Jak w codziennym życiu kreatywnie łączyć świat analogowy z cyfrowym ? Life hacki Jowity Michalskiej (Digital University)

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

Jak w codziennym życiu kreatywnie łączyć świat analogowy z cyfrowym ? Life hacki Jowity Michalskiej (Digital University)

Udostępnij:

– Jeśli działamy w biznesie telekomunikacyjnym, to jest wielce prawdopodobne, że inspiracja nie przyjdzie do nas od innej firmy z tego sektora, ale z zupełnie innej branży, np. z BigTechów, albo startupów lub NGO-sów. Powinniśmy wychodzić nie tylko poza strefę komfortu, ale także poza strefę, w której się specjalizujemy – mówi Jowita Michalska, organizatorka konferencji Masters&Robots.

Jowita Michalska ma ponad 20-letnie doświadczenie biznesowe, które zdobywała, pracując na kluczowych stanowiskach w dużych korporacjach, m.in. w Polkomtelu, PGE czy Deloitte. Powołała do życia fundację Digital University, której misją jest uzbrojenie Polaków w niezbędne kompetencje cyfrowe. Fundacja współpracuje z czołowymi amerykańskimi uczelniami, takimi jak MIT, Harvard Business School, Stanford University czy NYU Stern, aby edukować liderów w obszarze nowych technologii.

Poza tym Jowita organizuje m.in. programy edukacyjne dla kadry zarządzającej, szkolenia i konferencje takie jak Masters and Robots czy HRevolution. Dodatkowo, angażuje się charytatywnie, wspierając dzieci w trudnej sytuacji życiowej w zdobywaniu cyfrowych kompetencji. Jest też polskim ambasadorem Singularity University, edukacyjnego think-tanka z Doliny Krzemowej, który kształci i inspiruje liderów do stosowania technologii, które stawiają czoła wielkim wyzwaniom ludzkości.

Pomysłodawczyni Digital University podzieliła się z naszymi czytelnikami swoimi sposobami na kreatywny i produktywny dzień.

Life hacki pozwalają się szybciej rozwijać

Jowita uważa się za osobę zadaniową, dlatego szuka różnych sprytnych sposobów, które pomogą jej zaoszczędzić czas, a przy tym szybciej się rozwijać.

W drodze eksperymentu zaczęła wstawać o 5.00 rano. Okazało się, że wczesne chodzenie spać i wstawanie o świcie popłaca, bo jeszcze przed 9.00 rano wiele zadań jest już wykonanych. I to bardzo sprawnie, ponieważ ma się wtedy „świeży umysł”.

– Kiedyś byłam nocnym markiem. Robiłam wszystko, jak już wszyscy poszli spać, więc to było ok. 1.00 czy 2.00 w nocy. Jak zaczęłam chodzić spać wcześniej i wstawać rano, to znacząco poprawiła się jakość tego, co robię. Lepiej piszę, przygotowuję więcej wywiadów, prezentacji i opracowuje różne case’y. Lepiej mi się też czyta. Codziennie poświęcam ok. 45 minut na czytanie, co uważam za absolutnie niezbędne, żeby się rozwijać. Jestem w stanie przeczytać 52 książki rocznie, czyli minimum 1 tygodniowo – Jowita wylicza zalety wczesnego wstawania.

A co z teorią sów i skowronków? Czy nie jest tak, że jedni z nas lepiej funkcjonują nocą, a drugim uśmiecha się wstawanie skoro świt?

– Nie wierzę w to, że dzielimy się na skowronki i sowy. Jesteśmy bardziej związani z naturą, niż nam się wydaje. Człowiek współczesny stara się żyć w zupełnym oderwaniu, a jednak my faktycznie lepiej egzystujemy od wschodów do zachodów słońca. Nie pamiętam, żebym się wyspała idąc spać o 2 w nocy, nawet jeśli spałam potem do 10.00. Najlepiej mi się śpi od 22.00 do 5.00 rano. Wtedy jestem najbardziej wypoczęta, najlepiej się czuję i jestem najbardziej pobudzona intelektualnie – przekonuje Jowita.

Przepisywanie planu niweluje lęk przed jego realizacją

Kolejną rzeczą jest przygotowywanie planu. Jednak nie chodzi o zwykłe punkty. Plan swojego przedsięwzięcia trzeba przepisywać i udoskonalać przez wiele dni. Pomysł na ten rytuał Jowita zaczerpnęła od swoich mentorek ze Stanów Zjednoczonych.

– Piszę plan w zeszycie, ponieważ odręczne pisanie świetnie rozwija mózg. Jeśli planuję nowy projekt, to wyobrażam sobie, że on już się zadział. Wtedy także nasz mózg zaczyna inaczej pracować. Wizualizuję sobie, że jest rok później i siedzę gdzieś przy biurku i piszę, co się wydarzyło przez ten rok. W czasie przeszłym opisuję całą tę historię i robię to wiele razy. Przez kolejne 2 tygodnie, zapisuję to wielokrotnie, wykreślam, to, co mi nie pasuje. W trakcie tego procesu przestaję się bać danego zadania, które na początku może mi się wydawać ogromnym wyzwaniem – wyjaśnia Jowita.

