Domain hack – zabawa domeną internetową

Dodane:

MamStartup logo Mam Startup

Udostępnij:

„Wyróżnij się albo zgiń” – hasło spopularyzowane przez Jacka Trouta słyszał chyba każdy. Internet dostarcza wielu narzędzi, pozwalających wybić się na tle konkurencji. Jednym z nich są domeny internetowe.

„Wyróżnij się albo zgiń” – hasło spopularyzowane przez Jacka Trouta słyszał chyba każdy. Internet dostarcza wielu narzędzi, pozwalających wybić się na tle konkurencji. Jednym z nich są domeny internetowe.


Czym jest domain hack?

Mianem domain name hack (lub krócej: domain hack) określa się nietypowe domeny internetowe. Ich oryginalność polega na tym, że nazwa wybrana przez abonenta stanowi jedną całość z literami, będącymi rozszerzeniem domeny. Dzięki temu powstaje adres, który wizualnie jest jednym słowem lub wyrażeniem. To, co w opisie brzmi nieco mgliście, najłatwiej pokazać na przykładach. Takie domeny jak Bit.ly, Lubie.to czy Prymierz.je to właśnie domain hacks.

„Zhakowane” domeny są od dłuższego czasu popularne na Zachodzie, szczególnie w krajach anglosaskich, gdzie język angielski stwarza szerokie pole do popisu. Chętnie wykorzystywanymi rozszerzeniami są domeny narodowe Czarnogóry (np. About.me), Włoch (Buy.it), Armenii (Instagr.am), czy Libii (Bit.ly).

Specyfika języka polskiego powoduje, że mamy mniejszy wybór końcówek. Mimo to, domain hack staje się coraz popularniejszy, nie tylko wśród start-upów. Pionierami były stacje radiowe (np. RMF.fm) i telewizje internetowe (Interia.tv), które sięgnęły po końcówki Mikronezji i Tuvalu. Dziś w portfolio większości dużych internetowych graczy znajdziemy serwisy, działające pod „zhakowanymi” domenami. Grupa O2 posiada serwis technologiczny Pej.cz, Wirtualna Polska – Biore.to, a Agora – Tuba.fm, Pracownicy.it oraz kilka innych.

Czy domain hack to dobry pomysł dla start-upu?

Za serwisami, będącymi własnością dużych koncernów, stoją całe machiny marketingowe, pozwalające na wypromowanie nawet najbardziej nietypowych domen. Czy debiut pod adresem w egzotycznej domenie jest dobrym pomysłem dla początkującego serwisu, który dopiero musi utorować sobie drogę do świadomości użytkowników sieci? Rozważmy zalety i wady takiego rozwiązania.

Jedną z podstawowych zasad tworzenia adresów internetowych jest wybieranie jak najkrótszych nazw. Im mniej znaków w domenie, tym większa szansa na to, że potencjalny użytkownik zapamięta adres i odwiedzi witrynę. Domain hacks spełniają to wymaganie – domena Lubie.to jest krótsza od Lubieto.pl. Na tym przykładzie widać również, że w przypadku nazw składających się z dwóch członów, kropka w wyraźny sposób oddziela dwa wyrazy i ułatwia jej odczytanie.

Kolejna zaleta wynika z faktu, że polscy internauci kochają własną domenę narodową. Mimo iż pod względem dostępności i szybkości sieci wciąż mamy wiele do nadrobienia w stosunku do Europy, zajmujemy miejsce w czołówce pod względem liczby zarejestrowanych adresów (ponad 2,4 mln). Duża popularność „peelek” sprawia, że uruchomienie serwisu pod innym rozszerzeniem ułatwia wyróżnienie się na tle konkurencji, co jest tak ważne, zdaniem Jacka Trouta.

Polska domena w komplecie

Dominacja polskiej domeny sprawia jednak, że dla wielu internautów .PL jest rozszerzeniem domyślnym, wpisywanym w przeglądarce niejako automatycznie. Decydując się na domain name hack warto mieć to na uwadze i obok domeny z egzotyczną końcówką zarejestrować polski odpowiednik. W sytuacji, gdy nie jest to możliwe, a kupno polskiej domeny na rynku wtórnym również nie wchodzi w grę, najlepiej wymyślić inną nazwę dla serwisu.

W przeciwnym razie, promując adres z egzotycznym rozszerzeniem, sprawiamy prezent właścicielowi domeny z końcówką .PL w postaci darmowego ruchu na stronie. Przykładem może być jeden z polskich odpowiedników Pinteresta. Pod adresem Kocham.to możemy oglądać zdjęcia „pokochane” przez użytkowników serwisu, natomiast adres KochamTo.pl przekierowuje na stronę z przepisami kulinarnymi.

Istnieje jeszcze jedna okoliczność, w której posiadanie dodatkowego adresu może uchronić serwis przed przerwami w działaniu. Rok temu podczas zamieszek przeciwko Muammarowi al-Kaddafiemu strona internetowa rejestru libijskiej domeny .LY została zaatakowana przez hakerów. Serwis Bit.ly oraz kilka innych witryn zdecydowało się wtedy na przeprowadzkę pod adres w domenie .COM.

Kłopoty libijskiego rejestru nie odstraszają jednak kolejnych osób przed uruchamianiem serwisów pod nietypowymi domenami. Wiele wskazuje na to, że domain hacks staną się jeszcze popularniejsze w niedalekiej przyszłości. W czerwcu ICANN ogłosił listę nowych domen internetowych, o które ubiegają się podmioty z całego świata. Na liście, obejmującej ponad 1900 pozycji, znalazło się wiele końcówek, dających spore możliwości do zabawy adresami internetowymi. Możliwe, że już za dwa lata zobaczymy w sieci „zhakowane” adresy, kończące się na .ART, .CAFE, .DESIGN czy .MARKET.

Maciej Kurek

Specjalista ds. Public Relations, absolwent socjologii na Uniwersytecie Jagiellońskim. Od trzech lat związany z Grupą Adweb, gdzie pracuje dla marki 2BE.PL, zajmującej się rejestracją domen internetowych oraz świadczeniem usług hostingowych. Prywatnie rowerzysta i działacz stowarzyszenia Kraków Miastem Rowerów.