Boże Narodzenie z biznesem w tle. Jak rozmawiać o interesach ze swoimi najbliższymi?

Dodane:

Edyta Wojtas Edyta Wojtas

Udostępnij:

Pieniądze i interesy to jeden z odwiecznych tematów tabu. Nie rozmawiamy o nich ze znajomymi ani z partnerami, a tym bardziej ze swoją dalszą rodziną. Z jednej strony jest to całkiem zrozumiałe, ponieważ nie od dziś jak mantrę powtarza się, że nie powinniśmy mieszać życia prywatnego z zawodowym.

Natomiast z drugiej strony warto zastanowić się, czy rezygnując ze wsparcia bliskich, nie zaprzepaszczamy szansy na konstruktywny feedback i pierwszą konfrontację naszego pomysłu z realnym odbiorcą.

fot. pexels.com

Stereotypów na temat tego, co w rodzinie wypada, a czego należy unikać, jest mnóstwo.  Począwszy od tych związanych z nieporuszaniem tematów uznawanych za sporne i pozostawieniem ich zamiecionych pod dywan, kończąc na kwestii bezwarunkowego i bezrefleksyjnego wsparcia w razie jakichkolwiek problemów. I choć w przypadku spraw osobistych trudno osądzać obrane postawy – wszak nigdy do końca nie wejdziemy w buty drugiego człowieka i ocenianie jego poczynań jest po prostu niestosowne – to kiedy stawką jest biznes jednego z członków rodziny sprawy zaczynają przybierać zupełnie inny obrót.

Czy warto wciągać swoich najbliższych w swoje zawodowe dylematy? Odpowiedź jest prosta: to zależy. Od tego, jakie mamy relacje z rodziną, od naszych oczekiwań wobec bliskich, od tego, czy będziemy w stanie pogodzić się z ewentualną krytyką i brakiem wsparcia dla ujawnionych pomysłów. Dlatego też zanim podzielimy się z najbliższymi wizją rozwoju biznesu, warto uświadomić sobie i przeanalizować kilka kluczowych kwestii, dzięki którym taka rozmowa może okazać się konstruktywna i lekkostrawna dla wszystkich uczestników.

Rodzina niekoniecznie składa się z rekinów biznesu

Pamiętajmy o tym podczas tłumaczenia naszym bliskim, czym w ogóle chcemy się zajmować. Nasza rodzina może nie mieć zielonego pojęcia o zawiłych kwestiach ekonomicznych, marketingowych niuansach czy technologicznych trendach. Używając branżowej nomenklatury, tylko niepotrzebnie wprowadzimy rozmówcę w zakłopotanie, nie wspominając już o tym, że niektóre osoby może to po prostu rozzłościć. I nie ma się co dziwić – trudno zachować zimną krew, kiedy ktoś oczekuje od nas udzielenia pomocnej opinii, przy czym sam nie potrafi przejrzyście wyjaśnić, czym dokładnie pragnie się w tym biznesie zajmować. 

Czy rodzice to rzeczywiście najlepszy wybór?

Rodzice są zazwyczaj pierwszymi osobami z kręgu naszych bliskich, które chcemy poinformować o planach zwiastujących duże zmiany w naszym życiu. O ile w przypadku zawarcia związku małżeńskiego czy powiększenia rodziny jest to uzasadnione, o tyle w zakresie kwestii związanych z biznesem zdanie czy reakcja rodziców niekoniecznie powinna być dla nas najważniejsza.

Cóż, nie jest tajemnicą, że rodzice nigdy nie będą w pełni obiektywni, a co za tym idzie, nie będą w stanie realnie ocenić potencjału biznesu. Brak krytycznego myślenia ze strony mamy lub taty z pewnością może przydać się w trakcie poszukiwania źródeł sfinansowania naszego pomysłu, ale już ich nadmierna troska i niechęć do zmian niekoniecznie pozytywnie wpłyną na naszą motywację do pracy czy wiarę w powodzenie przedsięwzięcia. Mimo że rodzic jest dla każdego człowieka najważniejszą osobą w życiu, w przypadku zakładania biznesu warto go tylko o tym fakcie poinformować bez wdawania się w branżowe szczegóły oraz pytania o szczegółową opinię. 

Pieniądze – złodziej obiektywizmu 

Nikogo chyba to nie zdziwi, kiedy napiszę, że kwestie finansów nie są najlepszym tematem do poruszania w rodzinnym gronie. Żyjemy w czasach, kiedy nawet względna stabilizacja finansowa jest na wagę złota. Własny biznes nierozerwalnie związany jest z ryzykiem poniesienia porażki, niezależnie od tego, czy dopiero zaczynamy, czy też jesteśmy liderem w swojej branży. Jak można się szybko domyślić, nasi bliscy nie tylko nie będą w stanie obiektywnie ocenić prawdopodobieństwa sukcesu naszego pomysłu, ale też najzwyczajniej w świecie będą się martwić o to, czy rezygnacja z pewnej i stałej posady jest rzeczywiście dobrą decyzją. Zwłaszcza starsi członkowie rodziny nie będą zachwyceni, kiedy zamienimy stabilną pozycję zawodową na niepewny zarobek – dla poprzednich pokoleń utrata zawodowego gruntu pod nogami nie ma nic wspólnego z rozwojem osobistym, a wiąże się wyłącznie z pustką i lękiem o przyszłość.

