Trzy kontrakty w Afryce
– Oto człowiek i jego niekończący się trud, by zgłębić nieznane. Podróż zaczyna się od odważnych wizji tych, którzy bez strachu przekraczają kolejne granice – tymi słowami rozpoczyna się spot reklamowy, który promuje lubelski Ursus w Afryce. Na tamtejszym rynku firma z Polski działa od trzech lata, kiedy to w 2013 roku zobowiązała się dostarczyć rolnikom 3 tysiące ciągników i części zamiennych o łącznej wartości 90 mln dolarów.
Dwa lata późnie zawarła kolejny kontrakt z rządem Etiopii. Tym razem jednak wartość transakcji była trzy razy niższa, ale też liczba zamówionego sprzętu była mniejsza. Włodarze afrykańskiego kraju kupili od Ursusa 174 ciągniki oraz 390 przyczep, które miały służyć lokalnym farmerom, do zbioru i transportu trzciny cukrowej. Wówczas zarząd spółki zapowiedział dalszą ekspansję na afrykańskim rynku.
55 milionów dolarów za 2,4 tys. ciągników
I tak, kilka miesięcy później przedsiębiorstwo zawarło kolejny duży kontrakt. Partnerem Ursusa została firma SUMA JKT z Tanzanii. Na jej zlecenie polska marka w ciągu trzech pierwszych kwartałów tego roku wyprodukować ma 2400 ciągników, a także zapewnić części zamienne oraz wyposażyć hale montażowe i osiem centrów serwisowych. Zarobić ma na tym około 55 milionów dolarów.
– Kontrakt w Tanzanii jest wynikiem szerokiej ekspansji Ursusa w Afryce. Nasze produkty cieszą się tam wysokim uznaniem, ze względu na wysoką jakość stosowanych podzespołów idącą w parze z prostotą wykonania. Realizując kontrakty w Afryce przyczyniamy się do mechanizacji tamtejszego rolnictwa i szybszego rozwoju kontynentu – mówi Karol Zarajczyk, prezes Ursusa, cytowany w komunikacie prasowym.
Na polskich polach jeździ się Ursusem
Przedsiębiorstwo z Lublina jest także znane w innych regionach świata. Z jego produktów korzystają europejscy rolnicy m.in. w Czechach, Belgii i Holandii, a także farmerzy w Pakistanie. Niemniej firma robi furorę głównie na rodzimym rynku. Spośród mniej więcej półtora miliona ciągników, które poruszają się po polskich polach, aż 700 tysięcy wyjechało z fabryki Ursusa.
Zanim jednak inżynierowie zmontowali pierwszy traktor upłynęło 29 lata od momentu, gdy siedmiu przyjaciół zdecydowało się w 1893 roku założyć firmę. Czym więc przez ponad ćwierć wieku zajmował się Ursus? Wtedy nie tylko jego profil działalności był inny, ale także nazwa spółki była inna. Ówczesne Towarzystwo Udziałowe Specyalnej Fabryki Armatur produkowało głównie armaturę dla przemysłu cukrowniczego, spożywczego i gorzelniczego.
Zainwestowali oszczędności
Każdy z wyrobów był sygnowany przez przedsiębiorców znakiem „P7P”, który oznacza posag siedmiu panien. Nazwa ta nie jest przypadkowa, ponieważ, żeby postawić fabrykę na nogi, założyciele, na czele których stał Ludwik Rossman, zainwestowali w przedsięwzięcie oszczędności posagowe swoich siedmiu córek. Środki te umożliwiły im uruchomienie zakładu w Warszawie przy ul. Siennej 15, w której pobliżu obecnie znajduje się centrum handlowe Złote Tarasy.
Nieco ponad dziesięć lat później przeniesiono fabrykę na warszawską Wolę, gdzie obok armatury produkowano także silniki spalinowe. Do 1914 roku z zakładu „wyjechało” sześć tysięcy tego typu urządzeń, które wykorzystano do budowy maszyn rolniczych. Podczas I wojny światowej armia rosyjska zniszczyła przedsiębiorstwo i wywiozła w głąb Rosji cześć produkowanego asortymentu.
Pierwszy traktor powstał w 1922 roku
Po zakończeniu wojny odbudowano fabrykę i podjęto próbę skonstruowania pierwszego polskiego ciągnika. Udało się wówczas opracować jedynie jego prototyp i dopiero dziewięć lat później, w 1922 roku, inżynierowie zmontowali traktor, który mógł sprawnie poruszać się po polach. Wkrótce potem uruchomiono masową produkcję tzw. ciągówek. Były to maszyny wzorowane na amerykańskim pojeździe rolnym Titan z silnikiem o mocy 25 KM, który mógł pociągnąć trójskibowy pług. Ostatecznie z taśmy montażowej zakładu zjechało około 100 tysięcy ciągówek.
W kolejnych latach spółka założona przez siedmiu przyjaciół przeszła przez szereg zmian. Uruchomiono fabrykę we wsi Czechowice, która obecnie znana jako Ursus jest dzielnicą Warszawy. Firmę wchłonął wówczas Bank Gospodarstwa Krajowego i rozszerzono profil działalności spółki. I tak, dobrze znany dziś Ursus produkował wtedy nie tylko ciągniki rolne i armaturę, ale także czołgi, samochody osobowe i ciężarowe, motorówki, sprzęt saperski oraz prowadził serwis silników.
1,5 mln sprzedanych maszyn
W 1939 roku znów wybuchła wojna, podczas której Niemcy przekształcili fabrykę w zakład remontujący czołgi i pompy lotnicze, a tuż przed jej zakończeniem wywieźli całe jej wyposażenie. Nie powstrzymało to Polaków przed powtórnym postawieniem spółki na nogi. W efekcie skonstruowali zaawansowany technologicznie Ursus C-45, który następnie udoskonalili i zbudowali nowszy model Ursus C-325.
Był to czterokołowy ciągnik rolniczo-drogowy wyposażony w silnik wysokoprężny o mocy 25 KM. Maszyna ta stał się wzorem dla kolejnych pojazdów, które w przyszłości miały opuści warsztat Ursusa. W ciągu kolejnych pięćdziesięciu lata traktory powstałe na bazie C-325 był modernizowane, pojawiły się nowe modele, a do 2006 roku spółce udało się wypuścić na rynek półtora miliona maszyn.
Wzrost sprzedaży o 62 procent
Przedstawiciele firmy tłumaczą, że przełom w historii Ursusa nastąpił w 2011 roku. Wówczas firma połączyła się z POL-MOT Warfama, notowanym na GPW producentem urządzeń rolniczych. Przeniosła siedzibę do Lublina, a także poszerzyła ofertę o prasy zwijające oraz owijarki i zbieracze bel, które służą do zbioru i przechowywania zielonek, siana i słomy.
Po stu dwudziestu latach funkcjonowania na rynku, dwóch wojnach światowych i zmianach ustrojowych w Polsce, Ursus ma się dobrze. W trzech pierwszych kwartałach ubiegłego roku zanotował wzrost sprzedaży o 62 procent w stosunku do analogicznego okresu w 2014 roku oraz wygenerował zysk netto na poziomie 3,3 mln złotych. Ten rok mam być jeszcze lepszy, ponieważ zespół stojący za przedsiębiorstwem spodziewa się kolejnego wzrostu sprzedaży.
Źródło i zdjęcia: Ursus