Zdjęcie główne artykułu by startupstockphotos.com
Pierwszym krokiem do ekspansji zagranicznej na tak duży rynek był zakup globalnej domeny za ponad 40 tys. złotych. Drugim – pierwszy kontrakt podpisany z klientem ze Stanów Zjednoczonych.
Polski rynek hostingu od dłuższego czasu potrzebował odświeżenia. Przyszło ono za sprawą istniejącego od 2007 roku startupu, który spośród największych graczy na polskim rynku, z home.pl, nazwa.pl czy hekko.pl na czele, wyróżnił się za sprawą słowa klucz – elastyczności. Ale po kolei…
Początki
Historia dhosting.pl sięga 2007 roku. Przez 9 lat firma budowaliśmy swoją bazę klientów w oparciu o system poleceń i rekomendacji. Dziś jest ich ponad 30 tysięcy, a ich liczba ma szansę systematycznie się zwiększać także za sprawą klientów z rynku USA. Początki były jednak skupione głównie wokół zbierania informacji o rynku, poszerzaniu wiedzy technicznej i dążeniu do skonstruowania rozwiązania, które będzie pozbawione głównych wad produktów oferowanych przez największych rynkowych graczy.
O marketingu nawet nie myśleliśmy. To co było dla nas najważniejsze, to zdobywanie stricte technicznej wiedzy, która pozwoliłaby nam zespolić wszystkie poszczególne elementy usługi hostingowej tak, by uporać się z bolączką dostępnych na rynku usług hostingu – sztywnymi limitami. Przez kolejne lata od uruchomienia naszego startupu pracowaliśmy na opinię firmy, która oferuje stabilne rozwiązania o niskiej awaryjności i wydajności większej niż u „dużej konkurencji”. Dzięki temu, klienci niezadowoleni z jej usług zaczynali korzystać z naszych usług i tak już zostawali.
Ruch w biznesie bywa zmienny
Pierwszym autorskim projektem dhosting.pl był prosty panel administracyjny, pozwalający na zarządzanie usługą i monitorowanie ruchu na stronach WWW. To istotny krok w kierunku naszego autorskiego rozwiązania – elastycznego web hostingu.
Wszystkie dostępne na rynku oferty były obarczone sztywnymi limitami. Począwszy od hostingu współdzielonego, w przypadku którego „na pokładzie” serwera jest kilku klientów, przez serwery wirtualne VPS, po serwery dedykowane. Startupy zaczynają zwykle od pierwszej opcji, z racji na względnie niewielkie koszty, potem, gdy biznes zaczyna się rozwijać, przeskakują na jedną z wyższych. Wszystko uzależnione jest od wzrostu odwiedzin, czyli ruchu w interesie. Ten, jak nietrudno się domyślić, bywa bardzo zmienny, więc pomyśleliśmy – czemu by nie popracować nad rozwiązaniem, które rozpozna ten ruch i samodzielnie przydzieli odpowiednie zasoby, a gdy zainteresowanie się zmniejszy, przywróci nominalny stan?
Po co? Żeby ograniczyć przepłacanie i dostosować usługę, której potrzebują wszyscy prowadzący internetowy biznes, do indywidualnych potrzeb oraz przy okazji wyeliminować konieczność poszukiwania nowego dostawcy, gdy dotychczasowy hosting przestał już „wyrabiać”. Przepłacanie wynika z kolei z wyboru usługi obarczonej sztywnym limitem, za który trzeba opłacać stały abonament. I tak, firma, która zaczyna biznes w sieci kupuje hosting współdzielony za kilkaset złotych rocznie, potem potrzeby w zakresie mocy rosną, więc wybiera VPS, a gdy są już naprawdę duże – jak w przypadku popularnych e-sklepów, wynajmuje serwer dedykowany.
Koszt tego ostatniego to już nawet ponad 17 tys. złotych rocznie – pewność tego, że strona nie padnie jest bardzo wysoka, lecz konia z rzędem temu, kto jest w stanie w dniu podpisywania umowy stwierdzić, że wykorzysta tą moc w 100%. Zresztą, spójrzmy na inne branże – IdeaBank wprowadził leasing samochodowy, którego ratę uzależnia od czasu jazdy kierowcy, podobnie z branżą ubezpieczeniową – tu przykład może stanowić Metromile, które rozlicza koszty ubezpieczeń względem ilości pokonanych przez kierowców kilometrów. Założenie jest proste – dlaczego dla usług, z których każdy korzysta w różny sposób wprowadzać jedną, niepodlegającą modyfikacjom, miarę?
W e-commerce, okresy wzmożonego ruchu są zwykle sezonowe – warto przytoczyć tu przykład Black Friday, gdzie „poddają” się nawet takie strony jak Macy’s, Victoria Secret czy Amazon. Potem sytuacja wraca zwykle do normy. Może się więc zdarzyć, że firma płaci ogromną cenę za rozwiązanie, które wykorzysta raptem w kilku procentach. Potwierdzają to nasze badania, zgodnie z którymi za usługi utrzymania stron WWW przepłaca ponad połowa polskich przedsiębiorców. I to co najmniej o 30%.
Cała oferta do kosza!
W październiku 2016 roku postanowiliśmy więc wprowadzić w życie naszą koncepcję. Jednego dnia wyrzuciliśmy z oferty hosting współdzielony, VPS-y, serwery dedykowane i uruchomiliśmy usługę Elastycznego Web Hostingu. W tym modelu, dodatkowa moc, jest przez nas dostarczana godzinowo, „na żądanie” i tylko wtedy, gdy system rozpozna taką konieczność. Jeśli zatem w ciągu roku klient będzie potrzebował wyjątkowo dużej mocy w wymiarze 100 godzin zapłaci 200zł + 100 x 3,81zł (stawka za godzinę dostawy maksymalnej mocy serwera – CPU 24Ghz, 64 GB RAM, 1000GB SSD), czyli 581 zł, a nie jak w przypadku serwera dedykowanego 14 czy 17 tysięcy zł.
Co na to USA?
Hosting, który „rośnie razem z firmą” przyjął się bardzo dobrze – w ciągu roku udało nam się zwiększyć przychody o 200%, sprzedaż wolumenowo wzrosła dwukrotnie. Starając się iść za ciosem, podjęliśmy decyzję o rozszerzeniu skali działania, celując w rynek amerykański. Zakupiliśmy więc globalną domenę www.dhosting.com, za 10.000 dolarów – to jeden z największych zakupów dokonanych przez polskie firmy w minionym roku, jednak jeśli uda się choć w niewielkim procencie powielić sukces z polskiego rynku, powinna zwrócić się ze sporą nawiązką. Pierwsze lody już przełamaliśmy – mamy pierwszego klienta zza oceanu. I mamy pewne przeczucie, że na tym się nie skończy.
–
Rafał Kuśmider
CEO dhosting.pl
Wieloletnie doświadczenie w branży hostingowej pozwoliło mu stworzyć pierwszą na rynku usługę Elastycznego Web Hostingu, rozliczanego godzinowo w oparciu o faktyczne wykorzystanie zasobów. Elastyczny Web Hosting, to kompromis pomiędzy wszystkimi rodzajami usług hostingowych dostępnymi dotychczas na rynku i odpowiedź na limity pojawiające się w ich funkcjonalnościach.