Czy w Polsce w czasie studenckich wakacji można zbudować podwaliny biznesu o perspektywach rozwoju na miarę e-bay’a? Przykład Damiana Legawca, pomysłodawcy portalu gametrade.pl pokazuje, że można. Dokładnie tyle czasu potrzebne było na stworzenie pierwszej wersji serwisu, który dziś jest liderem rynku wymiany używanych gier komputerowych w Polsce i szykuje się do ekspansji na rynki brytyjski, francuski i niemiecki.
Pomysł na biznes zrodził się z pasji i uważnej obserwacji rynku. Brakowało na nim narzędzia umożliwiającego zarówno sprzedaż używanych gier, co ich legalną wymianę. Gametrade.pl doskonale wpasował się w tą niszę. Od startu portalu w sierpniu 2009 zarejestrowało się w nim już 60 tysięcy osób, a miesięcznie odwiedza go 170 000 unikalnych użytkowników, którzy generują średnio 10 milionów odsłon miesięcznie. Gametrade.pl to dziś największa w kraju, zawierająca prawie 31 tysięcy tytułów, baza gier do wymiany na 17 różnych platform oraz najbardziej dynamicznie rosnąca, aktywna społeczność osób wymieniających się grami. Dzięki przyjaznemu interfejsowi stworzenie własnej kolekcji gier na wymianę zajmuje nowemu użytkownikowi zaledwie kilka minut. Użytkownicy to doceniają. W samym tylko lutym dzięki Gametrade.pl wymieniono prawie 9 tysięcy gier o wartości ponad 430 000 zł. Od miesiąca Gametrade.pl to również miejsce, gdzie można handlować i wymieniać się sprzętem komputerowym.
Potrzebna gotówka
Nawet najbardziej trafny pomysł, może nie zakończyć się sukcesem ze względu na brak wsparcia finansowego. Twórcy Gametrade.pl mieli jednak szczęście. Szybko znaleźli inwestorów, pozyskując środki na rozwój serwisu. Jednym z nich jest należący do IQ Partners fundusz INQBE będący liderem rynku inwestycji w start upy działające na rynku nowych technologii. Pomysł Gametrade.pl jest świetnym przykładem połączenia pasji i umiejętności biznesowego patrzenia na rynek – twierdzi Wojciech Przyłęcki Prezes Zarządu INQBE – to mieszanka, która dobrze wróży na przyszłość.
Inwazja na Anglię
Krajowy sukces zachęcił twórców gametrade.pl do próby podbicia rynku europejskiego. Jest się o co bić, bo dla przykładu sam tylko rynek brytyjski jest przynajmniej kilkanaście razy większy od polskiego. Brytyjska wersja serwisu jest już prawie gotowa i przechodzi ostatnie testy. Czy po raz kolejny okaże się, że Londyn jest nasz? Powtórka polskiego scenariusza wydaje się być bardzo prawdopodobna.
źródło: informacja prasowa