Od 2005 r. czas pracy w Polsce systematycznie się skracał. Jeszcze 11 lat temu pracowaliśmy rocznie 1994 godziny, ale już w 2013 r. liczba przepracowanych godzin spadła do 1918. Od dwóch lat daje się zauważyć tendencję wzrostową, jednak o ile dwa lata temu wzrost godzin pracy był ledwo zauważalny, o tyle w ubiegłym roku, był już znaczący. Wówczas spędziliśmy w pracy średnio 1963 godzin – o kilka procent więcej niż dwa lata wcześniej. To sytuuje nas wśród najbardziej zapracowanych społeczeństw.
Więcej nie znaczy lepiej
Mniej od nas pracują nie tylko sąsiedzi: Czesi (1779), Słowacy (1754) czy Litwini (1860). W rankingu OECD, pod względem liczby przepracowanych godzin, zajmujemy 7 miejsce na 38 państw. Rekordzistą zestawienia jest Meksyk, mieszkańcy tego kraju przepracowują w ciągu roku 2246 godziny. Ze statystyk wynika, że do najdłużej pracujących społeczeństw należą Koreańczycy, Chilijczycy, Rosjanie, Grecy i mieszkańcy Kostaryki.
Czy 1963 godzin rocznie to dużo? Teoretycznie nie. Jeśli przyjmiemy, że w ubiegłym roku mieliśmy w kalendarzu 252 dni robocze, to okaże się, że pracujemy średnio niecałe 8 godzin dziennie. Jednak statystyki zaburzają osoby pracujące w niepełnym wymiarze godzin – gdy weźmiemy je pod uwagę, to okaże się, że w pracy spędzamy nieco więcej czasu niż na etacie – Teoretycznie pracujemy mniej niż nasi ojcowie, którzy przecież przychodzili do pracy także w soboty. Dziś mało kto pamięta o tym, że w czasach PRL tydzień pracy liczył 6 a nie 5 dni jak obecnie. Dopiero w 1981 r. wprowadzono zasadę, dzięki której co druga sobota stała się dniem wolnym od pracy – zauważa Anna Węgrzyn z BPSC, firmy dostarczającej rozwiązania wspierające zarządzanie pracownikami. – W praktyce dziś pracujemy znacznie bardziej intensywnie w wymagającym środowisku. Ryzyko przepracowania i związane z tym koszty psychospołeczne są więc wyższe – ostrzega Anna Węgrzyn.
Pracownicy szukają przerywników
Patrząc na statystyki OECD, nie trudno nie zauważyć dużego rozdźwięku pomiędzy Polską, a krajami rozwiniętymi. Holendrzy w tym samym czasie przepracowali 1419, Norwedzy 1424, a Francuzi 1482 godziny w roku, nie mówiąc o naszych zachodnich sąsiadach, którzy przepracowali w ubiegłym roku zaledwie 1371 godzin. W praktyce oznacza to, że pracują nawet 1 dzień krócej niż my. Teoretycznie nie ma w tym nic dziwnego – musimy gonić rozwinięte gospodarki unijne, siłą rzeczy musimy więc pracować więcej. Problem jednak w tym, że czas pracy rzadko przekłada się na wydajność.
-Niestety, firmy na ogół nie dysponują narzędziami, którymi można byłoby zwymiarować efektywność konkretnego pracownika, dlatego rzadko jesteśmy rozliczani z efektów, a najczęściej z czasu pracy. W pracy też zwyczajnie czasami się nudzimy – szczególnie gdy nasze obowiązki nie do końca odpowiadają naszym kompetencjom, predyspozycjom, zainteresowaniom. W innej sytuacji – gdy wymagania stanowiska przekraczają w danym momencie nasze możliwości spadek efektywności powoduje towarzyszący temu stres. Tracą na tym wszyscy – pracodawcy, bo każda godzina pracy przecież kosztuje – i pracownicy, bo siedzą w pracy dłużej niż powinni – tłumaczy Anna Węgrzyn z BPSC.
Potrzebna jest zmiana
Jej zdaniem potrzebna jest fundamentalna zmiana sposobu w jaki pracujemy. Problemem wielu przedsiębiorstw jest to, że nie traktują one pracowników jako najcenniejszego kapitału. W firmach brakuje dostępu do nowoczesnych narzędzi, a także gruntownej wiedzy na temat mocnych stron pracowników, ich kompetencji, kwalifikacji, co siłą rzeczy wpływa na gorszą organizację, niższą wydajność pracy i czas spędzany w biurze. – Jeśli jesteśmy dopasowani do stanowiska, doskonale znamy swoją ścieżkę rozwoju, to pracujemy efektywniej i nie uciekamy przed obowiązkami. W przeciwnym razie cała para „idzie w gwizdek” – zauważa Anna Węgrzyn z BPSC.
Różnice pomiędzy organizacją pracy dobrze pokazują doświadczenia jednego z pracowników, który miał okazję pracować na tym samym stanowisku – zarówno w Niemczech, jak i w Polsce – W Niemczech w ciągu 6 godzin pracy dziennie byłem w stanie serwisować od 1 do 12 maszyn, a ograniczeniem była wyłącznie lokalizacja. W Polsce moja wydajność to serwisowanie jednej takiej samej maszyny z takimi samymi uszkodzeniami w ciągu 1 do 2 tygodni pracy przy znacznie zwiększonej liczbie godzin dziennie, bo zwykle od 10 do 12 – zauważa na jednym z internetowych forów.
Europa skraca czas pracy
Na przestrzeni ostatnich lat pojawia się coraz więcej głosów za skróceniem czasu pracy. Dwa lata temu prof. John Ashton, jeden z najbardziej wpływowych lekarzy brytyjskich i prezydent Fakultetu Zdrowia Publicznego w brytyjskiej Krajowej Izbie Lekarskiej, przekonywał do wprowadzenia czterodniowego tygodnia pracy z powodów zdrowotnych. Ze skróceniem czasu pracy eksperymentują zarówno kraje, takie jak Szwecja czy Francja, jak i przedsiębiorcy. Niedawno Amazon ogłosił uruchomienie programu pilotażowego w amerykańskim Seattle. Ma on sprawdzić efektywność pracowników, którym skróci się czas pracy do 30 godzin w tygodniu, zmniejszając jednocześnie pensje o 25%. Testerzy będą pracować od poniedziałku do czwartku od 10 rano do 14, a do tego czasami będą dostawać nieregularne godziny dodatkowe.
Wszystkie te próby wypadają jednak blado, gdy przypomnimy sobie prognozy ekonomisty Johna Maynarda Keynesa, który w 1930 r. prognozował, że postęp technologiczny sprawi, że w 2030 r. ludzie będą pracować 15 godzin w tygodniu.
fot. pixabay.com