Nie tylko spółki celowe. Jak jeszcze można wspierać spin-offy i startupy z uczelnianym rodowodem?

Dodane:

Przemysław Zieliński Przemysław Zieliński

Nie tylko spółki celowe. Jak jeszcze można wspierać spin-offy i startupy z uczelnianym rodowodem?

Udostępnij:

Czy rzeczywiście polskim naukowcom jest tak trudno wystartować z własnym biznesem? Przeglądamy bardziej i mniej oczywiste modele wspierania akademickiej przedsiębiorczości.

Kwestia tego, jak wiele przeszkód stoi przed naukowcami, którzy chcieliby rozpocząć gospodarczą działalność i wejść na rynek ze swoimi innowacjami, należy do kanonu tematów wiecznie żywych. I wiecznie budzi żywe emocje. My chcemy jednak wyjść poza publicystyczną dyskusję. Dlatego pokazujemy pięć rozwiązań, które uruchomiono w Polsce i które przynoszą pozytywny efekt: w postaci założonych i funkcjonujących spin-offów, partnerstwa nawiązanych między nauką a biznesem czy wreszcie – w postaci skomercjalizowanych rozwiązań.

Klasyka gatunku, czyli pedał gazu do podłogi i rozwój innowacji w akceleratorze

Nasz przegląd rozpoczynamy od najoczywistszego chyba przykładu – czyli akceleracji. Szybkie przypomnienie: to trwające zazwyczaj około pół roku programy wsparcia dla działających już spółek, które to spółki chcą przetestować własne rozwiązanie w warunkach rynkowych lub też jak najbardziej do warunków rynkowych zbliżonych. Dlatego zwyczajowo partnerami akceleratora są firmy, które zainteresowane są takimi nowatorskimi wdrożeniami w celu rozwiązania swoich biznesowych wyzwań.

Z punktu widzenia naukowca, jest to narzędzie wręcz wymarzone. To bowiem kłopot w dotarciu do biznesu czy też zrozumienia jego potrzeb jest relatywnie najczęstszą przeszkodą, na którą napotykają przedstawiciele uczelni.

– Naukowcy aplikują o granty, bazując na własnych pomysłach, nieweryfikowanych na rynku, prowadzą prace badawcze, kończą projekt, rozliczają grant, a dopiero potem przekazują wyniki do centrów transferu technologii lub spółek celowych. W konfrontacji z rynkiem okazuje się, że badania nie są użyteczne gospodarczo, nikt na ich wynik nie czeka – mówi wprost w jednym z wywiadów Jakub Jasiczak, przewodniczący Porozumienia Spółek Celowych.

Czytaj także: Komercjalizacyjny pakiet zmian. Czy postulaty Jakuba Jasiczaka mogą pomóc akademickiej przedsiębiorczości?

Nic więc dziwnego, że w gronie absolwentów rozlicznych krajowych akceleratorów da się bez trudu znaleźć spółki wywodzące się z uczelni oraz prowadzone przez naukowców. Jednym z takich przykładów jest założony na Politechnice Krakowskiej spin-off Photo4Chem. Jego founderką jest dr inż. Joanna Ortyl. Dzięki udziałowi w akceleratorze Ortyl i jej zespół testowali swoje rozwiązanie z obszaru druku 3D w Grupie Azoty. A konkretniej, Photo4Chem opracował dwie formulacje spełniające wytyczne odbiorcy technologii.

Czy profesorowie przekonają się do funduszu venture capital?

W marcu 2024 roku wystartował Warsaw University of Technology Investment Factory (WUTIF), czyli pierwszy fundusz VC założony przez polską uczelnię publiczną, w tym wypadku Politechnikę Warszawską. Fundusz był efektem współpracy przedstawicieli uczelni z rynkowymi ekspertami. Te prace przygotowawcze trwały dwa lata. Sam fundusz ma wyróżniać się skutecznym wyszukiwaniem naukowców na dość wczesnym etapie ich działalności, by następnie zaoferować im ekspercie wsparcie osób związanych z uczelnią oraz inwestorów. Przedstawiciele WUTIF twierdzą też, że są w stanie skutecznie zweryfikować każdą technologię rozwijaną przez naukowców i odpowiedzieć im, czy rzeczywiście ma ona rynkowy sens lub czy jest wyczekiwana przez biznes.

