Czy wartości w biznesie naprawdę mają znaczenie, czy to tylko modne hasła?
Zdecydowanie mają znaczenie. Współczesny rynek jest bardzo wymagający – oczekuje nie tylko wysokiej jakości produktów i usług, ale także czegoś więcej. Dziś firmy muszą mieć „to coś” – autentyczne wartości, które są widoczne w praktyce, w zachowaniach, w codziennych interakcjach. Widzimy, że to po prostu się opłaca. Zarówno pod względem finansowym, jak i w kontekście przyciągania talentów.
Dlaczego to się opłaca?
Dobra kultura organizacyjna – czyli taka, za którą stoją realne wartości – przyciąga wartościowe osoby. A ludzie są dziś najważniejszym zasobem firm. Mamy poważny problem z zaangażowaniem w pracę. W Europie tylko 12% pracowników deklaruje zaangażowanie. Dla porównania – w USA i Kanadzie ten wskaźnik wynosi 33%. To pokazuje, że jako kontynent borykamy się z ogromnym problemem i nie jesteśmy efektywni, bo trudno o zaangażowanie, jeśli nie utożsamiamy się z firmą i jej wartościami.
Jak to wygląda w praktyce – czy rzeczywiście pracownicy zwracają uwagę na wartości?
Tak, zdecydowanie. W Kubocie przeprowadzamy regularne badania i widzimy, że dla większości pracowników to, co ich napędza i co definiuje dobre miejsce pracy, to właśnie utożsamienie się z wartościami firmy. Dlatego chcemy tworzyć takie środowisko pracy, które jest spójne z tymi wartościami i komunikuje je od pierwszego kontaktu – już na etapie rekrutacji.
A jak wygląda przywództwo oparte na wartościach? Czy ono rzeczywiście istnieje?
Niestety, wciąż za rzadko można je spotkać. Mamy do czynienia z kryzysem przywództwa – liderzy rzadko opierają się na wartościach. I często nie jest to tylko kwestia ich osobowości, ale kultury organizacyjnej firmy. Jeśli najwyższy szczebel – zarząd, C-level – nie daje przykładu, to nie można oczekiwać, że menedżerowie będą postępować inaczej.
Kultura idzie z góry. Jeśli ryba psuje się od głowy, to trudno oczekiwać zdrowego środowiska pracy.
Czyli zmiany muszą zacząć się od liderów właśnie.
Tak. I to wymaga odwagi, bo wartości muszą być nie tylko deklarowane, ale i wdrażane. W Kubocie stawiamy na transparentność. Na rozmowach rekrutacyjnych moją rolą jest często zniechęcenie kandydatów, którzy nie podzielają naszych wartości. Rekrutacja jest kosztowna – dla obu stron – dlatego lepiej już na starcie wiedzieć, czy jesteśmy dopasowani.
Jak rozumiecie wartości w Kubocie?
Nie oceniamy ludzi przez pryzmat światopoglądu politycznego czy religijnego. Dla nas wartości to konkretne podejście do pracy: odpowiedzialność, zaangażowanie, otwarta komunikacja, tolerancja. Dobra kultura organizacyjna nie jest o ideologii – jest o konkretnych zachowaniach. Ważne, by wiedzieć, co dane wartości oznaczają w praktyce – bo „dobra komunikacja” może znaczyć coś innego w każdej firmie.
Czyli wartości muszą mieć konkretne przełożenie na codzienne zachowania?
Dokładnie. Łatwo mówić o szumnie brzmiących wartościach, ale chodzi o to, by zdefiniować je na wszystkich poziomach organizacji. Na przykład ownership – czyli poczucie odpowiedzialności za firmę, jak za własny dom. Jeśli widzę problem – „papierek na podłodze” – to go podnoszę, nie zostawiam. Chcę pracować z ludźmi, którzy myślą i działają podobnie.
Czy w takim podejściu da się znaleźć balans między wartościami a efektywnością?
Tak – to wymaga pracy i konsekwencji. W Kubocie często wybieramy doświadczonych specjalistów, nawet jeśli są drożsi, bo nie jesteśmy jeszcze na etapie, by efektywnie rozwijać juniorów. Wiemy, czego oczekujemy i jak to komunikować. Długo dopracowywaliśmy nasze procesy rekrutacyjne – i dalej to robimy.
Jaką lekcję wyniosłaś ze swojej wcześniejszej działalności biznesowej?
Wcześniej współprowadziłam firmę z tatą i bratem. Bardzo dużo się wtedy nauczyłam – zarówno tego, co chcę kontynuować, jak i tego, czego nie chcę powielać. Wzięłam od nich analityczne podejście do biznesu, rutyny, procesy. Ale brakowało mi wtedy czegoś więcej – kultury organizacyjnej opartej na wartościach. Teraz w Kubocie połączyłam te dwa światy – lewej i prawej półkuli – struktury z empatią, procesy z autentycznością.
Jak to wpłynęło na markę Kubota?
Kubota zyskała ludzką twarz. Stała się marką autentyczną, mającą odwagę mówić o wartościach i je realizować. Kiedyś kontrowersyjne wydawały się nasze kampanie wspierające społeczność LGBTQ+, ale dla nas to była naturalna konsekwencja wartości, jakimi się kierujemy. Dziś coraz więcej mówi się o tym, że marki powinny mieć poglądy – i bardzo dobrze. Ludzie mają już dość greenwashingu, pinkwashingu i marketingowej ściemy. Autentyczność się liczy.
Czego życzyłabyś innym firmom?
By zadawały sobie szczere pytania o wartości, jakie reprezentują. I budowały wokół nich kulturę organizacyjną. To długotrwały proces, ale przynosi realne korzyści – zarówno biznesowe, jak i ludzkie. Bo naprawdę fajnie jest pracować w firmie, z którą się utożsamiasz.