Nic tak nie motywuje jak głód. I strach przed bankructwem – Stefan Batory (Booksy, iTaxi)

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

Jak motywuje się Pan do działania? – Przypominam sobie problemy finansowe, głód z lat 2001-2003 i jedzenie ziemniaków przez 6 dni w tygodniu – mówi nam Stefan Batory, współtwórca iTaxi i Booksy.

Na zdjęciu: Stefan Batory, współtwórca iTaxi i Booksy 

Stefan Batory z wykształcenia jest matematykiem, a z zawodu przedsiębiorcą. Swoje zainteresowanie aplikacjami mobilnymi wykorzystał tworząc iTaxi i Booksy. Pierwsza aplikacja ułatwia zamawianie taksówek i działa dzisiaj w stu miastach. Drugie dzieło naszego rozmówcy to Booksy – aplikacja do łatwego umawiania się na wizytę np. do fryzjera. Zespół Stefana Batorego rozwija ten projekt od blisko dwóch lat, na co nasz rozmówcy pozyskał łącznie 15 miliony złotych finansowania od funduszów: Inovo.vc, Muller Medien, Piton Capital i RTA Ventures. 

Biznes od razu był nastawiony na rynek globalny, dlatego też siedem miesięcy od rozpoczęcia prac nad aplikacją – zadebiutowała w Stanach Zjednoczonych, gdzie otworzyła biuro. Dziś Booksy ma sześć siedzib na całym świecie. Oprócz Warszawy, Stanów Zjednoczonych, zespół polskiej firmy prężnie działa w Argentynie, Brazylii, RPA i Singapurze. Ale dzisiaj nie skupiamy się na firmach, ale na osobie, która je stworzyła. O tym, co najwięcej nauczyło go na temat przedsiębiorczości, na co wydał pierwsze zarobione pieniądze i w co zainwestowałby dwa, dwadzieścia i dwieście tysięcy złotych rozmawialiśmy ze Stefanem Batorym.

1. Co najwięcej nauczyło Pana na temat przedsiębiorczości?

Tak naprawdę największą lekcją dla mnie było otarcie się o bankructwo mojej pierwszej firmy – eo Networks. Do dziś pamiętam to ściskanie w żołądku na samą myśl o 200 tys. długu i rozmowy pod hasłem “Gdzie są moje pieniądze”. Ale jak się okazało, ta sytuacja była dla mnie najsilniejszym bodźcem w życiu. Stałem po ścianą i wiedziałem, że muszę coś zrobić, żeby z niej wyjść. Jedną z opcji było poszukiwanie inwestora, ale był to okres zaraz po pęknięciu bańki internetowej w 2001r. i nikt nie rwał się do inwestowania. Udało nam się jednak spłacić długi i wyprowadzić firmę na prostą zarabiając na kilku projektach wykonanych dla klientów. Wtedy był to dla mnie bardzo stresujący okres, ale teraz z perspektywy czasu uważam, że to najlepsze, co mi się mogło przytrafić. Gdyby wtedy zainwestował w nas jakiś fundusz, prawdopodobnie nigdy nie mielibyśmy wystarczającej motywacji, żeby się wybić z tego dołka i “przejedlibyśmy” zainwestowane pieniądze, tak jak większość startupów, które wtedy zbankrutowały. Nic tak nie motywuje jak głód (ten dosłowny również).

2. Jak zarobił Pan swoje pierwsze pieniądze? Na co je Pan wydał?

Odkąd pamiętam, pomagałem rodzicom w różnych interesach, które prowadzili od 1989r. (mały sklepik osiedlowy, hurtowania, zakład krawiecki). Nigdy nie dostawałem za to żadnego formalnego wynagrodzenia, ale już wtedy czułem, że pracuję. Rodzice wydali te pieniądze za mnie, finansując moją edukację. Pierwsze swoje pieniądze zarobiłem, jeśli mnie pamięć nie myli, sprzedając kilka rybek i roślin, które udało mi się rozmnożyć w moim domowym akwarium.

3. Ma Pan 2k, 20k, 200k złotych na inwestycje. W co Pan inwestuje? 

2k i 20k zainwestowałbym w siebie – w swój rozwój. Za 2k kupiłbym książki, a za 20k zapisałbym się na kurs hiszpańskiego lub chińskiego. 200k to dobra kwota, żeby ją zainwestować w swój biznes.

4. Ma Pan też możliwość zaproszenia do współpracy twórcę znanej firmy. Kogo wybiera Pan i dlaczego?

Mariusza Gralewskiego – za konsekwentne realizowanie kolejnych projektów i zbudowanie świetnego zespołu.

5. Projekt, aplikacja, której żałuje Pan, że jej nie wymyślił.

Nie żałuję niczego. Jest mnóstwo ciekawych projektów, ale trzeba się skupić na swoich celach, a nie marnować energii na żałowanie, porównywanie czy rozpamiętywanie, że się nie wpadło na taki czy inny pomysł. To trochę jak z zazdroszczeniem komuś, że wygrał w totka i liczenie, że nam się to też uda – takie myślenie nigdzie nie prowadzi. Trzeba po prostu robić swoje i cieszyć się z tego co mamy, co jest naszym udziałem i tym na co mamy wpływ.

6. Jeśli nie startup, to gdzie by Pan pracował?

Uwielbiam pracować z ludźmi, więc pewnie wybrałbym jakiś niezależny zawód, gdzie mógłbym spotykać nowe osoby i budować z nimi relacje.

7. Jak Internet zmienił Pana życie?

Pierwszy raz z Internetu skorzystałem 21 lat temu, w 1995r. Przyznam, że nie pamiętam już jak wyglądało życie bez sieci.

8. Jakie miękkie i twarde umiejętności potrzebne są w biznesie?

Na pewno dobra komunikacja. Bez niej trudno zebrać wokół siebie ludzi i przekonać ich do swojego pomysłu. Trudno też sprzedawać produkt/usługę klientom i pozyskać inwestorów. Do tego dodałbym kreatywność i wytrwałość. Jeśli chodzi o twarde umiejętności, to bardziej zależy od branży, w której działamy. Ich brak też łatwiej zastąpić zatrudniając ludzi, którzy je mają, a w przypadku braku tych miękkich, to już nie jest takie proste. 

9. Jak określiłby Pan idealnego partnera w biznesie?

Musi być ziemia, na której może płonąć ogień, więc idealny partner to taki, który uzupełni nasze braki. Ważne jest także zaufanie, które trzeba mieć do siebie nawzajem.

10. Co jest kluczem do sukcesu przedsięwzięcia?

Kluczem do sukcesu jest wytrwałość – umiejętność przechodzenia od porażki do porażki bez utraty entuzjazmu.

11. Jak motywuje się Pan do działania?

Przypominam sobie problemy finansowe, głód z lat 2001-2003 i jedzenie ziemniaków przez 6 dni w tygodniu.