O kondycji polskiego web designu oraz najczęstszych błędach popełnianych przy projektowaniu stron internetowych rozmawiamy z Leszkiem Juraszczykiem – dyrektorem artystycznym w Euro RSCG 4D Digital.
Jest sporo polskich startupów, które mogą się pochwalić ładną i użyteczną stroną. Jednak zdecydowana ich większość nie prezentuje się pod tym względem zbyt dobrze. Dlaczego tak się dzieje? Czy ich twórcy są nie wrażliwi na stronę estetyczną swoich przedsięwzięć, a może po prostu dobre projekty są dla startupowców za drogie?
Powodów takiej sytuacji jest wiele. Na początek chciałbym jednak zwrócić uwagę na to, że kwestia, którą poruszyłeś nie dotyczy tylko stricte polskich startupów. To jest problem, który istnieje na całym świecie. Czytając zagraniczne blogi i obcując z zagranicznymi serwisami nie mamy do czynienia z całym spektrum tego, co się dzieje za granicą. Raczej z małym tego wycinkiem, na który składają się projekty, które odniosły sukces. Oczywiście nie można zaprzeczyć, że w niektórych krajach kultura projektowania stoi na wyższym poziomie, natomiast ta skala bardzo często jest zdeformowana przez to, jakimi kanałami posługujemy się oceniając istniejącą sytuację. Problem złego i przeciętnego projektowania jest problemem globalnym.
Natomiast wracając do Polski. Oba powody, które podałeś są prawdziwe. Można by do tego dodać, niestarannie przetłumaczone intencje stojące za stroną, brak odpowiedniego researchu przed projektowaniem, brak testów po starcie, niską świadomość zagadnień użyteczności, podejmowanie decyzji projektowych przez osoby bez odpowiednich kompetencji, czy zatrudnianie jako projektanta przypadkowej osoby. Natomiast te wszystkie wymienione sytuacje są częścią szerszego kontekstu czyli kondycji web design’u, czy ogólnie „projektowania”, w Polsce. Dużą część tych problemów generuje tak naprawdę raczkujący system edukacji w tej branży. Przekłada się to na dwie rzeczy, po pierwsze zmusza projektantów do edukacji na własną rękę, co nieraz prowadzi ich przez wyboiste i kręte ścieżki prób i błędów. Po drugie – rynek dopiero uczy się tego, kim jest web designer i tego, że do zaprojektowania strony internetowej, poza umiejętnościami dotyczącymi samego projektowania w wąskim sensie, potrzebny jest cały wachlarz kompetencji z dziedzin takich, jak architektura informacji, marketing, projektowanie interakcji, psychologia, użyteczność czy user experience.
Sytuacja wygląda tak, że chyba każdy projektant na pewnym etapie spotkał się z uwagą zleceniodawcy dotyczącą zmiany w projekcie, dlatego że jego bliski współpracownik albo siostrzenica, która ma szóstkę z plastyki i naprawdę świetnie maluje, uważa, że stronie brakuje życia i przydałoby się dodać jakiś wesoły element w tle (ok, może nie dokładnie z taką sytuacją, ale jakąś wariacją tego scenariusza). Projektowanie graficzne różni się, jako rzemiosło, od programowania czy bycia inżynierem materiałów tym, że każdy może mieć na ten temat swoje zdanie. Tak samo jak każdy ma swoje zdanie na tematy takie jak religia, psychologia czy polityka. Tym czego brakuje – to świadomość na rynku, że jest różnica między znajomością Photoshopa i posiadaniem własnych upodobań, a zajmowaniem się profesjonalnie tworzeniem stron internetowych. Natomiast, żeby taka sytuacja miała miejsce potrzebujemy mocnego systemu edukacji, który zacznie kształcić i wypuszczać na rynek świetnych specjalistów oraz zacznie ten rynek przynajmniej w pewnym stopniu formalizować i da tej profesji bardziej określony i rozpoznawalny kształt.
Jak oceniasz obecną kondycję polskiego web designu? Jak prezentujemy się na tle reszty świata?
Bardzo dobrze. Pomimo tej sytuacji o której rozmawiamy, posiadamy mnóstwo ambitnych i naprawdę świetnych projektantów rozpoznawalnych na całym świecie.
Jakie trendy królują teraz na świecie?
