Nasz program to dobry sposób na to, żeby zagraniczny przedsiębiorca mógł rozpoznać teren w Polsce – Monika Synoradzka (Huge Thing)

Dodane:

Marta Wujek Marta Wujek

Nasz program to dobry sposób na to, żeby zagraniczny przedsiębiorca mógł rozpoznać teren w Polsce – Monika Synoradzka (Huge Thing)

Udostępnij:

– Co jest bardzo ciekawe, planując program założyliśmy, że Polska będzie najciekawszym rynkiem dla startupów z Europy środkowo-wschodniej, może południowej. Tymczasem okazało się, że dostaliśmy zgłoszenia praktycznie z całego świata, w tym ze Stanów Zjednoczonych, co wcześniej wydawało się praktycznie niemożliwe – komentuje Monika Synoradzka z Huge Thing.

Na początku października w Google for Startups w Warszawie odbył się hello day drugiej edycji programu Poland Prize powered by Huge Thing. Podczas tego wydarzenia miałam okazję porozmawiać z Moniką Synoradzką CEO Huge Thing i Partnerem Zarządzającym SpeedUp Group i zapytać ją o historię programu, o to w jaki sposób wybierają startupy i jak będą wyglądały kolejne edycje.

To już druga edycja Poland Prize powered by Huge Thing. Opowiedz o tym programie

To jest siódma edycja Huge Thing w ogóle, a druga edycja Poland Prize by Huge Thing. Huge Thing jest programem akceleracyjnym, który powstał w 2012 roku jako jeden z pierwszych tego rodzaju programów w Polsce. Na początku był on finansowany w pełni z kapitału prywatnego inwestorów, którzy byli związani z SpeedUp Group – grupy funduszy inwestycyjnych, której częścią jest Huge Thing. To był moment, w  którym w Polsce był tylko jeden program tego rodzaju i był to Startup School. Huge Thing powstał jako nowy, dostrzeżony za granicą format, który został przyniesiony nad Wisłę po to, żeby faktycznie zacząć rozwijać ekosystem startupowy. Mieliśmy wtedy w SpeedUp Group  mocną grupę osób, które śledziły co się dzieje poza Polską i które starały się przyciągać tutaj zauważone nowinki. W praktyce wszystko co dobrze działało za granicą, staraliśmy się przenosić tutaj, żeby zobaczyć, jak to będzie u nas wyglądać.

Jakie były losy startupów, które współpracowały z Wami w tamtym okresie?

Huge Thing dedykowany był wtedy osobom, które miały sam pomysł na slajdach, czyli były to projekty w  bardzo wczesnej fazie, która niesie ze sobą bardzo duże ryzyko. Te osoby pracowały przez pół roku nad swoimi pomysłami. Obecnie jeden z tych projektów nadal jest rozwijany, firma ma wielu klientów za granicą. Jest to rozwiązanie, które pomaga w podejmowaniu decyzji w dużych korporacjach. Poza tym niemal każda osoba, która brała udział w programie rozwijała (niektóre nadal rozwijają) swój własny biznes. Ja do pierwszej edycji dołączyłam jako mentor i dzięki temu później trafiłam do zespołu SpeedUp Group.

Wróćmy do tegorocznego programu. To druga edycja, kiedy braliście pod uwagę tylko startupy z zagranicy.

Tak podczas rekrutacji braliśmy pod uwagę tylko startupy z zagranicy. Niedawno w zespole mocno analizowaliśmy to, jakie startupy  do nas przychodziły podczas ostatnich kilku edycji program i jak się okazuje od 2015 roku ich liczba zaczęła rosnąć. Praktycznie każda edycja Huge Thing od tamtej pory odbywała się w języku angielskim, bo praktycznie zawsze mieliśmy kogoś z zagranicy. Program  Poland Prize ma w swoim założeniu zachęcić przedsiębiorców do tego, żeby przyjeżdżali do Polski i tutaj dalej rozwijali swoje biznesy.  Osoby, które chcą wziąć udział w programie, muszą tutaj przyjechać i założyć spółkę na prawie polskim. Co jest bardzo ciekawe, planując program założyliśmy, że Polska będzie najciekawszym rynkiem dla startupów z Europy środkowo-wschodniej, może południowej. Tymczasem okazało się, że dostaliśmy zgłoszenia praktycznie z całego świata, w tym ze Stanów Zjednoczonych, co wydawało się mało prawdopodobne. Nasz program jest dobrym sposobem na to, żeby zagraniczny przedsiębiorca mógł rozpoznać sobie teren w Polsce, sprawdzić czy rynek przyjmie jego rozwiązanie. Każda firma, którą zapraszamy musi mieć na starcie potencjalnie zainteresowanych odbiorców w kraju albo na poziomie inwestycyjnym, albo na poziomie współpracy biznesowej.

