Nie trzeba wybierać między zarabianiem pieniędzy a zmienianiem świata na lepsze – rozmawiamy z Agnieszką Radziszewską, kierownikiem marki Chivas Regal

Dodane:

Marta Wujek Marta Wujek

Nie trzeba wybierać między zarabianiem pieniędzy a zmienianiem świata na lepsze – rozmawiamy z Agnieszką Radziszewską, kierownikiem marki Chivas Regal

Udostępnij:

Luksusowa marka szkockiej whisky – Chivas Regal od kilku lat organizuje prestiżowy konkurs dla startupów Chivas Venture. Jednym z ważniejszych kryteriów przy ocenie zgłoszonych projektów jest odpowiedzialność społeczna przedsięwzięcia.

Konkurs jest dużą szansą dla polskich startupów na zaprezentowanie się na arenie międzynarodowej. W listopadzie Jury wyłoniło finalistów czwartej edycji. Jedenaście przedsiębiorstw już wkrótce powalczy o miejsce w finale. Na początku grudnia poznamy pięciu finalistów Chivas Venture, którzy 17 stycznia 2019 r. wystąpią przed pełną salą podczas krajowego finałowego starcia. I to właśnie podczas tego wydarzenia Jury wybierze jedną firmę, która będzie reprezentować Polskę w globalnym finale, gdzie będzie współzawodniczyć ze startupami z 25 krajów.

Rozmawiamy z kierownikiem marki Chivas Regal, Agnieszką Radziszewską o samym konkursie oraz o tym, jakie jeszcze plany odnośnie startupów ma marka.

Agnieszka Radziszewska, Senior Brand Manager Chivas Regal

 

Dlaczego luksusowa marka szkockiej whisky postanowiła wspierać startupy?

Powodów jest wiele.

Chivas Regal wierzy w moc odpowiedniego dobrania komponentów, które przynoszą korzyści na każdym polu – w życiu, biznesie i szkockiej whisky. Przykładowo, wierzymy, że nie trzeba wybierać między zarabianiem pieniędzy a zmienianiem świata na lepsze. Idee łączenia sukcesu i wypełniania misji zostały zaszczepione marce już przez jej założycieli, braci Jamesa i Johna Chivas, którzy hojnie wspierali lokalną społeczność w XIX-wiecznej Szkocji. Dzisiaj kontynuujemy ich misję i wcielamy tę filozofię w życie, poprzez takie inicjatywy jak konkurs Chivas Venture.

Jako marka kojarzeni jesteśmy z jakością wynikającą z wieloletniego doświadczenia, także biznesowego. Pozwala nam to zakładać, że mamy podstawy, aby wspierać swoją wiedzą i środkami przyszłych przedsiębiorców – ludzi, którzy chcą zmienić świat i zaczynają od siebie, od swojego otoczenia nie tracąc czasu na niepotrzebne dywagacje. Dlatego stawiamy właśnie na startupy o charakterze społecznym, w nich widzimy największy potencjał. Ich pasja i nasze zasięgi tworzą idealną mieszankę do zmian na lepsze. Takie podejście jest doskonale widoczne w motcie przewodnim Chivas Regal – „Success is a blend”.

Co taki konkurs daje marce Chivas?

Każda marka chce mieć ambasadorów, którzy robią ważne, potrzebne, interesujące i medialne rzeczy. Naszymi ambasadorami są wszyscy finaliści konkursu Chivas Venture. Chivas zyskuje zatem w każdym kraju niezwykłą osobę, która z pasją może opowiadać o tym, co robi. Wspieranie biznesów zaangażowanych społecznie od zawsze stanowiło priorytet dla naszej firmy i jest głęboko zakorzenione w DNA marki Chivas Regal. Dzięki konkursowi dokładamy cegiełkę do tworzenia lepszej przyszłości dla nas wszystkich.

Jak oceniacie tegoroczną edycję konkursu w porównaniu do poprzednich?

Tak naprawdę to też moja pierwsza edycja, ale mam wokół siebie ludzi, którzy z konkursem są związani od jego początków w Polsce. Bazując na rozmowach z nimi wiem, że do konkursu zgłaszanych jest coraz więcej ciekawych projektów z obszarów B+R (badania i rozwój). Jednak coś, co ponoć od lat się nie zmienia, to to, że w wielu zgłoszeniach widać zdecydowany brak umiejętności zwięzłego i jasnego opisu projektu, tak, by jego idea była zrozumiała dla laików, a nie tylko ekspertów. Dobre zaprezentowanie i „sprzedanie” pomysłu to już sukces i umiejętność, nad którą warto pracować – m.in. dlatego mamy to uwzględnione w pakiecie szkoleniowym dla naszych finalistów.

Dostaliście ponad 100 zgłoszeń, spośród których wybraliście 11 finalistów. Czym się kierowaliście przy wyborze?