Jeśli zadanie jest wielokrotnie opisane i przepisane, to tym samym jest już dobrze rozpracowane. O wiele lepiej się je wykonuje, bo zaprojektowaliśmy wcześniej przemyślane kroki. Realizujemy wtedy konkretną wizję. Nasz mózg postrzega to również jako rzecz dokonaną, więc nie panikuje przed nieznanym, ale wspiera nas w dążeniu do realizacji planu. Nie jest wrogiem, tylko przyjacielem. Jowita poleca tę metodę, a jej dotychczasowe działania potwierdzają, że jest naprawdę skuteczna!

Poranek jest dobry na planowanie

Istotne jest również planowanie dnia pod kątem celów. O poranku, kiedy jest cicho i nikt nie pisze i nie dzwoni, można dobrze przemyśleć swoją strategię działania. Jowicie bardzo zależy na tym, by dzień nie był chaotyczny. Przyznała, że czasem planuje wszystko z tygodniowymi wyprzedzeniami. Na pytanie, dlaczego akurat robi plan rano, a nie wieczorem, odpowiedziała, że jeśli ma być zadowolona z dnia, to przepracowanie kolejnych kroków powinno odbyć się jak najwcześniej danego dnia. Wtedy wie, na co stawiać nacisk.

Ustalanie priorytetów w ciągu dnia

Jak ważna jest koncentracja, wiedzą wszyscy. Liczba i źródła dystraktorów, które pojawiają się w ciągu dnia, potrafi przyprawić o zawrót głowy. Oprócz wszelkich powiadomień, mamy przecież również do czynienia z ludźmi i na bieżąco wchodzimy z nimi w interakcje. Dlatego tak ważne jest, komu i z jakiego powodu poświęcamy czas – Codziennie przychodzi do mnie wiele osób z różnymi pomysłami, więc muszę umieć robić selekcję swoich rozmówców i spraw, które mam do zrobienia – mówi Jowita.

Wychodzenie poza to, co znamy rozwija kreatywność

Bywa, że utkniemy i nie możemy nic nowego wymyślić. Nie wiemy, gdzie szukać inspiracji, przeglądając kolejny raz dobrze nam znane strony. Tymczasem Jowita ma na to sposób: – Jesteśmy przyzwyczajeni, że jak specjalizujemy się w marketingu, to mamy tylko znajomych z marketingu. Tylko tą dziedziną się zajmujemy i tylko o tym czytamy. Tak samo jest w innych dziedzinach: sprzedaży, finansach, księgowości, IT i wielu innych. Trzeba poszukiwać poza swoim obszarem, spotykać się z ludźmi z innych branż.

Brzmi sensownie. Jednak często z umiłowania własnego komfortu bądź z lenistwa wolimy zamknąć się w kręgu tego, co nam odpowiada, nie zaburza spokoju, nie zmusza do konfrontacji. Jak się przemóc?

– Planuję sobie także rozwijanie zainteresowań z branż, na których się nie znam. Chcę zbadać, czy nie ma tam czegoś ciekawego dla mnie, co mogę zaadoptować do swojej działalności. Jeśli działamy w biznesie telekomunikacyjnym, to jest wielce prawdopodobne, że inspiracja nie przyjdzie do nas od innej firmy z tego sektora, ale z zupełnie innej branży, np. z BigTechów, albo startupów lub NGO-sów. Powinniśmy wychodzić nie tylko poza strefę komfortu, ale także poza strefę, w której się specjalizujemy – zauważa Jowita.

To  może być dobry trigger dla wszystkich szukających pomysłów na startup, lub kolejne projekty. Dlaczego ludzie chcą ciągle wzorować się na swojej konkurencji? Czy przypadkiem najbardziej przełomowe pomysły nie wzięły się z myślenia „out of the box”? Jowita odpowiada szybko na moje pytania:

– Większość znajomych, których mamy w social mediach, to są ludzie, którzy robią to samo, co my i nam przyklaskują. I algorytm podpowiada nam na podstawie naszych znajomych treści, więc my się kręcimy ciągle w tym samym gronie. Tak samo jak na Netflixie, podpowiadają nam na podstawie rzeczy, które nam się już podobają. Więc jak chcę zmienić tematykę, to wchodzę na profil mojej córki lub taty, żeby mieć inny bodziec. Wewnątrz swojego obszaru wymyślamy zawsze te same rzeczy.

Chcemy wyprzedzać naszych konkurentów, chcemy być innowacyjni i zaskakujący. Kolejnym sposobem Jowity na kreatywność jest nauka. Uczy się dużo sama korzystając z platform online’owych i wynajduje rozmaite kursy. I tu chyba nie zaskoczymy nikogo – nie koniecznie są one ze świata technologicznego. Nie tylko interesowanie się innymi, dziedzinami, ale także nauka zupełnie obcych dla nas tematów, powoduje, że kreatywność znacznie rośnie.

