Mistrz i uczeń w startupie. 4 powody, dla których warto postawić na duet doświadczenia i młodości

Dodane:

Miron Tokarski Miron Tokarski

Udostępnij:

Startupy są owocem młodości i świeżego podejścia do biznesu. Kto tak myśli? Ręka do góry! Ja zgadzam się tylko połowicznie. Bo – owszem – młodość i związana z nią odwaga łamania schematów jest bardzo ważna. Równie istotne jest jednak doświadczenie oraz wiedza. O taki mariaż najłatwiej na uczelni.

Na zdjęciu: Miron Tokarski, współzałożyciel firmy Genomtec SA

Tu relacja mistrz-uczeń może przynieść zaskakujące rezultaty. Trzeba tylko – jak zawsze w przypadku projektów przełomowych – zejść z utartej ścieżki i zrobić coś, czego nikt się po nas nie spodziewa. Tego zadania podjęliśmy się tworząc firm Genomtec.

Wszystko zaczęło się przy herbacie na Uniwersytecie Medycznym we Wrocławiu. Profesor Tadeusz Dobosz, naukowiec z ponad 50-letnim stażem, genetyk i ekspert Wydziału Kryminalistyki, pracował nad mobilnym systemem do identyfikacji cech fenotypowych przestępców. Zainspirowany tym projektem zacząłem zastanawiać się nad tym, czy nie dałoby się stworzyć podobnego mobilnego urządzenia do szybkiego i taniego identyfikowania patogenów – wirusów, bakterii czy grzybów.

Ziarno zostało zasiane i przy kolejnych kubkach herbaty zaczęliśmy po godzinach rozpracowywać pomysł na wynalazek, który może realnie wpłynąć na zdrowie i życie ludzi i zwierząt. Od razu postanowiliśmy, że nie odłożymy go na uczelnianą półkę, tylko wejdziemy na wciąż dość obcą polskiej nauce ścieżkę komercjalizacji. Tak powstała firma Genomtec. Połączenie nauki i biznesu, młodości i doświadczenia – elementów, które każdego dnia ścierają się i współpracują, tworząc nowe rozwiązanie i szukając kierunków rozwoju. Wciąż jesteśmy na początku drogi, ale mamy już swoje obserwacje, jak ułożyć relacje w zespole naukowców, aby pogodzić badawczą pasję z biznesowymi ambicjami.

Po pierwsze, weryfikacja pomysłu

Niccolo Machiavelli radził kiedyś, by „nie robić małych planów, bo te nie mają mocy, by porwać duszę”. A gdy ambicje są duże, tylko najsilniejszy możliwy zespół daje szanse sukcesu, i to od samego początku – im więcej osób pozna pomysł i jego pierwsze realizacje, tym lepiej dla jego powodzenia. Zawsze, ale to zawsze do samej oceny projektu można i warto zaprosić zewnętrznych ekspertów z różnych dziedzin, inwestorów, aniołów biznesu. Wiadomo, że twórcy zazwyczaj są przekonani o potencjale swojego pomysłu. Co oczywiście jest bardzo potrzebne, nie na darmo mówi się, że wiara w sukces to połowa sukcesu. W każdym przypadku jednak dobrze zderzyć nawet najlepsze plany z oczekiwaniami i możliwościami rynku, aby uniknąć, jeśli nie porażki, to choćby rozczarowań.

Odpowiedni zespół oceniający projekt na samym początku jest jeszcze ważniejszy w przypadku wynalazków naukowych. Powiedzmy całkiem szczerze – tu mamy do czynienia z wyrafinowaną technologią, nie z kolejną aplikacją, którą można porównać z gotowym benchmarkiem. W takich warunkach nie ma gotowej mapy drogowej. W Genomtec od początku zatem postawiliśmy na silny zespół ambitnych naukowców. Aby jednak młoda drużyna grała zgodnie z zasadami nauki, potrzebowała doświadczonego trenera, człowieka z ogromną wiedzą i chłodnym umysłem, choć pełnego naukowej pasji. W naszym przypadku był to prof. Dobosz. Zainspirował mnie i cały zespół. Pod jego czujnym okiem dążymy do spełnienia marzeń.

