Agata Kwaśniewska jest managerem w ReaktorWarsaw, w ramach którego prowadzony jest program preakceleracyjny ReaktorX. Jest również założycielką i redaktorką w Not Random Art, przeglądzie sztuki współczesnej. Z wykształcenia jest psychologiem. Poprosiliśmy Agatę Kwaśniewską, by oceniła polski ekosystem startupowy. Oto, co nam powiedziała.
Jak ocenia pani kondycję polskiego ekosystemu startupowego?
Na co dzień patrzę na ekosystem startupowy z punktu widzenia organicznie tworzącej się społeczności. Jesteśmy teraz w momencie, w którym z polskiego środowiska urosło i dojrzało już kilka znaczących firm, kształtujących perspektywy dla początkujących startupowców – to właśnie z nimi pracuję, obserwując jak z edycji na edycję naszego preakceleratora ReaktorX zmienia się dojrzałość, przygotowanie, a przede wszystkim determinacja osób zaczynających swoją przygodę z innowacyjnym biznesem. Z roku na rok widać coraz więcej oryginalnych i ambitnych rozwiązań wykorzystujących najnowsze technologie – sztucznej inteligencji, wirtualnej rzeczywistości, ale też specjalizację branżową – fintech, proptech, edtech.
Mimo, że idea inicjatyw startupowych w Polsce ma tylko nieco ponad 5 lat, oferta skierowania do założycieli startupów urosła do niebotycznych rozmiarów – akceleratory, wydarzenia networkingowe, hackathony, cykliczne konferencje napędzają wymianę wiedzy i ułatwiają łączenie się zespołów. Takie marki jak Startup Weekend, Aula Polska, Tech Camp, Geek Girls Carrots, Netcamp, czy nasze OpenReaktory to tylko nieliczne przykłady liderów ekosystemów na mapie Polski. Problemem staje się selekcja tych odpowiednich i dostosowywanie ich do stadium cyklu życia startupu i jego potrzeb. Przygotowując niedawno Przewodnik po warszawskim ekosystemie startupowym obliczyliśmy, że gdyby chcieć pójść na wszystkie eventy, trzeba być na mieście co 3 dzień! Jak w takiej sytuacji znaleźć czas na prowadzenie biznesu?
Pomimo tak szybkiego wzrostu, ekosystem nadal wymaga czasu i nakładów pracy. Dobre pomysły to nie wszystko – docelowo liczy się zainteresowanie rynku, a sprzedaż i umiejętność jasnego przedstawiania swoich pomysłów to wciąż rzadkie zdolności.
Jakie są najsłabsze i najsilniejsze punkty polskiego ekosystemu startupowego?
Co jest największą wartością na początku startupowej drogi? Nasi alumni jednogłośnie mówią – mentoring – wsparcie od doświadczonego przedsiębiorcy, który pokonał te same przeszkody, które spotykają founderów na początku ich drogi. Jesteśmy zbudowani postawą ekspertów, którzy mimo pracy przy dużych projektach, z pełnym zaangażowaniem dzielą się wiedzą, co pokazuje obecną i charakterystyczną dla naszego ekosystemu chęć wzajemnego wsparcia.
Powoli nabieramy śmiałości, aby nie bać się opowiadać o tym co chcemy zrobić i weryfikować w ten sposób pomysły. Otwieramy się też na świat, jeżdżąc na zagraniczne konferencje, zapraszając innych do nas, szukając finansowania poza Polską i chcąc rozwijać swoje firmy globalnie.
Do plusów należy zaliczyć fora wymiany wiedzy (co-worki, campusy, spotkania, konferencje, serwisy internetowe, publikacje), możliwość zdobycia finansowania na każdym etapie rozwoju (akceleratory, business angels, fundusze seed, VC/PE, dotacje). Relacje inwestor-startup wciąż nie są jednak proste. Po ponad 6 latach ciągłego dofinansowania ze środków publicznych można byłoby oczekiwać większej dojrzałości, umiejętności wsparcia założycieli w rozwoju ich firm i pozyskiwaniu kolejnych rund finansowania. Z ponad 100 funduszy inwestycyjnych po KFK, 3.1 czy Bridge doświadczone startupy ufają zaledwie kilku, a kapitału i tak wolą szukać za granicą. W porównaniu do Wielkiej Brytanii czy Niemiec, nadal nie widać u nas wielu inwestujących aniołów biznesu. Co ciekawe, wieloletnich prezesów korporacji prześcigają w tej roli właściciele startupów, którym udało się osiągnąć swój mały sukces i swoje osobiste zyski lokują w interesujące projekty w swoim otoczeniu.
Tegoroczne badania pokazują, że innowacyjnym firmom w Polsce brakuje nie tylko kapitału. Coraz istotniejszą barierą staje się bowiem deficyt wykwalifikowanych pracowników.
Dodałabym jeszcze to, co z moich obserwacji stanowi o istotnych problemach „przeżywalności” młodych firm technologicznych, a mianowicie występujący w Polsce problem z tzw. kapitałem społecznym. Wysoki poziom tego kapitału: zaufanie, respektowanie wzajemnych zobowiązań, przestrzeganie wspólnych norm i zaangażowanie w życie wspólnotowe, tworzy niezbędne „spoiwo” w relacjach międzyludzkich, bardzo ważnych także w biznesie. A gdy ten kapitał kuleje, wpływa to negatywnie na cały startupowy ekosystem.
