Nieszkoła to szkoła online, stworzona przez Julię Wojtkowiak. Stanowi alternatywę dla tradycyjnego systemu szkolnictwa, kładąc nacisk na indywidualne podejście do ucznia, rozwijanie pasji. Zamiast sztywnych „ramek” programowych, Nieszkoła koncentruje się na potrzebach i zainteresowaniach dzieci i młodzieży, oferując zajęcia psychoedukacyjne, mentoring oraz dopasowane do ucznia metody nauki. Misją Nieszkoły jest tworzenie przestrzeni, gdzie młodzi ludzie czują się bezpiecznie, rozwijają poczucie własnej wartości i uczą się wpływać na swoje życie.
Jaki miałaś start w życiu? Wiem, że Twój tata był górnikiem i stał się dużą inspiracją do tego, żeby nigdy nie przestawać się rozwijać.
Mój startup wyrósł w górniczej kawalerce. Bo nie miałam garażu. Do dziś go nie mam, bo nasze dzielne niebieskie Punto – mój rówieśnik – lubi przestrzeń. Mój tata był górnikiem. Dla mnie nie inspiracją, tylko przestrogą. Przestrogą, co może się stać, jak przestanę się rozwijać. Żył bez pasji i ambicji, liczyło się tylko, żeby się nie narobić. Wszystko zapewniała mu kopalnia: mieszkanie, wyżywienie, mydła, koszule, kredyty bez odsetek. Brakowało mu tylko poczucia wpływu. W pracy nikt go nie doceniał, nie miał wizji awansu, wszyscy udawali, że pracują. Mówił mi, żebym siedziała cicho, bo każdy startupowiec, prywaciarz czy celebryta marnie kończy. W efekcie nie uczestniczył w moim wychowaniu. Dla mnie to był sygnał: nie chcę tak żyć. Zamiast tego miałam godziny rozmów z mamą i edukację domową. Przerobiłam książki o wrażliwości, manipulacji, samoocenie. Przeczytałam stosy książek o wysokiej wrażliwości, manipulacji, poczuciu własnej wartości, biznesie. Byłam w wielu organizacjach pozarządowych, radną Młodzieżowego Sejmiku Wojewódzkiego, tańczyłam na scenie, miałam wernisaż foto, robiłam grafiki do ebooków, malowałam, pisałam teksty piosenek, grałam na gitarze, pianinie i ukulele.
A gdy zaczęłam mówić o nieszkole, pojawiły się hasła: „skończ studia, to pogadamy”, „masz parcie na szkło”, „nikt nie weźmie startupu na serio, gdy założyciel jest bez matury”. Wtedy zobaczyłam, jak wielu młodych słyszy podobne teksty i się wycofuje. Kiedy zrozumiałam, że hejt może być bardziej skuteczny niż jesteśmy w stanie sobie wyobrazić, zaczęłam mówić głośno. I chcę normalizować startupy młodych, szczególnie te w nietypowych branżach. Miałam szczęście: relację z mamą i 8 lat w edukacji domowej. Dlatego po kilku latach tworzenia contentu bardzo “family friendly” i niekontrowersyjnego, poczułam, że przyda się kontrast dla hejtu na odwagę młodych, więc piszę na LinkedInie bez filtrów.
Źródłem konfliktu pokoleń jest to, że każde z nich rozwiązuje inne problemy. Rodzice chcą dla nas stabilizacji, bo sami dorastali w chaosie. Dla nas stabilność to często stagnacja – chcemy wyboru, sensu, wpływu.

„… Nie żyję na Ziemi, by pasować w ramki. Nie przyszłam, żeby spełniać oczekiwania systemu, który nie widzi człowieka”. Jakie „ramki” systemowe najbardziej Cię uwierały i jak Nieszkoła pomaga innym się z nich wyzwolić?
Ramki, których doświadczyłam, to między innymi założenia, że: do założenia startupu są potrzebne pieniądze, więc jeśli jesteś młody, to naturalnie są to pieniądze rodziców; trzeba zaakceptować to, że przez pierwsze lata biznesu wywalisz mnóstwo pieniędzy w błoto; powinieneś cieszyć się na początku z tego, że w ogóle wychodzisz na zero; w takich branżach jak edukacja powinno się pracować z poczucia misji, a nie dla pieniędzy; kiedy wyjawisz, że dobrze zarabiasz, to już nie jesteś szanowany w branży, już robisz kasę na biednych ludziach.
