Każdemu z naszych rozmówczyń i rozmówców zadaliśmy następujące trzy pytania:
- Czy w Twojej opinii 111 propozycji zgłoszonych przez Rafała Brzoskę wpłyną pozytywnie także na startupowy ekosystem?
- Czy w Twojej codziennej działalności rzeczywiście odczuwasz nadmiar regulacji prawnych? Które z nich doskwierają Ci najbardziej?
- Jaki byłby Twój jeden postulat, który chcesz dołożyć do listy 111 postulatów Brzoski?
Dla czytelności oraz zachowania spójności tekstu, przy redakcji otrzymanych odpowiedzi zrezygnowaliśmy z umieszczania powyższych pytań.
Ważny pierwszy krok zrobiony we właściwym kierunku – Tomasz Czapliński (SpeedUp Group)
Jako inwestor od lat działający na polskim rynku startupowym uważam, że propozycje deregulacyjne Rafała Brzoski mogą być dużym krokiem do normalności, zwłaszcza dla młodych firm technologicznych. Mechanizm „milczącego załatwienia sprawy” jest moim ulubionym – to świetny przykład: jeśli urząd nie odpowie w terminie, firma zyskuje milczącą zgodę na działanie, zamiast tkwić w biurokratycznym zastoju. To minimalizuje ryzyko utraty innowacyjnego impulsu, na czym nam, inwestorom, szczególnie zależy. Kluczowa jest tu kwestia czasu – startupy, które szybko uzyskują decyzje (np. pozwolenia czy certyfikacje), mają większe szanse na zdobycie rynku przed konkurencją. Oczywiście, sukces zależy od implementacji i egzekucji tych zapisów w praktyce w przyszłości. Ale nadal – ważny jest ten pierwszy krok zrobiony we właściwym kierunku. Jeśli projekty nie utkną w Sejmie lub nie zostaną okrojone, polscy startupowcy zyskają narzędzia do realnego konkurowania ze swoimi zachodnimi kolegami.
Problemem nie są pojedyncze przepisy, ale ich kumulacja, która tworzy środowisko nieprzyjazne innowacjom. Weźmy podatek VAT: startupy często testują niestandardowe modele biznesowe, a drobne błędy w rozliczeniach (np. przez niejasne interpretacje urzędów) kończą się kontrolami, czasem karami ale co najgorsze – wstrzymywaniem zwrotu VAT. To niszczy ich bieżącą płynność, może spowodować konieczność nagłego wstrzymania ważnych prac. W naszym portfelu mieliśmy przypadki, gdzie firmy musiały zwalniać pracowników tylko dlatego, że urząd skarbowy kwestionował ich rozliczenia, które na koniec oczywiście były w 100% zgodne z prawem.
Najbardziej jednak doskwiera nam brak stabilności prawa. Gdy rząd zmienia np. ulgę IP Box pod wpływem politycznych nastrojów, wywraca to modele finansowe startupów. Kilka naszych spółek musiało ostatnio restrukturyzować całą strategię podatkową, bo nowelizacja przepisów uniemożliwiła im wykorzystanie wcześniejszych założeń. Co więcej – brak stabilności decyzji, np. w instytucjach publicznych przyznających dofinansowania dla przedsiębiorstw działających na innowacyjnym rynku powoduje, że część bardzo ważnego kapitału, jakim jest kapitał publiczny wykorzystywany do budowania najbardziej innowacyjnych, ale tym samym najbardziej ryzykownych biznesów, zaczyna być dla startupowców mało atrakcyjny. To rodzi nieufność zarówno przedsiębiorców – startupowców jak i inwestorów – kapitał nie lubi niepewności. Jeśli inwestor ma zainwestować w innowacje zamiast kupić 5 kawalerkę w Warszawie, ta stabilność prawa jest ekstremalnie ważna.
Gdybym miał uzupełnić listę Brzoski, postulowałbym wprowadzenie zachęt fiskalnych dla inwestorów inwestujących w wysokie ryzyko technologiczne – zarówno bezpośrednio w startupy jak i w fundusze o określonym profilu inwestycyjnym. Chodzi o sektory jak sztuczna inteligencja, biotechnologia czy technologie medyczne – obszary, gdzie Polska mogłaby zostać europejskim liderem, ale dziś brakuje nam śmiałych inwestycji.
Konkretnie?
