EdTech nowym polskim produktem eksportowym. W pandemii „przeskoczył” nawet 3 lata rozwoju

Dodane:

Informacja prasowa Informacja prasowa

EdTech nowym polskim produktem eksportowym. W pandemii „przeskoczył” nawet 3 lata rozwoju

Udostępnij:

W 2025 r. wartość globalnego rynku EdTech, czyli startupów oferujących technologiczne rozwiązania dla edukacji, może przekroczyć nawet 300 mld dolarów. Z kolei europejski rynek EdTech rośnie w tempie 14% rocznie, a do 2027 r. jego wartość ma się potroić i wynieść 60 mld dolarów. Także w Polsce pojawia się coraz więcej firm rozwijających innowacje edukacyjne. Jaki jest ich potencjał? Czy mają szansę rozwinąć skrzydła nad Wisłą?

– Pojawiają się szacunki, że w ciągu kilku miesięcy pandemii rozwój segmentu EdTech w Polsce mógł „przeskoczyć” nawet o 2-3 lata. Niektóre polskie EdTechy, jak np. Brainly, wskazywane są na niemal pewnych kandydatów na jednorożce. Trzeba jednak zaznaczyć, że te, które odnoszą największe sukcesy, skupiają się głównie na ekspansji zagranicznej. W Polsce popyt na tego typu usługi jest wciąż znacznie mniejszy niż w państwach azjatyckich, czy w Stanach Zjednoczonych. – mówi Tomasz Snażyk, prezes Fundacji Startup Poland, która wspólnie z Incredible Inspirations Sebastiana Kulczyka i Google for Startups właśnie wydała pierwszy raport na temat branży EdTech w Polsce.

EdTechy znad Wisły podbijają świat

Większość osób związanych ze startupami kojarzy sukces Brainly, sztandarowego polskiego EdTech-u, który jest rozpoznawalny w branży na całym świecie. Ale to także dzięki takim firmom jak Explain Everything, Skriware, Photon, Novakid czy Giganci Programowania, polski sektor EdTech jest obecny praktycznie na wszystkich kontynentach.

– EdTech to branża gospodarki cyfrowej, w której można znaleźć coraz więcej przykładów świetnych projektów z Polski. To sektor, który ma ogromny potencjał, aby stać się naszą wizytówką na arenie międzynarodowej. Z tego też powodu w przyszłym roku zamierzamy dodatkowo wzmocnić wsparcie Google dla startupów z segmentu EdTech z Polski i państw naszego regionu, uruchamiając dedykowany tej kategorii program akceleracyjny – mówi Michał Kramarz, szef Google for Startups w Europie Środkowej i dyrektor Campusu Google for Startups w Warszawie.

Eksperci wskazują, że w ostatnich latach polski ekosystem EdTech-owy pokazał kilka mocnych stron – m.in. poczyniono wiele inwestycji w infrastrukturę szkolną. Mamy także stosunkowo dużą liczbę nauczycieli zainteresowanych innowacjami w nauczaniu – wiele firm wskazuje na większą łatwość we współpracy z nauczycielem w Polsce niż w takich krajach jak Niemcy czy Francja.

Brakuje inwestorów i odpowiednich regulacji

Chociaż mamy już przykłady polskich EdTechów, które odnoszą sukcesy w Polsce i za granicą, to wciąż istnieje kilka barier, które uniemożliwiają wykorzystanie pełnego potencjału tych firm.

– Przedstawiciele branży EdTech w Polsce wskazują m.in. na takie wyzwania jak duże zróżnicowanie grup docelowych, trudne w praktyce zidentyfikowanie potrzeb, zdefiniowanie typów biznesów, a także bariery w skalowaniu proponowanych produktów. Naprzeciw tym wyzwaniom wychodzą m.in. fundusze venture capital wspierane przez Narodowe Centrum Badań i Rozwoju – mówi Anna Broniarek ekspert z Narodowego Centrum Badań i Rozwoju.

Narodowe Centrum Badań i Rozwoju dzięki Funduszom Bridge Alfa, funkcjonującym w ramach Programu Inteligentny Rozwój, dofinansowało 26 startupów z branży EdTech, a wartość tego wsparcia to mniej więcej 28 mln zł. Jednak wbrew pozorom czynnikiem, który pozwolił przebić najtrudniejszą barierę – psychologiczną – okazała się pandemia. W trybie szkoły zdalnej wszyscy przekonali się, że nowe technologie są w edukacji nie tyle przydatne, co właściwie niezbędne. Ale nawet jeśli dyrektorzy i nauczyciele są bardziej otwarci na innowacje, to wciąż muszą mierzyć się z brakami budżetowymi.