O ramkach systemowych jest moja książka, “Nieszkolnie myśląc”, którą piszę od 15 roku życia. Piszę w niej również o elementach, które są umiejętnościami XXI wieku, ale nie dla pokolenia, które ten termin wymyśliło, a dla kolejnego: jak budować w sobie autentyczność, by wnosić poczucie własnej wartości na wyższe poziomy; jak być uważnym na to, co ma sens i nie przebodźcowanym tym, co sensu nie ma; jak być szalonym, ale bezpiecznym i odpowiedzialnym. To są też moje ulubione tematy na moich zajęciach z nieuczniami, a także do zlecenia innym nienauczycielom do poprowadzenia. To jest ta różnica, która może robić cuda, kiedy rodzice porównują edukację w nieszkole do tradycyjnej szkoły.

Jakie były reakcje otoczenia, gdy jako 18–latka założyłaś firmę edukacyjną? Czy spotkałaś się z niedowierzaniem lub krytyką?
Gdy czasem spoglądamy z mamą wstecz i przypominamy sobie to, jak okropne były początkowe komentarze, to nie dowierzamy, że wtedy się nie poddałam. Przy pierwszych ogłoszeniach o koncepcie nieszkoły, hejterzy zakładali trzy rzeczy: że zamierzam to robić na lewo, że chcę tylko zdzierać kasę z biednych rodziców i robić kolejny biznes z edukacji domowej, że pewnie bogaci rodzice dali mi kasę na zabawę w biznes.
Rzeczywistość jest taka, że w wieku 12 lat przez pół roku prowadziłam codziennie transmisje na żywo, podczas których odpowiadałam na pytania rodziców o edukację domową. Później, w wieku 13 lat założyłam bloga “Edukacja Domowa – nie mam czasu na szkołę” na Facebooku, którego obecnie obserwuje 24 000 osób. Niektóre moje posty mają kilka milionów wyświetleń. Kiedy miałam 15 lat, pisało do mnie czasami kilkadziesiąt osób tygodniowo, z którymi za darmo prowadziłam rozmowy o poważnych osobistych wyzwaniach w edukacji. Do dziś odzywają się do mnie osoby, które piszą, że pomogłam im kiedyś w przejściu na edukację domową, w przekonaniu rodziców, w dopasowaniu czy to ścieżka dla nich, a to okazało się najlepszą decyzją ich życia. Nasz startup daje pracę licealistom w edukacji domowej i absolwentom edukacji domowej, bo zależy mi, żeby dzieci miały edukatorów, którzy przeżyli dokładnie to samo, co oni, a jednocześnie mogę tworzyć miejsce pierwszej pracy dla młodych homeschoolerów. Już rozmawiam z obecnymi nieuczniami o ich pracy w nieszkole po zakończeniu edukacji.
Współpracujecie z młodymi edukatorami, niektórzy mają zaledwie 16 lat. Jakie cechy są dla Ciebie kluczowe przy wyborze współpracowników?
Rozmowy z potencjalnymi kandydatami na nienauczycieli przypominają mi trochę castingi do Twoje 5 minut Friza. Chodzi o to, że on nie zadaje im pytań, które mogłyby z nich coś wydobyć. Nie pomaga im w żaden sposób. Nie mówi czego oczekuje, bo sam nie wie. I ja też nie wiem. Widziałam na tych castingach tę niezręczną ciszę, kiedy kandydat zamiast pokazywać swoje najpiękniejsze atuty, pyta co ma zrobić albo zastanawia się zawstydzony. U nas zazwyczaj potencjalni nienauczyciele sami pokazują mi coś, na co bym nie wpadła. Kajetan potrafi połączyć naukę przyrody z językiem polskim w taki sposób, żeby dzieci zrozumiały dwa razy więcej. Wika robi furorę zajęciami z podstawy programowej, które poruszają obie półkule mózgu: język polski z wcielaniem się w rolę detektywa rozwiązującego zagadki języka, czy fizyka, kiedy na czas zajęć stajesz się tajnym agentem z misjami fizycznymi do wykonania. Zuza ma magiczne sukcesy w pracy z nastolatkami z Zespołem Aspergera, ADHD, depresją, dysleksją i dyskalkulią. Wymyśliła na przykład naukę w nocy, co podniosło wielu nastolatkom poczucie własnej wartości – wcześniej nie znali godzin, w których się skupiają, a więc słuchali nauczycieli, którzy mówili, że nie umieją.
Tych, którzy zostali w naszym zespole na stałe, nie łączy żadna cecha formalna. Ktoś będąc w 3 klasie liceum, mógł lepiej dogadywać się z nastolatkiem z depresją niż kilku studentów kończących psychologię. Ale większość edukatorów z sukcesami napisała do nas sama. Najczęściej kiedy nawet nie było żadnych ogłoszeń, że szukamy do pracy. To tylko pokazuje jak ważna jest osobista chęć udziału w szalonym startupie i czucie wspólnych idei.
