Oglądaj wielkich mówców z Hollywood…
Wszyscy wiemy, że źródeł inspiracji do przygotowania świetnego wystąpienia warto szukać na YouTube. To tam natrafimy na ogrom archiwalnych wystąpień z Tedx. Tam też znajdziemy prezentacje Steve’a Jobbsa, będące obiektem nie tylko uwielbienia, ale i książkowych analiz. Dr Mirosław Oczkoś proponuje nam coś oryginalniejszego. Aby przygotować dobre wystąpienie, warto oglądać amerykańskie filmy. A już na pewno te sceny, w których aktorki bądź aktorzy wygłaszają inspirujące monologi, które podnoszą na duchu, budzą ogień w sercu i… pomagają zrozumieć, na czym polega przygotowanie dobrego show.
Wszak i my chcemy na scenie zrobić niezapomniane show, nieprawdaż?
Kilka filmowych propozycji znajdziecie w wywiadzie z dr. Oczkosiem. Tutaj podrzucamy kolejne tropy:
A skoro mowa o amerykańskich prezydentach…
… i oglądaj też amerykańskich prezydentów
Ale tych prawdziwych. Takich jak Ronald Reagan, Bill Clinton czy Barack Obama. Nasz rozmówca wskazuje właśnie ich jako kolejne źródło inspiracji dla mówców. Uzasadnia to tym, że politycy tego pokroju są przygotowywani do swoich wystąpień przez sztab ekspertów. Każde słowo, każdy gest, każda pauza – wszystko to jest u nich wyćwiczone i opanowane do perfekcji. Najważniejsza osoba w USA wie, że siłą jej przemówienia jest wiarygodność. Wie też, że do swoich racji musi przekonać odbiorców. Mieć ich po swojej stronie. Stąd właśnie tak wielka waga przykładana do tego, by w takich wystąpieniach – np. inaugurujących daną prezydenturę – być absolutnie przekonującym.
Ale uwaga! Rzecz nie w tym, by tylko przeczytać takie wystąpienie. Jeszcze ważniejsze jest to, aby zobaczyć i posłuchać, jak zapisane treści nabierają kształtów i… mocy.
Zaprzyjaźnij się ze słowem „czyli”
Czemu to słowo jest tak ważne dla każdego, kto chce być dobrze zrozumiany? Dzięki „czyli” możemy w klarowny sposób wyjaśnić każde trudne pojęcie. Trudne, czyli pochodzące na przykład z naukowego żargonu lub też znane w technologicznej niszy, w której działamy my, ale już niekoniecznie nasi słuchacze. Sięgając po „czyli” tworzymy pomost między oboma światami, po którym można łatwo i bezpiecznie przejść.
Mówiąc bardziej fachowo, czyli sięgając po wyjaśnienia językoznawców z Poradni Językowej PWN „czyli to spójnik czyli przyłącza zdanie lub wyrażenie, które jest równoważne znaczeniowo z tym, co go poprzedza”.
Wiedz, w jakim celu występujesz
To kluczowe dla kształtu prezentacji, jak i przyjętej przez nas strategii wystąpienia. Czy zależy nam na tym, aby kogoś do czegoś przekonać? Chcemy, by ludzie po spotkaniu z nami podjęli konkretne działania? A może zadowoli nas tylko, że podzielimy się swoją wiedzą i poinformujemy o naszej działalności? Lub też celujemy w budowanie swojej marki osobistej?
Tylko konkretne określenie stojącego przed nami celu pozwoli nam na świadome, rozsądne dobranie narzędzi, skonstruowanie prezentacji i zaplanowanie całego wystąpienia.
Pierwsze wrażenie zrób tylko raz
Co dwie głowy, to nie jedna. Do trzech razy sztuka. Spadać na cztery łapy. Piąte koło do wozu. Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść.
Świat przysłów bardzo lubi wiele liczb. Im więcej, tym barwniejsze porównanie i tym ciekawsza puenta. Świat przysłów i liczb zazwyczaj nie kłamie. Dlatego, gdy słyszymy o „pierwszym wrażeniu” to rzeczywiście – pierwsze wrażenie można zrobić tylko raz. Stąd tak ważne, aby rozpocząć nasze wystąpienie z wysokiego „C”. Ten etap prezentacji musi być szczególnie dopracowany – chociażby po to, aby na dobre przykuć uwagę odbiorców. Jak podkreśla w rozmowie z nami językoznawca i ekspert od wystąpień publicznych, jeśli na początku naszej prezentacji nie zdobędziemy zainteresowania widowni, to później już nam się to nie uda.
Prezentuj do bliźniego swego, tak jakbyś chciał słyszeć siebie samego
Dr Mirosław Oczkoś podpowiada nam prostą technikę: pracując nad swoim wystąpieniem, wyobrażajmy sobie jednocześnie, że przygotowujemy ją dla… siebie samych. Zróbmy wszystko, aby to, co chcemy przekazać, było tym, co sami chcielibyśmy usłyszeć i zobaczyć. Wirtualnie, usiądźmy na widowni i jednocześnie stańmy na scenie.