30% ulgi w PIT i CIT dla inwestorów, które przeznaczą co najmniej połowę kapitału na projekty B+R lub spółki deep tech. Dodatkowo – zwolnienie z podatku od zysków kapitałowych przy wyjściu z inwestycji niezależnie od poziomu udziałowego w biznesie. Dlaczego? Bo deeptech wymaga cierpliwego kapitału. Dziś większość funduszy w Polsce woli finansować e-commerce lub fintech, gdzie zwrot jest szybszy i bardziej przewidywalny, jednocześnie gdzie mogą przejąć większe pakiety udziałowe i tym samym „załapać” się na ulgi, które są dziś dostępne. Tymczasem inwestycje w deeptech wymagają dużo większych nakładów, ale też ryzyka. Bardzo często inwestor, który decyduje się na takie inwestycje, kończy z pakietem, który uniemożliwia mu skorzystanie z preferencji podatkowych, bez tych zachęt nie zbudujemy gospodarki opartej na innowacjach.
Przykłady? We Francji ulga JEI przyciągnęła miliony euro do sektora kosmicznego i biomedycznego. W Wielkiej Brytanii system SEIS/EIS sprawił, że Londyn stał się mekką dla deeptechu. Polska ma świetnych naukowców, ale bez wsparcia systemowego wciąż przegrywamy walkę o komercjalizację ich pomysłów.
Dodatkowo, walczyłbym o uproszczenie wdrażania ESOP-ów, czyli programów pracowniczych z udziałem w zyskach. Startupy nie mogą konkurować z korporacjami w płacach, ale mogłyby oferować talentom udział w przyszłym sukcesie. Dziś aby zrobić to w 100% legalnie, konieczne jest zastosowanie procedur, które są tak skomplikowane, że wiele firm albo wprowadza alternatywne rozwiązania – mniej atrakcyjne dla pracowników lub całkowicie rezygnuje z tego typu zachęt dla kluczowych pracowników. A bez tego „brain drain” będzie tylko narastał.
Propozycje Brzoski to mocny krok w kierunku odchudzenia polskiej biurokracji. Ale deregulacja to nie wszystko – potrzebujemy też mechanizmów, które zachęcą inwestorów do wspierania najbardziej ryzykownych, a zarazem strategicznych projektów.
Nauczyłem się żyć z regulacjami – Paweł Fornalski (IAI SA)
Bardzo dobrze, że rząd chce konsultować zmiany z przedsiębiorcami, z którymi wielokrotnie w przeszłości zdarzało się nie rozmawiać. Państwo to trochę firma. Klientami firmy są podatnicy, a najwięcej płacą przedsiębiorcy. Taka sytuacja przypominała więc firmę, w której nikt nie pyta kluczowych klientów o to, jak odbierają zmiany. Natomiast nigdy nie byłem ani nie jestem fanem jednorazowych zrywów. Dla mnie zdrowy proces legislacyjny powinien uwzględniać to, że jest czas na konsultacje społeczne i weryfikację ustaw ze wszystkimi zainteresowanymi stronami. Grupa, której przewodzi Rafał Brzoska na pewno robi świetną robotę. Ale zdecydowanie nie rozwiąże problemu ignorowania przedsiębiorców. Zwłaszcza, że mechanizm jest wysoce prowizoryczny i nie ma charakteru stałego.
Jeżeli chodzi o regulacje, to oczywiście odczuwam je. Ale jak każdy Polak nauczyłem się z nimi żyć. Są oczywiście takie, które są zwyczajnie niefajne i zrażające do ustawodawcy jak areszty i kary więzienia, zajmowanie środków na koncie firmy bez wyroku sądu. Reszta to kosmetyka, ale bardzo potrzebna. Np. przenoszenie spraw do mObywatela i e-administracja. Ogromnie dużo w Polsce na tym polu rządy osiągnęły i ten kierunek koniecznie trzeba kontynuować, także dla obniżania kosztów aparatu państwowego.
Jeżeli mógłbym coś dopisać do tej listy, to byłaby to sprawa urlopów nabywanych podczas zwolnień lekarskich i urlopu macierzyńskiego. Uważam to za co najmniej kontrowersyjne, że osoba wracająca np. po 2 latach z urlopu macierzyńskiego, w firmie otrzymuje w pełni płatne 52 dni urlopu. I płaci za to pracodawca. Takie zdarzenie potrafi być dla mikrofirm bardzo bolesne i w rezultacie zniechęcać je do zatrudniania na umowę o pracę, zwłaszcza młodych kobiet.
Nie przesadzić z liczbą postulatów ani z ich ogólnością – Robert Grygorowicz (Besides Finance)
Spora część ze 111 propozycji dotyczy ograniczenia wysiłku, jaki przedsiębiorcy muszą włożyć w sprawy administracyjne – przekazywanie dokumentów, zawieranie umów, procedury sądowe, poprawki do złożonych deklaracji itp. Te uproszczenia w największym stopniu sprzyjają właśnie małym firmom, czyli także startupom. Oczywiście wraz z rozwojem biznesu skala tego wysiłku rośnie, ale wtedy coraz bardziej możemy polegać na zewnętrznych doradcach wyspecjalizowanych w danej dziedzinie jak np. prawnikach czy doradcach podatkowych. W małych, początkujących firmach zwykle brakuje na to środków, a cały wysiłek biorą na siebie założyciele.
