Fot: Glenn Fawcett, domena publiczna, Wikimedia Commons
Elizabeth Holmes oszustką?
Startup Theranos powstał już w 2003 r. i błyskawicznie wyrósł na pozycję unicorna. Organizację wyceniono na 9 mld dolarów, a Holmes stała się najmłodszą miliarderką na świecie. Jej majątek oszacowano na 4,5 mld dolarów. Founderka już od najmłodszych lat chciała zostać lekarką i 10 lat swojego życia miała poświęcić na prace nad metodą bezbolesnego pobierania krwi i dokładnego analizowania jej na podstawie zaledwie kilku kropli. Tak powstała zminiaturyzowana maszyna Theranos.
Projekt startupu stał się na tyle głośny, że Holmes błyskawicznie zdobywała nowych inwestorów i zaufanie opinii publicznej. W tym m.in. Ruperta Murdocha czy byłego sekretarza stanu Henry’ego Kissingera. Founderka pozyskała od nich 724 mln dolarów na rozwój technologii, ale ta okazała się oszustwem. A wręcz miała fałszować wyniki i błędnie wskazywać np. na obecność wirusa HIV czy nowotworów.
– Inwestorzy zaufali Holmes z różnych powodów. Np. Tim Draper był przyjacielem jej rodziny i w związku z tym reputacyjny check przeszedł gładko i nie zadziałał, jak trzeba. Większość inwestorów Theranos to byli milionerzy, politycy czy celebryci niezwiązani z Doliną Krzemową i nieobeznani w sztuczkach, jakich używają founderzy, żeby pozyskać finansowanie. Holmes była bardzo przekonująca, a jednocześnie nie dawała inwestorom dostępu do danych. To zapaliłoby czerwoną lampkę większości funduszy VC, ale inwestorzy nie widzieli w tym problemu. Nie wykonali też koniecznej pracy związanej z due diligence, która jest niezbędna szczególnie w przypadku inwestowania w deep tech czy life science – mówi Borys Musielak, founding partner w SMOK.vc.
Już w 2016 r. projekt startupu Theranos został poddany niezależnym badaniom, które wskazały zaledwie 12% niezawodność opracowanych przez firmę testów. W czerwcu 2016 r. organizację wyceniono na zero dolarów, a miesiąc później otrzymała zakaz przeprowadzania badań krwi, po czym wobec spółki wszczęto postępowanie. To spowodowało olbrzymi odpływ inwestorów, ale też powolne wygaszanie działalności startupu.
– Theranos był bardzo skomplikowaną układanką, której founderka reprezentowała, ale mistyfikacja nie udałaby się, gdyby nie współpraca (nieistotne z jakich pobudek – czy chęci zarobku, czy strachu) ludzi stojącej za nią. Myślę, że równie istotnym elementem był fakt, że spółka Elizabeth Holmes była podmiotem opierającym swój potencjalny sukces na złożonym procesie R&D. Niejednoznaczne jest też patrzenie na opinie ekspertów branżowych (mówiących, że to niemożliwe) – często słyszymy, że czegoś nie da się zrobić, a potem ktoś to jednak zrobi. Działanie w stylu „nie wiem, że tego nie da się zrobić”, to element gry, w której często zmienia się paradygmat rynkowy. Niemniej Holmes chciała zakrzywić zasady termo-dynamiki, a to już wyższy poziom obietnicy i kłamstwa, w które notabene ona mogła po prostu wierzyć – mówi Przemysław Jurgiel-Żyła, cofounder Movens Capital.
Elizabeth Holmes i Ramesh Balwani oskarżeni
W marcu 2018 r. Holmes i jej współpracownik i były partner Balwani zostali oskarżeni przez komisję ds. papierów wartościowych. Founderka i Balwani mieli pozyskiwać środki od inwestorów za pomocą oszustwa. Wówczas w ramach ugody Holmes zgodziła się zapłacić 500 tys. dolarów grzywny, oddać kontrolę nad startupem i otrzymała 10-letni zakaz zajmowania wyższych stanowisk w spółkach publicznych.
Jednak już 14 czerwca 2018 r. FBI postawiło jej zarzuty oszustwa inwestorów, lekarzy i pacjentów. W styczniu 2022 r. sąd federalny w San Jose uznał ją winną 4 z 11 zarzutów, a w listopadzie sąd w Kalifornii skazał ją na 11 lat więzienia. Z kolei jej były partner – Ramesh Balwani – na 20 lat. Elizabeth Holmes tłumaczyła się, że czuła głęboki wstyd z powodu tego, co ludzie przeszli, ponieważ zawiodła ich oczekiwania.
