Życie po Gadu-Gadu. Jarek Rybus i Łukasz Klejnberg startują z aplikacją społecznościową ClippGO!

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Życie po Gadu-Gadu. Jarek Rybus i Łukasz Klejnberg startują z aplikacją społecznościową ClippGO!

Udostępnij:

Jarek Rybus i Łukasz Klejnberg przez kilka lat pracowali dla Gadu-Gadu. Po rozstaniu się z firmą otworzyli własny biznes. Jednym z nich jest aplikacja społecznościowa ClippGO! osadzona w rozszerzonej rzeczywistości. W rozmowie z nami opowiadają o kulisach jej powstania.

Jarek Rybus i Łukasz Klejnberg trafili do Gadu-Gadu w różnym czasie i na różne stanowiska. Również inaczej zostali zwerbowani do GG. Jarka zgarnął jeden z członków zarządu, Łukasza zaś dział HR. Oboje wspominają pracę w Gadu-Gadu z uśmiechem na twarzach. Mówią nawet, że współtworzenie niegdyś popularnego komunikatora było jednym z najlepszych doświadczeń w ich zawodowych życiach.

Mimo to rozstali się z Gadu-Gadu.

Dlaczego?

Łukasz: Z Gadu-Gadu byłem do samego końca; do czasu, gdy spółkę przejął nowy właściciel. Ale powodem rozstania nie była wspomniana zmiana. Wynikała z czego innego. Mianowicie jedną z technologii, na której pracowałem, wycofano z rynku. Oznaczało to, że zniknie również z Gadu-Gadu. Stwierdziłem wówczas, że czas pójść dalej. I tak zacząłem realizować kolejny projekt, tym razem dla branży finansowej.

Jarek: U mnie chodziło o relacje z bliskimi. Z racji tego, że siedziba Gadu-Gadu mieściła się w Warszawie, na całe tygodnie znikałem z rodzinnych Kielc. A był to problem, bo w Kielcach miałem żonę i dziecko, z którymi widywałem się zaledwie sporadycznie. Byłem weekendowym tatusiem. Na dłuższą metę to nie popłaca. Postanowiłem więc wrócić w Góry Świętokrzyskie. Zbiegło się to zresztą ze zmianami, przez które przechodziło Gadu-Gadu i rynek. Gadu-Gadu zmieniło właściciela, na rynku zaś pojawił się Facebook. A ja postawiłem na rodzinę.

I czym zajęliście się po Gadu-Gadu?

Łukasz: Ja trafiłem do Billennium, software house’u, który już wtedy zatrudniał około 500 osób. Początkowo wspierałem rozwój oprogramowania, które miało zmniejszyć przepływ dokumentów papierowych w bankowym obiegu poprzez ich cyfryzację. Odpowiadałem za jedną z istotniejszych funkcji przy tym projekcie. Z czasem jeden z team liderów rozstał się z Billennium, a ja zająłem jego miejsce, obejmując kierownicze stanowisko.

Potem zaangażowałem się w realizację winkPark, startupu społecznościowego, który pozwala kierowcom rezerwować miejsca parkingowe oraz wymieniać się nimi z innymi kierowcami. Od trzech lat pełnię w nim funkcję dyrektora technologicznego. W międzyczasie zacząłem zastanawiać się, jak w obliczu rozmaitych komunikatorów będzie kształtować się przyszłość bezpieczeństwa danych. I tak wpadłem na pomysł bezpiecznego komunikatora.

Zaproponowałem Jarkowi współpracę nad nim. Od tamtej pory wspólnie z pozostałymi co-founderami realizujemy BASTION Chat, bo o tym komunikatorze mowa.

Jarek: Po powrocie w rodzinne strony zacząłem pracować dla Grupy MAC S.A., jednego z większych wydawców edukacyjnych w Polsce wdrażającego nowe technologie w edukacji. Od 2013 roku realizuję dla niego działania PR. W tym czasie miałem przyjemność realizować kilka kampanii, między innymi lądowanie robota do nauki programowania Photon, który przyleciał do jednej ze szkół podstawowych na dronie. To duże wyzwanie! Teraz wdrażamy kolejne generacje robotów i VR dla edukacji.

Kiedy stwierdziliście, że chcecie robić ClippGO!?

Łukasz: Podczas spotkania na Mazurach rozmawialiśmy o tym, aby oczyścić zabrudzoną przestrzeń miejską poprzez rozszerzoną rzeczywistość. Nałożyć nakładkę treści na otaczający nas świat. Koncept dość szybko nam się rozwinął o dynamiczny serwis społecznościowy, w którym treści zmieniają się z każdym krokiem użytkownika. Stąd był tylko jeden krok do ClippGO!.

ClippGO!

Jarek: Od słowa do słowa zaczęliśmy wypracowywać wspólną koncepcję. Uznaliśmy, że smartfony i treści jakie dzisiaj znamy z czasem przeminą. Zastąpią je nowe urządzenia, na przykład gogle VR i inteligentne soczewki, za których pośrednictwem będziemy mogli odbierać komunikaty z otaczającego nas świata. Tak bardzo zafascynowała nas ta wizja, że zaczęliśmy generować kolejne pomysły.

