Inpingo – przygotować wydawców na cyfrową rewolucję

Dodane:

Marcin Małecki, MamStartup Marcin Małecki

Udostępnij:

O rynku treści cyfrowych i sytuacji książki elektronicznej w Polsce rozmawiamy z Marzeną Zawadzką – prezesem firmy Inpingo.

O rynku treści cyfrowych i sytuacji książki elektronicznej w Polsce rozmawiamy z Marzeną Zawadzką – prezesem firmy Inpingo.

Od jakiegoś czasu co roku słyszymy, że ten rok będzie rokiem e-booków, ale na razie jest to chyba jednak nadal dość niszowy rynek. Kiedy wreszcie e-booki trafią pod strzechy? Bo chyba z dużym prawdopodobieństwem możemy założyć, że kiedyś w większości polskich domów będą znajdować się e-czytniki (podobnie jak to się działo parę lat z odtwarzaczami DVD).

W  mojej opinii ten rok jest rokiem czytników. Jeszcze rok temu widok osoby z czytnikiem był rzadkością, teraz prawie codziennie można wypatrzyć kogoś takiego, jadąc metrem. Zapewne przyczynił się do tego ogromny sukces firmy Amazon i czytnika Kindle. Informacje o liczbie sprzedanych e-booków w Stanach Zjednoczonych elektryzują cały świat i jednocześnie są znakomitą promocją dla technologii epapieru i książek elektronicznych. Stąd też coraz więcej osób, a szczególnie profesjonalistów, decyduje się na zakup urządzenia, które daje prawie natychmiastowy dostęp do tytułów, o których nawet nie ma co marzyć ten, który czeka na papierowe wydanie w języku polskim.

Cena tych urządzeń nie wydaje się barierą nie do przeskoczenia. W ciągu ostatnich dwóch lat spadła o kilkaset złotych, a najtańszy na rynku Kindle kosztuje około 400 złotych. Przy tej cenie można przypuszczać, że wielu rodziców skłonnych do kupowania prezentów praktycznych i służących edukacji chętnie kupiłoby swojemu dziecku na gwiazdkę taki czytnik. Problemem są jednak właśnie ebooki, których oferta w języku polskim jest bardzo skromna. Dopóki oferta książek elektronicznych w języku polskim nie będzie szersza i bardziej różnorodna, dopóty urządzenie to będzie narzędziem pracy profesjonalistów oraz oknem na świat dla osób znających język angielski.

Jakie są największe trudności, jakie stoją przed wydawcami chcącymi zarabiać na cyfrowych publikacjach?

Największe trudności wydawcy, ale nie tylko, my wszyscy mamy ze zrozumieniem zmian, jakie wywołał szybki rozwój technologii. Korzystając z doświadczeń rynków, które rozwinęły się wcześniej takich jak muzyka, film, fotografia, ale i amerykańskiego rynku wydawniczego, wiemy już, że zmiany technologii wpływają na każdy aspekt działalności wydawniczej zaczynając od tego, co się wydaje, jak się wydaje, jak się książkę promuje i sprzedaje.

Dodatkowa barierą jest też zrozumienie, że rynek treści cyfrowej rządzi się własnymi prawami, a naturalne odwoływanie się do doświadczeń wyniesionych z rynku książki drukowanej przynosi więcej szkody niż pożytku. Skuteczna strategia wydawnictwa, które świadomie dostosowuje się do zachodzących zmian musi więc uwzględniać myślenie o przyszłości, jaką w coraz większym stopniu będzie książka elektroniczna, nie zaniedbując książki drukowanej, z której żyje dzisiaj.

Pierwszą trudnością jaka trzeba pokonać to dostosowanie katalogu do nowych warunków. Wydawcy, którzy chcą się przygotować na nową rzeczywistość, powinni jak najwcześniej rozpocząć budowanie bazy publikacji w wersji elektronicznej. Jest to istotne dlatego, że struktura przychodów ze sprzedaży treści elektronicznej znacznie różni się od tej wyniesionej ze świata analogowego. W świecie cyfrowym nie liczą się najbardziej bestsellery, które przynoszą dużą sprzedaż w krótkim czasie, ale duży katalog produktów, który będzie przynosił  wydawcy nieduże przychody przez długi czas. Jest to związane z tym, że półka w sklepie elektronicznym jest nieskończona i może na niej leżeć znacznie więcej książek, do których klient dociera dzięki systemom kierowania uwagi na tytuły podobne do wcześniej wybieranych czy kupowanych przez inne osoby o podobnych zainteresowaniach.

Dostrzeżenie zmian nie jest trudne. Wydawcy doskonale sobie zdają sprawę z tego, że ich czytelnicy mają dostęp do wydawanych przez nich książek, które ktoś gdzieś udostępnił w sieci nielegalnie. Obawiają się tego, że raz udostępniona książka może zostać ściągnięta przez dziesiątki osób, które zamiast iść do księgarni i zapłacić za egzemplarz, czytają ją bez ponoszenia jakichkolwiek kosztów. To jednak jaką strategię przyjąć w takiej sytuacji uzależnione jest od zrozumienia właśnie zmian technologicznych i nabycia zupełnie nowych doświadczeń.