Jako swój cel, zespół funduszu wymienia realizację zadań w modelu „zbierz środki, rozsądnie je zainwestuj, zbierz plony, reinwestuj lub zwracaj inwestorom”. WUTIF działa jako fundusz evergreen i light green, czyli promuje wybrane aspekty ESG.

Czytaj także: Trening to dla mnie samotnia – Karol Matczak (WUTIF VC) #wRuchu

– Pierwszy rok to był okres ciężkiej pracy. Od samego początku WUT IF traktujemy jako pewnego rodzaju startup. Postawiliśmy hipotezy, zweryfikowaliśmy je, rozwijamy się dalej. Jesteśmy w trakcie pierwszej obiecującej inwestycji w sektorze biotechnologicznym. Rozwijamy procesy venture buildingu. A do tego udało się nam skompletować fantastyczny zespół, z którym przyjemnie siedzi się nad projektami wieczorami czy w weekendy. Na pewno czeka nas sporo pracy, nieraz popełnimy błąd. I wyciągniemy wnioski. Marzy nam się, aby WUT IF połączył uczelnie w Polsce na partnerskich warunkach. A marzenia są po to, by je spełniać – mówi nam Karol Matczak, prezes zarządu Warsaw University of Technology Investment Factory. – Jako kraj wschodzący powinniśmy skonsolidować nasze zasoby, aby móc konkurować z Chinami, Indiami czy krajami zachodnimi. To trochę tak, jakbyśmy brali udział w wyścigu Formuły 1, a zamiast jednego potężnego samochodu, postawili na trzydzieści Fiatów Multipla — nic temu sympatycznemu samochodowi nie ujmując. Mamy potencjał, ale jako kraj, a nie jednostki, wyrywające sobie kurczącą się kołderkę. Dlatego sceptycznie podchodzę do kolejnych punktowych rozwiązań. Potrzebny jest nam jeden spójny proces.

Venture building w świecie naukowców

– Polska nauka ma ogromny potencjał, ale brakuje mostu między badaniami a biznesem. Fundusze VC nie inwestują w projekty, które nie mają jeszcze modelu biznesowego, a granty nie finansują etapów przejściowych – tak w jednym z odcinków MamStartup Podcast mówił nam Maciej Marszałek z The Heart. I zaraz dodawał: – My tę lukę wypełniamy, pomagając naukowcom przekształcać innowacje w startupy.

Słuchaj także: Jak nie skostnieć? Jędrzej Iwaszkiewicz i Maciej Marszałek z The Heart (podcast)

To właśnie The Heart, znany polski venture builder jako pierwszy w naszym kraju współtworzył pierwsze uczelniane Venture Studio. W gronie pomysłodawców tej inicjatywy byli także Uniwersytet Zielonogórski, Miasto Zielona Góra i Lubuski Park Przemysłowo-Technologiczny.

Jak pisaliśmy w naszym serwisie, powstaniu akceleratora UZ Venture Studio przyświeca idea wykorzystania potencjału biznesowego uczelnianych pomysłów i projektów B+R. Do programu zostaną zaproszeni studenci, naukowcy i zespoły badawcze z Uniwersytetu Zielonogórskiego, pracujące nad innowacyjnymi pomysłami i technologiami.

Omawiana inicjatywa powoli się rozkręca i ma rozwinąć skrzydła w 2025 roku. Zresztą, zespół The Heart ma w planach kolejne działania dotyczące biznesowego wspierania polskich naukowców. Więcej o tych przedsięwzięciach dowiecie się z naszego podcastu.

