Lotnictwo to nie taki oczywisty wybór na swoją ulubioną dyscyplinę sportu…
Od czwartego roku życia kocham lotnictwo – można powiedzieć, że to ono wybrało mnie. Moim jedynym marzeniem od zawsze było zostać pilotem. Lotnictwo pociąga mnie jako sport, ponieważ każdy lot jest inny, pełen wyzwań i nieprzewidywalności. Uwielbiam też moich kolegów i koleżanki. Są to ludzie wyjątkowi, z pasją i zaangażowaniem. W lotnictwie nie ma miejsca na przypadkowość: wymaga ono ogromnego zaangażowania, czasu i inwestycji. To sprawia, że pozostają w nim tylko ci, którzy naprawdę to kochają. Ta dyscyplina wymaga również ogromnej pokory. Ludzie pyszni i zbyt pewni siebie szybko kończą swoją przygodę z lotnictwem, ponieważ tutaj potrzebna jest ciągła gotowość do nauki i poprawy.
Lotnictwo uczy mnie pokory, ciężkiej pracy i systematyczności. Każdy lot wymaga dokładnego przygotowania. Kiedy lecę z kimś, zdaję sobie sprawę, jak wielkie zaufanie pokładają we mnie ci ludzie.
Co lotnictwo dało Andrzejowi Przesmyckiemu – przedsiębiorcy?
Lotnictwo nauczyło mnie wielu wartości, które są niezwykle cenne w życiu zawodowym. Przede wszystkim: pokory, ciężkiej pracy, elastyczności w obliczu zmieniających się planów, odporności na stres, zaufania do innych ludzi, samokształcenia i ciągłego podnoszenia kwalifikacji. Wszystkie te cechy są nieodzowne w mojej codziennej pracy i pozwalają mi lepiej radzić sobie z wyzwaniami, jakie przynosi prowadzenie biznesu.
Łatwo jest pogodzić lotniczą logistykę – dojazdy na lotnisko, przygotowania do startu, ciągłe kształcenie się – z codzienną pracą?
Droga do pozostania pilotem była trudna i wymagająca, szczególnie że zacząłem latać dopiero w wieku 29 lat, mając już żonę, dwoje dzieci i wymagającą pracę.
Początki wiązały się z szybownictwem. Chciałem sprawdzić, czy naprawdę się do tego nadaję, czy to tylko chwilowa fascynacja. Był to czas, kiedy razem z nastolatkami ręcznie sprowadzałem szybowce z lotniska do hangaru. Całymi weekendami pracowałem przy obsłudze szybowców i pola wzlotów, by móc odbyć choć jeden kilkuminutowy lot. Po roku zdobyłem III kategorię szybowcową i przeniosłem się z warszawskiego lotniska na podhalańskie, gdzie uczestniczyłem w tygodniowych treningach, ucząc się latania w górach. Po kilku latach zdecydowałem się na dalszy krok. Wróciłem na warszawskie lotnisko do Aeroklubu, aby uzyskać licencję pilota samolotowego PPL(A). Cztery lata później zdobyłem uprawnienia instruktorskie.
W jaki sposób motywujesz się do regularnych lotów?
Motywują mnie same loty. Kiedy już raz doświadczy się latania, trudno wytrzymać na ziemi. Zawsze, gdy patrzę na chmury, analizuję warunki, zastanawiam się, co tam akurat leci i dlaczego mnie tam nie ma.
Twoja ulubiona muzyka podczas lotów to….?
Muzyka? Najpiękniejszą melodią jest równy i miarowy warkot sprawnego silnika lotniczego.
Uprawiasz sport? Podziel się z nami swoją pasją. Napisz do nas, a z chęcią przybliżymy Cię w naszym sportowym cyklu #wRuchu.
Czytaj także:
- Dać nura poza swoją strefę komfortu – Maciej Biegański (CEO ForActive) #wRuchu
- Trenuje na nizinach, biega po górach, a energię czerpie ze słońca – Marcin Dolata (Easy Solar) #wRuchu
- Bez komunikacji nie ma dobrej akcji: o polo mówi Magdalena Olczak-Nowicka (Digital Ocean Ventures) #wRuchu
- Strzelectwo jak biznes, na sukces składają się pomniejsze cele – Jarosław Kaczmarczyk (ZeroQs CEO) #wRuchu
- Trening to dla mnie samotnia – Karol Matczak (WUTIF VC) #wRuchu