Damian Wielgosik – ludzie front-endu to ogromnie ciekawa kasta

Dodane:

Marcin Małecki, MamStartup Marcin Małecki

Udostępnij:

O front-endzie i o ludziach, którzy się nim zajmują, rozmawiamy z
Damianem Wielgosikiem (ferrante.pl), developerem front-end, ściśle
związanym ze społecznością za sprawą meetupów i konferencji.

O front-endzie i o ludziach, którzy się nim zajmują, rozmawiamy z Damianem Wielgosikiem (ferrante.pl), developerem front-end, ściśle związanym ze społecznością za sprawą meetupów i konferencji.


Co to jest front-end i dlaczego jest ważny?

Front-end to zewnętrzna warstwa oprogramowania, a więc – omijając długie definicje – wszystko to, co widzimy i możemy kliknąć. Jest to szczególnie ważny aspekt, jeśli mówimy o stronach internetowych. Niezwykle istotne są tutaj pierwsze wrażenie i łatwość obsługi. Odwiedzając serwis internetowy, użytkownik siłą rzeczy najpierw ocenia warstwę front-endu – grafikę, intuicyjny interfejs, użyteczność i tak dalej. Przynajmniej 50% sukcesu zależy więc od dobrego wykonania tych elementów. To dzięki dobrej robocie front-endowców (czyli ludzi, którzy perfekcyjnie znają HTML, CSS oraz JavaScript) tak chętnie korzystamy choćby z niezwykle interaktywnego GMaila czy zachwycamy się Timelinem, zaprezentowanym niedawno przez Facebooka. Jednak odczucia estetyczne w IT nie zarabiają, więc zapytasz pewnie, jak to ma się do biznesu? Bardzo prosto – dzięki dobrym rozwiązaniom front-endowym możemy zwiększyć dochody naszego serwisu, bo przy łatwej obsłudze i dobremu look & feel ludzie będą do nas powracać.

W dobie HTML5, który lada moment pożre Flasha i inne trudne do nauki oraz ociężałe technologie (wymagające przy okazji instalacji dodatkowego oprogramowania dla swojej przeglądarki), bardzo dobrym posunięciem jest inwestycja w dedykowany zespół front-endowy, który sprawi, że jeden kod będzie działał na wielu platformach (tradycyjna przeglądarka, tablety, telefony komórkowe). Najwięksi na świecie takie posiadają (choćby Facebook, Apple czy Nokia), w Polsce jest to również coraz popularniejszy trend – wystarczy spojrzeć na Onet, Roche, Autentikę czy Allegro. Nikt nie zna się tak na front-endzie jak specjaliści.

Dlaczego warto zająć się front-endem?

Wyobraź sobie, ze dzięki opanowaniu trzech nietrudnych technologii masz możliwość tworzenia dla wszystkich użytkowników sieci, w tym posiadaczy urządzeń mobilnych (m.in. PhoneGap, Titanium czy Sencha Toolkit). Co więcej, dzięki XULowi można zapomnieć o C++, tworząc programy, tak jak strony internetowe. To są właśnie główne argumenty – prostota, skala i możliwości!

Stawiając na trio HTML5, CSS3 i JavaScript możemy zbudować nie tylko tradycyjne strony internetowe, ale też zaawansowane graficznie gry (dzięki WebGL), programy graficzne a’la Photoshop (np. Muro) czy choćby edytory tekstowe (np. Cloud9). I to wszystko jest dostępne z poziomu przeglądarki, po wpisaniu adresu danej aplikacji! Musi działać offline? Nie ma sprawy, są do tego stosowne mechanizmy!

Codziennie powstaje niezliczona ilość dem i animacji prezentujących możliwości JavaScript i CSS3. To są niezwykle łatwe do opanowania technologie, dzięki którym można oddziaływać na masy. Jest mnóstwo poradników czy otwartych repozytoriów kodu jak Github. Bariera wejścia do webu jest niezwykle mała, a zabawa z tego płynąca niesamowita. Jednego dnia jesteś szarym Kowalskim, drugiego wydajesz swój własny skrypt czy trik CSS i zna Cię oraz szanuje cała branża. To niesamowite!

Jak to się stało, że Ty zająłeś się front-endem?

Mieliśmy z moim znajomym, Kubą, pomysł na aplikację. Chciałem sprawić, by pewien kawałek strony internetowej mógł być przesuwany poprzez drag and drop. Po prostu. Możliwości, jeśli chodzi interakcje zafascynowały mnie do tego stopnia, że rzuciłem nudny PHP na rzecz o wiele bardziej ekscytujących technologii jakimi są JavaScript i CSS. Tak powstał między innymi Drawter.

Kim są ludzie tworzący front-end?

