Inwestycje to poważny temat. Nie ma w nim miejsca dla klaunów – Daniel Lewczuk

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

– Ubiór nie ma dla mnie znaczenia, ale prezentacja i zachowanie już tak. Kiedy ktoś prezentuje swój pomysł zwracam uwagę na to na ile pasjonuje się tym pomysłem, jak bardzo jest zaangażowany w jego rozwijanie i czy potrafi radzić sobie z porażkami, trudnościami, przeciwnościami – mówi Daniel Lewczuk

Na zdjęciu: Daniel Lewczuk, anioł biznesu

– Po uściśnięciu dłoni i decyzji na „TAK”, wyszliśmy z biura i poszliśmy do najbliższego sklepu spożywczego kupić szampana. Wypiliśmy go z uśmiechami na twarzy na schodach przy wejściu do sklepu – tak Daniel Lewczuk wspominał jedną z pierwszych inwestycji w polski startup. Daniel Lewczuk i Marcin Pytel byli pierwszymi aniołami GoldenLine, spółki stworzonej przez Mariusza Gralewskiego.

W portfolio naszego dzisiejszego rozmówcy znajdziemy też SentiOne, czyli system monitoringu internetu. Z obu właśnie wspomnianych inwestycji wyszedł niedawno z zyskiem, ale nadla pozostał udziałowcem tych spółek: ClickQuickNow, Emplocity, Sprzedajemy.pl i Citiboard.se. Jak działa anioł biznesu? W jaki sposób podejmuje decyzję o inwestycji? Na co zwraca uwagę podczas prezentacji?

Na te i na wiele innych pytań odpowiedzi znajdziecie w poniższej rozmowie z Danielem Lewczukiem.

Co ma wpływ na podjęcie pozytywnej decyzji o inwestycji?

Startup, który dobrze rokuje to kombinacja zespołu, dobrego produktu/usługi i rynkowego potencjału. To też umiejętność oszacowania ryzyka inwestycyjnego oraz popytu na dany pomysł na rynku. I zawsze kwestia ceny objęcia udziału vs. potencjalny zysk w przyszłości. Jeżeli decyduje się na inwestycję, staram się by startup, który wspieram miał tzw. smart money. Czyli pozyskany kapitał, moje doświadczenie biznesowe i spore kontakty biznesowe.

A ubiór, prezencja i zachowanie CEO startupu?

Ubiór nie ma dla mnie znaczenia, ale prezentacja i zachowanie już tak. Kiedy ktoś prezentuje swój pomysł zwracam uwagę na to na ile pasjonuje się tym pomysłem, jak bardzo jest zaangażowany w jego rozwijanie i czy potrafi radzić sobie z porażkami, trudnościami, przeciwnościami. Ważna jest dla mnie logika i procesy myślowe jakie towarzyszyły powstawaniu np. biznes planu. Jakie założenia zostały przyjęte. Zachowanie świadczy o profesjonalizmie i kulturze osobistej. Inwestycje to poważny temat. Nie ma miejsca dla klaunów.

Największą uwagę zwraca się na liczby, dane dotyczące startupu? Dlaczego?

Inwestuje w ludzi, później w ich pomysły. Cyfry muszą też się zgadzać. Tu nie chodzi o to, by inwestować, obejmować udziały, mieć parę spółek w swoim portfelu inwestycyjnym. Chodzi o to, by zainwestować i zarobić, a w przypadku startupów mówimy o gigantycznym ryzyku. Statystyki startupów, które w ciągu trzech lat zbankrutują są powszechnie znane. 9/10 nie będzie istnieć. Inwestując zawsze zastanawiam się co da kapitał danemu projektowi, a jak szybko firma urośnie jeżeli dostanie tego kapitału jeszcze trochę więcej.

Co jeśli startup nie ma tych liczb, nie pokazuje ich, bo są za słabe?

to nie ma tematu do spotkania czy rozmowy. Nie ma funduszu inwestycyjnego, który inwestuje nie swój kapitał, szeroko siejąc, bazując na książkowych statystykach: na dwóch wyjdzie grubo na plus, na paru na plus, a 2-3 utopi. Angażuje prywatny kapitał, więc podchodzę do tego rozważnie i nie inwestuję często.

Co powoduje, że nie decydujesz się na zainwestowanie w dany biznes?

Założenia, na których powstał dany biznes plan, czasami arogancja ludzi, często absolutnie nierealistyczne podejście (w moim przekonaniu). Czasem brak elastyczności. Nie wchodzę też w tematy, na których się nie znam lub którym mało mógłbym pomóc (poza kapitałem).

Jest coś, czego podczas prezentacji się nie mówi?

Tak, słowa porażka (śmiech).

CEO nie powinien mówić o swoich błędach przy tworzeniu startupu, o którym rozmawiacie? 

