Perspektywy
Przedstawiciele GoPro poinformowali, że zamierzają zwolnić 270 osób. Proces restrukturyzacji ma rozpocząć się jeszcze w tym kwartale i będzie kosztować spółkę ze Stanów Zjednoczonych około 10 milionów dolarów – chodzi głównie o odprawy. Tłumaczą, że dzięki redukcji zespołu, firma poszuka oszczędności i zacznie zarabiać.
Dyrektor generalny GoPro Nicholas Woodman dodaje, że zwolnienie części załogi pozwoli jego firmie zachować gamę rozwijanych produktów oraz wykazać się rentownością. Spodziewa się, że w pierwszym kwartale tego roku osiągnie przychód na poziomie od 190 mln do 210 mln dolarów. Będzie to jednak wynik słabszy o 50 mln dolarów w stosunku do przewidywań analityków.
Fale zwolnień
Nie jest to pierwsza redukcja etatów, którą realizuje producent kamer sportowych. Na początku stycznia ubiegłego roku firma zwolniła 7 proc. załogi i tym samym rozstała się ze 105 osobami. Przedstawiciele spółki liczyli wówczas, że poprawią swoją sytuację finansową i w końcu wyjdą na prostą. Znaleźli się jednak na kolejnym zakręcie, bo miesiąc później akcje GoPro zaliczyły spory spadek wartości.
Było to po opublikowaniu wyników finansowych, które według akcjonariuszy spółki były po prostu za niskie i nie spełniły ich oczekiwań. W efekcie wartość akcji poleciała w dół o 19 procent, a na przestrzeni ostatnich sześciu miesięcy potaniały aż o 80 procent. Wszystko to wydarzyło się dwa lata po udanym debiucie na nowojorskiej giełdzie, podczas którego GoPro pozyskało 425 milionów dolarów.
Strata
Później natomiast nie było lepiej. W listopadzie 2016 roku przeszła przez spółkę kolejna fala zwolnień, która pozbawiła pracy 200 osób. Koniec roku również był słaby, ponieważ firma należąca do Nicholas Woodman odnotowała stratę na poziomie ponad 370 milionów dolarów. Przedsiębiorca próbuje więc ratować spółkę kolejną redukcją etatów. Być może teraz poprawi ona sytuację finansową GoPro.
fot. pexels.com