Usystematyzowaliśmy serwisy społecznościowe, dochodząc do wniosku, że te, z których dziś korzystamy, możemy nazwać serwisami kanapowymi. A my chcemy tworzyć coś innego; trójwymiarowy serwis, który jest zarówno nakładką na rzeczywistość, jak i pozwala na nią spojrzeć poprzez pryzmat wirtualnych możliwości. Wyobrażamy sobie, że w przyszłości ClippGO! nie tylko będzie aplikacją, ale też hardwarem, na przykład okularami, dzięki którym użytkownicy zyskają dostęp do wartościowych treści.

Jak dzielicie czas między projekty?

Łukasz: Dzięki dobrej organizacji i codziennemu planowaniu. Planuję każdą godzinę. I jeśli danego dnia nie udaje mi się sprostać harmonogramowi, to przesuwam zadanie na kolejny dzień. I tak do skutku, aż zamknę temat. Pamiętam także o odpoczynku. Gdy chcę się szybko zregenerować, wyjeżdżam nad morze lub w góry, by kontemplować naturę. To daje mi wewnętrzną siłę.

Jarek: Trzeba nieustannie się pilnować, aby praca nad jednym projektem nie wpłynęła negatywnie na drugi. Chodzi o równowagę i równomierne rozłożenie czasu pracy na poszczególne projekty. Warto też pamiętać, że czasami nie zrobimy czegoś w miesiąc, ale zrobimy w trzy.

Co oprócz wspólnej wizji i zamiłowania do AR sprawiło, że ClippGO! realizujecie razem?

Łukasz: Aby ludzie mogli ze sobą współpracować, muszą umieć ze sobą rozmawiać, niezależnie od dobrych i złych chwil, bo takie będą się pojawiać. Trzeba umieć znaleźć wspólny język. Trzeba ufać drugiej stronie.

Jarek: Z jednej strony trzeba myśleć podobnie, ale z drugiej różnorodnie. Bo ze zderzenia dwóch różnych zdań dochodzi się do wartościowych wniosków. Natomiast, jak powiedział Łukasz, trzeba umieć ze sobą rozmawiać. Różnica zdań ma budować, nie dzielić. Do tego warto mieć inne, uzupełniające się kompetencje.

Zatem gdzie szukać wspólników?

Łukasz: Nie powiem gdzie i jak szukać wspólników, ale wspomnę na co warto zwrócić uwagę dobierając ich do swojego biznesu. W startupie nie można pozwolić sobie na to, by jeden ze wspólników się uczył. Od początku musi mieć kompetencje, dzięki którym doprowadzicie projekt do momentu, w którym chcecie, żeby się znalazł. A gdy już macie kompetencje (różne!) i umiecie ze sobą rozmawiać, musicie być ze sobą szczerzy. Ponadto warto zwrócić uwagę, czy wspólnik systematycznie pracuje i czy faktycznie dowozi to, na co się umawialiście. Jeśli raz zaliczy obsuwę, okay. Drugi lub trzeci? Niedobrze. Prawdopodobnie zawsze będzie nawalał i nic z takiej współpracy nie wyjdzie. I jeszcze jedno: nie warto wchodzić we współpracę, jeśli nie obowiązuje was konstytucja współpracy, czyli po prostu umowa między wspólnikami.

Jarek: Dodam tylko, że ważne jest intuicja. Czasem trzeba zaryzykować. Ryzyko jest wkalkulowane w robienie startupu. Jeśli jednak intuicja podpowiada ci, że nie warto angażować się w jakąś relację lub w projekt, nie rób tego. Jest tak wiele zespołów i przedsięwzięć, że nic nie stracisz, jeśli tym razem odpuścisz i poszukasz dla siebie miejsca gdzieś indziej.

Jak radzicie sobie z różnicami zdań?

Łukasz: Emocje są złym doradcą. Warto zatem w kryzysowej sytuacji wziąć kilka głębokich wdechów, odłożyć rozmowę na później i ochłonąć. Warto również zamienić złość w pozytywną energię, która napędzi do działania i pomoże szybciej wykonać swoje obowiązki. Bycie przedsiębiorcą nie polega wyłącznie na rozwijaniu twardych umiejętności, trzeba także postawić na rozwój osobisty i emocjonalny.

Jarek: Jak w małżeństwie – sztuka kompromisów. Nie warto iść na udry. Bo to do niczego nie prowadzi. Mamy także inne kompetencje. Łukasz odpowiada za techniczną stronę projektu, a ja za PR i marketing. Każdy z nas zna się na swojej działce i za nią bierze odpowiedzialność. Ufam, że Łukasz dobrze pełni swoją funkcję, a Łukasz ufa, że ja wywiązuję się ze swoich obowiązków jak należy. No i niekiedy z różnicy zdań rodzi się coś wartościowego. Warto o tym pamiętać.

