Osoby, które założyły startup w wieku 45+ i chcą być bohaterami kolejnych odcinków cyklu o dojrzałych startupowcach, proszę o mail na adres: [email protected]
Beata Borucka, twórczyni pojęcia babcing – analogii do parentingu. Dla wielu znana jako Mądra Babcia. Choć sama nie lubi się tak określać, sukcesy realizowanych projektów, potwierdzają, że jest prawdziwym luminarzem dla dziesiątków tysięcy babć zagubionych w relacjach międzypokoleniowych i świecie cyfrowym.
– Przypięta jest do mnie łatka, że to ja jestem mądrą babcią, a ja się z tym fatalnie czuję, dlatego, że ta nazwa bardziej odnosi się do tego, jak być mądrą babcią. Ta metka doprowadza mnie do konfuzji, bo ja się tak nie mianuję. To jest cały ruch, abyśmy my, babcie były razem mądrzejsze – mówi autorka projektu.
To, że babcing jest modny, udowadniają także naukowcy. Badanie „SHARE: 50+ w Europie” pokazuje lifestyle seniorów w 29 krajach europejskich i w Izraelu. Z wyników jednego z modułów badawczych, wynika, że Polska jest numerem jeden, jeśli chodzi o czas dziadków spędzanych z wnuczętami. Średnio polscy dziadkowie przebywają z wnuczkami 8 godzin tygodniowo. Za nami są nawet Grecja, Włochy i Bałkany.
Skąd wzięła się mądrość Mądrej Babci?
– My w rodzinie od pokoleń mamy bardzo dobre relacje. Dla mnie to jest kopiowanie wzorców. Żyliśmy w bardzo dużej bliskości jako rodzina – wspólne święta, wyjazdy i wakacje. Przez 6 lat mojego życia wychowywała mnie babcia, bo rodzice oddali mnie pod opiekę wspaniałej babci nauczycielki , ale nie mam z tego powodu żadnej traumy, wręcz przeciwnie – jestem bardzo szczęśliwa. Obserwowałam, jaką super relację ma moja mama z babcią.
Ojciec, barwna postać, śpiewak operowy, nauczył Beatę sceny i dykcji. Bardzo ubolewał nad tym, że córka nie mam głosu operowego, więc nie pójdzie w jego ślady. Mama była pilotem wycieczek zagranicznych, więc rodzina zwiedzała świat, w czasach, kiedy niewielu Polaków miało taką możliwość.
Po urodzeniu córki, dziadkowie uczestniczyli w jej wychowaniu. Zarówno mama, jak i tata nie darzyli wielką sympatia pierwszego męża Beaty. Nigdy nie dawali tego po sobie poznać, pomimo że młode małżeństwo mieszkało u nich – Dostałam lekcję, że można bardzo pomagać, ale przy tym się nie wtrącać. To była milcząca akceptacja i stała gotowośc do pomocy.
Kiedy córka Beaty wychodziła za mąż, zrobiły sobie noc rozmów tylko we dwie. Zapytała przyszłej panny młodej, co pamięta najbardziej z ich relacji. Córka powiedziała, że mama zawsze jej mówiła, aby być komandosem, czyli nie poddawać się. Poza tym była wdzięczna za to, że nie krzyczała na nią, oraz to, że nigdy nie kazała jej się uczyć, ale pokazywała, że warto wiedzieć i rozumieć świat.
Trudne doświadczenia tworzą człowieka
Jak sama mówi, przez 40 lat życia szła po dywanie usłanym płatkami róż. Co nie wzięła do ręki, obracało się w złoto: wspaniała uczennica, najlepsza studentka, fantastyczny mąż, cudowna córka i prosperita finansowa. Wszystko szło jak po różach, więc nie otrzymała żadnej „szczepionki”. Nic nigdy jej nie dotknęło, bo wszystko się udawało.
Raptem około 40 roku życia, dość dramatycznie umierał ojciec Beaty. W tym samym czasie utraciła pracę w korporacji, rozpadło się jej małżeństwo i została zrujnowana finansowo – To był moment, w którym wprost z dywanu usłanego różami wpadłam w wilczy dół. Byłam totalnie nieodporna na porażki – przyznaje.