Czy widzisz różnicę w podejściu do pracy pomiędzy startupami zagranicznymi i polskimi? 

W mojej ocenie nie ma takiej różnicy. Może to wynikać z tego, że przyjmujemy startupy, które są na wyższym poziomie zaawansowania. Czyli one mają już swoich pierwszych klientów i pierwszą sprzedaż w swoich krajach. W związku z tym ich twórcy muszą dzielić czas, który spędzają programie, z czasem, który poświęcają swoim projektom, bo jednocześnie prowadzą  firmę w swoim kraju. My nie widzimy jakieś wielkiej różnicy między przedsiębiorcami z Polski, a przedsiębiorcami z zagranicy. Cechy pozytywne mają te same, negatywne też.

Zgłosiło się 300 firm, z których ostatecznie wybraliście 9…

Tak, w całym programie założyliśmy sobie, że łączenie z tych dwóch edycji zaprosimy 17 firm. Jednak patrząc na zgłoszenia i konsultując to z partnerami programu, zdecydowaliśmy się zaprosić ich w sumie więcej. W pierwszej edycji zaprosiliśmy 10 firm, a teraz mamy 9, łącznie 19, czyli o 2 więcej niż założyliśmy, a muszę przyznać, że do końca myśleliśmy o tym, żeby zaprosić do programu jeszcze jeden startup, ale ostatecznie zrezygnowaliśmy, bo uznaliśmy, że ten projekt świetnie sobie poradzi bez naszej pomocy.

Czym się kierowaliście wybierając te startupy?

Ważne były dla nas  tematy, które sobie wyznaczyliśmy wspólnie z partnerami tak, by były to również ich obszary zainteresowania pod kątem współpracy lub inwestycji. Poza tym braliśmy pod uwagę dojrzałość startupów, to na jakim etapie rozwoju znajduje się ich produkt, czy faktycznie możemy im pomóc, czy jest u nich chęć do tego, żeby przyjechać tutaj i rzeczywiście ciężko pracować. I czy potencjalni uczestnicy wiedzą po co konkretnie przyjeżdżają – jaki stawiają sobie cel do zrealizowania.

Zdarzają się startupy, które nie chcą pracować?

Zdarzały się nam startupy, które myślały, że wystarczy się zgłosić do programu i przyjechać do Warszawy raz czy dwa razy i po prostu dostaną grant. Nam nie o to chodzi. My oczekujemy zaangażowania. Jeżeli startupy go nie wykazują , to rezygnujemy z  współpracy z nimi. Tak więc zwracamy bardzo dużą uwagę na to, żeby motywować startupy do pracy. Zespoły, które dostają się do programu, pracują z naszymi tutorami i z nimi ustalają swoje kamienie milowe. Mają konkretne zadania do zrealizowania w konkretnych terminach, które są związane z rozwojem ich produktów. Jest to zorganizowane w taki sposób, aby uporządkować drogę, którą te startupy mają do przejścia i żeby na końcu osiągnąć zakładane efekty. Cel jest taki, żeby startupy zaczęły  funkcjonować w Polsce i chciały tu zostać.

I to działa. Przykładowo dzisiaj spotkałam Adriana ze startupu Pago, który brał udział w pierwszej edycji Poland Prize powered by Huge Thing. Przedstawił nam osobę, którą zatrudnił w Polsce jako menedżera do komunikacji i relacji biznesowych.  Startup dalej będzie się tu rozwijać. To jeden z kilku przykładów.

Co otrzymują startupy, które dostają się do programu?

Startupy otrzymują do 45 tys. euro grantu. Dodatkowo otrzymują również wsparcie ekspertów. Są to warsztaty oraz sesje jeden na jeden, które dobieramy indywidualnie.  Jednym z partnerów programu jest Google for Startups, dzięki czemu nasze startupy mogą też  pracować w tej fantastycznej przestrzeni, w której rozmawiamy i moga korzystać z wsparcia ekspertów Google.

Jak startupy wykorzystują to wsparcie?