Wielu wydawców śledzi serwisy nielegalnie udostępniające książki, zgłasza naruszenie praw i pliki są na chwilę usuwane, by za moment pojawić się znowu w innym miejscu. Większość wydawców w sposób uciążliwy zabezpiecza swoje publikacje elektroniczne. Są to jednak strategie kosztowne i nieskuteczne.

Można internet postrzegać jako zagrożenie, ale ono przecież nie zniknie. Można też zastanowić się jak działać w sytuacji, gdy nasi czytelnicy uzyskali dostęp do zupełnie nowych narzędzi i usług. Być może warto spojrzeć na nielegalną dystrybucję jak na darmową reklamę.

Jeżeli jakaś książka została udostępniona na półlegalnym serwisie i załóżmy, że została ściągnięta 10 000 razy. Najczęściej jest tak, że wydawca mnoży tę liczbę przez cenę książki np. 30 zł i widzi, że stracił 300 tys. zł i to go zniechęca do wydawania książek elektronicznych, ponieważ budzi obawę, że jeszcze ułatwi nielegalną dystrybucję, przygotowując książkę w wersji elektronicznej. Jednak gdyby nie było internetu nie wszystkie osoby, które ściągnęły książkę za darmo, kupiłyby egzemplarz.

Próbujemy przecież batoniki w markecie na promocji, a tylko część z nas decyduje się na zakup batonika. Niemniej część z osób, które ściągnęły książkę, kupuje później egzemplarz papierowy, a zapewne część kupiłaby także wersję elektroniczną. Jeżeli więc spośród tych 10 000 tys. osób 20% zdecydowałoby się na zakup np. tańszej wersji elektronicznej – a powinna ona być tańsza co najmniej o 40-50%, czyli w granicach 15 złotych. W takiej sytuacji brak wersji elektronicznej na rynku oznacza stratę 2000*15zł, czyli około 30 tys. zł a trzeba jeszcze pamiętać o tym, że część osób, która ściągnęła plik, kupiła później wersje papierową.

Dlaczego książki elektroniczne są dziś tak drogie? Często ich cena nie różni się od ceny wydania papierowego…

Wynika to z braku wiedzy i doświadczenia, z jednej strony oraz licznych obaw z drugiej.

Proces określania ceny książki drukowanej wydawcy mają opanowany do perfekcji. Inaczej jest w przypadku decyzji o cenie książki cyfrowej. Tu pojawiają się obawy – książka elektroniczna postrzegana jest często, jako konkurencją dla wydania papierowego, dodatkowo jako możliwość utraty kontroli nad treścią, bo przecież może ułatwiać nielegalną dystrybucję.

Teoretycznie przygotowanie wersji elektronicznej powinno być bardzo tanie. Odpadają tu przecież koszty związane z drukiem, kupnem papieru, transportem czy magazynowaniem.

Jednak uwzględniając obecne warunki rynkowe, aby uzyskać w pełni wartościową publikację cyfrową, wydawca jest zmuszony ponieść szereg dodatkowych kosztów. Przygotowanie wersji elektronicznej wymaga konwersji, opisania pliku metadanymi, czy w końcu przesłania plików w odpowiednich formatach do różnych dystrybutorów. Ktoś musi to robić i za to uzyskiwać wynagrodzenie. Rozmawialiśmy z wieloma wydawcami i wiemy, że współpraca z kilkoma dystrybutorami już zaczyna być obciążeniem.

Nie należy zapominać też o problemie praw autorskich, które często umożliwiają wydanie wersji papierowej i aby móc uzyskać prawa do dystrybucji cyfrowej wydawca musi zapłacić agentowi lub autorowi dodatkowe pieniądze i nierzadko są to dość duże kwoty w porównaniu do obecnego poziomu sprzedaży publikacji cyfrowych.

Brak efektu skali nie pozwala wydawcom realnie odczuć korzyści ze sprzedaży wersji elektronicznych. Jeżeli polscy wydawcy mogliby sprzedawać książki w Amazonie, to bardzo szybko zobaczyliby, jakie są możliwości uzyskania przychodów. Na dużym rynku wraz z obniżeniem ceny sprzedaż wyraźnie wzrasta. Natomiast na polskim rynku bardzo trudno to zobaczyć, ponieważ oferta jest nadal bardzo skromna. Większość osób zainteresowanych ebookami albo kupuje je na Amazonie albo ściąga wersje nielegalne, bo legalnych zwyczajnie nie ma. I tu to błędne koło się zamyka.

W jaki sposób rozwiązania proponowane przez Inpingo mogą pomóc wydawcom?

Oferta firmy Inpingo to innowacyjne rozwiązanie, które proponuje zupełnie nowy model przygotowania i sprzedaży publikacji nie tylko zresztą elektronicznych. Obecnie wydawcy, aby zaistnieć na rynku cyfrowym muszą każdą książkę przygotować co najmniej dwa razy. Jeden  proces polega na przygotowaniu książki do druku, drugi zaś dotyczy książki elektronicznej. Aby publikacja w wersji elektronicznej mogła być czytana na wielu urządzeniach format PDF jest niewystarczający.

