Najbardziej ubogacają mnie rozmowy z wartościowymi ludźmi – Magdalena Gawłowska-Bujok (No Fluff Jobs)

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

Magdalena Gawłowska-Bujok

Udostępnij:

– Problem zaczyna się według mnie wtedy, gdy często w nieuświadomiony sposób zaczynamy stawiać wszystko na jedną kartę i poświęcamy danej sprawie cały czas oraz energię. Bardzo łatwo jest się wtedy zatracić i po drodze skrzywdzić siebie i bliskich nam ludzi. Jedną z dobrych praktyk, jakie wprowadziliśmy w naszym domu, są na przykład niedziele bez telefonów – mówi Magdalena Gawłowska-Bujok, COO w No Fluff Jobs.

Ile godzin dziennie pracujesz?

Prowadząc firmę, trudno określić godziny pracy, bo są dni, gdy pracuję przez wiele godzin i jeszcze wieczorem, w domu, nadal nie mogę się mentalnie odłączyć od zawodowych wyzwań, ale bywają też okresy znacznie spokojniejsze. Poza pracą w No Fluff Jobs sporo czasu poświęcam prywatnym projektom niezwiązanym z pracą zawodową i opiece nad dwójką małych dzieci.

Tu warto zaznaczyć, że praca w domu, z dziećmi, choć przynosi mi satysfakcję i radość, jest dla mnie często znacznie bardziej obciążająca fizycznie i emocjonalnie niż praca zawodowa.

Jak wykorzystujesz przerwy w ciągu dnia?

Staram się maksymalnie wykorzystywać czas, gdy jestem w pracy, bo godziny lecą z reguły bardzo szybko, więc przerwy, które robię, są zdecydowanie natury praktycznej: zjedzenie posiłku, 3-minutowa gimnastyka lub, jeśli pracuję z domu, wstawienie przysłowiowego prania.

Jak wyglądają Twoje posiłki?

Pewnie nie powiem nic odkrywczego, ale gdy jem zdrowo i regularnie, znacznie mniej choruję, a będąc mamą dwójki małych dzieci i prowadząc firmę, chcę maksymalnie zmniejszyć prawdopodobieństwo i ilość infekcji. Nie jestem jeszcze wegetarianką, ale świadomie ograniczam spożycie mięsa, staram się też kupować żywność ekologiczną. Z rodzinnego domu wyniosłam przeświadczenie, że dzień bez ciepłego posiłku to dzień stracony, dlatego bardzo pilnuję, by w naszej rodzinnej diecie go nie brakowało.

Co robisz każdego dnia dla swojej duszy?

Wiem, że obecnie jest to mało modny temat w biznesie (w odróżnieniu od buddyzmu, o którym wiele i otwarcie się mówi), ale jestem chrześcijanką – osobą wierzącą, niezwiązaną z żadnym konkretnym wyznaniem, która w świadomej, głębokiej relacji z Bogiem odnajduje spokój, wytchnienie i radość. Biblia to dla mnie źródło mądrości i inspiracji, staram się czytać ją codziennie i nie wyobrażam sobie dnia bez choćby krótkiej modlitwy. Świadomość, że moje życie jest w rękach kogoś znacznie mądrzejszego niż ja, kto przy tym mnie kocha i się o mnie troszczy, działa na mnie kojąco.

Poza tym uwielbiam czytać, więc wszelkiego rodzaju wartościowe książki są dla mnie zawsze najlepszym lekarstwem na chandrę.

Co robisz każdego dnia dla swojego umysłu?

Rzeczą, która najbardziej mnie ubogaca, są cenne, głębokie rozmowy z wartościowymi ludźmi. Mam to szczęście, że mój mąż jest od lat moim najlepszym przyjacielem, z którym właściwie nieustannie rozmawiamy. Prowadzimy razem firmę, więc omawiamy wspólnie tematy zawodowe, ale też odbywamy ciągłą wymianę myśli i spostrzeżeń, ścieramy się ze sobą, dzielimy nabytą wiedzą i doświadczeniem.

Raz w tygodniu, w środy wieczorem, zdzwaniam się z moją przyjaciółką, która jest jedną z najmądrzejszych osób, jakie znam, a nasze wielogodzinne rozmowy są dla mnie zawsze umysłową i duchową ucztą.

Każdego dnia staram się także znaleźć choćby krótką chwilę na jedną z rozpoczętych w danej chwili książek. Od paru lat słucham również podcastów o przeróżnej tematyce.

Co robisz każdego dnia dla swojego ciała?

Niestety przez większość dni nie mam czasowo możliwości świadomie zadbać o mój cielesny dobrostan, który rozumiem głównie, oprócz oczywiście zdrowej diety, jako dbanie o aktywność fizyczną i przebywanie na świeżym powietrzu. Zaległości nadrabiamy całą rodziną w weekendy, które spędzamy aktywnie i sportowo. Sporadycznie udaje mi się zrobić w tygodniu kilkunastominutową gimnastykę w domowym zaciszu, co zbawiennie wpływa na chory kręgosłup. Moim ukochanym sportem jest pływanie długodystansowe: w ciepłe miesiące pływam na otwartych wodach, w zimne – na pływalni. W tym roku zaczęłam przygodę z triathlonem. Latem regularnie biegam i chodzę na długie spacery, a zimą jeżdżę na nartach.

Jak spędzasz wakacje?