Nie tylko powinien, ale też powinien o nich potrafić mówić. Za każdym razem jak widzę jak moi rozmówcy zmagają się z mówieniem o porażkach, myślę o tym co powiedział kiedyś mój idol, Michael Jordan i miliony ludzi na całym świecie, którzy odnieśli sukces. Nie dalej jak wczoraj zapisałem sobie cytat, który zobaczyłem: „Siła nie pochodzi z wygrywania. Twoje zmagania rozwijają Twoją siłę. Kiedy przechodzisz przez trudny czas i podejmujesz decyzje by nie poddać się, to jest siła”. Mówienie o porażkach nie jest łatwe. Ale pytanie jakie lekcje wyciągamy z ich wstając z kolan…

Jak wygląda podejmowanie decyzji o inwestycji od środka? Jak obliczasz, czy dany pomysł na duże szanse na sukces?

Nie mam na to modelu. Inwestycja jest ryzykiem, które trzeba jakoś oszacować. Czasami cyfry mnie przekonają, czasami propozycja dla inwestora, a czasami po prostu zadziała intuicja lub przekonanie co do sensowności zaangażowania się czy zrozumiem potencjał dla danego produktu czy usługi na rynku. Jak o tym myśle to zadaje sobie pytanie czy podobne rozwiązanie jest dostępne i jak to nowe ułatwi, usprawni lub zmieni świat na lepszy. 

A intuicja, pierwsze wrażenie? Jakie ma znaczenie?

18 lat pracuje z ludźmi, bardzo wymagającymi ludźmi. Z zarządami potężnych korporacji, z najzamożniejszymi Polakami, z rekinami przedsiębiorczości. Rzadko się mylę, choć nieomylny nie jestem. Rzadko zachwycam się na początku. Bacznie obserwuję i słucham. Ale po paru minutach z reguły mam już swoje zdanie. Pierwsze wrażenie jest zawsze ważne. Choć poznałem ludzi, którzy zyskiwali w moich oczach przy bliższym poznaniu.

Zaprzyjaźnionego anioła biznesu przekonujesz do zainwestowania w dany startup, jeśli nie jest zachwycony prezentacją?

Nie, bo to nie jest fair. Ale faktycznie, moje doświadczenie nauczyło mnie jak wielką wartością dla startupów i aniołów są syndykaty. Co dwie głowy, to niejedna. Czym więcej doświadczenia, wiedzy i umiejętności przy stole tym lepiej, bo daje to więcej punktów widzenia. Tym mniejsze, potencjalnie ryzyko wtopy jeżeli wszyscy mówią, że warto wejść. I bardzo uważnie słucham, jak ktoś ma wątpliwości. To co często cenne argumenty, by porządnie rozważyć inwestycje.

Jak wyglądałby dla Ciebie idealny proces inwestycyjny? Opowiedz proszę krok po kroku.

Jestem aniołem biznesu, nie mam funduszu, komisji inwestycyjnej. Zdarzało się, że wchodziłem szybko z gotówką, bez większej papierologii. Nie potrzebuje umowy inwestycyjnej, bo ustalenia o wzajemnych oczekiwaniach (na piśmie lub term sheet) i akt notarialny wystarczą. Idealny proces inwestycyjny to taki, gdzie ktoś się ze mną kontaktuje, opowiada o pomyśle, który chce przedstawić, szczęka mi opada na stół z wrażenia, ściskamy się w geście porozumienia, a po spotkaniu jadę po gotówkę do banku. Ale tak jeszcze nie miałem.

Jak współpracujesz ze startupem, w którego zainwestowałeś?

Staram się być pomocą i wsparciem, otwierać drzwi tam gdzie mogę i motywować kiedy jest ku temu okazja. Staram się nie angażować operacyjnie. Zmotywowani powinni być najbardziej Ci, którzy pomysł rozwijają. Ja wchodzę na mniejszościowe pakiety, z jednym startupem spotykam się raz w tygodniu na dwie godziny, z innym raz na kwartał na pół godziny. Sporo wiedzy i informacji jednak wymieniamy e-mailowo.

Jak wygląda dzielenie się jego wynikami?

Czasami na Walnym Zgromadzeniu wspólników, innym razem mniej formalnie. Ale z reguły mam dobrą wiedzę, jak się startupowi wiedzie i jakie są rezultaty. Jak jest dobrze to jest cisza, jak zaczyna iść źle, to z reguły szybko o tym wiem. 

Jaka jest różnica między dobrym pomysłodawcą, a aktywnym przedsiębiorcą?

Jest wiele ciekawych aplikacji na telefon, za które nie zapłaciłbym złotówki, a są takie, za które użytkownicy płacą po kilkadziesiąt złotych. Twórcy i pomysłodawcy tego pierwszego nie zarabiają, Ci drudzy tak. Poznałem wielu wizjonerów mających w ich mniemaniu genialne pomysły, ale nie potrafili wdrożyć je w życie, a tym bardziej tych pomysłów zmonetyzować. Sercem stoję za aktywnymi przedsiębiorcami, najchętniej za tymi po przejściach.

Po wyjściu z inwestycji (czyt. sprzedaży udziałów) czujesz ulgę czy niedosyt?

Jeszcze w swojej 12-letniej historii inwestując w startupy nie straciłem złotówki, więc bólu nie czułem. W dwóch przypadkach byłem na zero. W zeszłym roku wyszedłem z dwóch biznesów z dużym zyskiem, więc czułem satysfakcję. Dziś jestem udziałowcem paru spółek, dlatego wszystko jeszcze może się zdarzyć. A czy w przyszłości nie będę miał tyle szczęścia – życie pokaże.