David Pearce: Transhumanizm jest po prostu kolejnym etapem w ewolucji życia

Dodane:

Damian Jemioło, redaktor MamStartup.pl Damian Jemioło

David Pearce: Transhumanizm jest po prostu kolejnym etapem w ewolucji życia

Udostępnij:

David Pearce to brytyjski filozof transhumanistyczny i jeden ze współzałożycieli World Transhumanist Association, włączonego do Humanity+ oraz jeden z uczestników debaty Future of Morality w Poznaniu. Z Davidem Pearcem rozmawiamy o tym, czym jest transhumanizm, czy świat startupów pracuje nad technologiami potrzebnymi do urzeczywistnienia tej wizji i z czym się ona wiąże.

Czym jest transhumanizm?

Transhumaniści wierzą w stworzenie cywilizacji tzw. potrójnego s. Mam tu na myśli superdługowieczność, superinteligencję i superszczęście. I już je dla Ciebie omówię.
Na przykład, niektórzy radykalni „przedłużacze życia”, jak Aubrey DecGrey, opracowują technologie przeciwstarzeniowe. Podczas gdy inni transhumaniści skupiają się na oferowaniu krioniki – lub nawet kriotanazji – starzejącym się ludziom, którzy mogliby przegapić posthumanistyczny raj.

Niektórzy transhumaniści, jak Eliezer Yudkowsky i Nick Bostrom, skupiają się na superinteligencji maszyn; część, jak Ray Kurzweil, przewidują całkowitą fuzję ludzi i rzeczonych maszyn; a jeszcze inni skupiają się na rozszerzaniu i genetycznym wzmacnianiu biologicznych ludzi: to, co ja nazywam superinteligencją o pełnym spektrum.

Sam skupiam się na technologiach, które mają rozwiązać problem cierpienia. Kluczem do superszczęśliwej biosfery jest reforma genomu. Biotechnologia zmienia reguły gry. Cała biosfera już teraz jest programowalna. Istnieją plany zastąpienia biologii bólu i cierpienia nową architekturą umysłu: życiem opartym całkowicie na wrażliwych na informację gradientach rozkoszy. Biotechnologia obiecuje rozszerzenie projektu abolicji poza ludzi, na resztę królestwa zwierząt. Rewolucja bioszczęścia będzie oznaczać wielki krok dla ewolucji rozwoju życia.

Krótko mówiąc, transhumanizm w najlepszym wydaniu jest uniwersalistyczny. Jak zapisano w Deklaracji Transhumanistycznej – transhumaniści są zaangażowani w dobrostan wszystkich czujących.

Wierzę, że ludzie będą edytować nasz genetyczny kod źródłowy i ulepszać nasz układy nagrody. Wszczepione neurochipy dadzą wszystkie korzyści płynące ze sztucznej inteligencji zaprzęgniętej do genetycznie wzmocnionego czucia, aby stworzyć pełne spektrum superinteligencji.

Czy transhumanizm nie doprowadziłby do jeszcze większego rozwarstwienia społecznego? Nie tylko w konkretnych krajach – bo biedna część społeczeństwa nie byłaby w stanie kupić nowych technologii – ale także między globalną Północą a globalnym Południem. Czy to nie coś, przed czym od dawna próbują nas ostrzec autorzy takich dzieł jak Cyberpunk, Blade Runner czy Altered Carbon?

Technologia cyfrowa jest z natury egalitarna. Wszystkie światowe zasoby kulturalne i edukacyjne będą wkrótce dostępne nawet dla najbiedniejszych ludzi na świecie. Tanie smartfony zostaną wkrótce wyparte przez wszechobecne metawersa, w których można będzie się cieszyć nieograniczoną materialną obfitością, nieograniczonym podnieceniem, statusem i uwagą, i gdzie wszystkie marzenia mogą się spełnić.

Powinienem dodać, że ta cyfrowa utopia będzie prawdziwie transhumanistycznym rajem, tylko jeśli przekalibrujemy bieżnię hedoniczną. Dobór naturalny nie zaprojektował darwinowskich umysłów, by były szczęśliwe. Niezadowolenie ma charakter adaptacyjny. „Nienaturalna” selekcja może stworzyć gradienty szczęścia na całe życie dla wszystkich czujących.

Co ze środowiskiem? Aby tworzyć nowe technologie, musimy mieć zasoby. Już teraz ich wydobycie często odbywa się w kategorycznych warunkach ekologicznych i pracowniczych. To samo tyczy się całej naszej gospodarki energetycznej. Dlatego np. ideolodzy takich koncepcji, jak postwzrost próbują nas przekonać do reorganizacji całej gospodarki i wyhamowania niektórych obszarów. Czy pogoń za transhumanizmem nie pogłębiłaby tylko naszego negatywnego wpływu na planetę i społeczeństwa?