Pierwszy etap to weryfikacja zgodności z regulaminem konkursu. Następnie, członkowie Jury przeglądają zgłoszenia i wstępnie przyznają punkt zainteresowania. Jest co czytać, bo formularz zgłoszeniowy Chivas Venture to 8 stron: pytania o produkt, zespół, finanse, obecny etap rozwoju, o definicję misji firmy, i w końcu, o – szczególnie szukany przez nas – wpływ na zmianę w społeczeństwie, jaki ten projekt może potencjalnie przynieść.

Po pierwszych weryfikacjach Jury zbiera się w siedzibie naszej firmy w Warszawie, aby przedyskutować pozostałe zgłoszenia. W skład Jury wchodzą przedsiębiorcy, zarówno Ci z sektora małych i średnich przedsiębiorstw, jak i inwestorzy w wielkich giełdowych spółkach. Taki dobór ekspertów sprawia, że dyskusja bywa długa, bo każdy ocenia projekt z innego punktu widzenia.

Na zebraniu zespoły oceniane są w 5 kategoriach: „Market Opportunity and Need”, „Business Model and Team”, „Measurable Social Impact”, „Scalability Potential”, „Financials”. Ktoś może być na wczesnym etapie rozwoju, ale mieć zdecydowaną przewagę w innych kategoriach.

Dlaczego w tym roku wyłoniono 11 finalistów a nie 10?

Można powiedzieć, że dziesiątka jest umowna. Jak wspomniałam, w czasie obrad Jury zawsze trwa dyskusja, czy zespół ocenić w danej kategorii na więcej, czy mniej punktów. Prowadzone spory obrazują poziom zgłoszeń i dzięki temu jesteśmy w stanie ustalić, gdzie postawić pułap, powyżej którego wszystkie firmy zostają nominowane do półfinału. Może to zabrzmi banalnie, ale nigdy nie jest łatwo zadecydować, gdzie jest „punkt odcięcia”. W tamtym roku mieliśmy TOP14, w tym mamy TOP11.

Jakich rad udzieliłaby Pani startupom, które w przyszłości planują startować w Waszym konkursie?

Więcej uwagi poświęcać na to, jak mówią i piszą o swoich projektach. Założyciele zdecydowanie zbyt często ulegają „klątwie wiedzy” i mówią o tym, co robią w sposób bardzo nieprzystępny, używając specjalistycznego słownictwa, albo używając tylko sobie znanych skrótów myślowych.

W tym roku prawdziwą plagą był też źle rozumiany storytelling. Było co najmniej kilka opisów, gdzie po 3 czy 4 zdaniach w ogóle nie zaczynał się opis projektu, natomiast dalej trwało opisywanie historii powstania firmy, która finalnie dość luźno łączyła się z ofertą firmy czy produktem.

Jak polskie startupy wypadają na tle reszty świata?

Patrząc z perspektywy konkursu – powoli pniemy się po szczeblach. W tamtym roku Neuro Device było trzecie w głosowaniu internautów, przegrywając tylko z Chinami i Brazylią. Niestety, ciągle nie mamy jeszcze reprezentanta na globalnym podium i na to szukamy recepty.

Jeśli pytanie dotyczy szerzej zagadnienia startupów, to choć nie czuję się jeszcze ekspertem, po kilku miesiącach bliskiej współpracy z osobami z tej branży myślę, że naprawdę mamy dobre pomysły. Wciąż jednak brakuje nam w zespołach doświadczonych ludzi od biznesu – sprzedaży, marketingu. Czytając opinie ekspertów z branży często widzę, że polskie startupy mają trudniejszy start, z uwagi na budujący się cały czas rynek venture capital i mniejsze sumy na skalowanie biznesu. Dlatego też Chivas Venture to konkurs z łączną pulą nagród 1 miliona dolarów.

Jakie macie plany na przyszłość? Może obok konkursu Chivas planuje własny akcelerator?

Co roku staramy się doskonalić konkurs na poziomie krajowym. W tym roku ambasadorami konkursu zostali zwycięzcy z trzech ostatnich lat. Promujemy ich w mediach, na czym zyskują oni i ich firmy. Co roku prowadzimy warsztaty dla „TOP10”, aby na uczestnictwie w konkursie skorzystało więcej niż jedna firma, która zawalczy o główną nagrodę. Finaliści mogą też liczyć na bezpłatne lub tańsze bilety na branżowe konferencje.

O akceleratorze nie myślimy, natomiast na przełomie pierwszego i drugiego kwartału planujemy powołać do życia Chivas Venture Meetup. Jeszcze myślimy nad formułą, która będzie atrakcyjna i unikatowa, bo, jak wiadomo, szczególnie w Warszawie, meetupów czy barcampów nie brakuje. To, co nas niesamowicie motywuje do kontynuacji i ulepszania programu Chivas Venture to energia i pasja jaką mają założyciele startupów dla swoich projektów. Chciałabym, aby nasza wiara w moc połączeń stwarzała im możliwość spotkania inwestorów lub firm z zagranicy, do których mała firma nie ma zazwyczaj dostępu, których to owocem będą nowe pomysły i możliwości, czy to finansowe czy technologiczne dalszego rozwoju projektów startupowych.