Polska musi otworzyć rynek VC, żeby pobudzić innowacje. Na razie jest tylko zapleczem technologicznym – Paweł Osowski (Anderton SICAV)

Dodane:

Kasia Krogulec Kasia Krogulec

Polska musi otworzyć rynek VC, żeby pobudzić innowacje. Na razie jest tylko zapleczem technologicznym – Paweł Osowski (Anderton SICAV)

Udostępnij:

– Jest głód poszukiwania innowacji. Poszukują ich również spółki publiczne, które mają swoje laboratoria innowacji, akceleratory. Same tworzą fundusze, podobne w strukturze do funduszy VC, żeby kupować innowacje na rynku na swoje potrzeby i rozwijać pod własnym dachem. Rynek ma ogromne perspektywy. Nie sądzę, żebyśmy mogli mówić o startupowej bańce. To tak, jakbyśmy powiedzieli, że trzeba przestać się rozwijać, bo tworzenie innowacji jest za drogie – ocenia sytuację polskiego ekosystemu Paweł Osowski, dyrektor Anderton SICAV.

Anderton SICAV to zespół profesjonalistów, pracujących wcześniej dla globalnych instytucji finansowych, m.in. BlackRock, HSBC Private Bank, GE Capital, JPMorgan, Alpha Value, Neuberger Berman oraz dla Komisji Europejskiej. Udziałowcem funduszu jest Gamma Capital Markets (GCM), międzynarodowa firma zarządzająca aktywami o wartości 1,2 miliarda euro. Anderton SICAV PLC jest instytucją zbiorowego inwestowania, zorganizowaną jako publiczna spółka inwestycyjna o zmiennym kapitale (SICAV). Anderton jest regulowany przez maltański Urząd Nadzoru Finansowego (MFSA). Produkt Anderton, fundusz Challenger Impact High Income Fund I jest dostępny w całej Europie – w lutym został notyfikowany w Komisji Nadzoru Finansowego – co oznacza, że trafił również do polskiej sieci dystrybucji.

Czym jest SICAV?

Paweł Osowski: SICAV to bardzo popularna w krajach europejskich struktura dla funduszy inwestycyjnych. W Polsce, z uwagi na brak odpowiednich regulacji prawnych – nieobecna. Ministerstwo Finansów już od kilku lat pracuje nad wprowadzeniem SICAV-ów do polskiego porządku prawnego, argumentując to potrzebą otwarcia rynku na sprawdzone rozwiązania, szeroko stosowane w innych krajach Unii Europejskiej. Zdaniem ministerstwa mogłoby to również wpłynąć na solidny wzrost nowych inwestycji zagranicznych. SICAV to proste i elastyczne rozwiązanie – inwestor nie posiada jednostek uczestnictwa, ale jest akcjonariuszem takiego funduszu – ma prawo do dywidendy, prawo głosu, prawo do umorzenia akcji, prawo dalszej odsprzedaży. Proces „nabycia” funduszu jest taki sam jak innych dostępnych w Polsce funduszy zagranicznych.

Jak powstał Anderton?

Fundusz został zbudowany, bo tego oczekuje rynek. Widzimy rosnący apetyt inwestorów indywidualnych i firm na inwestycje typu venture, w bezpiecznej regulowanej strukturze. Pomysł na fundusz otwarty typu VC powstał w Polsce, z inicjatywy, m.in. mojej i przyjaciół, których znam prawie całe swoje zawodowe życie: Joanny Stec-Gamracy, byłej country headBlackRock, Roberta Mikulskiego, radcy prawnego, partnera zarządzającego Brillaw, Richarda Piotrowskiego oraz firmy GCM, włoskiego zarządzającego aktywami, który włączył nas w swoje międzynarodowe struktury. Globalny zespół doradców funduszu jest imponujący i bardzo różnorodny. Pracujemy m.in. z Rogerem Mitchellem, byłym CEO Scottish Premier League i Jasperem de Trafford, ex-HSBC, prawnukiem brytyjskiego i maltańskiego polityka, byłego premiera Malty. Każdy z nas angażuje się w spółki, w które inwestujemy na poziomie operacyjnym.

Na czym polega Wasz innowacyjny produkt Challenger Impact High Income Fund I?

Challenger jest funduszem otwartym, co oznacza, że nie ma zdefiniowanej daty zakończenia działalności, utrzymuje część płynnych aktywów i prowadzi inwestycje w sposób ciągły, również w rundach follow-on, czy po IPO. Inwestorzy mają możliwość wyjścia z funduszu, nie wcześniej niż trzy lata od momentu inwestycji. Sam proces subskrypcji jest bardzo prosty, nie mniej jednak weryfikacja źródła pochodzenia kapitału oraz profilu inwestora jest skrupulatna. W Europie zachodniej procedury AML i KYC są dużo bardziej restrykcyjne niż w Polsce. Fundusz jest nadzorowany piętrowo przez: zarządzającego, bank depozytariusza, agenta transferowego, administratora (CalamattaCuschieri), audytora (Mazars). Pieniądze naszych inwestorów są zdeponowane w banku Zarattini w Szwajcarii. Zarządzający i dyrektorzy inwestycyjni inwestują w subfundusz własne środki, a nasze wynagrodzenie jest uzależnione, m.in. od wyników subfunduszu. Czysta, transparentna polityka.