Na domiar złego, córka, legenda tańca towarzyskiego, utraciła partnera tanecznego i przestała tańczyć. Taniec był całym życiem rodziny przez 15 lat. Beata załamała się i wylądowała z ciężką depresją w szpitalu psychiatrycznym. Potem podała się psychoterapii i leczeniu farmakologicznemu. Ale nie chciała być całe życie na terapii i na lekach. Więc zaczęła się zastanawiać, jak ma do siebie wrócić.
Na jednym z pierwszych spotkań z psychiatrą szlochając, opowiedziała, co straciła. Pani doktor dała jej kartkę i poprosiła, aby zapisała, co ma. Była w takim stanie, że w ogóle nie wiedziała, czy coś jeszcze ma. Po namyśle napisała, że ma ładne nogi.
– Dalej już jakoś poszło i przypomniałam sobie, co jeszcze posiadam cennego. Okazało się, że mam fajny mózg, ręce, wspaniałą córkę, kompetencje, mamę, którą musiałam się zająć po śmierci taty, znajomość kilku języków, międzynarodowe doświadczenie. To było bardzo dużo. Dzięki tej liście zaczęłam się odbudowywać. Później pani doktor wypisała mi na recepcie trzy zalecenia: kosmetyczka, fryzjer i zakupy. Jak to przy depresji, wyglądałam strasznie, więc lekarka uznała, że teraz odnowa i zadbanie o swój wygląd będą priorytetem, aby odbudować wiarę i pewność siebie.
Czas budowania siebie
Kiedy uporała się z depresją, założyła swoją firmę szkoleniową i prowadziła ją przez 15 lat. W międzyczasie do ręki wpadła jej książka Stevena Covey’a, która pozwoliła na świadomie zarządzanie sobą i relacjami z otoczeniem. Po rozwodzie musiała podzielić się z byłym mężem znajomymi, pomyśleć, z kim jeszcze będzie utrzymywać kontakt, a z kim nie – To są trudne rzeczy. Covey pozwolił mi uporządkować siebie wobec samej siebie oraz innych ludzi, czyli żyć bardzo świadomie.
Zapytana, który etap zawodowy sprawiał jej najwięcej satysfakcji, Beata odpowiada: – Moja córka mówi, że ja chlustam tęczą. Potrafię znaleźć zadowolenie we wszystkim, co robię, a jeśli mi coś przeszkadza, to przestaję to robić. Wspaniale wspominam czasy pracy w korporacji, bo tam najlepiej ukształtowałam się zawodowo. W jednej z nich pracowałam, bardzo krótko, bo przeszkadzał mi kultura organizacyjna, gdzie nie było szacunku i zaufania do człowieka. Ale od dwóch pozostałych dostałam ogromną wiedzę i doświadczenie, a co najważniejsze poznałam wspaniałych ludzi. To był czas budowania sezamu kompetencji.
Bycie przedsiębiorcą także lubiła. Ale po jakimś czasie zaczęły ją męczyć ciągłe wyjazdy i sale szkoleniowe. Dostała przy tym olśnienia, że w salach szkoleniowych spada jakość materiału ludzkiego. I to, co dostawała na początku, czyli ciekawość ludzi, szacunek do trenera, chęć zmiany, gwałtownie spadła, a na szkoleniach zaczęły pojawiać się osoby z dużym przerostem mniemania o sobie. Takie osoby bardzo trudno czegoś nauczać.
W momencie, gdy Beata uświadomiła sobie, że nie chce już szkolić, w ogóle nie miała pomysłu, co dalej. Zaraz potem na afiszu pojawiła się Mądra Babcia, początkowo jako wypełniacz czasu.
Zaczęło się od wpisów na Facebooku
Mądra Babcia nie miała być w swoim założeniu startupem, wielkim projektem, ani biznesem. – Zaczęło się od tego, że zostałam obdarowana przez córkę trójką wnucząt. Nie znam się w ogóle na hodowli stadnej, bo zarówno moja córka, ja, jak i moja mama jesteśmy jedynaczkami. Więc dopóki był jeden wnuk, świetnie sobie radziłam. Potem okazało się, że będę babcią jeszcze dla bliźniaków. Jak podrosły i zaczęła się interakcja między rodzeństwem, to zaczęły się schody. Doszłam do wniosku, że nie umiem odnosić się do sytuacji, które zastawałam. Pomyślałam, że na pewno są jakieś mądre babcie, mogące mi coś poradzić. Założyłam fanpage na Facebooku i zaczęłam się tam dzielić swoimi spostrzeżeniami i dylematami.