Jakie są największe wyzwania w prowadzeniu alternatywnej szkoły online i jak sobie z nimi radzicie?
W roku 24/25 wyzwaniem było połączenie wizji dziecka i wizji rodzica, które czasami są zupełnie różne, a obie trzeba uwzględnić, żeby powstał całościowy sens edukacji. Bardzo pomogło tutaj to, że wreszcie odważyłam się rozmawiać na żywo z rodzicami i stworzyliśmy niewywiadówki. Mogą wtedy mnie zobaczyć i posłuchać od serca, co stoi za moimi decyzjami, jakie mają opcje rozwiązań na ich osobiste wyzwania, jak razem możemy ulepszyć nieszkołę. Mam wrażenie, że to też motywacja dla obu stron, bo mi zawsze rodzice mówią, że jestem super, robię świetną robotę, rozumiem świat dzieci i że jestem odważna, a sami jako rodzice czują ode mnie i innych rodziców wspólny cel, wspólne wyzwania, wsparcie i społeczność.
Nieszkoła ma być „relacją z dzieckiem, ale nie na pokaz”, „dbaniem o dziecko, a nie zamiataniem problemów pod dywan”. Czy masz jakieś inspiracje lub wzorce, które wpłynęły na Twoje podejście do edukacji i zarządzania?
Odziedziczyłam po mamie to, że interesują mnie konkrety. To chyba dlatego, że nigdy nie bagatelizowała moich problemów, przez co dorastałam w przekonaniu, że trudności są naturalne, częste i do przegadania. Zawsze mówię, że to dziwne, że oczekujemy od nastolatka wylewności emocjonalnej i wkurza nas “mhm, było ok w szkole”, skoro wcześniej przez lata olewaliśmy myśli dziecka, bo przecież jest jeszcze małe, co tam wie, ma swój świat. Dlatego ja teraz gadam, bo gadałam całe dzieciństwo i okres nastoletni. I czuję, że dzięki temu łatwiej mi jest zarządzać i mówić na przykład pracownikom trudne i poważne rzeczy. Dlatego w nieszkole też nie stawiamy dzieci przed przygotowanym planem na ich edukację, a najpierw dowiadujemy się czym się interesują, co ich denerwuje, odkrywamy ich żywioł, dopasowujemy się do ich potrzeb.
Wzrusza mnie, gdy do Nieszkoły dołącza nowy nieuczeń, a nasi starsi podopieczni wprowadzają go w świat naszych zasad. Mówią mu na przykład, że „w Nieszkole nie poprawia się pisowni innych, bo każdy chce się czuć swobodnie”, „nie musisz przepraszać za spóźnienie, bo przychodzisz kiedy i na co chcesz” czy „możesz przyjść na zajęcia w piżamie”. Po kilku dniach nowicjusz często testuje granice – sprawdza, czy naprawdę nie zrobimy afery rodzicom o byle co, czy nikt go nie będzie poprawiać, czy bycie niemiłym faktycznie rozwiązuje się od razu, i czy może czuć się bezpiecznie, bez przymusu przepraszania. Gdy widzi, że to działa, sam po pewnym czasie przypomina innym o tych zasadach lub tłumaczy, dlaczego warto być miłym. W szkole zmuszanie do podania ręki po prostu nie działa. U nas cuda czyni rozmowa o sensie bycia miłym, o tym, jak działają emocje związane z przebodźcowaniem i jak można odreagowywać bez krzywdzenia innych. To też świetne przygotowanie naszych nieuczniów do przyszłych rozmów biznesowych i budowania sieci kontaktów w dorosłym życiu.
Twój plan na przyszłość to m.in. budowa szkoły marzeń za 20 mln. Wyznaczasz sobie plan działania, deadline, czy cierpliwie czekasz, zarabiając?