Co chcecie zmienić na rynku?

Naszym celem jest wprowadzenie klasy aktywów typu Venture do regularnej sieci dystrybucji. Challenger Impact High Income Fund I znajdzie się na półce z innymi funduszami – akcji, dłużnymi, mieszanymi, polskimi, zagranicznymi, surowców, nieruchomości, alternatywnymi.Decyzję o ewentualnej inwestycji,  alokacji środków, wadze Challengera w indywidualnym portfelu podejmie sam inwestor, razem ze swoim doradcą –  w banku, w departamencie inwestycji prywatnych albo w biurze maklerskim.

Nie widzę powodu, dlaczego nie mielibyśmy odczarować Venture Capital i traktować tych inwestycji jako alternatywę dla obligacji spółek nieruchomościowych, mieszkań, gruntów, akcji spółek publicznych.Inwestycje alternatywne, takie jak Private Equity i Venture Capital są najszybciej rosnącą klasą aktywów na świecie. Prognozuje się, że udział inwestycji typu VC w portfelach inwestorów globalnych osiągnie poziom 15,6% AUM do roku 2025. Indywidualne inwestycje venture capital charakteryzują się wyższym ryzykiem niż ogólnodostępne publiczne rynki akcji, natomiast zdywersyfikowane portfele venture capital już nie. Na przestrzeni ostatnich 10 lat rynek venture notował mniejszą zmienność niż rynki akcji, przy zacznie wyższych stopach zwrotów.

Jak ocenia Pan światowy rynek VC?

Na świecie funkcjonuje ponad 10 tysięcy funduszy, klasyfikowanych jako „fundusze venture capital”, ale są to produkty skomplikowane, niedostępne dla inwestorów indywidualnych, wymagające długoterminowego mrożenia kapitału. Challenger Impact High Income Fund I jest jednym z zaledwie 200 globalnych funduszy alternatywnych, oferowanych w otwartej strukturze. Zapewnia to większą elastyczność i płynność dla inwestorów. Fundusze typu VC pompują innowacje i dają paliwo do wzrostu dla przełomowych rozwiązań, ale sama koncepcja inwestycji typu VC od trzydziestu lat nie zmieniła się. Impuls do zmiany dała ostatnio Sequoia, jeden z najstarszych funduszy VC w USA, wprowadzając do oferty fundusz otwarty, bez konieczności 10-letniego mrożenia kapitału. Zakładam, że jest to odpowiedź na rosnącą, nieoczywistą konkurencję, wynikającą z decentralizacji – tokenizacji inwestycji i crowdfundingu udziałowego. Jest to też oczywiście sposób na zmianę struktury samej Sequoi, uwolnienie kapitału i sposób na pozyskanie nowej bazy inwestorów. W długim terminie może to wpłynąć na dynamikę całej branży.

Jakiego rodzaju firmy mogą liczyć na Wasze wsparcie i na czym ono polega?

Celujemy w oportunistyczne inwestycje globalne, społecznie odpowiedzialne, na publicznych i niepublicznych rynkach kapitałowych. Poprzez otwarty, regulowany fundusz inwestycyjny oferujemy naszym inwestorom dostęp, m.in. do wyselekcjonowanych transakcji typu venture capital, pre-IPO i minoritygrowthcapital. Inwestujemy w spółki globalne, które mają ekspozycję na rynek CEE. Na radarze mamy spółki medyczne, biotechnologiczne, IT o profilu cyber-security, sportTech i mobility. Równolegle do klasycznych inwestycji w zamian za akcje lub udziały, oferujemy wybranym podmiotom finansowanie RevenueBasedFinancing – zapewniamy kapitał obrotowy w zamian za stały procent bieżących przychodów. Przy selekcji celów inwestycyjnych współpracujemy z partnerami strategicznymi we Włoszech, w Szwajcarii oraz w Monako. Cały czas mamy otwarte okno subskrypcyjne. Zbieramy pieniądze do funduszu w całej Europie. Działamy na licencji do wysokości 100 mln euro aktywów. Nie korzystamy z pieniędzy publicznych.

  • Minimalna pojedyncza pierwsza inwestycja (dla inwestorów): 100 000 euro i każda następna nie mniej niż 5 000 euro.
  • Szacowana wielkość pojedynczych inwestycji (dla spółek portfelowych): 250 000 – 2 mln euro lub więcej (elastyczna polityka)
  • Szacowany okres utrzymania aktywów (dla spółek portfelowych): 3 lata
  • Szacowana ilość pozycji w portfelu: ok.15

Fundusz jest dopuszczony dla inwestorów kwalifikowanych. Co to w praktyce oznacza?