Jak być bardziej produktywnym?

To pytanie spędza sen z powiek wielu. Równie wielu się na ten temat wypowiada. Mamy różne teorie i jeszcze więcej powodów, by się rozpraszać. Gdyby nie to, że umysł człowieka dąży do wygody i przyjemności, pewnie łatwiej byłoby nam samym nad sobą zapanować. Tak czy owak, zawsze chodzi o te kilka słów, będących jednocześnie nazwą aplikacji, którą wspomina Jowita:

– Przede wszystkim ważne jest wyłączanie powiadomień w komputerze i w telefonie. Naszą pułapką jest surfowanie w internecie. Coś mieliśmy sprawdzić, ale w końcu zaczynamy sprawdzać i oglądać bezcelowo też inne rzeczy. Można założyć sobie blokady, które uniemożliwią nam przeglądanie aplikacji social mediowych, kiedy pracujemy. Jest taka aplikacja i do tego nazywa się „Go fucking work”. Z drugiej strony powinniśmy planować zadania przy użyciu technologii. Jest to po prostu niezwykle ułatwiające i automatyzujące nasze życie. Polecam Asanę, Trello, czy Monday, które pomagają planować zadania, rozliczać nas samych i zespoły. Tych aplikacji używam też do planowania remontu w domu. To nieprawdopodobnie przyśpiesza, organizuje i pomaga okiełznać chaos. Polecam przejście z maila na któryś z komunikatorów. Dużo łatwiej jest odnaleźć coś na kanale w jakimś komunikatorze.

Wybieraj aplikacje, które są Ci rzeczywiście potrzebne

Okazuje się, że świadome planowanie korzystania z technologii również jest ważne. Ilu z nas instaluje aplikacje, z których potem w ogóle nie korzysta. A powodów było sporo: bo fajna, polecona, pomaga. Ostatecznie wisi sobie w zapomnieniu na piątym ekranie naszego smartfona. Na szczęście Jowita radzi, jak uprzątnąć przestrzeń telefonu w japońskim stylu:

– Raz na miesiąc sprawdzam to, co używam w telefonie. Sam telefon nam podpowie, możemy włączyć funkcję „pokaż mi aplikacje, których nie używam”. Jeśli od 2 miesięcy czegoś nie używam, to raczej mogę usunąć. Podobnie jak Marie Kondo mówi: jeśli nie miałeś czegoś przez rok na sobie, to musisz to wyrzucić, albo komuś oddać, bo najpewniej już ci się nie przyda”. Nie mam więcej niż 3 ekrany aplikacji. Media społecznościowe, które nie służą mi do pracy, odkładam na dalszy ekran, żebym intuicyjnie ani z ciekawości do nich nie sięgała. Instagram jest dla mnie bardziej prywatnym kanałem, więc staram się go używać tylko w weekendy, żeby ten czas dobrze wykorzystać w ciągu tygodnia na te potrzebne rzeczy. Przeglądając news feeda, dziwimy się czasem, gdzie umknęła nam godzina, w której mogliśmy zrobić ciekawsze rzeczy.

Typowy dzień Jowity Michalskiej

Spytałam także Jowitę, jak wygląda jej typowy dzień – od momentu pobudki, aż do położenia się spać.

– Poranek zaczynam od ćwiczeń i medytacji. Są medytacje religijne albo świeckie i bardzo to polecam. Tak spędzam pierwsze co najmniej pół godziny, w zależności ile mam czasu. Potem albo czytam, albo piszę, albo przygotowuję się do środowego DigiTalksu. Następnie przeglądam plan swoich aktywności. Patrzę, czy mogę coś uprościć, co można wyeliminować, a co jest najważniejsze. Potem odwożę moją córkę do szkoły. Dużo pracuję z biura – opowiada.

Nawet podczas pandemii siedziała w pustym biurze, bo dużo nagrywa różnych video, a tam ma bardzo dobry zasięg. Przez 8 godzin robi różne rzeczy, czasem są to warsztaty albo praca z teamem. Kończy pracę o 17.00 lub 18.00. Jedzie do domu, spędza czas z dzieckiem. Bardzo pilnuje prywatnej strefy, żeby nie zaglądać wtedy do telefonu.

– Poza tym staram się być dużo na dworze, na spacerach lub rowerach. Lubię ekspozycję na wszystkie możliwe rodzaje pogody. Potem biorę zimny prysznic, który hartuje i odmładza organizm i o 22.00 już śpię. Jestem też wegetarianką i to jest dla mnie ważne. Jem bardzo zdrowo. Staram się nie robić rzeczy, które potem powodują, że się źle czuję, czyli zazwyczaj nie wychodzę wieczorem i nie piję alkoholu – dodaje na koniec Jowita.