Ostatnio od pewnej osoby zupełnie niezwiązanej z branżą IT usłyszałem, że front-end developerzy to, ku jej zaskoczeniu, bardzo wyluzowani kolesie. Była w niezwykłym szoku, gdy na jakimś evencie zobaczyła normalnych ludzi, zamiast stereotypowych informatyków we flanelowych koszulach. Bo tak naprawdę ludzie front-endu to ogromnie ciekawa kasta. Prawnicy, artyści, kierowcy wyścigowi, psycholodzy, socjologowie – podczas swojej przygody z front-endem spotkałem mnóstwo osób zupełnie niezwiązanych – jeśli chodzi o wykształcenie – z informatyką. To jest właśnie domena dobrego front-endu. Zacytuje tutaj Chrisa Zachariasa, odpowiedzialnego za rekrutację w Youtube: „Good front-end engineers are artists. Nearly every first rate web developer I have worked with had some kind of extracurricular, no matter how casual, that focused around some form of art. I have worked with painters, photographers, singers, writers, actors, musicians, sculptors, printmakers, and graffiti artists.”.

Przede wszystkim front-end developer to osoba, która nie lubi być zamykana w schematach. To otwarta na nowości i wyzwania jednostka, często samouk i artysta. Dość powiedzieć, że najlepszy front-endowy zespół w jakim pracowałem składał się w 70% z ludzi, którzy nie ukończyli informatyki na uniwersytecie. I to było w międzynarodowej firmie, która zatrudnia 80 tysięcy ludzi.

Jak wygląda społeczność front-end w Polsce, jak ewoluuje i rozwija się?

Bardzo ważna dla rozwoju technologii sieciowych jest świadoma i silna społeczność front-endowa w Polsce. Oprócz aspektu czysto wizerunkowego – na zasadzie „hej, ci Polacy zrobili świetną rzecz, chciałbym z nimi pracować” – rozwinięte community to motor napędowy pozytywnych zmian. Wszyscy pamiętamy, jak świetną robotę zrobiła swego czasu w Polsce Mozilla – głównie dzięki zaangażowaniu ludzi (a nie pieniędzy) mogliśmy poszczycić się niską liczbą użytkowników Internet Explorera 6, skutecznie opóźniającego rozwój sieci. To samo zaczyna dziać się, jeśli chodzi o front-end w Polsce.

Ludzie zaczynają być coraz bardziej świadomi i otwarci na nowinki. O wiele częściej eksperymentujemy. Jeszcze niedawno cały świat podziwiał CSS Nyan Cata Michała Budzyńskiego, a karierę ze swoimi grami HTML5 zaczyna robić Andrzej „ender” Mazur. Cały front-endowy świat używa dzieła Piotra Zalewy i Oskara Krawczyka – JS Fiddle. W ciągu ostatnich dwóch lat wykonaliśmy niezwykle duży skok, jeśli chodzi o jakość społeczności front-endowej. Jest coraz więcej wyrazistych twarzy, mających coś do powiedzenia. Gdybyś 3 lata temu pokazał mi tych ludzi, nikogo bym nie kojarzył. Dziś spotykamy się na polskich konferencjach z europejskim rozmachem, gdzie po korytarzu chodzą Douglas Crockford czy Tantek Çelik. Rozpoznajemy się, wymieniamy doświadczeniami i wiedzą (i to nie tylko z Polakami, ale i gośćmi zza granicy). Niesamowicie dużo można wyciągnąć choćby ze zwykłych rozmów przy kawie – na przykład ostatnio dowiedziałem się kilku nowych rzeczy, bo na konferencji miałem przyjemność spotkać świetnych specjalistów, jak Wiktor Gworek z Google’a czy Łukasz Tyrała z Pride&Glory.

Kogo warto wyróżnić?

Mamy mnóstwo genialnych front-end developerów. Maciej Stachowiak gra pierwsze skrzypce, jeśli chodzi o standardy sieciowe z ramienia Apple. Marcin Wichary to niezwykle szanowany specjalista UX w Google. Jest zapraszany na światowe konferencje Kamil Trebunia, który jest lead developerem w Woodze (wydali ostatnio zbierająca brawa Magin Land: Island, grę w HTML5 m.in. na iPhone’y). Jest Piotr Petrus, który uskutecznił modę na dobry front-end. Zbyszek Braniecki, szef polskiej Mozilli, który niezwykle wspiera nasze community. Kornel Lesiński, człowiek encyklopedia. jeśli chodzi o web development. Marek Stępień, osoba, która zrobiła bardzo dużo dla front-endu w Polsce. Michał Budzyński, który w rok stał się rozpoznawalną postacią z wieloma sukcesami na koncie, pokazując, co znaczy pracowitość i talent. Już wkrótce cały świat dowie się, mam nadzieję, o Mariuszu Nowaku, który jest wręcz magikiem node.js i przygotowuje rewolucyjny zestaw narzędzi dla tej platformy. Piotr Koszuliński, któremu w zasadzie brakuje jakiegoś publicznie dostępnego projektu, by pokazać klasę. Ostatnio świetną robotę wykonuje Andrzej Mazur, który jest wręcz takim naszym kronikarzem – każde wydarzenie front-endowe w naszym kraju nie umknie jego uwadze. Specjalne ukłony należą się też dla Kacpra z CSS3.pl. O ludziach front-endu (jego historii i stanie obecnym też) napisałem zresztą swego czasu u siebie na moim blogu.