Czego możemy się nauczyć od zagranicznych społeczności startupowych?
To naturalne, że polski ekosystem nie jest tak zaawansowany, jak innych światowych ośrodków, m.in. Doliny Krzemowej, Tel Awiwu, Londynu, Berlina, Nowego Jorku. Jedną z fundamentalnych przyczyn stanowi podłoże społeczno-gospodarcze, a w tym tradycje wolnego rynku. W zachodnich centrach postawa przedsiębiorcza jest pielęgnowana znacznie dłużej niż u nas, a z nią przekazywane niezbędne doświadczenie i wiedza. Dolina Krzemowa od lat 50. XX wieku stanowi centrum amerykańskiego przemysłu komputerowego, a wcześniej rolniczego, mechanicznego i zbrojeniowego, głównie za sprawą uniwersytetu Stanford posiadającego znakomitych fachowców. Tu możemy czerpać z dobrych praktyk funkcjonowania uczelni, skoncentrowanych na praktycznym i komercyjnym wykorzystaniu zdobyczy nauki. Konieczność występowania korelacji między sferą badawczo-rozwojową, a biznesem dostrzeżono też w Tel Awiwie, który notabene jest ośrodkiem z najszybszą dynamiką pod względem inwestycji w obszarze B+R. W Polsce dopiero zaczynamy dostrzegać wartość tej współpracy.
Porównując polskie środowisko do izraelskiego można zaobserwować szereg podobieństw, ale również pewną, diametralną różnicę. Na pierwszy rzut oka widać dwie podstawowe analogie. Polska dysponuje zapleczem świetnie wykształconych specjalistów: inżynierów, programistów, matematyków, wyróżnia nas też silny duch przedsiębiorczości. Samodzielność, chęć do podejmowania ryzyka i pomysłowość sprawiają, że nawet najbardziej nowoczesne i odważne projekty w takim środowisku mają szansę się udać. Ta ważna różnica to czas. W Izraelu boom na inwestowanie w nowe technologie i młode organizacje rozpoczął się już w latach 90. Nie powinniśmy jednak mieć z tego powodu kompleksów, warto korzystać z rozwiązań, które zostały skutecznie zaimplementowane za granicą. W Polsce, podobnie jak kiedyś w Izraelu, instytucje publiczne zaczęły skutecznie wspierać podmioty ekosystemu startupowego.
Z kolei ogromną przewagą londyńskiego ekosystemu startupowego jest wszechstronne wsparcie władz rządowych, dobra kooperacja sektora prywatnego z publicznym oraz zaangażowanie przez strony wyższych uczelni. To kierunki, które powinny wyznaczać drogę rozwoju także w Polsce.
Jak Pani zdaniem na przestrzeni 5-10 lat zmieni się polski ekosystem startupowy?
Ze względu na powstanie dużej ilości funduszy inwestycyjnych, zasilanych z pieniędzy państwowych i ograniczonej liczby innowacyjnych pomysłów na naszym rynku możemy być świadkami sytuacji, w której to fundusze walczą o zdobycie najlepszych zespołów a nie, jak dotychczas, gdy to zespoły walczą o finansowanie. Dobrze się stanie, jeśli ta sytuacja przyciągnie do Polski zagraniczne zespoły, chociażby te z Europy Wschodniej, które zasilą homogeniczną do tej pory Polską scenę startupową. Mamy doświadczenie współpracy z dwoma zespołami z Kosowa, które preakcelerowaliśmy w Warszawie i chcielibyśmy więcej!
Zwiększająca się szybko dojrzałość startupów pozwala przewidywać, że w ciągu 5-10 lat będziemy mieć pierwsze Polskie “jednorożce” z prawdziwego zdarzenia, a rola Polski na scenie światowych startupów zwiększy się znacząco.
Jak ReaktorWarsaw wspiera polski ekosystem startupowy?
Reaktor został zainicjowany przez kilka młodych firm ponad 7 lat temu, które zauważyły, że otwarcie się (metaforyczne i fizyczne – otwarcie drzwi garażu willi na Żoliborzu) jest najlepszym katalizatorem rozwoju, pomaga uniknąć błędów, które popełnili inni i pomaga wpaść na rozwiązania dużo szybciej, niż gdyby działać w pojedynkę.
Zdrowy, aktywnie rozwijający się ekosystem potrzebuje stałego dopływu świeżych pomysłów, nie tylko średniej wielkości startupów, działających już od jakiegoś czasu – efekt prototypowania mówi o tym, że podejmowanie jak największej ilości prób, daje statystyczną przewagę w osiąganiu sukcesu. Zauważyliśmy, że najwięcej jest na rynku akceleratorów organizowanych dla podmiotów, które stworzyły już produkt, mają MVP. Reaktor podejmuje ryzyko pracy z zespołami na najwcześniejszym etapie – nawet pomysłu na kartce papieru. Szukamy ekspertów w swoich dziedzinach, którym dzięki 10 tygodniom programu preakceleracyjnego ReaktorX pomagamy stać się założycielami startupów. Prowadzimy ich od pomysłu do pierwszej rundy finansowania.
Przeczytaj poprzednie artykuły z cyklu:
Coraz mniej się lansujemy, coraz więcej ciężko pracujemy – Piotr Grabowski (HubHub)
W ciągu 5-10 lat każde większe miasto będzie miało swojego unikorna – Borys Musielak (Reaktor)