W wakacje staram się całkowicie odłączyć, także emocjonalnie, od pracy i wyzwań, jakie ze sobą niosą. Na szczęście od dwóch lat mamy w firmie silny zespół liderski, który pod naszą nieobecność jest w stanie bez problemu nas zastąpić. Optymalna długość urlopu z dziećmi, a najczęściej zabieramy je ze sobą, to maksymalnie 10 dni – po tym czasie cała rodzina potrzebuje już zmiany scenerii. Urlopy zawsze spędzamy bardzo aktywnie: chodzimy po górach, robimy treningi pływackie, jeździmy rodzinnie na nartach – w ten sposób najlepiej wypoczywamy i cieszymy się, że nasze dzieci połknęły sportowego bakcyla.

Od dwóch lat dbamy także o to, by raz na pół roku wyjechać gdzieś na weekend tylko we dwójkę z mężem, bez dzieci. Bardzo nam to pomaga w dbaniu o naszą relację, ale też szeroko pojęty indywidualny dobrostostan każdego z nas. Średnio raz do roku wyjeżdżam także na mój „samotny” weekend z książkami i wracam z energią na wiele kolejnych tygodni.

Co według Ciebie najbardziej przeszkadza, by osiągnąć dobrostan?

Myślę, że nam, kobietom, najbardziej przeszkadza poczucie winy i odpowiedzialności za wszystkie kwestie związane z opieką nad dziećmi i prowadzeniem domu. To właśnie ciągłe poczucie winy nie pozwala nam zrobić sobie przerwy, gdy całe nasze „ja” tak bardzo jej potrzebuje. To ono sprawia, że nie inwestujemy czasu w rzeczy i czynności, które przynoszą nam wytchnienie i powodują, że odzyskujemy siły. Za jego sprawą przestajemy słuchać tego, co mówią do nas nasze ciało i dusza. A konsekwencją jest długofalowe zmęczenie, frustracja, gniew i wszystko to, co stoi w sprzeczności z poczuciem spełnienia i dobrostanu. Na pewno dobrze przemyślany podział zadań między partnerami jest krokiem w dobrym kierunku, ale ja sama widzę, choć od lat działamy z mężem jako równi partnerzy i oboje mamy obowiązki zarówno zawodowe, jak i domowe, jak często to ja muszę zwalczać w sobie poczucie winy, gdy np. wyjeżdżam, by odpocząć.

Czy jesteś na dobrej drodze, by osiągnąć dobrostan, a może już go osiągnęłaś? Podziel się swoimi spostrzeżeniami z tej drogi. Jakie wprowadziłaś modyfikacje do swojego życia?

Myślę, że dbanie o dobrostan to ciągły proces, droga, którą podążamy i szereg wyborów, które niemal każdego dnia podejmujemy. To normalne, że w życiu są lepsze i gorsze okresy: czas, kiedy musimy więcej pracować i czas, kiedy możemy zwolnić. Problem zaczyna się według mnie wtedy, gdy często w nieuświadomiony sposób zaczynamy stawiać wszystko na jedną kartę i poświęcamy danej sprawie cały czas oraz energię. Bardzo łatwo jest się wtedy zatracić i po drodze skrzywdzić siebie i bliskich nam ludzi. Jedną z dobrych praktyk, jakie wprowadziliśmy w naszym domu, są na przykład niedziele bez telefonów. To czas na odpoczynek i budowanie relacji rodzinnych całkowicie bez pracy, maili i bieżących zadań. Bardzo się to u nas sprawdza.

Czy jesteś wierna swoim rytuałom, kiedy piętrzą się problemy, nastrój Ci nie sprzyja lub dni są wyjątkowo pracowite? Jak wtedy sobie radzisz?

Należę do osób, które lubią problem „przegadać”, więc pomocą są z reguły najbliżsi i przyjaciele. Gdy przytłacza mnie nawał pracy, staram się myśleć o końcu – zdefiniować moment, kiedy będę mogła odpocząć i wypatruję tej chwili. Życie jest mocno nieprzewidywalne, gdy ma się małe dzieci, więc akceptuję fakt, że nie zawsze znajdę przestrzeń na realizację zaplanowanych działań czy rytuałów, jednak staram się dbać o to, by w długoterminowej perspektywie znaleźć czas na „ładowanie akumulatorów”, bo wiem, że jeśli o to nie zadbam, ucierpię ja i moi bliscy.

Co sprzyja Twoim zdaniem utrzymywaniu przez dłuższy czas dobrostanu? Czy jest to możliwe?

Myślę, że wiele zależy od etapu życia, na którym obecnie jesteśmy i od naszej sytuacji życiowej. Pamiętam, że przez pierwsze pół roku po przyjściu na świat naszego drugiego dziecka, musieliśmy zrezygnować z wszystkich naszych hobby, wyjazdów i pozapracowych spotkań. Ten etap minął i mogliśmy znów zacząć dbać o nasz dobrostan. Na pewne rzeczy mamy realny wpływ, na pewne nie, warto je rozdzielić i w tych obszarach, gdzie możemy coś zmienić, podejmować decyzje, które długofalowo przełożą się na nasze samopoczucie. Czasem dbanie o dobrostan polega także na rezygnacji z czegoś, np. dodatkowej pracy, wiedząc, że być może będę mieć mniej, ale będę żyć spokojniej. Myślę także, że warto przed samą sobą lub z bliską osobą co jakiś czas wspólnie sprawdzać, czy rzeczywiście jesteśmy w dobrym miejscu, a jeśli nie, próbować wprowadzać zmiany w swojej strefie wpływu.

 

Przeczytaj i zainspiruj się innymi: