Fot: Ministério Das Comunicações – https://www.flickr.com/photos/mincomunicacoes/52088835067/, CC BY 2.0, https://commons.wikimedia.org/w/index.php?curid=118327869
Fabryka Tesli w Niemczech od początku budziła kontrowersje
3 miesiące temu w Grünheide pod Berlinem Elon Musk otworzył gigafabrykę Tesli. To pierwszy taki zakład spółki w Europie. Jednak już od początku pojawiały się tutaj problemy. W Niemczech wybuchły niewielkie protesty (głównie mieszkańców gminy), którzy twierdzili, że nie chcą tutaj fabryki Tesli. Dlaczego? Z powodu tego, jak wielkie zapotrzebowanie na wodę generowała.
Zakład miał zużywać nawet 3,6 mln m³ wody w regionie rocznie, co odpowiadało za ok. 30% całego zapotrzebowania gminy. Dodatkowo lokalne władze zawarły z Teslą umowę na dostarczanie tylko 1,4 mln m³ rocznie, czyli o 61 p. proc. mniej niż potrzeba. Przed potencjalnym kryzysem wodnym, który w regionie może wywołać Tesla, ostrzegali też hydrolodzy, m.in. prof. Axel Bronster.
Elon Musk zapytany przez jedną z dziennikarek, co sądzi o ostrzeżeniach hydrologów – zwyczajnie je wyśmiał. Stwierdził, że fabryka Tesli nie wywoła kryzysu wodnego w regionie, bo „to nie jest pustynia, tu jest mnóstwo wody i nawet wczoraj padało”. Później jednak fabryka miała problemy z produkcją z powodu… dostępności do wody. Sprawa już w lutym 2022 r. trafiła do niemieckiego sądu, a pierwsza rozprawa odbyła się 4 marca, choć zakład ostatecznie otrzymał ostateczne zgody regulacyjne.
Gigafabryka pod Berlinem wstrzymuje produkcję
To jednak nie koniec problemów Muska i Tesli w Niemczech. Chodziły także słuchy, że firma ma problem ze zgromadzeniem kadry. Elon postawił zakład teoretycznie w miejscu, w którym występował problem bezrobocia. Tesla zaproponowała nawet wyższą niż przeciętną stawkę dla tzw. niewykwalifikowanych pracowników (2,7 tys. euro), żeby ich przyciągnąć. Z kolei wykwalifikowanym oferowano od 3,5 tys. euro w górę, co też jest wyższym niż przeciętne wynagrodzenie w regionie.
Próby najwyraźniej okazały się daremne, bo Tesli w ciągu kwartału udało się zatrudnić tylko połowę z planowanych 9 tys. pracowników. Co więcej – brakowało specjalistów, a produkcja samochodów nie odbywała się nawet w zbliżonych do postawionych celów ilościach. Gigafabryka pod Berlinem działała na poziomie 10% planowanej wydajności. W czerwcu z linii montażowych zjeżdżało tylko tysiąc pojazdów tygodniowo.
Pojawiły się też problemy z dostawami z Chin – w których Tesla także ma zakład (a dokładniej w Szanghaju), funkcjonujący w zamkniętym obiegu nawet pomimo radykalnych obostrzeń epidemiologicznych. Z tego powodu Elon Musk nazwał niedawno swoją niemiecką fabrykę „gigantycznym piecem na pieniądze”, który ma kosztować go miliardy dolarów. A co więcej – wziął sobie 10-dniowy „urlop” od Twittera.
Choć trzeba tu podkreślić, że obecnie cała branża automotive boryka się z mniejszymi czy większymi problemami ze względu na przerwy w łańcuchu dostaw. Tyczy się to zwłaszcza półprzewodników, bo jak prognozują eksperci – kryzys na tym rynku ma potrwać o rok dłużej, niż zakładano. Tak że nie tylko Tesla może mieć problemy z dostawami. Mimo to szacuje się, że w 2022 r. przychody z rynku półprzewodników mają być o połowę wyższe niż w 2019 r., przekraczając 600 mld dolarów.
Ponadto niedawno niemiecki regulator motoryzacyjny miał wezwać Teslę do wycofania ponad 59 tys. pojazdów z powodu problemów technicznych. Spółka jednak twierdzi, że ta decyzja nie wpłynęła na tymczasowe zatrzymanie produkcji.
Lokalne niemieckie media donoszą, że fabryka ma wznowić pracę po 2 tygodniach, po stosownych modyfikacjach. Te miałyby zapewnić Tesli poprawę wydajności linii montażowych. Sam zakład ma też przejść z pracy dwuzmianowej do pracy trzyzmianowej. Na razie jednak przyszłość Tesli w Niemczech nie jawi się w różowych barwach.