Tu nie chodzi o to, by wzajemnie poklepywać się po plecach. Tych ludzi trzeba pokazywać, by inny brali przykład. Bardzo lubię w wolnym czasie przeglądać blogi i konta twitterowe, że tak powiem śledząc komentatorów od nitki do kłębka. Ich strony „o mnie”, ich profile na różnych serwisach. Często można dostrzec wiele młodych talentów, którzy giną w natłoku treści, jakie mamy w internecie. Dlatego z wielką przyjemnością pozwolę sobie wymienić też osoby, które według mnie zamieszają, jeśli będą miały wystarczająco dużo siły przebicia i pracowitości – są to Adam Babik, Piotr Mierzejewski, Marek Gubiec czy choćby Adam Stankiewicz. Uwielbiam wypatrywać tego typu magików i gdy widzę, że 17-latek wie więcej, niż mój kolega z pracy po studiach, wiem jedno – ten człowiek ma przed sobą świetlaną przyszłość.

Jak wygląda wsparcie innych firm dla społeczności front-endowej?

Największe branżowe firmy widzą coraz większy sens we współpracy z polską społecznością i wspieraniu jej. Prym w tym wiedzie Mozilla, coraz chętniej robi to Opera oraz Google. Jako człowiek, który obserwuje te procesy od środka życzyłbym sobie większej aktywności mniejszych firm, a przede wszystkim naszych rodzimych przedsiębiorstw. Powstaje choćby coraz więcej eventów, na których można zaprezentować swój biznes wśród najwybitniejszych i najbardziej opiniotwórczych developerów. Cztery tysiące złotych to niewiele, a sponsorując nimi konferencyjną imprezę czy choćby tak banalną rzecz jak przekąski, zyskujemy nieprawdopodobnie wiele, jeśli chodzi o wizerunek. Jako prezes nie zastanawiałbym się ani chwili, gdybym za tak śmieszną kwotę mógł pojawić się w gronie takich marek jak np. Nokia czy Mozilla.

Jakie eventy są organizowane u nas w Polsce?

Osobiście jestem odpowiedzialny za konferencję Front-Trends, którą współorganizuję z Pawłem Czerskim. Pierwsza jej edycja w 2010 roku cieszyła się niezwykłym zainteresowaniem – gościliśmy 300 osób, w tym światowe sławy jak Douglas Crockford, Tantek Çelik czy Peter Paul-Koch. Przy okazji wypromowaliśmy nowe gwiazdy, które zapraszane są teraz na największe front-endowe konferencje na świecie – mowa tutaj o Lei Verou (którą zresztą wypatrzyłem w komentarzach na blogu Jamesa Padolseya) czy Christianie Johansenie. Mam wrażenie, że Front-Trends rozpoczęło pewien pozytywny proces scalania się społeczności. Od tamtej pory zacząłem rozpoznawać coraz większą ilość twarzy związanych z front-endem. Front-Trends rusza zresztą z nową edycją, która będzie miała miejsce 26-27 kwietnia 2012 w Warszawie. Nie podaliśmy jeszcze choćby połowy szczegółów, a już w tej chwili 70 osób deklaruje swój udział, a kolejne 60 śledzi event w serwisie Lanyrd. Jedno jest pewne – w kwietniu w Warszawie uczestnicy kolejny raz ujrzą światowej klasy specjalistów z zakresu front-endu.

Warto też wspomnieć, że w tym roku zorganizowaliśmy z Pawłem konferencję poświęconą JavaScriptowi – Falsy Values. W Warszawie niedawno miała również miejsce pionierska konferencja o grach HTML5 – onGameStart, a w Krakowie klimatyczny FrontRowConf. Osobiście mam nadzieję, że usłyszymy wkrótce o Sparkupie. Warto zobaczyć, jak prężnie działa poznańskie AKAI. Coraz popularniejsze są darmowe meetupy meet.js, na których ludzie bardzo chętnie dzielą się wiedzą. Dzieje się i warto temu przyjrzeć się z bliska!

Dzięki za wywiad!