Układanka z trzech puzzli

Kolejny ciekawy model wspierania akademickiej przedsiębiorczości można zaobserwować w Akademii Leona Koźmińskiego. To tam powstała spółka Fitual, której founderami są Natalia Szczucka i Paweł Kiełkowski, absolwenci tej warszawskiej uczelni. W trakcie pandemii firma Bebio prowadzona przez Ewę Chodakowską i Lefterisa Kavoukisa wspólnie z jednym z kół naukowych ALK zorganizowała konkurs. Jego celem było wypracowanie pomysłu mającego zmobilizować młodzież do fizycznej aktywności na świeżym powietrzu.

Rozwiązanie opracowane przez Natalię i jej zespół okazało się bezkonkurencyjne i to oni zostali zaproszeni do współpracy z Bebio. Startup Fitual nie tylko wszedł do grupy spółek Kavoukisa i Chodakowskiej. Otrzymał także finansowe wsparcie na stworzenie swojego pomysłu oraz dalszy jego rozwój. Rola ALK nie ograniczyła się wyłącznie do współorganizacji konkursu. Uczelnia angażuje się we wspieranie spółki.

I to właśnie ten trójkąt kooperacji, angażujący uczelnię, inwestorów oraz founderów i jej zespół jest tym, czemu warto się przyglądać  i monitorować efektywność takiej współpracy.

– Na późniejszych etapach rozwoju mogliśmy liczyć na konsultacje specjalistów na uczelni oraz wsparcie w postaci dotarcia do studentów międzynarodowych, będącymi jedną z naszych grup docelowych. Uczelnia nie ma udziałów w spółce i nie jest to model podobny do spółek celowych czy spin-offów. To raczej po prostu wsparcie w rozwoju – mówi nam Natalia Szczucka.

Można też iść na solo

Nasz krótki przegląd zamkniemy bodajże najbardziej nieoczywistą drogą na rozwijanie własnej spółki. Obrała ją sobie Hanna Harkawy. O ile wcześniejsze przykłady zakładały działanie w szerszej grupie, tak Hanna zdecydowała się na tworzenie startupu w pojedynkę.

Zwyczajowo, founderzy po starcie własnego startupu rozglądają się za inwestorami czy aniołami biznesu. Nasza bohaterka przełamuje ten schemat. Zakłada Ouli, czyli startup oferujący system do domowej terapii blizn po cesarskim cięciu. W swoim następnym kroku Hania kieruje swoje kroki na… uczelnię, by w ramach akademickich struktur i w tamtejszych laboratoriach rozwijać własny biznes.

Czytaj także: W żegludze startupem jest i stres, i przygoda – Hanna Harkawy (Ouli)

Rozpoczyna doktorat wdrożeniowy w dziedzinie inżynierii biomedycznej, co umożliwia jej nie tylko zdobywanie wiedzy, ale również powala na udoskonalanie produktu oferowanego przez Ouli. Z każdym kolejnym semestrem na Uniwersytecie Śląskim Hanna pracuje na rzecz przeniesienia własnej spółki na wyższy poziom. Nie zmienia się tylko jedno: founderka utrzymuje status boostraperki.

Więcej o nietypowej podróży Hanny dowiecie się z naszego podcastu „Z uczelni do startupu i z powrotem”.

Podsumowanie

Można więc pokusić się o stwierdzenie, że wbrew pozorom i często powtarzanym komentarzom, perspektywy stojące przed naukowcami, badaczami czy studentami zainteresowanymi rynkową działalnością wcale nie są takie złe. Przytoczone wyżej przykłady dają nadzieję wszystkim tym, którzy chcieliby założyć własną spółkę. Szczególnie interesująca jest różnorodność powyższych modeli, co oznacza, że łatwiej będzie znaleźć rozwiązanie najlepiej pasujące do naszej sytuacji.