– Mało kto o tym wie, ale kradzieże uli stają się ogromnym problemem. Co roku media donoszą o kilkudziesięciu takich przypadkach. I wcale nie chodzi tylko o Polskę czy Europę Wschodnią – mówi Kamil Goliszewski. Do podobnych zdarzeń dochodzi także w Stanach Zjednoczonych i Australii. Ale to dopiero początek zmartwień, które zaprzątają głowy pszczelarzy. Na przykład na Dolnym Śląsku doszło ostatnio do podpalenia pasieki.
Na zdjęciu: Kamil Goliszewski, współtwórca ControlBee | fot. materiały prasowe
Natomiast bezmyślność ludzi to jeden, dwa to spadająca populacja pszczół. Goliszewski wyjaśnia, że trzeba ratować te pożyteczne owady, bo bez nich Ziemia szybko zamieni się w pustynie. Dlatego razem z Adamem Świątkowskim rozwija ControlBee. Jest to niewielki czujnik GPS do monitorowania i ochrony uli. Słowem: jeśli ktoś ukradnie ul, jego właściciel natychmiast zobaczy to na mapie, a do tego aplikacja zapamięta trasę, którą przemieszczał się złodziej. Nie powinno więc być problemu z odzyskaniem własności.
Przedsiębiorca przyznaje, że czujnik GPS do dopiero jeden z elementów zintegrowanego systemu, nad którym pracuje. Niebawem urządzenie ma także między innymi monitorować płodność królowej roju i za pomocą sztucznej inteligencji wykrywać groźne choroby. Poza wsparciem technologicznym zamierza również zająć się ubezpieczeniam pasiek, aby pszczelarze nie musieli martwić się o finanse, gdy coś stanie się z ulem.
Nie wszyscy jednak są przekonani do tego pomysłu. – Czasem pszczelarze mówią nam, że przecież mogą kupić chiński GPS za ułamek naszej ceny. Nie mają świadomości, że takim urządzeniem mogą narobić więcej szkody, niż pożytku. Nadajniki bez przerwy emitują sygnał, który może być szkodliwy dla owadów. Na dodatek bateria działa w nich kilka dni, więc co chwilę trzeba ją wymieniać, a pszczoły tego nie lubią – wyjaśnia Goliszewski. Bardziej świadomi pszczelarze nie decydują się jednak na sprzęt z Chin.
Na zdjęciu: GPS ControlBee | fot. materiały prasowe
Dodaje, że ControlBee emituje sygnał radiowy tylko wtedy, gdy pojawia się realne zagrożenie dla pszczół, a jego bateria trzyma nawet rok. Na razie jednak projekt jest na dość wczesnym etapie. – Regularna sprzedaż, poprzedzona miesiącami testów, ruszyła po majówce – mówi Goliszewski. W efekcie czujnik GPS trafił już do kilkudziesięciu polskich pasiek, a to dopiero początek. Pomysłodawcy rozwiązania prowadzą już rozmowy z lokalnymi dystrybutorami, a w przyszłym tygodniu wyślą urządzenie do klienta z Malty.
Na szeroko zakrojoną ekspansję przyjdzie jeszcze czas. Póki co skupiają się na rozwoju produktu i pozyskaniu użytkowników w Polsce. Gdy ten etap będą już mieć za sobą, wówczas wejdą na rynki zagraniczne. Chodzi przede wszystkim o kraje w Europie, Stany Zjednoczone, Australię i Nową Zelandię. Do tego z kolei będą potrzebne im środki finansowe, które pozyskają albo od inwestorów, albo podczas akcji crowdfundingowej.
Do realizacji tego celu przyda się zespołowi ControlBee doświadczenie zdobyte przez Kamila Goliszewskiego podczas pracy w Dolinie Krzemowej nad innym startupem. Razem z dwoma współzałożycielami rozwija tam platformę wideo UnStock, która zakwalifikowała się do amerykańskiego akceleratora AngelPad i zainteresowała międzynarodowych inwestorów. Nauczyło to przedsiębiorcę cierpliwości, pokory i wiary, a także długoterminowego planowania i przygotowywania strategii działania.
Na zdjęciu: Adam Świątkowski, współtwórca ControlBee | fot. materiały prasowe
Wydawać się może, że pewną trudność sprawić Goliszewskiemu będzie dzielenie czasu między dwoma projektami. Ten nie ma jednak z tym problemu. – Nie jestem najbardziej wyspanym człowiekiem na świecie, ale jak się czegoś podejmuję to na 150 procent. UnStock to praca na cały etat; w ControlBee pierwsze skrzypce gra Adam jako wynalazca i wizjoner. Ja, służąc moim doświadczeniem ze Stanów, odpowiadam za aplikację mobilną oraz za relacje biznesowe – mówi. Jak twierdzi, chce dołożyć swoją cegiełkę w walce o przetrwanie pszczół.