Choć na pewno na innym poziomie, to także polskie EdTechy mogą skarżyć się na kwestie finansowe. Porównując segment EdTech w Polsce do innych sektorów, w których funkcjonują startupy, trudno oprzeć się wrażeniu, że jest on wciąż traktowany przez wielu inwestorów po macoszemu. Z pewnością takie gałęzie startupowe jak: healthcare, e-Commerce czy fintech wyprzedzają podmioty zajmujące się edukacją o kilka długości.

– Nie ulega wątpliwości, że cały system edukacji zarówno w Polsce, jak i globalnie jest u progu technologicznej transformacji, a pandemia nadała temu procesowi zupełnie nową dynamikę. Do końca 2021 roku inwestorzy venture capital mają zainwestować ponad 10 mld dolarów w branże EdTech, a szacunki ekspertów mówią, że w 2025 r. rynek ten będzie warty ponad 300 mld dolarów. Oznacza to, że w kolejnych latach sektor technologicznych rozwiązań wspierających naukę ma szansę zostać jednym z najszybciej rozwijających się na świecie. To wielka szansa także dla polskich firm z branży EdTech, dlatego bardzo ważne jest, aby wspierać spółki oraz twórców w pozyskiwaniu niezbędnej do rozwoju wiedzy i kapitału – mówi Sebastian Kulczyk, prezes Kulczyk Investments i twórca Incredible Inspirations.

Z rozmów z przedstawicielami EdTechów wynika, że wyzwaniem jest także znalezienie specjalistów, gotowych do pracy nad innowacyjnymi projektami. I wcale nie chodzi o poziom zarobków, ale tzw. ESOP-y (ang. employee stock ownership plan – akcjonariat pracowniczy), które mają duże znaczenie dla rozwoju rynku i ekosystemu startupowego.

– Celem wprowadzania ESOP-ów jest zwiększenie zaangażowania pracowników poprzez ich powiązanie finansowe z zyskami i wyceną spółki. W USA tego typu rozwiązanie jest wręcz standardem. W Polsce istnieje w tej kwestii wiele obiektywnych przeszkód. O ile w spółce akcyjnej sprawa jest bardzo prosta do realizacji, o tyle w przypadku spółek z o.o. wymaga to karkołomnych działań, co ostatecznie skutkuje rezygnacją z tego rozwiązania lub przeniesieniem spółki za granicę. – wyjaśnia Tomasz Snażyk.

Problem z ESOP-ami, z jakim borykają się polskie startupy, powoduje, że trudno jest im walczyć o najlepszych pracowników z zagranicznymi, np. amerykańskimi, konkurentami.

Ogromna luka do wypełnienia

Zdaniem ekspertów „nowoczesna szkoła” wcale nie oznacza, że ma być w 100% oparta na technologii. Chodzi także o zmianę podejścia do nauczania, które ma przede wszystkim pokazać uczniom jak uczyć się samodzielnie. Ważne, aby zrobić to w taki sposób, który będzie wzbudzać chęć́ do nauki. To dlatego narzędzia oferowane przez EdTechy muszą być zbudowane tak, żeby korzystanie z nich było czymś naturalnym, ciekawym, wciągającym i pobudzającym do dalszego pogłębiania wiedzy. Z kolei w odpowiedzi na wymagania rodziców i nauczycieli, produkty i usługi oferowane przez EdTechy muszą przynosić realne korzyści edukacyjne w wybranym obszarze. Jeśli spełnią oczekiwania obu stron, mają szansę na łatwe skalowanie.

– Jak wyliczają eksperci Brighteye Ventures, mniej więcej 50% czasu przeznaczonego na edukację w 2020 r. to nauka za pomocą narzędzi cyfrowych. Równocześnie jedynie 5% wydatków na edukację to te przeznaczone na takie rozwiązania. To oznacza, że istnieje ogromna luka do wypełnienia – rynek EdTechów ma szansę na wzrost wartości o astronomiczne kwoty. – podsumowuje Tomasz Snażyk.

Więcej o sektorze EdTech i potencjale polskich firm oferujących innowacje edukacyjne można przeczytać w najnowszym raporcie przygotowanym przez Fundację Startup Poland, Incredible Inspirations i Google for Startups – dostępny jest pod tym linkiem.