Na wpisy Beaty zaczęło odpowiadać setki, a potem tysiące kobiet. Okazało się, że ta nisza jest kompletnie niezagospodarowana, ale nie w sensie biznesowym, tylko zatroszczenia się o babcie i dostrzeżenia ich. Wtedy Beata poczuła misję edukacji, aktywizacji i nobilitacji kobiety 50+ ubranej w sukienkę z metką „Babcia”.
– Zobaczyłam w tym ogromny potencjał misyjny. Nie widziałam na początku biznesu. Dziś żyję poniekąd z Mądrej Babci, bo mam własne studio telewizyjne, które trzeba utrzymać. To jest już jakiś kosmos. Uznałam, że to jest potrzeba społeczna. Wymyśliłam sobie, że będę taką babcią lokomotywą – nauczę inne kobiety, jak się ubierać, odżywiać; będę aktywizować i generalnie biorę się za babcie. Ale oczywiście nie sama, tylko z ekspertami w danym temacie.
Babcia robi biznes
W pewnym momencie, reakcji na posty było już tak dużo, że Beata musiała zarządzić komunikacją. Założyła grupę Mądre Babcie, gdzie członkinie same publikują posty. Jest w niej 30 000 babć, które piszą codziennie ok. 3 000 postów. Grupą zarządza obecnie 5 moderatorek. Dziś ma prawie ćwierć miliona obserwujących na Facebooku. Przez ostatnie 28 dni fanpage miał 3,4 mln zasięgu. Około 80 % społeczności babci-influencerki, to kobiety w wieku 45-65.
Na fanpage’u były ograniczenia w długości tekstu, więc pojawił się również blog. Zaraz potem zaczęły napływać prośby o książkę. Nie zastanawiając się długo, Beata zebrała wpisy z bloga i dopisała drugą połowę – tak powstała książka „Mądra babcia” o tym, jak sprawić, by relacje międzypokoleniowe były dobre.
– Z książką poszłam do wydawnictw, ale nikt nie chciał tej książki wydać od razu. Mówili, że za trzy miesiące. Nie chciałam czekać, więc sama stworzyłam wydawnictwo MB Press, które wydaje książki Mądrej Babci. Za chwile będzie wydawać książki innych autorów – dodaje.
Pojawili się pierwsi reklamodawcy. Książka sprzedała się w kilkudziesięciu tysiącach egzemplarzy. Jej autorka podpisała umowę z największym dystrybutorem książek i po tygodniu weszła do Empiku – Napisałam drugą książkę, ale to nie byłwielki sukces, bo jest nie na mój temat. To jest książka kulinarno-satyryczna. Zachwyciłam się swoją pasją do gotowania, ale nie dałam tytułu „Mądra babcia gotuje”, tylko podpisałam własnym nazwiskiem i to był duży błąd. To było znacznie za wcześnie. Zaczęłam być mylona z influencerem kulinarnym, którym nie jestem i nie chcę być.
„Babcia w domu”
Przed pandemią Beata jeździła po Polsce na spotkania z babciami w realu. Przyszedł marzec 2020 r., seniorzy znaleźli się w oku cyklonu, wszyscy mieli zostać w domach. Od razu pomyślała, że trzeba coś tym ludziom zaproponować. Tak powstał projekt “Babcia w domu”.
– Co można zrobić, żeby nie oszaleć z nudów i niepokoju? No bo ile można sprzątać? Myślałam nad tym razem z moim partnerem. Więc w pierwszej kolejności ruszył projekt „Ćwicz na zdrowie”. Zaangażowałam do tego trenera, który specjalizuje się w gimnastyce senioralnej. Codziennie o 9.00 do dziś rano mamy fitness. Ja mam wykształcenie medyczne i bardzo lubię gotować, więc dbamy o dietę. Uczę, co wywalić z jadłospisu, a o co go uzupełnić. Postanowiłam robić show kulinarny „Talerz zdrowia”. W każdym odcinku daję jakąś wskazówkę, która poprawi nasz stan zdrowia, głównie odporność.