Coraz większa miniaturyzacja oznacza, że wielkość podaży surowców potrzebnych do technologii cyfrowych będzie się stopniowo kurczyć. A stale rosnący czas, jaki ludzie spędzają w social mediach i wkrótce też w immersyjnym VR-ze, oznacza, że niekorzystny wpływ człowieka na środowisko fizyczne też powinien się zmniejszać. Jakieś komplikacje z pewnością wystąpią, ale od czegoś trzeba zacząć. Zasoby cyfrowe są jednak nieograniczone.

Jako negatywny utylitarysta chcesz zakończyć cierpienie wszystkich żywych istot na świecie i to za pomocą technologii. Jednak czy nie jest to niebezpieczne? Jak już wspomniałem – nasz wpływ na środowisko był dotychczas raczej negatywny i pokazują to badania czy statystyki. Obecnie doświadczamy np. kolejnego wielkiego wymierania gatunków, które teraz ma charakter antropiczny. Dlaczego tym razem miałoby być inaczej? Czy nie powinniśmy pozwolić naturze po prostu być naturą, zamiast próbować ją pokonać?

Po pierwsze, pozwolę sobie podkreślić jedną kwestię. Nie musisz być żadnym negatywnym utylitarystą, aby wspierać projekt abolicjonistów. Nadchodzącą rewolucję bioszczęścia można równie dobrze nazwać buddyzmem plus biotechnologią. W istocie projekt abolicjonistyczny jest zawarty w uderzająco transhumanistycznej definicji zdrowia WHO: „Zdrowie to stan pełnego fizycznego, umysłowego i społecznego dobrostanu”.

Pod konstytucją WHO podpisały się wszystkie narody świata. Nasi następcy będą prawdopodobnie postrzegać życie bez bólu, jako nie mniej naturalne od, chociażby bezbolesnej operacji, jakie od wielu lat przeprowadzamy.

To powiedziawszy, gatunki zwierząt są dziś zagrożone przez niekontrolowane niszczenie siedlisk. W połowie wieku duże kręgowce lądowe niebędące ludźmi nie będą już istnieć na wolności poza rezerwatami przyrody. Pojawia się więc pytanie bioetyczne: jakiego rodzaju formy życia chcemy, aby istniały przez długi czas?

Poziom cierpienia w świecie żywych jest teraz parametrem, który można regulować. Mój własny – mniejszościowy – pogląd jest taki, że całe darwinowskie życie jest czującym złośliwym oprogramowaniem.

Jednak krytycznie rzecz biorąc, każde rozwiązanie problemu cierpienia musi być nie tylko technicznie wykonalne, ale także socjologicznie wiarygodne. Tak więc pewna forma współczującej ochrony pod postacią ogólnogatunkowego państwa opiekuńczego jest atrakcyjniejsza politycznie – w każdym razie potencjalnie.

Pangatunkowe państwo opiekuńcze może brzmieć szalenie utopijnie. Jednak spójrz na to z perspektywy np. „pokojowego królestwa” z Księgi Izajasza. Transhumanistyczna wizja cywilizowanej biosfery ma wręcz starożytne korzenie sięgające Biblii. Warto to podkreślić, gdy zwracamy się do konserwatywnych czy religijnych odbiorców.

Czy transhumanizm uczyniłby z nas pracujące 24/7 maszyny, których celem byłaby tylko… no właśnie – praca? Żadnych rozrywek, sztuki, spotkań towarzyskich, miłości itp. tylko bycie produktywnym i efektywnym?

Automatyzacja, robotyka i sztuczna inteligencja obiecują nieograniczony wypoczynek, a nie harówkę! Jednak pamiętaj, że nieograniczony wypoczynek to przepis na nudę. Co będziemy robić przez cały dzień?

W praktyce, dzięki biotechnologii możemy zastąpić biologię nudy gradientami nadludzkiej fascynacji, ekscytacji i zachwytu. Przyszłe życie może czuć się głęboko znaczące przez samą swoją naturę.

A czy są w ogóle jakieś startupy lub naukowcy, którzy w ogóle pracują nad transhumanizmem?

Naukowcy i startupy pracujące nad transhumanistycznymi technologiami nie występują – w większości – pod sztandarem „transhumanizmu”. Tak samo, jak pionierzy ludzcy nie nazywali siebie np. trans-Neandertalczykami. Ryzykując, że zabrzmię jak surowy technologiczny determinista – transhumanizm jest po prostu kolejnym etapem w ewolucji życia.

Kończąc w osobistym tonie, jestem z temperamentu pesymistą. Jednak z powodów technicznych, podejrzewam, że przyszłość życia jest wspaniała poza ludzką wyobraźnią.