt protezy, który mógł później zaadaptować na potrzeby dziecka. W ten sposób japońska proteza została zminiaturyzowana. Mężczyzna skonstruował całą elektronikę i napisał nowy program. Chciał, aby każdy palec zginał się niezależnie, czyli w sposób możliwie bliski naturalnej dłoni.

Japończycy są dumni, że ich otwarty projekt został przystosowany do potrzeb pięciolatka. Zauważyli oni, że dzieci często nie mają dostępu do wysokiej jakości protez, ponieważ szybko z nich wyrastają. HACKberry, bo tak nazywa się pierwowzór, natomiast umożliwia stworzenie wersji przystępnej cenowo. Jego twórcy zauważają potencjał polskiego projektu, ponieważ ich prototyp nie miał niezależnego ruchu palców. Ich ręka po prostu otwierała się i zamykała, a vBionic pozwolił Piotrkowi między innymi bawić się klockami i przybić żółwika. 

Możliwe że mÅ‚odziutki tester niebawem bÄ™dzie cieszyÅ‚ siÄ™ peÅ‚nym zakresem ruchu rÄ™kÄ…. vBionic na swoim profilu na Facebooku na bieżąco informuje o postÄ™pach prac. Na jednym z filmów zaprezentowany model porusza palcem wskazujÄ…cym, a zdjÄ™cia demonstrujÄ… uÅ›cisk bionicznej dÅ‚oni.Â