Po drugie, wyjście ze strefy komfortu

Pytanie tylko, czy naukowcy marzą o czymś poza kolejnymi publikacjami w wyspecjalizowanych czasopismach? Powiedzmy sobie szczerze – jest sporo prawdy w stereotypowym postrzeganiu naukowca, zamkniętego na uczelni, pochylonego w cieniu gabinetu czy laboratorium nad swoim projektem i trochę oderwanego od rzeczywistości, zwłaszcza biznesowej.

Z drugiej strony – naukowcy, przede wszystkim młodzi – nie żyją w izolacji. Czytają, obserwują i mają swoje marzenia. Są na bieżąco. Wczorajsze publikacje z USA już następnego dnia są omawiane w zespole na zamkniętej grupie na Facebooku. Dla nich studia doktoranckie są tylko środkiem do szerzej rozumianego celu, a ambicje wychodzą poza uczelnię. Tym bardziej że na świecie pojawiają się spektakularne wynalazki zrodzone na uczelni, ale skomercjalizowane i służące światu. Każdy z nas czuje, że do tego nie wystarczą dotychczasowe metody pracy naukowej. Trzeba sięgnąć po więcej. Trzeba wyjść poza mury, trzeba ryzykować.

Można pomyśleć – ok i co w tym nadzwyczajnego? Każdy biznesmen ryzykuje niemal codziennie, podejmując decyzje dotyczące rozwoju, strategii, planów. I tak jest. Warto jednak pamiętać, że w środowisku naukowym porażka boli bardziej, bo nie ma na nią przyzwolenia. Biznes chyba już zrozumiał, że porażka jest naturalną konsekwencją próbowania. Czasem próby kończą się sukcesem, czasem nie – za każdym razem są jednak nowym doświadczeniem, które buduje wartość na przyszłość.

Po trzecie, równowaga sił

Młodzi naukowcy wiedzą zatem, dokąd dążą. Mają plany i marzenia. Chcą, żeby to, nad czym pracują na uczelni, przyniosło realne korzyści ludziom. Nie zamierzają odkładać swoich pomysłów i prototypów na półki. Działają. Tak jest i u nas w Genomtec. Jestem doktorantem wychowanym na uczelni, ale w przeciwieństwie do starszej ekipy nie mam kompletnie pokory wobec harmonogramów i kalendarza. Preferuję szybsze tempo pracy. Pytam nie tylko ‘dlaczego’, ale i ‘dlaczego nie’. Tak właśnie działa praca nad przełomowymi technologiami w USA czy Izraelu – nie ma czasu na wątpliwości, przerwy czy wieczne robienie kroku naprzód i dwóch w tył. To jest wyścig, w którym oczywiście zdarzają się ślepe zaułki i kręcenie się w koło, ale też uczestnicy zawsze mają plan B, pozwalający im wybrnąć z trudnych sytuacji.

W wyścigu nie można pozwolić sobie na błędne decyzje – i to nie te biznesowe, które jeszcze można naprawić, ale przede wszystkim technologiczne. Nie ukrywajmy, tworzymy zupełnie nowe rozwiązanie, z którego mają korzystać lekarze, podejmując newralgiczne decyzje wpływające na wybór leczenia, a zatem i na życie ludzkie. Tu nie ma miejsca na błędy, które moglibyśmy popełnić, pędząc bez opamiętania do celu zwanego biznesowym sukcesem. Musimy nasze ambicje zderzyć z doświadczeniem, a czasem i powściągnąć, gdy – a i to się zdarza – trafiamy na ścianę.

To wtedy najwięcej czerpiemy z doświadczeń tych, którzy na nauce zjedli zęby. I którzy wiedzą, jakie pytania postawić, gdy stajemy w miejscu. W przypadku Genomtec taką osobą jest właśnie profesor Dobosz. Porusza nasze umysły, zadając pytania w oparciu o dekady własnych błędów i osiągnięć.