Troska bliskich o nasze losy to tylko jedna (zdecydowanie ta lepsza i bardziej racjonalna) strona medalu. Nie zapominajmy o tej drugiej – to tam są ci bliscy, którym trudno pogodzić się z cudzym sukcesem oraz niepoprawni hurra optymiści. W pierwszym przypadku trudno będzie odróżnić konstruktywną krytykę od nieprzychylnej opinii podyktowanej przez zazdrość. Z kolei członkowie rodziny, którzy dość bezrefleksyjnie i stereotypowo podejdą do tematu zakładania biznesu (zwłaszcza jeżeli chcemy działać w branży nowych technologii, która wciąż kojarzy się laikom z żyłą złota i pieniędzmi płynącymi niekontrolowanym strumieniem), z pewnością będą namawiać nas do realizacji planów i snuć przed nami oderwane od rzeczywistości wizje ze spektakularnym sukcesem i bogactwem w tle.

Bliscy to najlepsi testerzy!

Rodzina nie jest może najlepszym wyborem, jeśli chodzi o dyskusję o finansach czy prognozach na powodzenie projektu, ale z pewnością jej rola w procesie testowania produktu jest nieoceniona. Prawda jest taka, że twórca biznesu jest najbardziej narażony na błędy poznawcze podczas budowania modelu biznesowego: od niedoceniania konkurencji po zbyt duży własny wkład emocjonalny, który skutecznie zniekształca ocenę sytuacji. Bardzo często powodem upadku nowo powstałych przedsiębiorstw jest zbyt duża wiara we własne możliwości, pozbawiona jakichkolwiek racjonalnych przesłanek. Może to prowadzić do tzw. efektu utopionych kosztów, kiedy to do samego końca zwlekamy z decyzją o zmianie niekorzystnej strategii czy nawet zamknięciu upadającego od dawna interesu, ponieważ włożyliśmy w dany projekt zbyt dużo pracy i trudno nam się pogodzić z porażką. 

Najbliżsi nie tylko mogą pomóc nam spojrzeć na pomysł krytycznie oraz wspólnie (i zawczasu!) poszukać jego słabych stron, ale są przede wszystkim pierwszą grupą, na której możemy przeprowadzić wstępne badanie fokusowe. Dzięki rodzinie możemy sprawdzić umiejętności pitchowania, ponieważ jako osoby niezwiązane z tematem naszego biznesu będą znakomitym papierkiem lakmusowym – trudno o bardziej komfortowe warunki do przetestowania, czy potrafimy jasno i konkretnie mówić o swoim pomyśle! Co więcej, możemy od razu sprawdzić, które słowa czy stwierdzenia na temat naszego projektu najbardziej ich przekonują, a cenne wskazówki wykorzystać podczas pisania wniosków o dotację czy ustalania strategii marketingowej.

„Z rodziną najlepiej to tylko na zdjęciu” – to słynne powiedzenie bryluje wśród anegdot związanych z życiem rodzinnym. I choć z pewnością wielu z nas uśmiecha się pod nosem, kiedy wspomina własne historie rodzinne z konfliktem w tle, to prawda jest taka, że jesteśmy przecież tylko ludźmi, którzy koniec końców walczyliby jak lew w obronie swoich ukochanych najbliższych. Zamiast narzekać, że nie są idealni (ponieważ prawdopodobnie my również nie jesteśmy), warto zaangażować bliskich w te działania na rzecz naszego biznesu, w których rzeczywiście mogą się wykazać, a unikać tych rozmów, które już z założenia prowadzą do niesnasek. Być może to właśnie członkowie naszej rodziny spojrzą na nasz pomysł świeżym okiem, dzięki czemu zobaczymy w nim szansę lub zagrożenie, którego wcześniej nie dostrzegaliśmy.

Edyta Wojtas    

Wiceprezes BrainSHARE IT    

Od 2009 roku wiceprezes firmy BrainSHARE IT sp. z o.o. – producenta systemu SaldeoSMART do odczytywania danych z dokumentów. Analityk biznesowy i specjalista z zakresu optymalizacji i automatyzacji pracy wraz z elektronicznym obiegiem dokumentów. Jest absolwentką ekonomii na Uniwersytecie Ekonomicznym w Krakowie oraz Projektowania systemów informatycznych na Politechnice Warszawskiej.