Rozwiązanie, które proponujemy, pozwala na przygotowanie książki do druku i w wersji cyfrowej w jednym procesie. Można ją zachować zarówno w formie pliku do druku, jak i w formatach cyfrowych odpowiednich dla wielu urządzeń mobilnych, na przykład na tabletach lub czytnikach. Najważniejsze jest jednak to, że wydawca pracujący z Inpingo ma źródłowe pliki publikacji w formacie XML, co oznacza tyle, że są one zawsze gotowe do ponownego wykorzystania w przyszłości np. w innej publikacji lub formacie wymaganym przez zupełnie nowe urządzenie. Serwis Inpingo to także zupełnie nowa jakość w zarządzaniu wydawnictwem i jego zasobami, a także automatyczna dystrybucja i redystrybucja publikacji do wielu dystrybutorów treści cyfrowych.

Współpracujemy z wydawcami na dwa sposoby. Po pierwsze udostępniamy dedykowane oprogramowanie po niskiej cenie miesięcznego abonamentu. Po drugie świadczymy dla wydawców kompleksowe usługi obejmujące przygotowanie publikacji w wielu formatach ich dystrybucję oraz archiwizację, a wszystko to przy zachowaniu pełnej kontroli wydawcy. Pracujemy na oprogramowaniu dostępnym online, dzięki czemu wydawca może obserwować prace na każdym etapie i na bieżąco zgłaszać swoje uwagi.

Rozwiązanie Inpingo to jedyne rozwiązanie na polskim rynku, które pozwala już dziś przygotować swoje wydawnictwo na cyfrową rewolucję, nie zaniedbując przy tym książki drukowanej. Myślę, że model, który proponujemy to naturalna konsekwencja obecnych trendów. Inpingo pomaga wydawcom uzyskać pełną synergię, a także kontrolę nad sprzedażą zarówno publikacji drukowanych i elektronicznych.

Jak w ogóle wygląda obecna sytuacja na polskim rynku wydawniczym, jeśli chodzi o cyfrowe publikacje? Mogłaby Pani pokrótce naszkicować nam ten krajobraz? Kto wydaje? Co? Ile? Gdzie?

Pionierem, ale też liderem elektronicznej sprzedaży są wydawnictwa fachowe i prawnicze, jak Wolters Kluwer, C.H. Beck, LexisNexis, Beck. W tym miejscu należy odróżnić rynek książek elektronicznych, który w Polsce – jak już wspomniałam – raczkuję od rynku treści cyfrowych: książki hybrydowe, treść udostępniana przez strony WWW, sprzedaż przepisów, podręczników, artykułów i opracowań. Ten ostatni w przypadku wyżej wymienionych wydawnictw nie jest wcale tak mały.

Według Biblioteki Analiz rynek publikacji elektronicznych dla prawników, księgowych i kadr zarządzających już w 2009 roku wart był 324 mln złotych. Sam lider tego segmentu jakim jest Wolters Kluwer osiągnął przychody ze sprzedaży treści elektronicznych 140 mln złotych.

W kontekście książki elektronicznej obok wydawnictw profesjonalnych możemy obserwować aktywność takich wydawnictw, jak W.A.B, Znak (właściciel wydawnictwa Otwartego – inicjatora aplikacji na urządzenia mobilne Woblink do której przyłączają się sukcesywnie wciąż nowe wydawnictwa). Wyraźne działania podejmuje także wydawnictwo Świat Książki, które teraz prawdopodobnie jeszcze mocniej wzmocni swoją aktywność na rynku publikacji elektronicznych (po przejęciu przez niemieckiego edytora, jakim jest Welbilt).

Należy też pamiętać o szeregu nowych, małych wydawnictw, które bardzo często koncentrują się jedynie na wydawaniu książek elektronicznych. Krajobraz dopełnia szereg firm, które trudnią się przede wszystkim dystrybucją książki elektronicznej, ale też szeregiem działań wspomagających (konwersja, zabezpieczenia), jak: Nexto, Virtualo, Bezkartek, iFormat. Nie można też zapominać o dystrybutorach e-czytników, którzy notują ostatnio już wyraźny wzrost sprzedaży swoich produktów, który nieraz prowadzi – w przypadku niektórych firm – do koncentracji na tego typu działalności.

Reasumując ten rok pokazuje dobitnie, że zainteresowanie książką elektroniczną w Polsce systematycznie rośnie. Może nie jest to jeszcze odczuwalny wzrost, ale obecne symptomy wskazują, że również w Polsce digitalizacja jednego z ostatnich bastionów świata analogowego, jakim jest rynek książki, nabiera tempa.

Zobacz również:

Legimi.com – idziemy dobrą drogą

 

Paweł Nowak – PressPad, mój pierwszy startup

 

eFund – nowy fundusz dla starupów