Nie kierujmy się mglistymi czy abstrakcyjnymi wyobrażeniami dotyczącymi tego, co mogłoby podobać się naszej publiczności. W zamian, pomyślmy, co spodobałoby się nam. Jaki przekaz najmocniej by do nas trafił i jakiej formy jego podania najbardziej byśmy oczekiwali. Poznając odpowiedź na te pytania, łatwiej będzie nam przygotować wystąpienie, które spodoba się nie tylko nam, ale także (a może i przede wszystkim) oglądającym nas osobom.
Przeczytaj cały wywiad z Mirosławem Oczkosiem – Nikt nie rodzi się mówcą. Jak się więc wyróżnić z tłumu founderów? Rozmawiamy z Mirosławem Oczkosiem, ekspertem od publicznych wystąpień
Zadbaj o wzrokowców, słuchowców i czuciowców
W wywiadzie z MamStartup.pl dr Mirosław Oczkoś nie stroni od szczegółowych, bardzo precyzyjnych porad, dzięki którym jeszcze lepiej skonfigurujemy nasze wystąpienie. Jedną z takich detalicznych podpowiedzi jest ta, w której nasz rozmówca rozróżnia słuchaczy na wzrokowców, słuchowców i czuciowców. Każda z nich inaczej reaguje na przekazywane jej treści. To oznacza, że uwagę każdej z nich wzbudzamy innym słowem-kluczem. Wzrokowcy – oni zareagują na zdanie „widzę, że…”. Słuchowców zainteresuje przekaz: „słyszę, że…”, a czuciowcy będą uważniejsi, gdy usłyszą zwrot w stylu: „czuję, że…”.
Zawarcie w naszym wystąpieniu takich właśnie różnorodnych sentencji zwiększa prawdopodobieństwo, że dotrzemy do większej grupy odbiorców.
Najpierw upiecz ciasto, a dopiero potem dodaj lukier
Ta enigmatyczna porada dotyczy wbrew pozorom rzeczy jasnej jak słońce. Chodzi tu o proporcje przy tworzeniu prezentacji. Najpierw bowiem zaczynamy od pracy nad tym, co w naszym wystąpieniu najważniejsze – czyli treścią. Merytoryką. A dopiero później możemy zająć się jej ozdabianiem i dopieszczaniem. Jeśli bowiem odwrócimy kolejność lub też zaburzymy proporcje, to sami sobie stwarzamy dodatkowe ryzyka. Możemy na przykład nie zdążyć z całością. Okaże się, że w dniu wystąpienia zamiast 10 slajdów mamy tylko dwa. Co prawda – dopracowane i przezabawne, ale… tylko dwa. Jeszcze inna groźba to fakt, że stworzymy prezentację ze znakomicie dobranymi zdjęciami, ale zaniedbamy content i tak de facto nasz pitch przerodzi się w klasyczne, lekko old schoolowe slajdowisko.
Napięcie napięciem likwiduj. I konikiem
W rozmowie z dr. Mirosławem Oczkosiem nie mogło braknąć praktycznych porad dotyczących tego, jak zachować się na scenie. Tym, co na kilka chwil przed wyjściem do ludzi czuje większość mówców (nawet tych doświadczonych) jest napięcie mięśni i trema. Jak pozbyć się tego nieprzyjemnego stanu? Ekspert od publicznych wystąpień podpowiada, aby wykonać kilka ćwiczeń, dzięki którym… napniemy nasze mięśnie. To pozwoli opanować napięcie wewnętrzne i poczuć się pewniej.
Warto też wykonać wszystkim nam znane ćwiczenie – tzw. konika. Naśladując wargami rżenie konia, rozluźniamy te mięśnie, które pomogą nam później w wyraźniejszym mówieniu.
Mirosław Oczkoś
Absolwent Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi oraz Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.
Właściciel firmy doradczo-szkoleniowej „OCZKOŚ PERFECT IMAGE”. Aktor, reżyser filmowy i telewizyjny. Doradca i mentor wizerunkowy ludzi biznesu, polityki, show biznesu. Specjalista w zakresie autoprezentacji, mowy ciała, budowy wizerunku, technik manipulacyjnych, elementów retorycznych oraz pracy głosem. Trener/konsultant min. polityków, menedżerów (ponad 25 lat doświadczeń). Specjalista w budowaniu wizerunku firm i osób indywidualnych (ponad 17 lat doświadczeń). Mówca motywacyjny.
Specjalizuje się w szkoleniach z zakresu komunikacji grupowej, tworzenia kultury organizacyjnej, budowania i zarządzania skutecznymi zespołami w firmie, wykorzystując swoje wieloletnie doświadczenie z zakresu zarządzania oraz wiedzę z zakresu psychologii. Konsultant marketingu politycznego.
Autor książek „Abecadło mówienia”, „Sztuka Poprawnej Wymowy czyli o Bełkotaniu i Faflunieniu ” „ Paszczodźwięki. Mały poradnik dla wielkich mówców”, Sztuka Mówienia bez Bełkotania i Faflunienia”.