Elektroniczny tampon do ćwiczeń mięśni dna miednicy. Polka pomoże paniom z problemem nietrzymania moczu

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Co trzecia kobieta ma problem z wysiłkowym nietrzymaniem moczu. Ale zanim uda się do lekarza, średnio mija dziewięć lata. Polka stworzyła system do telerehabilitacji mięśni dna miednicy, żeby pomóc paniom w walce ze wstydliwą dolegliwością.

Na zdjęciu: Elektroniczny tampon i aplikacja PelviFly | fot. materiały prasowe 

Urządzenie i program 

PelviFly to elektroniczny tampon połączony z aplikacją mobilną. Po włożeniu go do pochwy, pacjentka może ćwiczyć mięśnie dna miednicy, które odpowiadają za utrzymanie moczu w pęcherzu. Dedykowana urządzeniu aplikacja kontroluje, czy prawidłowo wykonuje ćwiczenia oraz służy do ustalania indywidualnego programu treningowego. Do tego przesyła ginekologom i fizjoterapeutom informacje o jego przebiegu. 

– Dzięki temu kobieta nie zostaje z urządzeniem sama – mówi pomysłodawczyni projektu Urszula Herman. Specjaliści monitorują postępy, jakie robi pacjentka, podpowiadają, jak lepiej wykonywać ćwiczenia oraz motywują do dalszej pracy. – Często widzieliśmy, jak kobiety po dwóch tygodniach ćwiczeń odkładały urządzenie i zapominały o treningu, a z mięśniami dna miednicy jest tak: aby zobaczyć poprawę, potrzeba czasu – dodaje. Mniej więcej 6 miesięcy, ale jest to indywidualna kwestia. 

Dla pań w różnym wieku 

Na pomysł stworzenia PelviFly Herman wpadła przypadkiem. Kilka lat temu, gdy przygotowywała się do zajęć na uczelni, trafiła na artykuł o czynnikach ryzyka nietrzymania moczu u kobiet. – Myślałam, że chodzi o starsze panie, ale okazało się, że sprawa dotyczy osób właściwie w każdym wieku. Zarówno tych w ciąży i po porodzie, ale także sportsmenek i pań w okolicy menopauzy – tłumaczy. Zaczęła wówczas badać skalę problemu i bariery w podejmowaniu leczenia. 

Okazało się wówczas, że panie, które nie trzymają moczu potrzebują średnio dziewięciu lat, żeby udać się do specjalisty i poprosić o radę. W międzyczasie bagatelizują objawy i stosują półśrodki, natomiast dolegliwość nie ustaje. Do tego z czasem następuje obniżenie narządów rodnych, spadek jakości życia seksualnego oraz bóle kręgosłupa – zwłaszcza w odcinku lędźwiowym. 

Na zdjęciu: zespół PelviFly | fot. materiały prasowe 

Naukowcy z Uniwersytetu Stanforda 

Nieco później, bo podczas badań do pracy doktorskiej Urszula Herman nawiązała kontakt z inżynierami i naukowcami z Uniwersytetu Stanforda. – Zaproponowałam im współpracę, ponieważ chciałam, aby ich wynalazek stał się częścią projektu do telemedycznej rehabilitacji mięśni dna miednicy – mówi. Następnie zakładając Fundację Force Feminite rozpoczęli pracę nad projektem. 

Gdy opracowali zdalny program treningowy i przygotowali urządzenie, postanowili, że uruchomią program pilotażowy i przetestują swoje założenia. Do tego potrzebny był im kapitał, ale wszelkie formy wsparcia ze strony uczelni albo dotacje publiczne nie wchodziły w rachubę, bo trzeba było na nie czekać aż rok. – W świecie nowych technologii, to zdecydowanie za długo. Wpłaciłam własne pieniądze, pozyskałam pierwszych partnerów i zaczęłam badania pilotażowe – dodaje Herman. 

Cel: państwowa opieka zdrowotna 

Widząc, że projekt spełnia swoje założenia, postanowiła go skomercjalizować. Wówczas trafiła do Funduszu Black Swan Fund – Sieci Przedsiębiorczych Kobiet, który zainwestował w startup. Od tamtej pory z PelviFly ćwiczy trzydzieści kobiet, usługa jest wdrażana w kilku dużych ośrodkach medycznych, a pomysłodawczyni przedsięwzięcia zamierza wystartować ze sprzedaż systemu już w grudniu tego roku. 

– Sukcesem będzie wprowadzenie rozwiązania telemedycznego w terapii dna miednicy w państwowej opiece zdrowotnej – mówi Urszula Herman. Kolejnym krokiem natomiast wyjście na arenę międzynarodową. – Marzymy, aby profilaktyka stała się standardem, a proces leczenia nietrzymania moczu, wszędzie tam gdzie to możliwe, zaczynał się od ćwiczeń, a nie operacji – dodaje.