Na liście znajdziemy też kilka odniesień do wykorzystania środków unijnych, a te w znacznej części trafiają właśnie do startupów na działania B+R. Dokumentowanie wydatków i rozliczanie projektów grantowych generuje wiele problemów, które uderzają najbardziej w małe firmy nie mające środków na wyspecjalizowanych doradców w takiej skali, aby oddelegować większość obowiązków.
Na co dzień widzimy mnóstwo niedociągnięć w sferze cyfryzacji usług publicznych. Przykładowo, jeśli dziś powołamy nowego prezesa spółki, to będzie on musiał wykonać kilka telefonów na infolinię i złożyć kilka wniosków (część wyłącznie w siedzibie urzędu), zanim uzyska komplet dostępów do pracy z ZUS, US, GUS, KRS i oczywiście – do każdego systemu oddzielnie. Zakładając przy tym, że ktoś mu doradzi gdzie, co i w jakiej kolejności załatwić, bo raczej nie jest to wiedza powszechna.
Inna kwestia to zarządzanie swoim zadłużeniem podatkowym. Wiele firm, w tym startupów, żyje cyklami finansowania – szczególnie jeśli przychody są nieregularne lub w ogóle ich jeszcze nie ma, a całość środków pochodzi z grantów i od inwestorów. W gorszych chwilach powstają okresowe przestoje w płatnościach podatków czy składek ZUS. Brakuje ewidencji, w której na bieżąco mógłbym śledzić historię wszystkich swoich rozliczeń z urzędami, w tym aktualne saldo zadłużenia i związane z nim deklaracje. Dzięki temu firmy mogłyby wcześniej ubiegać się o rozłożenie go na raty czy reagować zanim zostanie im zajęte konto bankowe.
Postulat, jaki uważam za krytycznie istotny, to nie przesadzać z liczbą postulatów oraz z ich ogólnością. Trudniej oczekiwać skutecznego wdrożenia zmian w życie, jeśli propozycji zmian będzie bardzo dużo i w wiele z nich będzie zostawiało zbyt dużo pola do polemiki z ich korzyściami. Trudniej też będzie ubiegać się o presję społeczną, aby zmiany wprowadzić jako inicjatywę ponad podziałami.
Już dziś na liście obok “umowy o prawa autorskie w wersji cyfrowej” znajdziemy “egzekwowanie zasady Unia Europejska + zero”. Pierwszy postulat jest bardzo konkretny, obiektywnie korzystny dla wszystkich i wręcz oczywisty do wprowadzenia. Drugi natomiast to trochę manifest, a trochę krytyka ogólnego procesu legislacyjnego w Polsce. Mimo że zasadna, to tego typu niesprecyzowane, trochę “luźne” sugestie mogą działać na niekorzyść całej inicjatywy. I opóźniać realne działania ze strony rządu, a w efekcie wdrożenie zmian w życie.
Opanować hiperzmienność prawa i regulacyjną niepewność – Arek Kwoska (Rebels Valley)
Dostęp do finansowania powinien być jak zamówienie Ubera – Paulina Muszyńska (Startup Wrocław)
Propozycje na pewno idą w dobrą stronę – mniej biurokracji, prostsze przepisy, większa swoboda dla przedsiębiorców. Startupy szczególnie odczuwają bariery administracyjne, bo działają szybko i często muszą lawirować między regulacjami, które nie nadążają za rzeczywistością. Jeśli faktycznie uda się zlikwidować zbędne procedury i skrócić ścieżkę np. uzyskiwania pozwoleń, zakładania działalności czy korzystania z finansowania, to będzie duży krok do przodu. Pytanie tylko, jak wiele z tych postulatów rzeczywiście wejdzie w życie i w jakiej formie.
Każdy, kto działa na styku biznesu, innowacji i NGO, wie, ile czasu pochłania dostosowanie się do przepisów – od RODO, przez zamówienia publiczne, po skomplikowane regulacje związane z finansowaniem startupów. Najbardziej frustrujące są przepisy, które zamiast wspierać innowacje, hamują rozwój – np. trudności z pozyskiwaniem kapitału, żmudne procedury grantowe czy nieelastyczne umowy o pracę i współpracę.
Do listy postulatów Rafała Brzoski dorzuciłabym automatyzację i uproszczenie procesów administracyjnych dla startupów i organizacji pozarządowych. W dzisiejszych czasach dostęp do finansowania i wsparcia powinien być tak prosty, jak zamówienie Ubera – minimum formalności, szybkie decyzje, jasne zasady. Jeśli chcemy wspierać innowacje, to nie możemy trzymać przedsiębiorców w papierowym labiryncie.