Do projektu „Babcia w Domu” dołączyły: kurs pierwszej pomocy, psychoterapia ciałem, nauka angielskiego i dbanie o urodę z wykorzystaniem produktów nauralnych. – Do kogo bym nie zadzwoniła, to każdy mówił: „wchodzę w to”. A nikomu za to nie płaciłam. Dzwoniłam na zimno, googlowałam ludzi z internetu, zapraszałam rodzinę, znajomych i znajomych znajomych.
Potem przyszedł czas na uczenie babć bankowości mobilnej i zakupów przez internet. Alior Bank zgodził się pomóc i wspólnie zrobili projekt „Babcia na bank” – aż 10 odcinków.
– Wtedy pomyślałam, że możemy pracować w trójkącie korzyści: benefity uzyskują babcie (dostają ważne informacje i naukę), sponsor (może pokazać swój produkt i robi coś dobrego, jako CSR-owe działanie dla społeczności) i na końcu jestem ja. Od tego czasu firmy już same zaczęły się do mnie zgłaszać.
Projekt Babcia w domu miał 6 programów dziennie, od rana do wieczora były zajęcia.
– W czerwcu 2020 trochę poluzowano obostrzenia i projekt „Babcia w domu” starciła rację bytu i kontynuacji. Mój partner Zbyszek, jest głównym operatorem i montażystą, ponieważ się na tym zna. Zaczęłam mieć w domu studio transmisyjne, reflektory, kamery i światła. Nie za bardzo mi to odpowiadało – przyznaje Beata.
Poza tym do „Talerz zdrowia” oboje musieli codziennie przemeblowywać specjalnie kuchnię, żeby nagrać odcinek. Beata zbuntowała się i wspólnie zadecydowali, że stworzą …telewizję z prawdziwym studiem, ale poza domem.
Silver TV – bo dom to nie studio telewizyjne
W Boże Ciało ubiegłego roku znalazła w internecie idealne mieszkanie, które nadawało się na studio. To była pierwsza oferta, jaką tego dnia zobaczyła w sieci. Od razu umówiła się na oglądanie. Po pół godziny rozmowy podpisała umowę. Tak zaczęła powstawać Silver TV.
– Idę z wiatrem. Słucham tego, co mi mówi świat. Dzięki temu mamy prawdziwą telewizję – jest program śniadaniowy na żywo i stałe progamy wieczorne, jak metamorfozy babć z wizażystką, stylistką i fryzjerką. 17 października była premiera pierwszego wydania śniadaniówki Silver TV. Pracujemy nad całodniową ramówką i aplikacją na telefony i telewizory.
A co w programie, babciu?
Niedawno ukazał się cykl „Zarabiać na legalu”, gdzie pomysłodawczyni pokazywała babciom możliwości dorabiania do emerytury. Telewizja to również też BabcioButik, gdzie widzki sprzedają swoje rękodzieła. Poza tym jest BabcioReklama, więc przedsiębiorcze seniorki mogą robić spoty reklamowe i pokazywać własne produkty widzom. Na antenie pojawiał się także prawnik, który powiedział, w jaki sposób babcie mogą bezpiecznie i legalnie sprzedawać.
Poza możliwością sprzedaży rękodzieła, członkinie społeczności poznały MLM i pracę agenta ubezpieczeniowego. Za chwilę pojawią się odcinki z firmą Promedica, jak zostać opiekunką osób starszych – Chce im pokazać, że zamiast narzekać, że wszystko jest drogie i odmawiać sobie, można na to zarobić – mówiąc to, Beata pokazuje piękną brązową serwetkę robioną na szydełku, kupioną od jednej z babć.
W najbliższych planach będzie mowa o sharingholidays, żeby spopularyzować wśród babć odwiedzanie się nawzajem na wakacje.
Filozofia Mądrej Babci
Człowiek dojrzały powinien mieć dużo samoświadomości i nad nią pracować. To znaczy, że dojrzały człowiek nie mówi co myśli, tylko myśli, co mówi. Słów nie można „odpowiedzieć”, tak samo, jak nie można czegoś „odzobaczyć”. Wszystko się rodzi najpierw w głowie.