I co zrodziło się z różnicy zdań między Wami?

Łukasz: Ja chciałem uruchomić aplikację w podstawowej wersji, Jarek zaś w wersji z zaawansowanymi funkcjami. Gdybyśmy poszli tą drogą, moglibyśmy nie wystartować.

ClippGO!

Doszliśmy więc do porozumienia i stwierdziliśmy, że wypuścimy ClippGO!, by zebrać feedback. I tak obecna wersja aplikacji jest przygotowana do obsługi rozszerzonej rzeczywistości, ale jeszcze nie oferujemy tej funkcji użytkownikom. Pracujemy natomiast nad modułami, które pozwolą na umieszczenie modeli 3D w przestrzeni publicznej. Chcemy tę opcję wprowadzić jeszcze w tym roku. Aktualnie nasi użytkownicy mogą natomiast osadzać w przestrzeni Clippy, do których inni będą mieli dostęp, gdy wzbogacimy aplikację o moduł rozszerzonej rzeczywistości.

Czym więc ClippGO! różni się od Facebooka, Instagrama lub Snapa?

Jarek: Tym, że treści w ClippGO! przypina się do konkretnego miejsca i że zmieniają się wraz z każdym krokiem użytkownika.

Łukasz: Dokładnie. ClippGO! pozwala się „teleportować”. Powiedzmy, że umieściłem Clippa w centrum miasta. Jeśli przy tym oznaczyłem mojego znajomego albo wspomniałem o nim w komentarzu, wówczas znajomy będzie mógł odczytać treść Clippa i tym samym „teleportuje się” do centrum miasta. Potem straci do niego dostęp, chyba że fizycznie pojawi się we wspomnianym miejscu. Wyróżnia nas także ograniczona możliwość edycji postów. Publikując post na Facebooku, można go edytować w każdej chwili, w każdym miejscu. W ClippGO! także możesz edytować lub usuwać posty, ale tylko wtedy, gdy fizycznie przebywasz w miejscu, gdzie zostawiłeś Clippa. Sprawia to, że trzeba zastanowić się, co umieszcza się w sieci.

ClippGO!

Jarek: Świat rzeczywisty działa tak samo. Jeśli zostawisz komuś informację na kartce, a potem zorientujesz się, że popełniłeś błąd, będziesz musiał wrócić do tej kartki, żeby go naprawić. Podobnie jest z naszą aplikacją. Tym chcemy się wyróżnić, powiązać kontent z miejscem. Do tego planujemy wprowadzić ukryte wiadomości, do których dostęp będą miały wyłącznie wybrane osoby znajdujące się w danym miejscu i posiadające hasło dostępu.

Jak zamierzacie zarabiać na aplikacji?

Jarek: W dobie tzw. ślepoty bannerowej zamierzamy zaangażować użytkowników do interakcji z markami poprzez gry terenowe i społecznościowe. Wyobraź sobie producenta smartfonów, który wprowadza na rynek nowy model. Za pośrednictwem ClippGO! będzie mógł zorganizować konkurs polegający na znalezieniu rzeczywistej przestrzeni wirtualnych telefonów. Jeśli użytkownik znajdzie któryś lub wszystkie, wygra wówczas fizyczny egzemplarz. A to jedynie przykład kreatywnej kampanii, którą będzie można zrealizować we współpracy z nami.

ClippGO!

Łukasz: Będzie można również umieszczać w przestrzeni na przykład wirtualne modele samochodów. Wówczas użytkownik za pomocą telefonu i ClippGO! będzie mógł przyjrzeć się autu, otworzyć drzwi i zajrzeć do środka. Nie chcemy zalewać użytkowników reklamami, których nie chcą oglądać. Chcemy, aby wchodzili w interakcje z markami, którymi faktycznie się interesują.

Wydaje się, że sporo wysiłku będzie kosztować użytkownika, aby móc zobaczyć taki samochód…

Łukasz: Trendy na świecie pokazują, że to coś naturalnego. W sklepach internetowych już możesz korzystać z podobnych rozwiązań. Są również popularne w przemyśle meblarskim.

Zamiast „w ciemno” kupować biurko do gabinetu, możesz jego wirtualny odpowiednik umieścić w pomieszczeniu i zobaczyć, czy pasuje do wystroju. I tak też chcemy działać.

ClippGO!

Powiedzcie na koniec, co polecacie przedsiębiorcom, którzy myślą o uruchomieniu aplikacji społecznościowej?

Łukasz: Rozmawiajcie z ludźmi. Zobaczcie czego brakuje im lub wam. I stwórzcie odpowiednie rozwiązanie. Tak właśnie było ze mną i z Jarkiem. Chciałem mieć aplikację, która pozwoli mi realizować swoją pasję do fotografii i podróżowania oraz umożliwi dzielenie się przeżyciami z innymi.

Jarek: Dodam tylko, że warto wykonać analizę problemów, z którymi spotykamy się na co dzień a potem zastanowić się, czy któryś z nich możemy rozwiązać za pomocą aplikacji. I spróbować.