Pierwsza połowa nie rozumie, druga się boi. Marek Zmysłowski o współpracy z Rocket Internet

Dodane:

Adam Łopusiewicz Adam Łopusiewicz

Udostępnij:

Jak wygląda życie seryjnego przedsiębiorcy? Co jest ciekawego w byciu osobą, która rozwija firmę do pewnego momentu, a później oddaje jej stery komuś innemu? Na te i inne pytania odpowiedzi znajdziecie w poniższej rozmowie.

Marek Zmysłowki tworzył w Polsce kilkanaście przedsięwzięć. Wśród nich mogliśmy znaleźć Motoraporter, czyli narzędzie które ułatwiało sprawdzenie samochodu używanego przed zakupem, ale też Mementis – sieć kompleksowych usług pogrzebowych online. Przedsięwzięć, w których działał było kilkadziesiąt i jak mówi większość zaliczyłby do nieudanych. Z każdego wyciągnął jednak jakąś lekcję. – To jest chyba tak, że albo dostajesz dobrą lekcję i pieniądze, albo tylko bardzo bardzo dobrą lekcję – mówi Zmysłowski.

Na zdjęciu: Marek Zmysłowski, CEO Jovago | fot. archiwum prywatne

Dziś pracuje dla Rocket Internet i zajmuje stanowisko CEO i Managing Directora w Jovago. Serwis ułatwia rezerwację hoteli w Afryce. W Jovago uwierzył niemiecki inkubator przedsiębiorczości – Rocket Internet, ale też największa w Afryce sieć telekomunikacyjna mająca 90 milionów abonentów. Dziś w Jovago pracuje czterysta osób, na trzech kontynentach. O tym jak pracuje się dla jednego z największych na świecie inkubatorów przedsiębiorczości – Rocket Internet oraz o tym, czym różni się ona od bootstrapowania, czyli rozwijania biznesu bez wsparcia inwestora, rozmawiamy z Markiem Zmysłowskim.

Co jest ciekawego w byciu seryjnym przedsiębiorcą?

To dla mnie 21-wieczny, kapitalistyczny odpowiednik (obok sportu) władcy podbijającego inne nacje. Osiąganie sukcesów zaspokaja ambicje rywalizowania i zwyciężania. Potrzeba poczucia wolności, u nas, Polaków, jest na bardzo wysokim poziomie w porównaniu do innych nacji. W moim przypadku jest tak duża, że wściekam się nawet, gdy sklep internetowy narzuca określony sposób nadawania hasła podczas rejestracji konta. Bycie przedsiębiorcą pozwala na pewną dozę wolności w swoich wyborach.

Co zostaje po rozwinięciu jakiegoś biznesu i przejścia do kolejnego?

Doświadczenie i satysfakcja, że coś co kilka lat temu było tylko w Twojej głowie, teraz jest materialne, jak i w głowach innych.

Nadal interesujesz się byłymi przedsięwzięciami, np. Mementis, czy Motoraporter?

Oczywiście, tak jak rodzic interesuje się dzieckiem, które wyprowadziło się z domu i ma teraz własne sukcesy i porażki.

W ilu dotychczas przedsięwzięciach działałeś?

Kilkudziesięciu, większości nieudanych.

I każde przyniosło tyle samo doświadczeń, pieniędzy?

To jest chyba tak, że albo dostajesz dobrą lekcję i pieniądze, albo tylko bardzo bardzo dobrą lekcję.

Inaczej pracuje się dla nie-swojej spółki? Wcześniej najpierw tworzyłeś biznes, a później szukałeś inwestorów, a z Jovago było chyba na odwrót.

W klasycznym modelu zaczynasz z dużą ilością udziałów i małą ilością kapitału. W miarę rozwoju startupu, w trakcie kolejnych rund, ta zależność się odwraca. W przypadku firm ze stajni Rocketa ta odwrócona zależność jest stanem początkowym.

Jakie są wady takiej sytuacji?

Od samego początku jesteś traktowany przez inwestorów jak CEO dużej firmy. Nie ma zlituj się i tej “interesującej” fazy prowadzenia startupów z kawiarni.

Mniej zarabiasz?

Powiedzmy, że jeśli jestem głodny, to głównie przez dietę.

Masz mniejszą swobodę w zarządzaniu funduszami firmy?

Swoboda jest duża, z odpowiedzialnością post factum. Inwestor pozwala Ci podejmować decyzje, później musisz jednak udowodnić, że były dobre, pokazując wyniki.

Z drugiej strony, praca dla funduszu zdejmuje z Twoich barków jakieś obowiązki?

Nie tyle zdejmuje obowiązki, co dużo ułatwia na starcie. Rozkręcasz zupełnie nieznany startup, ale może od razu “podczepić” się pod brand inwestora i innych jego spółek. To kluczowe rynkach, na których działamy.

Otwarcie mówisz o tym, że i obecne przedsięwzięcie nie będzie ostatnim. Inwestorzy są z tego powodu zadowoleni?

Nic by to nie zmieniło gdybym tego nie powiedział. Nie ma sensu udawać, że founder wie że będzie z firmą do śmierci, a inwestorzy udawać, że w to wierzą. Co nie znaczy, że obie strony nie mogą osiągnąć swoich celów, które mogą być zarazem zbieżne.