Kluczem jest współpraca. Gdy się jest już na szczycie, trzeba chcieć podać drabinę młodszym. A prawda jest taka, że nie każdy chce, nie każdy potrafi. Ja mam to szczęście, że trafiłem na swojej drodze na kogoś, kto chce dzielić się wiedzą i przemyśleniami. Na kogoś, dla kogo pomaganie młodym naukowcom oznacza możliwość zwiększenia swojego dorobku oraz naukowej satysfakcji. To on nie pozwala mnie i zespołowi zejść na manowce nieodpowiedniego myślenia, otwiera przed nami nowe drzwi – takie, które moglibyśmy przegapić. Co istotne jednak – nie wystawia nam gotowych recept, nadaje kierunek, a ostateczne rozwiązanie musimy znaleźć sami.

Po czwarte, gdzie mistrz nie może, tam ucznia pośle

Całe doświadczenie naukowe nie zda się jednak na nic w zderzeniu z rzeczywistością komercjalizacji. Tu trzeba bowiem działać, składać wnioski patentowe, zdobywać inwestorów, środki. Nie oszukujmy się – mimo istotnej poprawy, która nastąpiła tym zakresie na przestrzeni ostatnich lat – wciąż wiele uczelni i naukowców nie ma jeszcze jasności, jak mądrze współpracować z inwestorami, spółkami, biznesem. Niektórzy obawiają się nieetycznych zachowań i mają ku temu powody. Inni nie wiedzą, jak mówić o swoim pomyśle językiem korzyści, jak argumentować, stosując biznesowe dane. I boją się stracić kontrolę nad swoim wynalazkiem. Nie można ich za to ganić. Można, a nawet powinno się im systemowo pomóc. Niech za przykład posłużą uczelnie z USA, udostępniające na swoich stronach internetowych komplety prostych umów, których podpisanie umożliwia natychmiastowe przejście do współpracy biznesowej (jest tak np. na Uniwersytecie Stanforda w Kalifornii) – mam nadzieję, że i w Polsce tak kiedyś będzie.

Zanim to jednak nastąpi, musimy improwizować. A młodym improwizować łatwiej. W naszym mieszanym zespole to młodzi wzięli na siebie rolę walki o pieniądze i uwagę inwestorów. Nie widząc innego wyjścia, nie do końca przygotowany do poważnych rozmów z biznesem, wychodzę poza mury uczelni. Do tej pory udało mi się przekonać pierwszego inwestora do nowego urządzenia i technologii, pojawiły się pierwsze pieniądze na założenie spółki, na wniosek patentowy, wstępne prace badawcze, prototypowanie, pierwszych pracowników. Dziś wszyscy pełną parą pracujemy w laboratorium, radząc się bardziej doświadczonego profesora w momentach wątpliwości i naukowych rozterek.

Czy ten model się sprawdza? Choć wciąż wiele się uczymy o efektywnej współpracy i na co dzień sprawdzamy teorię w praktyce, mogę powiedzieć, że w przypadku Genomtec zespół oparty na osi mistrz-uczeń po prostu działa. Połączenie ogromnej wiedzy, pomysłu, który zrodził się z naukowego doświadczenia, z zapałem, bieżącym obserwowaniem tego, co na świecie, z niecierpliwością młodości i odwagą, pozwalającą wyjść poza uczelniane schematy tworzy prototyp prostego w użyciu jak glukometr urządzenia, które sprawi, że lekarze od ręki będą mogli sprawdzić, czy mają do czynienia z bakterią, wirusem czy grzybem, i wdrożyć odpowiednie leczenie. W przyszłym roku ten prototyp trafi do firm zainteresowanych przetestowaniem go. Aktualnie prowadzimy zaawansowane negocjacje z inwestorem branżowym z obszaru diagnostyki laboratoryjnej.

Tak oto krok po kroku spełnia się nasze marzenie, nie tylko naukowe, ale i biznesowe. Wszystkim młodszym i starszym naukowcom tego życzę!

Miron Tokarski

Współzałożyciel firmy Genomtec SA

W spółce odpowiedzialny za prace B+R w zakresie biologii molekularnej w obszarze chorób zakaźnych. Diagnosta laboratoryjny, absolwent Wydziału Farmaceutycznego z Odziałem Analityki Medycznej Uniwersytetu Medycznego we Wrocławiu, doktorant z dziedziny biologii molekularnej. Autor publikacji oraz współautor patentów Genomtec SA. Jego praca magisterska została nagrodzona przez Fundację Hasco-Lek. Kierownik projektu badawczego Narodowego Centrum Nauki.