Grünfin, platforma inwestycyjna oferująca użytkownikom możliwość budowania portfeli na zrównoważonych spółkach, ogłosiła zamknięcie działalności. Startup założony w 2020 roku przez Karin Nemec, Triin Hertmann i Alvara Lumberga zebrał łącznie około 4,5 miliona dolarów finansowania od inwestorów, w tym Norrsken VC, Specialist VC, Lemonade Stand oraz aniołów biznesu.
Platforma pozwalała inwestorom indywidualnym na określenie preferencji w zakresie zrównoważonego rozwoju – takich jak walka ze zmianami klimatycznymi, wspieranie równości płci czy poprawa zdrowia – oraz miesięcznego wkładu, na podstawie których tworzone były spersonalizowane portfele inwestycyjne. Grünfin przyciągnął uwagę rynków ze względu na inne podejście do inwestowania odpowiedzialnego społecznie.
– To była wspaniała podróż startupowa z jej wzlotami i upadkami, ale zrobiliśmy to, co obiecaliśmy zrobić w naszych sercach i umysłach – zbudowaliśmy światowej klasy wpływowy produkt inwestycyjny, który pomaga każdemu w zrównoważonym wzroście bogactwa. Cieszymy się, że możemy powiedzieć, że prawie 99% portfeli naszych klientów wykazało dobre zwroty – podsumowała Triin Hertmann, współzałożycielka Grünfin.
„Świetny produkt nie wystarczył”
Mimo tych sukcesów założyciele przyznają, że startup napotkał przeszkody, które uniemożliwiły jego dalszy rozwój. Jak wyjaśniła Karin Nemec, wśród kluczowych problemów można wymienić brak zaufania do zrównoważonych inwestycji oraz przekonanie, że przynoszą one niższe zyski.
– Świetny produkt nie wystarczył. Bariera zaufania, błędne przekonanie ludzi, że zrównoważone inwestowanie przynosi niskie zyski i brak pilnej potrzeby rozpoczęcia inwestowania teraz – wszystko to było dla nas wyzwaniem podczas budowania Grünfin – powiedziała Karin Nemec.
Nieudana, ale ciekawa próba
Z kolei CTO Alvar Lumberg zasugerował, że Grünfin mógł po prostu „wyprzedzić swoje czasy”. Ta opinia rezonuje z teorią, że rynek nie było gotowy na szeroką akceptację zielonych inwestycji.
Grünfin zatrudniał około 10 osób, a zespół opuszcza rynek z poczuciem dobrze wykonanej pracy, mimo iż ambicje przerosły możliwości rynkowe. Przykład estońskiego startupu to przypomnienie, że nawet najbardziej innowacyjne pomysły wymagają nie tylko świetnego produktu, ale także odpowiedniego momentu i gotowości rynku na zmianę. Nasuwa się też pytanie, czy taki koncept sprawdziłby się w polskim ekosystemie?