Jedni sobie chwalą, a drudzy narzekają. Byli kierowcy o pracy dla Ubera

Dodane:

Adam Sawicki, Redaktor prowadzącyRedaktor prowadzący MamStartup Adam Sawicki

Udostępnij:

Na ekranie telefonu pojawia się zgłoszenie. Po kilku minutach kierowca Ubera zabiera pasażerów i wiezie ich we wskazane miejsce. Dla niektórych to dobra praca, a dla innych niekoniecznie. Niektórzy jednak między kursami robią startupy.

fot. pexels.com

Obniżyć prowizję

– Jeśli chcesz być kierowcą Ubera, zarejestruj się przez internet i przejdź test. Gdy zdasz, dostaniesz angaż – mówi w rozmowie Daily Trust Ugwu Frank Ikechukwu z Nigerii, który przez dwa tygodnie pracował dla amerykańskiego startupu. Korzystał w tym czasie z samochodu osoby będącej partnerem Ubera, ale po chwili stwierdził, że ten biznes po prostu mu się nie opłaca i rok temu zrezygnował z dalszej współpracy.

Wyjaśnia, że Uber pobiera od każdego kursu prowizję w wysokości 25 proc., a pozostałą kwotę dzieli między kierowcę a właściciela pojazdu. Jeśli jednak auto złapałoby gumę, koszty naprawy byłyby po stronie mężczyzny, a zarobek jeszcze niższy. Wśród minusów tej pracy wymienia także słabą komunikację na linii kierowca-firma. – Dołączyłem do Ubera, żeby tylko spróbować i zrozumiałem, że nie dba o kierowców, ale tylko o siebie – tłumaczy.

Sugeruje, że jeśli Uber chce działać w Nigerii jak należy, to przede wszystkim musi obniżyć wysokość prowizji i usprawnić działanie systemu. Kontakt między przedstawicielami spółki a kierowcami powinien być stały i płynny. Do tego pozostaje jeszcze kwestia bezpieczeństwa. Jego zdaniem Uber powinien zmienić sposób identyfikowania kierowców. Tłumaczy, że dzisiaj odbywa się to za pomocą prawa jazdy, które łatwo sfałszować i dodaje, że lepiej gdyby kierowcy musili dodatkowo przedstawić odcisk palca.

Bezpiecznie jak w Uberze

– Kiedy Uber wystartował w Norwegii przed świętami Bożego Narodzenia, byłem zachwycony – pisze dla Business Insider Sverre Rørvik Nilsen, który po raz pierwszy skorzystał z aplikacj podczas wizyt w Londynie pod koniec 2014. Zachwycił się nią i chciał sprawdzić jak amerykański unicorn działa od środka. Poprosił więc lokalne władze o wydanie zaświadczenia o niekaralności i kilka tygodni potem podpisał umowę z Uberem.

Wspomina, że przez dwa pierwsze dni pracy nie miał nawet czasu na prowadzenie samochodu i realizowanie kursów, ale wreszcie przyszedł ten moment. Po siedmiu minutach od uruchomienia system, dostał pierwsze zlecenie i zanim zdążył się zorientować pierwszy pasażer siedział już na tylnym siedzeniu auta. Po trzech dniach w trasie zrealizował w sumie 26 kursów i zarobił 411 dolarów.

– Poza ekonomicznymi korzyściami niezwykłe jest także to, że ludzie mówią, że czują się w Uberze bezpiecznie – dodaje i wyjaśnia, że jedna z pasażerek miała ciekawe spostrzeżenia na temat tej formy podwózek. Wspomina, że zamawiając przejazdy u taksówkarzy wielokrotnie spotkało ją coś przykrego; natomiast korzystają przez rok z Ubera nie miła podobnych sytuacji. Sverre Rørvik Nilsen dodaje, że dobrze było przez tydzień pracować dla amerykańskiej spółki.

Startup między kursami

Dla wielu osób praca dla Ubera jest dodatkowym zajęciem. Podobnie dla Mateusza Chłodnickiego, który między kursami pracował nad własnym startupem. Wiedząc, że zanim platforma dla fotografów Shuttout zacznie zarabiać, sam musi jakoś dorobić na własne utrzymanie, więc gdy tylko Uber pojawił się w Poznaniu, poszedł na spotkanie informacyjne. Po kilku godzinach uznał, że jest to coś czego szukał.

Z jednej strony źródło dochodu, a z drugiej praca na tyle mało angażująca, że nie odciągnie przedsiębiorcy od głównego zadania. Jazda Uberem miała dla niego także inną zaletę. Chłodnicki wyszedł z założenia, że jego grupa docelowa to osoby zainteresowane technologiami, nowinkami i startupami, czyli poniekąd pasażerowie. Mógł z nimi rozmawiać, przedstawiać założenia projektu i zbierać informacje zwrotne.

– Ponadto czekając na zlecenia w Uberze zawsze mogę otworzyć komputer i pracować nad swoim projektem. Jest to dość ekstremalne, ale niewątpliwie to połączenie ma sporo plusów – dodaje. W lutym 2016 roku połowę dnia spędzał nad rozwożeniem pasażerów, a połowę na rozwijaniu swojego projektu. Efekty tego sami możecie zobaczyć, klikając tutaj.