Na zdjęciu: Karol Zieliński, CEO PayLane
Karol Zielinski – przedsiębiorca i startupowiec. CEO PayLane, założyciel fundacji Ene Due, organizator akcji #dladzieciakow. Bloger (karolzielinski.com i karolzielinski.pl), fascynat nowych mediów, fan content marketingu, początkujący YouTube’owiec (youtube.com/karolzielinski) i podcaster (podcast Start&Grow).
1. Co najwięcej nauczyło Pana na temat przedsiębiorczości?
Porażki i błędy. Szczególnie te, które popełniłem kilka lat temu, przy okazji prowadzenia mojej drugiej firmy – software house’u. To była dla mnie niesamowita szkoła życia i przedsiębiorczości. Przede wszystkim tam nauczyłem się, że nie wszystko idzie zawsze zgodnie z planem; tam nauczyłem się, że trzeba uważać na to, z kim się pracuje; jakie umowy się podpisuje, a jakie nie; że wystawienie faktury nie oznacza wcale otrzymania za nią płatności.
To była jednocześnie moja największa porażka zawodowa, z której otrząsałem się przez długi czas, ale jednocześnie coś, co nauczyło mnie niesamowicie dużo i ukształtowało mnie.
2. Jak zarobił Pan swoje pierwsze pieniądze? Na co je Pan wydał?
Za dzieciaka chodziłem zrywać agrest do sąsiada. Później jabłka, później jeszcze coś innego. Lata później pracowałem w sklepie, później w kinie. Aż nauczyłem się programować i zacząłem na tym zarabiać pieniądze. A na co je wszystkie wydałem? Pewnie na jakieś pierdoły. Nie przykładałem wtedy specjalnie dużej wagi do wydatków. Miałem pieniądze, to je wydawałem.
Nie mam za sobą historii typu zarobiłem 200zł, kupiłem za to rower. Na rowerze zacząłem rozwozić gazety i zarobiłem 500zł. Za to kupiłem coś i zacząłem robić coś. Nie, byłem normalnym dzieciakiem, który cieszył się życiem, wydawał co miał, a z czasem zaczął dorastać i jego podejście do pieniędzy się zmieniło.
3. Ma Pan 2k, 20k, 200k złotych na inwestycje. W co Pan inwestuje?
2k zainwestowałbym w sprzęt do tworzenia contentu (video lub audio). Wierzę w siłę contentu i content marketingu. A jeśli fajny content opakujesz jeszcze fajniejszym opakowaniem/jakością – możesz zbudować naprawdę duży zasięg. Mając zaś duży zasięg, znacznie łatwiej rozwinąć jakikolwiek biznes.
Mając 20k kupiłbym bilet w jakieś bardziej odległe miejsce, którego jeszcze nie znam lub znam bardzo słabo. Na przykład do Stanów lub Australii. Pomieszkałbym tam trochę, próbował poznać ludzi, starałbym się poznać tamtejszy sposób myślenia, ekosystem, sposób życia. Lub jeśli ze swoim biznesem celowałbym w konkretny rynek (np. w Chiny) – przeprowadziłbym się tam na jakiś czas, by poznać swojego potencjalnego klienta.
200k zdecydowanie zainwestowałbym w swój biznes. To jest kwota, która pozwoliłaby mi coś z tym biznesem już zrobić. Na pewno na chwilę obecną nie zainwestowałbym w pomysł/biznes kogoś innego. Nie dorosłem jeszcze do tego.
4. Ma Pan też możliwość zaprosić do współpracy twórcę znanej firmy. Kogo wybiera Pan i dlaczego?
Henry Ford – tak, z nim chętnie bym coś zrobił.
5. Projekt, aplikacja, której żałuje Pan, że jej nie wymyślił.
Nie ma takiej. W 2007 roku wymyśliłem Evernote’a. W tym samym czasie wymyśliłem też Dropboxa. Rok później wymyśliłem Eventbrite’a. Gdzieś w ostatnich latach wymyśliłem też firmę odzieżową, software house, firmę konsultingową, agencją social mediową, firmę mediową i pewnie z setkę innych. Żadnego z tych projektów jednak nie zrealizowałem. Nie mam więc dzisiaj swojego Evernote’a, Dropboxa, Eventbrite’a, Zary, Asseco, czy innego. Nie liczy się to, co człowiek wymyśli, ale to, co z tym pomysłem zrobi. Wymyślenie czegoś jest najprostsze w całym procesie budowania biznesu. Później zaczyna się ten trudniejszy etap… egzekucja.
6. Jeśli nie startup, to gdzie by Pan pracował?
Gdybym miał talent, to pewnie zostałbym surferem lub zawodowym snowboarderem. A że talentu nie mam, to pewnie poszedłbym w media, w tworzenie contentu video. To – poza tworzeniem biznesów, czy produktów – mój drugi konik.
7. Jak Internet zmienił Pana życie?
Zmienił w nim bardzo wiele. Nagle świat, nawet ten najodleglejszy – stał się bliski, dostępny.
8. Jakie miękkie i twarde umiejętności potrzebne są w biznesie?
Dużo tego będzie… umiejętność dostosowywania się do każdej sytuacji, umiejętności sprzedażowe, promocyjne, łatwość w budowaniu relacji, nawiązywaniu kontaktów, umiejętność wypatrzenia w ludziach cech, których inny – nawet oni sami – nie widzą, umiejętność zwalniania ludzi, mówienia “nie” projektom, za które nie powinniśmy się zabierać. No, ale przede wszystkim – odporność na porażki, umiejętność wstania, otrzepania się i parcia do przodu. Reszty da się nauczyć w trakcie.
9. Jak określiłby Pan idealnego partnera w biznesie?
Uzupełnia mnie, jest w czymś dużo lepszy ode mnie. Plus ma w sobie na tyle dużo samozaparcia i motywacji, by nie poddać się i przeć wraz ze mną do przodu.
10. Co jest kluczem do sukcesu przedsięwzięcia?
Timing i jakość. Ten sam produkt (o ile jest dobry) dziś może się w ogóle nie sprzedawać, a za rok już będzie szedł jak świeże bułeczki.
11. Jak motywuje się Pan do działania?
Wstaję rano, patrzę w lustro i mówię sobie: jeszcze nie dotarłeś tam, gdzie chciałeś. Na co więc czekasz? Rusz się sprzed tego lustra i rób swoje. A tak na poważnie… sukcesy mnie motywują. Robię więc wszystko, by mieć jakiekolwiek, choćby i najmniejsze sukcesy możliwie jak najczęściej. Motywacja do dalszych działań przychodzi wtedy sama.