Niektórzy wskazują, że przypadek Holmes i jej startupu może zapoczątkować koniec dewizy: „fake it till you make it”. Nie jest to jednak pierwsza historia wielkiego oszustwa czy spektakularnej porażki, która miała zakończyć ten rozdział w historii startupów. Warto tutaj wspomnieć, chociażby o Adamie Neumannie, który pomimo olbrzymiej klęski, ciągle znajduje nowych inwestorów.
– To najbardziej nadużywana fraza w historii startupów. Oznacza w praktyce, że nie musisz mieć w całości działającego systemu, żeby testować produkt z klientami lub pozyskiwać finansowania. I sprawdza się świetnie, o ile produkt nie służy do ratowania życia. Myślę, że wielu founderów brało tę dewizę dosłownie i po prostu oszukiwali inwestorów, czy klientów uznając, że „każdy tak robi”. Mam nadzieję, że te praktyki odejdą w zapomnienie dzięki Holmes, a nie praktyka tworzenia Concierge MVPs – mówi Borys Musielak.
– Na takie pytanie można odpowiedzieć w trojaki sposób: po pierwsze nie, nie odejdzie w zapomnienie. Po drugie – czy przypadki: WeWork z Adamem Newmanem i kontrowersjami wokół jego osoby lub kolejne spółki Elona Muska (może bez Twittera), które founder rozwijał na granicy bycia numerem jeden i bankructwa lub przypadek Sama Bankmana i giełdy FTX spowodowały jakieś radykalne zmiany na rynku inwestycyjnym? Po trzecie – gdyby miało się coś zmienić, to należy pamiętać, że przypadek Elizabeth Holmes to lata 2016–2018 (szczyt i upadek wyceny spółki), więc gdyby miało się coś zmienić, to już dawno by to nastąpiło. Zostawiając z boku elementy takie jak rozgrzanie rynku wycen czy obecnie postępujący kryzys na rynkach międzynarodowych (globalnie), to branża startupowa potrzebuje wizjonerów(-ki) oraz odważnych founderów i founderek. Sztuką jest znaleźć złoty środek pomiędzy obietnicami, a ich dowiezieniem. Ewidentnie i po czasie to wiemy, że przypadek Theranos był fraudem. Nie każdy szalony pomysł musi być próbą oszukania inwestorów – mówi Przemysław Jurgiel-Żyła.
Oszustwo Holmes położy się cieniem na founderkach?
Z kolei CEO i founderka Digital University – Jowita Michalska – przekonuje, że oszustwo Holmes jest bardzo złą wiadomością dla founderek. To ze względu na to, iż historia ta buduje fałszywe przekonanie, że kobiety nie nadają się do świata startupów, nie są wiarygodne w tworzeniu dużych biznesów i nie potrafią właściwie ocenić ryzyka. Nie zapominajmy jednak, że Holmes przez wiele lat w procederze pomagał Ramesh Balwani.
– Cały świat inwestycyjny zrozumiał w ostatnich latach, że brakuje kobiet na stanowiskach liderskich i founderskich. Że spółki tworzone przez kobiety lub wręcz female tech, to bardzo ciekawy i atrakcyjny kierunek. Oczywiście ciągle jest za mało kobiet w branży, ale powoli się to zmienia. To też nasza rola, żeby dawać przestrzeń i wspierać nasze koleżanki, kobiety, z otoczenia do rozwoju i „brania byka za rogi”. Również nas, ojców i rodziców, żeby pokazywać córkom, że mogą wszystko i że to nie płeć definiuje sukces. Na swojej prywatnej płaszczyźnie (jestem ojcem dwóch córek – w tym nastoletniej – i syna) uczę dzieci równości i nie definiuję ich przez pryzmat dziewczęcych i chłopięcych zabawek i zajęć. Na płaszczyźnie zawodowej jako fundusz aktywnie wspieramy founderki poprzez nasze inwestycje, w których mamy wiele cofounderek i 3 (z 15) spółek, którymi założycielkami są kobiety (a nie współzałożycielkami) – mówi Przemysław Jurgiel-Żyła.
A ekosystem startupowy zna również mnóstwo oszustów czy mężczyzn, którzy ponieśli biznesową porażkę. Czy to jednak faktycznie negatywnie wpłynie na wizerunek kobiet w świecie startupów? Trudno to jednoznacznie określić.
– Mam nadzieję, że nie, bo kobiety już teraz mają znacznie ciężej z pozyskiwaniem finansowania niż mężczyźni. Znacznie częstsze przypadki męskich oszustów nie wpłynęły też raczej na to, jak inwestorzy oceniają mężczyzn. Mam nadzieję, że przypadek Holmes wpłynie jednak na to, w jaki sposób inwestorzy analizują startupy i weryfikują informacje podawane przez founderów. Szczególnie jeśli to czy technologia startupu działa, czy nie może wpłynąć na zdrowie lub życie ludzi – przekonuje Borys Musielak.