– W książce napisałam taki rozdział o różnicy „po co?” i „dlaczego?”. Często niefajne zachowania ludzi usprawiedliwiamy, dlaczego im wolno: bo miała ciężkie życie, bo mąż ją zostawił. Ale ważniejsze jest odpowiedzenie na pytanie: Po co ona to robi?. Bo dlaczego, to jest usprawiedliwienie jej toksycznego zachowania. Czy ta osoba myśli o innych, wypluwając z siebie takie niemiłe, raniące słowa? Dobrym przykładem jest nakładanie na każdego łatki oszusta, bo kiedyś, raz ktoś inny nas oszukał.
Trzeba myśleć nad tym, co ja mogę zanieść drugiemu człowiekowi. Tej postawy nauczyła Beatę wspomniana już książka Covey’a, „7 nawyków skutecznego działania” – Nie ma dnia, że ja któregoś punktu Covey’a nie stosuję. Ta książka uratowała mi życie. Można bazować na przykładzie, na antyprzykładzie lub na samoświadomości. Czyli, jeśli mam dobre wzorce, to je powielam. Jeśli mój ojciec zachowywał się w zły sposób, to nie robię tego mojemu dziecku.
Według Beaty nie ma gorszego powiedzenia, niż że to, że trzeba uczyć się na błędach – najlepiej na cudzych. Nikogo błędy nic nie nauczyły. To są facebookowe truizmy i frazesy – tak właśnie je określa.
Rady dla startupowców 45+
– Niczego się nie bój, rób to, na co nasz masz ochotę. Idź za możliwościami, które daje ci internet. Każdy ma coś, co może pokazać. Sama uruchomiłam jeszcze „Gadki z chatki” na YouTube, gdzie mówię o macierzyństwie, babciowaniu i relacjach. Chcę zostawić młodym ludziom coś, co im pozwoli budować lepsze relacje międzypokoleniowe – mówi Beata i dodaje: – Dobrze, aby ludzie rozumieli np., że koalicja musi być między dorosłymi. Dorosły nie paktuje z dzieckiem, tylko z drugim dorosłym. Nie możemy mówić dzieciom: „Tylko nie mów mamie, że dostałeś lizaka”. Chciałabym przekazywać więcej tego typu treści młodym rodzicom i dziadkom.
Skazujemy siebie na nieumienie i potencjalne niepowodzenie, ale wszystkiego można się nauczyć – Jak będzie trzeba, to ja się nauczę obróbki skrawaniem i nawigacji – dodaje. To, czy się odniesie sukces, czy nie, jest bardziej w podejściu, niż w kompetencjach. Kompetencje można nabyć, albo kupić na zewnątrz. Głównie wizja porażki powoduje, że się nie ruszamy z miejsca.
Najważniejsze, to z entuzjazmem i pasją zajmować się, tym czym chcemy i nie obawiać się co kto powie. Jeśli się wystawiasz, to zawsze ktoś cos powie niemiłego, ale to nie może oznaczać, że nie będziemy działać.
Co będzie dalej?
– Mądra Babcia mnie w sobie rozkochała, bo nie ma nic bardziej motywującego do działania niż sukces. Chociaż czasami, gdy jestem zmęczona mam taką myśl, żeby przestać to robić. Wolałabym poleżeć w hamaku i gotować wnukom rosół; pojechać z nimi na wakacje. Ale kiedy dotaję mail, że to co robię zmienia kobietom życie na lepsze, pomaga podjąć trudne decyzje, czy choćby dostaje zdjęcia z daniem, które zachwyciło, czy pokazuje nowy look babci – już zeskakuje z tego hamaka i siadam do komputera tworzyć nowy program. Co tam rosół, nie ucieknie.
Tutaj gdzie mieszkam, czyli w lesie, w domku z czerwonym dachem, najlepiej jest mieć wolny zawód. Jestem już na dobrej drodze, by po prostu być. Czy ja bym chciała być influencerką wiecznie? Nie.
Pomysł z sukcesorem jest mało realny, ponieważ cały projekt bazuje na jednej osobie. Niewykluczone, że pojawią się prowadzący poszczególne programy, bo w obecnej formie cała działalność jest bardzo obciążająca. Póki co, rusza nowy projekt – EkoBabcia. We wtorki babcie będą zaznajamiać się z tematami ekologicznymi.
Przeczytaj inne artykuły z serii o dojrzałych startupowcach.