Obecnie coraz bardziej zaczyna przekładać się nad formę graficzną sam content witryny. Strony same w sobie stają się coraz bardziej transparentne, coraz mniej „przeszkadzają” użytkownikowi w wykonywaniu akcji i w dotarciu do określonych treści. Wydaje mi się, że, czy się lubi Apple, czy nie, był i jest on częścią pewnego ruchu, który zakodował się jakoś w kolektywnej świadomości. W momencie w którym jesteśmy bombardowani aktualizacjami statusów naszych znajomych na Facebooku, wiadomościami z komunikatorów, reklamami i dziesiątkami stron, które codziennie otwieramy na naszym komputerze i smartfonie, doceniamy rozwiązania, które są łatwe, znajome i przejrzyste.
Poza tym wraz z „profesjonalizacją” tego rzemiosła coraz więcej widać wpływów z innych dziedzin projektowania takich, jak stricte projektowanie graficzne. Między innymi większą rolę przywiązuje się do dobrej typografii.
Pojawienie się smartfonów i tabletów oraz zredukowanie częściowo udziału tradycyjnych komputerów w ruchu sieciowym powoduje natomiast, że projekty graficzne stają się coraz bardziej elastyczne pod względem skalowania i technologii.
No i oczywiście Facebook. Dzięki Facebookowi i Facebook Connect, wciąż rośnie siła social media. Część contentu przenosi się z newsletterów, kanałów RSS i samych serwisów właśnie tam.
Jakie są najczęściej popełniane błędy przy projektowaniu stron internetowych?
Jeśli chodzi o sam proces to brak świadomości, że użytkownik nie „czyta” – tylko „skanuje” stronę. Często brak świadomości tego, że jeśli użytkownik nie znajdzie interesującej go informacji w ciągu kilkunastu sekund, to wraca do wyników Google.
Problemem, który notorycznie się powtarza jest bezrefleksyjne naśladowanie istniejących trendów czy funkcjonalności innych serwisów bez brania pod uwagę różnic kontekstu, w jakim działa serwis, z którego czerpiemy i serwis, który projektujemy.
No i oczywiście niski poziom estetyczny stron. Rozmawiamy tutaj o wielu rzeczach natomiast nie zapominajmy, że, jak pokazują różne badania, użytkownicy tracą zaufanie do marki i nie korzystają ze strony bądź aplikacji, jeśli brzydko wygląda.
Na koniec mam pytanie bardzo praktyczne. Jakie informacje powinniśmy przekazać web designerowi, żeby ten mógł rozpocząć swoją pracę? Jak powinien wyglądać taki idealny brief?
Po pierwsze – starajmy się przygotowywać wytyczne w formie otwartej. Informujmy o potrzebach, a nie podawajmy rozwiązania. Czyli mówimy projektantowi, że „najważniejszy jest produkt bądź usługa A; chcemy, aby użytkownik odniósł wrażenie i zapamiętaj nas jako firmę X”. Taka metoda generuje lepsze pomysły niż prośba o to, żeby na stronie znalazł się wielki zielony przycisk, o zaokrąglonych rogach, przekierowujący do produktu A i pojawiający się w stopce „claim” dużym czarnym fontem o treści X. Oczywiście projekt, nam, jako zleceniodawcy, musi odpowiadać i być spójny wizerunkowo z tym, jak my sami siebie chcemy postrzegać i to jest ok, ale pamiętajmy, że strona nie jest produktem dla nas tylko przede wszystkim dla użytkowników i klientów.
Po drugie – dobry brief powinien zawierać precyzyjne informacje o tym, jakie cele użytkownicy mogą osiągnąć na stronie i jakie potrzeby zaspokoić. Jakie my, jako firma, chcemy osiągnąć efekty. Jakie doświadczenia i emocje chcemy wywołać w użytkowniku. Co powinien zapamiętać i co powinniśmy mu umożliwić. Warto stworzyć fikcyjne persony, które będą reprezentować statystyczne grupy targetowe. Co lubią, z jakich serwisów korzystają, do jakich rozwiązań są przyzwyczajeni, czym się interesują i co może ich zainteresować. Warto się przyłożyć do tego etapu i być ostrożnym, w końcu to nasze pieniądze, nawet jeśli uzyskane z dotacji.
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie niekomercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska