Jeśli pracujesz w dużej, międzynarodowej korporacji, to najtrudniejszą dla Ciebie rzeczą może być zmiana perspektywy. Tworząc swój biznes, będziesz przecież pracować nad „maleństwem“ na tle przedsiębiorstw, w których pracowałeś wcześniej. Jedną z zalet tej sytuacji jest to, że umiejętności zdobyte w korporacji mogą pomóc w rozwoju firmy, na czym powinieneś tylko skorzystać.
O czym warto pamiętać budując swoje pierwsze imperium? Jakimi umiejętnościami powinien wykazać się przyszły przedsiębiorca? A co najważniejsze: jak skorzystać na tym, że wcześniej pracowaliśmy w korporacji? Na te pytania postaram się odpowiedzieć poniżej.
Zdjęcie royalty free z Fotolia
Kiedy pójść na swoje
Na to pytanie nie ma niestety jednoznacznej odpowiedzi i każdy przypadek trzeba rozpatrywać indywidualnie. To, kiedy można już przejść na swoje zależy od cech osobowości przyszłego startupowca oraz od sprzyjających okoliczności. W moim przypadku kołem napędowym zawsze była ciekawość, dociekliwość połączona z pragnieniem pójścia pod prąd. Z kolei okolicznością sprzyjającą przejścia na swoje jest szczęście do ludzi, z którymi miałem, bądź mam przyjemność pracować oraz, co najważniejsze, wsparcie rodziny.
Jedno jest pewne – dojrzewanie do etapu „pójścia na swoje“ to proces, który czasami może zająć nawet kilkanaście lat. Trudniej może być osobom, które pracując na etacie osiągnęły już pewien sukces, wspięły się na kolejny szczebel zawodowej kariery. Wtedy trzeba zdecydować – czy warto zaryzykować stanowisko i to co się do tej pory osiągnęło dla pomysłu, który równie dobrze może niewypalić? Przychodzi jednak taki moment, w którym w każdym z przyszłych startupowców budzi się duch przekory i świadomość, iż pomysły, które ma się w głowie, mogą być zrealizowane jedynie w oparciu o własną pracę, pomysłowość oraz zaangażowanie. Pojawia się chęć sprawdzenia tego, czy to co się wymyśliło ma rację bytu.
Nie porzucaj korporacyjnego myślenia
Po założeniu własnego startupu możemy czuć się trochę zagubieni. Nie mamy już sztywnych procedur, których musimy się trzymać, nie ma także bogatego zaplecza technologicznego, poczucia „bezpieczeństwa“, czasu na długie spotkania, czy rozciągnięcie procesu decyzyjnego. Nagle może nam zabraknąć pełnej przewidywialności, utartego schematu. Zaczynamy też inaczej planować i rozdzielać zadania. Jeśli zakładamy startup, a wcześniej pracowaliśmy w dużej, międzynarodowej korporacji najtrudniejsza dla nas może być właśnie zmiana perspektywy. Dlaczego?
Startup, który chcemy stworzyć to przecież zaledwie „maleństwo“ na tle przedsiębiorstw, w których pracowaliśmy wcześniej. Nie należy się jednak załamywać, a wykorzystać to co się zdobyło, czyli np. umiejętności planowania, prowadzenia projektów, poznanie sztuki przygotowania dobrej prezentacji, wiedzy dotyczącej produktu. Przyda się również zrozumienie mechanizmów rynku, szczególnie tych, które dynamicznie się rozwijają. Te wszystkie umiejętności można z powodzeniem wynieść z korporacji, a dzięki nim na pewno łatwiej jest znaleźć inwestora, napisać dobry biznesplan, czy sprzedać swój pomysł klientowi.
Strategia kluczem do sukcesu
Najważniejsza w tworzeniu startupu jest dobra taktyka. Trzeba wypracować sobie jasne zasady, być zdeterminowanym oraz pokornym. Niezwykle istotnym elementem tej układanki jest odpowiedni dobór współpracowników, którzy w pełni będą się angażowali w rozwijanie pomysłu. I nie chodzi tu tylko o talent. Idealnych współpracowników Tom Peters nazwał „The professional service firm“, czyli osobami traktującymi stanowisko pracy jak własny biznes. Właśnie takich ludzi należy szukać do naszego projektu. Żeby spełnić nasze wymagania muszą jednak dokładnie wiedzieć, czego od nich oczekujemy, a pomogą w tym np. zasady współpracy.
Brak jasnych zasad, szczerości, czy praca zespołowej powoduje chaos, który nie sprzyja rozwojowi naszego projektu. Dobrze też, gdy cały zespół jest zdeterminowany i wykazuje tę cechę właśnie w realizacji planu. Tutaj ważna jest też rola kierownika zespołu, który nie powinien pozwolić na długie rozpamiętywanie potknięć, czy na wahanie się w podejmowaniu decyzji. Przypomnę, że jedną z podstawowych zasad lidera startupu jest mówiąca o tym, że najgorszą decyzją jest jej brak.
Pomimo trzymania się wszystkich wymienionych zasad nie zawsze nasz pomysł wypali. Istnieje aż 95 % szans na to, że będzie całkiem inaczej niż sobie to wymarzyliśmy. Prawda piłkarska mówi jednak, że mistrza można poznać po tym, jak po dotkliwej porażce potrafi się podnieść i walczyć w kolejnym meczu. A takich rozgrywek startupowiec będzie miał wiele.
Michał Giera
Współzałożyciel Snappa
Karierę zawodową rozpoczynał w dziale reklamy Gazeta.pl. W portalu Wirtualna Polska rozwijał multimedialną sieć reklamową AdTotal. Wraz z zespołem był odpowiedzialny za ofertę reklamową sieci, obejmującą nowatorskie rozwiązania reklamowe w zakresie mobile marketingu. Prelegent wielu konferencji branżowych, min.: Forum IAB, Informedia, Mediarun, MobileStandard. Propagator wiedzy na temat mobile marketingu wśród studentów uczelni wyższych.