Jak zaczynał Pan swoją karierę?
Maciej Adamaszek: Moje pierwsze doświadczenia biznesowe to praca dla korporacji FMCG, które na początku lat 90-tych dopiero wchodziły do Polski. Przepracowałem w nich prawie 11 lat, przeszedłem całą ścieżkę kariery, od przedstawiciela handlowego do dyrektora sprzedaży. Pracowałem dla takich firm jak Mars, Cadbury Wedel czy Alima Gerber.
Potem pojawił się własny biznes?
Dopiero po odejściu z korporacji zacząłem samodzielnie budować swoje własne projekty. Pierwszym z nich była sieć kawiarni, które na początku 2000 r. zaczęły się mocno rozwijać. Zbudowałem od zera sieć 20 kawiarni pod marką „W biegu Cafe”. W pewnym momencie byliśmy na polskim rynku głównym konkurentem sieci CoffeeHeaven (dzisiejsza Costa Coffee).
Jak powstał True men skin care? Co Pana zainspirowało?
Inspiracją do stworzenia tej marki były osobiste doświadczenia z kosmetykami, a także związana z tym analiza rynku, która doprowadziła do tego, że dostrzegłem w tym biznesie atrakcyjną niszę. Ale zacznę od początku. Z wiekiem zacząłem zwracać coraz większą uwagę na swój wygląd, coraz bardziej dbać o siebie, tak by upływający czas nie odbijał się mocno na moim poczuciu pewności siebie. Zacząłem więc zgłębiać temat kosmetyków do pielęgnacji dla mężczyzn, co pozostawiło mnie ze smutnymi wnioskami, zgodnie z którymi miałem do wyboru albo produkty drogeryjne o niekoniecznie dobrym składzie lub dobre, jakościowe produkty z wyższej półki, ale w bardzo wysokich cenach. Zauważyłem, że półka premium jest praktycznie pusta, postanowiłem więc stworzyć markę skutecznych, jakościowych produktów w osiągalnych, rozsądnych cenach.
Komu dedykowane są produkty True men skin care?
W ogólnym ujęciu docieramy do nowoczesnych, dbających o siebie mężczyzn, którzy świadomie podchodzą do tematu pielęgnacji. Skupiamy się na mężczyznach z grupy 35+, bo właśnie w tym wieku zaczynamy najczęściej sięgać po kosmetyki do pielęgnacji, a ponadto to najliczniejsza grupa demograficzna w Polsce. Jednym z naszych istotnych odbiorców są także przedstawiciele tzw. „silver generation” z grupy 50+. Biorąc pod uwagę starzenie się społeczeństwa, to właśnie ta grupa staje się jedną ze strategicznych dla coraz większej liczby marek.
Dlaczego zdecydował się Pan na crowdinvesting?
Uważam, że to przede wszystkim dobre narzędzie marketingowe. Poza istotnym zastrzykiem finansowym dla rozwoju spółki zbieramy bowiem wokół siebie grono akcjonariuszy, którzy zainwestowali, bo uwierzyli w siłę i potencjał naszej marki. Bardzo często stają się oni swego rodzaju ambasadorami firmy i angażują się w jej życie. A na początku drogi, na której jesteśmy i my, taka zaangażowana społeczność jest niezwykle istotna dla dalszego rozwoju.
Jakie sukcesy ma do tej pory na swoim koncie True men skin care?
Myślę, że przede wszystkim naszym wyróżnikiem jest dynamiczny, międzynarodowy rozwój. Wystartowaliśmy na początku tego roku, a już jesteśmy z naszymi kosmetykami obecni w 8 krajach europejskich. Mamy naprawdę dobry produkt, który „mówi sam za siebie” – zbieramy z rynku praktycznie same pozytywne recenzje. Z miesiąca na miesiąc rośnie też sprzedaż – w średnim miesięcznym tempie ponad 100 proc. Jesteśmy też doceniani przez środowisko branżowe – mamy na koncie pierwsze wyróżnienia w konkursach, ale nie możemy na razie zdradzić więcej na ten temat.
W Polsce męska pielęgnacja to jedynie kilka procent całego rynku, podczas gdy w krajach Europy Zachodniej kosmetyki dla mężczyzn stanowią nawet 25 proc. wartości sektora. Z czego wynika ta dysproporcja?
To z jednej strony efekt dysproporcji kulturowych, a z drugiej poziomu zamożności poszczególnych krajów europejskich. Pamiętajmy, że przez lata, w kanonie męskości królował na naszym rynku „zaniedbany”, zarośnięty mężczyzna, twardziel, ograniczający się w codziennej pielęgnacji do dezodorantu, żelu pod prysznic i ew. do maszynki i pianki do golenia. W ostatnich latach króluje jednak coraz bardziej kultura zdrowego ciała i zdrowego ducha, w ramach której dbanie o wygląd i świadoma pielęgnacja stają się powoli czymś normalnym. Czymś, czego mężczyźni nie muszą się wstydzić. Z drugiej strony pamiętajmy, że Polska zostawała w tyle za krajami zachodnimi pod względem zamożności społeczeństwa. Różnorodne kosmetyki dla mężczyzn trafiły do koszyka podstawowych produktów dopiero niedawno.
Czy zamierza Pan tworzyć nowe spółki?
Teraz o tym nie myślę, skupiam się w 100% na True. W mojej ocenie europejski rynek kosmetyków dla mężczyzn jest bardzo perspektywiczny, szczególnie jeśli weźmiemy pod uwagę zmiany demograficzne, trendy i wchodzenie dużej grupy dzisiejszych 34-38 latków w wiek, kiedy mężczyzna zaczyna zwracać uwagę na dbanie o siebie. Niemniej jednak będzie to wymagało wiele pracy i zaangażowania w obszarze budowania świadomości, edukacji wokół wspomnianego tematu, itp. Dlatego najbliższe lata przeznaczam na budowanie siły marki True men skin care.
Jakie Pan ma rady dla przedsiębiorców? Co jest kluczowe przy tworzeniu projektów?
Polecam skupienie się na jednym projekcie i „wyciśnięcie” w niego całej swojej energii biznesowej. Mówię to oczywiście z perspektywy osoby, która angażuje się realnie, operacyjnie w swoje projekty, a nie jako inwestora, który może mieć udziały/akcje w kilku biznesach i nadzorować je z „tylnego fotela”.