Myślę że to zależy od konkretnego przypadku. My zawsze staramy się motywować ich twórców do wykorzystywania go jak najlepiej. Nasz program jest podzielony na dwie części. Pierwsza jest akceleracja, w ramach której praca i wsparcie merytoryczne jest intensywniejsze. Później mamy post-akcelerację, podczas której monitorujemy i kontrolujemy co się dzieje dalej w naszych startupach i dalej realizujemy z nimi ich kamienie milowe, ale już z mniejszym zaangażowaniem merytorycznym. Myślę, że każdy przypadek trzeba oceniać indywidualnie. Były sytuacje, że musieliśmy powiedzieć startupom “słuchajcie nie pojawiacie się na zajęciach, jeśli się to powtórzy będziecie musieli zakończyć przygodę z programem”. Trzeba pamiętać, że jesteśmy zobligowani przed PARP by wykazać pewne wskaźniki i właśnie dlatego specjalnie zaprosiliśmy tych startupów więcej, żeby móc reagować w sytuacjach, gdy zespół nie chce odpowiednio współpracować.

Opowiedz coś o partnerach programu

Przy okazji tych dwóch ostatnich programów naszym partnerem jest SpeedUp Group. Czyli grupa funduszy, której częścią jesteśmy, i która rozpatruje startupy pod kątem inwestycyjnym. Wśród startupów, które dostają się do programu zwykle jest kilka takich, które są bardzo brane pod uwagę w kwestii ewentualnej inwestycji. Ale nie wszystkie. Zachęcamy do inwestycji również inne fundusze, to nie jest tak, że Huge Thing jest dedykowany tylko do do tego, żeby fundusze z Grupy SpeedUp były inwestorem. Nasze startupy kontaktujemy z innymi inwestorami i staramy się wspierać je w rozmowach z nimi. Drugim partnerem jest P&G, który wziął pod swoje skrzydła kilka startupów, zarówno w tej jak i poprzedniej edycji.  Poza tym mamy również Santander Bank Polska, który wspiera startupy tworzące rozwiązania z obszaru fintech.

Z jakiego obszaru poszukujecie startupów?

Ostatnio zmieniły nam się nieco obszary, w których szukamy startupów, bo mamy teraz trochę mniej stricte fintechowych projektów. Startowaliśmy jako program, który jest bardzo mocno osadzony w  fintech.  Natomiast teraz mamy projekty zarówno fintechowe, jaki i martechowe, hrowe oraz związane z CSRem.

Skąd zmiana tego kierunku? Mówi się przecież, że fintech właśnie teraz rośnie w siłę. 

Dlatego też nie odeszliśmy od tematyki finansowej, a jedynie poszerzyliśmy program o dodatkowe wertykały. FinTech cały czas jest częścią naszego programu. W tej edycji mamy  aż 3 partnerów programowych i każdy z nich szuka trochę innych rozwiązań, stąd też decyzja o poszerzeniu zakresu i zwiększeniu ilości startupów biorących udział w akceleratorze. Naszym głównym celem jest kompleksowe wsparcie młodych firm biorących udział w programie, czego ogromną częścią jest sprawdzenie się komercyjnie na Polskim rynku. Dlatego też bardzo mocno stawiamy na współpracę z korporacjami. Chcemy żeby zarówno startup miał okazję zdobyć dużego klienta ale też szukamy takich startupów, które będą rozwiązywały realne wyzwania biznesowe naszych partnerów.

Powiedz coś o kolejnej edycji 

Będziemy mieli kolejne edycje programu i chcemy aby były one już w mniejszym stopniu finanowane ze środków publicznych. O obszarze tematycznym, nie chcę jeszcze oficjalnie mówić,  natomiast mogę zapewnić, że całym zespołem pracujemy nad kolejną edycją i mamy nadzieję, że uda nam się nabór do niej ogłosić na początku przyszłego roku.  Docelowo chcielibyśmy,w ciągu roku realizować dwie edycje programu.

Będą to programy tylko dla startupów zagranicznych?

Na pewno będą to międzynarodowe programy.

Jak się przygotować do waszego programu?

W Huge Thingu naszym głównym celem jest wsparcie firm oraz organizacji publicznych w znajdowaniu, rozwijaniu i wdrażaniu innowacji. Akcelerator jest tylko jednym z naszych projektów, którym nam w tym pomaga. Z doświadczenia wiemy, że aby zwiększyć prawdopodobieństwo podjęcia komercyjnej współpracy pomiędzy dojrzałym biznesem, a startupem warto od początku dobrze zdefiniować potrzeby i wymogi potencjalnych partnerów. Większość korporacji w Polsce szuka już gotowych rozwiązań, które można jedynie dopasować do ich potrzeb. Dlatego na pewno będziemy szukać startupów, które mają już gotowy produkt. Takich, które będą mogły zrealizować z naszymi partnerami testy, po których będą mogli powiedzieć, że rzeczywiście to rozwiązanie działa, i potencjalnie zdecydują się na ich wdrożenie.