Czytasz trzecią część cyklu pt. Miliony w błoto. W tych artykułach opisujemy historie porażek światowej klasy przedsięwzięć. Znajdujemy takie startupy, które spełniają dwa wymogi: pozyskały milionowe inwestycje i były wspierane przez najlepszych inwestorów na świecie. Ostatnim razem opisywaliśmy historię Shuddle, Ubera dla dzieci, który przejechał 12,2 mln dolarów inwestycji.
Na zdjęciu (od lewej): Adora i Aaron Cheung, założyciele Homejoy | fot. homejoy
Cztery składowe sukcesu
— W 2012 roku mój brat Aaron i ja mieliśmy wizję — tak Adora Cheung, CEO Homejoy, rozpoczęła komunikat pożegnalny opublikowany na blogu narzędzia do zamawiania usług domowych. Adora i Aaron marzyli o sukcesie aplikacji webowej, która pozwoli połączyć osoby szukające pracy przy sprzątaniu domów z właścicielami budynków. Żeby poznać branżę od środka, sami założyli jasnożółte rękawiczki i sprzątali domy na zlecenie. Później stworzyli Homejoy, startup który wzbudził zainteresowanie najlepszych światowych inwestorów. Mimo to nie przetrwał.
Startup powstał w 2010 roku, najpierw nazywał się Pathjoy i stworzyła go grupka znajomych. Zdaniem założycieli, od początku miał przewagę nad innymi, a to za sprawą czterech cech, które posiadał. Po pierwsze, cena. Ich koszt godziny sprzątania domu w Bay Area wynosił 20 dol., czyli dwa razy taniej, niż oferowały to inne firmy sprzątające. Po drugie, korzystanie z Homejoy było łatwiejsze, bo można z poziomu strony zamówić usługę, ale też szybko z niej zrezygnować przez internet, co jest łatwiejsze niż dzwonienie ws. rezygnacji. Po trzecie, pracownicy są przeszkoleni, więc klienci mają pewność, że nie zostaną oszukani.
Po czwarte, Homejoy dbał o to, by dobrze zarabiali. Jak się później okaże, nie wszyscy byli zadowoleni ze współpracy, stąd grupowy pozew przeciw założycielom Homejoy, który ostatecznie wykończył firmę. Ale o nim za chwilę.
25 mln dolarów przychodu
Pomysł na biznes zapowiadał się dobrze. Takie zdanie mieli też twórcy najpopularniejszego inkubatora przedsiębiorczości na świecie – Y Combinatora, którzy w 2010 roku wzięli pod swoje skrzydła młodych przedsiębiorców. W rundzie seed uczestniczyli: Y Combinator, First Round Capital, Max Levchin (CEO Homejoy była Product Managerką w jego firmie), Paul Graham i 500 Startups. Dopiero dwa lata później biznes wyszedł na światło dzienne. W marcu 2013 roku pozyskał 1,7 mln dolarów finansowania na ekspansję.
Od tego czasu usługa sprzątaczek jest dostępna dla mieszkańców San Francisco, San Jose, San Diego, Seattle, Los Angeles i Nowego Jorku. W październiku Homejoy pozyskał 24,49 mln dolarów i zwiększył zasięg swoich usług do 31 miast w Stanach Zjednoczonych, jest też obecna w Toronto (Kanada). Homejoy zrzeszał wtedy 500 sprzątaczek i sprzątaczy pracujących na kontraktach. W grudniu 2013 roku pozyskał kolejne 38 mln dolarów, m.in. od Redpoint Ventures, Google Ventures i Maxa Levchina. Była to ostatnia inwestycja w Homejoy, a przy jej okazji jego twórcy nie chwalą się wynikami jakie osiągnął w ciągu ostatnich miesięcy. Można przypuszczać, że szło dobrze.
W ciągu całego 2014 roku, Homejoy osiągnął wynik 25 mln $ przychodu. Zdaniem mediów, wynik ten był słaby, biorąc pod uwagę, w ilu miastach funkcjonowała usługa i ile osób musiało ją obsługiwać (Homejoy zatrudniało sto osób współpracujących z “tysiącami sprzątaczek”). Pierwszą oznaką problemów Homejoy jest wycofanie usług z Francji i Kanady. To też ciężki rok dla startupów oferujących tego typu usługi w Stanach Zjednoczonych, bo na rynku coraz lepiej radzą sobie cztery konkurencyjne firmy. Jedną z nich jest Handy (dawniej Handybook), który pozyskał 110 mln $ finansowania.
Konkurencja
Handy radzi sobie na tyle dobrze, że kupuje dwa mniejsze startupy z tej branży: Exec i Mopp. Osoby sprzątające przyciąga do siebie tym, że każdemu nowemu członkowi Handy oferuje tysiąc dolarów na start. Homejoy takiego benefitu nie może zapewnić. Drugi projekt tepczący po piętach twórcom Homejoy to Porch.com z setką mln dolarów finansowania. Helpling to trzeci konkurent. Pochodzi z niemieckiej stajni startupów Rocket Internet i zebrał dotychczas 62 mln dolarów. Czwarty to TaskRabbit wsparty 38 mln dolarów. Homejoy nie poddaje się i nadal walczy o klienta.
Ogłosił, że jego współpracownicy obsłużyli już milion zleceń. Biznes nie rośnie jednak już tak szybko, a prawdziwe kłopoty przychodzą niedługo. W marcu 2015 roku Homejoy, jak powie później CEO Adora Cheung, przyjął największy cios. Pracownicy startupu łączący właścicieli domów z osobami, które oferują ich sprzątanie, złożyli grupowy pozew. Oskarżyli pracodawcę, że powinni zostać zatrudnieni na stałą umowę, a nie pracować na zasadach umowy zlecenia. Dlaczego uważali, że właśnie na takich zasadach powinni pracować? Powodem tego były komunikaty na stronie, które wziął pod uwagę sąd rozpatrując pozew.
Dwie oferty kupna
Homejoy (podobny pozew złożyli współpracownicy Ubera) w informacjach zamieszczonych na stronie ogłaszał, że to Homejoy wykonuje usługi, a nie jego zleceniobiorcy. Pisał w sekcji tłumaczącej, jak działa serwis: “Jeśli nie jesteś w stu procentach zadowolony z usług sprzątania, przyjedziemy spowrotem i posprzątamy jeszcze raz”. Zdaniem prawników użycie w takich komunikatach pierwszej osoby liczby mnogiej wskazuje, że Homejoy zatrudnia pracowników, a nie podwykonawców. Obrońcą oskarżycieli była specjalizująca się w prawach pracowniczych prawnik Shannon Liss-Riordan.
Sprawę komentowała krótko. – Te osoby [wykonujące usługi dla Homejoy] powinny zostać zakwalifikowane jako pracownicy – mówiła Liss-Riordan. Firma wpadła w duże kłopoty, ale z “pomocą” przychodzą konkurenci. W kwietniu 2015 roku, niemiecki startup oferujący tę samą usługę – Helpling, złożył ofertę kupna Homejoy. Szybko wycofał się z propozycji, gdy przyjrzał się finansom firmy i sytuacji z pozwem grupowym przeciw zarządowi. W tym czasie ze spółki odeszli CFO i COO. Media spekulują, że w firmie dzieje się źle.
Miesiąc później z ofertą kupna Homejoy wyszedł startup Handy, działający na tym samym rynku. Na odpowiedź nie musiał czekać długo, bo Adora Cheung, CEO Homejoy, ogłosiła, że z dniem 31 lipca 2015 roku, firma kończy działalność. W komunikacie nie podała przyczyn tego zdarzenia, ale w wywiadach stawiała sprawę jasno. Zabrakło pieniędzy od inwestorów na dalszy rozwój i problemem był pozew grupowy złożony przeciw pracodawcy.
–
Przeczytałeś właśnie trzecią część cyklu pt. Miliony w błoto. Opisujemy w nim historie przedsięwzięć wspieranych przez najlepszych inwestorów, które mimo milionowych kwot inwestycji nie przetrwały. W najbliższy poniedziałek opublikujemy kolejną część cyklu. Dowiecie się z niej, jak startupom z branży gastronomicznej trudno znaleźć odpowiedni model biznesowy.