I nie przeszkadza im to, że w pewnym momencie odejdziesz?

To wszystko zależy od okoliczności wyjścia. Od jednego extremum polegającego na konflikcie wewnętrznym, do exitu gdzie wszyscy się cashują. Oczywiście masa scenariuszy możliwa jest pomiędzy tymi extremami.

Zanim trafiłeś do Rocket Internet, co wiedziałeś na temat tego funduszu?

Wiedziałem, że pierwsza połowa ich nie lubi, bo nie rozumie, druga jest przerażona ze strachu (konkurencją), więc obie mają powody by nie wychwalać Rocket w niebogłosy.

Mimo to postanowiłeś z nim współpracować.

Przejście do Rocket po przygodach ze startupami w Polsce, było jak przejście ze startów w rajdach autem seryjnym do teamu F1. Ze wszystkimi tego bardziej oczywistymi zaletami i mniej oczywistymi niedogodnościami. Rocket Internet jest klasą samą w sobie jeśli chodzi o fundraising, e-commerce, błyskawiczne skalowanie biznesów, business inteligence, emerging markets.

Mówią, że zajmuje się biznesami, które kopiują znane przedsięwzięcia. Zgadzasz się z tym?

Bierzemy sprawdzone modele biznesowe z rynków dojrzałych i uruchamiamy je w tych dopiero rozwijających się. To zupełnie inna skala i rodzaj ryzyk. Model biznesowy to jedyna rzecz, na której możemy się wzorować. Wszystko inne (marketing, logistyka, operacje, itp.) musimy wymyślać od nowa. Niejednokrotnie stawiamy nie tylko na rozwój ekonomiczny kraju, do którego wchodzimy, ale również na jego sytuację polityczną.

Jovago jest jednym z nich? Przyznam, że układ strony trochę przypomina Airbnb.

Po raz pierwszy ktoś porównał nasz UX do AirBnB. Silą rzeczy wszystkie serwisy internetowe do rezerwacji noclegów będą do siebie mniej lub bardziej podobne. Podobnie jak sklepy internetowe czy portale newsowe.

Porozmawiajmy o biznesie, w którym teraz działasz. Czy rząd wspierał, bądź przeszkadzał w rozwoju Jovago? Pytam, bo niedawno hiszpański rząd obłożył Airbnb dodatkowymi opłatami.

AirBnB dotyka tematu shared economy, do którego wiele krajów nie jest przygotowanych od strony prawnej. Jovago niewiele zmienia w takich kwestiach, dla fiskusa jesteśmy agentem podróży, który wysyła klientów do hotelu. Federalny Rząd Nigerii w zeszłym roku wprowadził obowiązkową standaryzację hoteli (oficjalny podział na popularne “gwiazdki”), co akurat bardzo pomaga w poprawie transparentności.

Kto najczęściej korzysta z Jovago?

Zależy od regionu. Wschodnia Afryka to głównie rynek turystyki wypoczynkowej, z duża ilością zagranicznych podróżujących. Afryka zachodnia i centralna to głownie ruch wewnętrzny, podróże biznesowe i weekendowe wypady rodzinne.

Podobno w Nigerii problemem jest punktualność. Jak poznawałeś lokalne przyzwyczajenia?

Na własnej skórze. W Nigerii jeśli ktoś umawia się na spotkanie o danej godzinie i po niej dzwoni mówiąc: “I’m coming” to po prostu sygnalizuje zamiar przyjścia, a nie stan w ruchu. Kosztowało mnie to kilka razy po kilka godzin.

Jak system rezerwacji hoteli radzi sobie z tymi lokalnymi przyzwyczajeniami?

Brak dojrzałości rynku pokutujemy większymi kosztami operacyjnymi. Prąd, internet, biuro, wszystko jest tu droższe. Średni koszt obsługi jednej rezerwacji jest o wiele wyższy niż np. w przypadku Booking.com działającego głównie na bardziej zaawansowanych rynkach. Nasze Customer Service Center musi po prostu na jedną rezerwację średnio wykonać o wiele więcej połączeń telefonicznych, wysłać więcej maili, czy odwiedzić hotel osobiście.

Czego przeciętny internauta nie wie na temat nigeryjskiego rynku?

Nigeria jest jednym z najbardziej zafascynowanych nowymi technologiami (oraz piłką nożną) narodów. Mobile już dawno prześcignął desktop w statystykach ruchu w Internecie. Mercedesa G Wagon AMG spotkasz w Lagos tak często jak Skodę Octavię w Warszawie. To co w Polsce wydaję się luksusem – posiadanie kierowcy, sprzątaczki, kucharza – jest czymś naturalnym już dla klasy średniej w Nigerii, z drugiej strony prąd i woda dostępna 24/7 to już ekskluzywny dodatek. Nigeria to obecnie najliczniejszy naród w Afryce i największa gospodarka. Mimo to, ponad 60% populacji ma mniej niż 30 lat, mówimy więc o potencjalnie jednym z największych rynków na świecie w ciągu najbliższych kilku dekad.