I wyznaczam sobie plan działania, i cierpliwie czekam. Gdy z lotu ptaka oglądam linię czasową rozwoju naszego startupu… Widzę jak zmieniała się nieszkoła podczas tych zaledwie dwóch lat. Czuję większą dumę z progresu, niż gdyby wszystkie rozwiązania przyszły od razu. Właśnie nieszkoła jest takim moim planem działania. Marzę o tym, żeby stworzyć porządną szkołę stacjonarną, bez półśrodków. Nie chcę, by dzieci choć jeden rok musiały uczyć się w miejscu, w którym dziękuje się na kolanach za jedną nową pufę w korytarzu albo używane piłkarzyki. Nie zamierzam oczekiwać Nobla za postawienie jednej sofy do podziału na setki dzieci, że to niby jakaś innowacyjna strefa ciszy. Mam dość zdjęć ładnych łazienek w szkołach, chwalenia się każdą małą zmianą, która powinna była nastąpić 20 lat temu. To, żeby dzieci nie musiały siedzieć na podłodze czy rozmawiać bez hałasu, to prawo podstawowe. No bo jak tworzyć prawdziwe, wartościowe relacje na lata w takim środowisku? Jeśli większości szkół nie stać nawet na to, to zdaję sobie sprawę, że potrzebuję więcej pieniędzy, niż ktokolwiek może sobie wyobrażać, żeby prezentować jakiś poziom. Nie stać mnie na bylejakość. To będzie projekt mego dorosłego życia – taki jakim nieszkoła online jest teraz – dlatego nie chciałam nas odsprzedać – nieszkoła to jedyne co chcę tworzyć.
Odsprzedać?
Tak, pojawiały się propozycje franchisingu lub wspólnego tworzenia szkół lub inwestycji za udziały lub tradycyjnej sprzedaży. Oczywiście przy sprzedaży jest możliwość, że z biegiem czasu straciłabym wpływ na działanie Nieszkoły i musiałabym wymyślić sobie nowy startup. Gdy tak nad tym rozmyślałam, to poczułam, że nie chce robić niczego innego.
Jak wyobrażasz sobie Szkołę Marzeń?
Budując szkołę marzeń za 20 milionów, chcę postawić na dobrą architekturę, dobry design w środku, niczym w Dolinie Krzemowej. No i oczywiście, jako weganka od urodzenia, owocowe czwartki będę promowała każdego dnia. Już teraz tworzymy alternatywne podręczniki. Większość naszych nieuczniów w ogóle nie używa podręczników, rodzice szukają alternatyw. Zniechęciło ich pojawiające się w kółko na wczesnym etapie edukacji “Ola ma kota”. To co jest w podręcznikach, to nie są przykłady dla dzieci. To mogłyby być formułki dla studentów medycyny, którzy nie potrzebują fajerwerków. Obecne podręczniki nie działają w ogóle na wyobraźnię i nie nawiązują w żaden sposób do zainteresowań czy prawdziwego życia dzieci. Samo słowo “podręcznik” źle się kojarzy, niemalże jako synonim nieskuteczności, dlatego ja robię niepodręczniki.
Cierpliwie czekam, doradzając wszystkim edukacyjnie – na blogu “Edukacja Domowa – nie mam czasu na szkołę”, na Facebooku Nieszkoła w Twoim Domu czy na LinkedInie jako ja – czyli Julia Wojtkowiak.
Plan działania na szkołę marzeń za 20 milionów budują ze mną rodzice naszych nieuczniów, dzieląc się swoją perspektywą na niewywiadówkach i indywidualnych konsultacjach, które są dla nich bezkosztowe. Plan działania budują też dzieci, bo w cenie oprócz zajęć mają własne nieklasy i aktywności jak pokoje wspólnej nauki, wieczory gier, symulację sądu, tworzenie nieszkolnej gazety jako reporter lub grafik, prowadzenie własnych klubów. Organizujemy też eventy specjalne z ciekawymi osobami – był u nas absolwent Harvardu, pisarka będąca mamą nieuczennicy, nastoletni aktor grający główną rolę w filmie “Za duży na bajki”, homeschooler Tony Koniak, którego muzyka poleciała w kosmos podczas misji SpaceX, wielokrotnie też TikToker Toffiecrisp. Dla dzieci chodzących do szkoły mamy indywidualny mentoring i wolnościowe korepetycje ze wszystkich przedmiotów. W przyszłości planujemy również autorskie kursy grupowe, bo nieobozy w zeszłe wakacje jak psychobiologiczny czy z minecraftowym angielskim robiły furorę.
Plan działania budują też nienauczyciele. Widzę osoby, które, kiedy skończą już swoją edukację, mogłyby zarządzać zespołem, obserwuję kto mógłby być dyrektorem merytorycznym. Ten nasz nieszkolny startup już w tym momencie pozwala nam tworzyć struktury szkoły marzeń za 20 milionów. I last but not least, ten plan działania budujecie Wy, podczas naszych rozmów, na przykład na LinkedInie. Z tych rozmów powstanie szkoła marzeń za 20 milionów. A do tych dyskusji zapraszam tylko tych wytrwałych, którzy dotrwali do tego momentu.