Oferta jest przeznaczona dla inwestorów profesjonalnych, oczekujących wysokich stóp zwrotu z inwestycji, w średnim terminie i akceptujących ryzyko. Inwestor profesjonalny to taki, który posiada odpowiedni majątek, wiedzę z zakresu rynków i zainwestuje nie mniej niż 100 tys. euro. Gamma Capital Markets zarządza dziesiątkami funduszy i ma w portfelach setki spółek. Informacje, dotyczące portfeli oraz historycznych wyników i prognoz dla funduszu nie są dostępne publicznie.

Czym jest „Kodeks Polietyczny” I dlaczego jest dla Was ważny?

Kodeks politetyczny to zbiór norm, konstytucja dla moralności, etyki w polityce i w biznesie, którą opracował mój serdeczny kolega – romanista i inwestor giełdowy – Przemysław Kroczyński. Przemek od lat walczy o zainteresowanie polityków swoim projektem, na razie bez większych sukcesów. Uważa, że dobrowolne przyjęcie i stosowanie kodeksu przez polityków i biznes mogłoby poprawić jakość relacji społecznych. Przemek chce zmieniać świat na lepsze. Wspieramy ten projekt.  Stosujemy w swojej polityce inwestycyjnej zasady ESG, co w dzisiejszej sytuacji – niepewności, napięć i kryzysu moralności – ma szczególne znaczenie.

Jak rynek VC reaguje na wojnę w Ukrainie? Czy przewiduje Pan jakieś znaczące zmiany dla funduszy i samych startupów z powodu tej sytuacji?

Za wcześniej jeszcze na wnioski, dotyczące rynków prywatnych w związku z wojną w Ukrainie. Wszystko zależy od rozwoju sytuacji, co trudno przewidzieć. Rynki akcji i surowców reagują kompulsywnie w krótkim terminie. Zmienność jest bardzo duża. Napaść Rosji na Ukrainę na pewno trwale zmieni sytuację geopolityczną, ale jest szansa, że pieniądze wycofane z Rosji popłyną na rynek CEE. Z drugiej strony już od pewnego czasu obserwujemy zainteresowanie polskich inwestorów inwestycjami zagranicznymi – niektórzy poszukują ciekawych rozwiązań dla swoich pieniędzy poza Polską. Trudno powiedzieć czy to wynika z obawy, czy z dojrzałości i świadomości inwestycyjnej.

Powiedział Pan, że polscy inwestorzy interesują się teraz bardziej zagranicznymi spółkami. Czy ma to związek z pandemią i zdalną, przez co łatwiejszą komunikacją z founderami?

Wydaje mi się, że to wynika z chęci ochrony kapitału, przez to, że nie jesteśmy w strefie euro i złotówka jest podatna na dużą zmienność, niepokoje polityczne i geopolityczne. W VC obserwujemy taki sam trend, jak na rynku mieszkań luksusowych, gdzie coraz więcej Polaków szuka mieszkań za granicą – w Hiszpanii, we Włoszech, czy na Cyprze, ale nie tylko dlatego, że tam świeci słońce przez większą część roku, ale jest to pewna forma zabezpieczenia kapitału, siebie i swojej rodziny na wypadek zdarzeń, które dziś trudno przewidzieć.

Poza tym polski rynek jest duszny. Jest tu ciasno. Jest dużo kapitału, a na koniec mniej okazji inwestycyjnych. Sam fakt, że polska giełda jest wyjątkowo zmienna, a większość spółek, to spółki o niskiej płynności poza WIG 20 i WIG-iem, to jest inna skala niż giełdy zachodnioeuropejskie, amerykańskie czy azjatyckie.

Ciasno zaczyna się też robić jeśli chodzi o liczbę polskich funduszy. Jest silna konkurencja.

Prawda. I to jest konkurencja nie do końca rynkowa i zdrowa. Większość funduszy venture po prostu musi, a nie może inwestować. Skoro są finansowane ze środków publicznych, to mają swoje okresy inwestycyjne i czas na wydatkowanie środków. Jednak działa to na korzyść spółek.

Na czym polega Wasza filozofia inwestowania?

Nasza polityka inwestycyjna jest bardzo elastyczna, oportunistyczna. Inwestujemy w spółki na wczesnym etapie rozwoju, w których możemy zwiększyć wartość kilkukrotnie, ale takie, które mają już produkt, powtarzalne przychody, zespół i perspektywę wyjścia. Pierwsze pytanie, jakie sobie zadajemy jest właśnie o ścieżkę wyjścia. Już na początku musimy wiedzieć, jak wyjdziemy z inwestycji. I nie może być to teoretyczne założenie, że zrobimy IPO, sprzedamy się do funduszu o większym rozmiarze lub do inwestora branżowego, bo to są wszystko komunały. Celujemy w produkt, usługę z niszowego rynku, który odpowiada na konkretną potrzebę, bo produkty dla masowego odbiorcy wymagają lat skalowania i potężnych pieniędzy. Bardziej chodzi nam o inwestowanie smart money. Staramy się korzystać z naszej sieci kontaktóworaz używać intuicji i doświadczenia biznesowego, by ocenić jakie są szanse na dobre wyjście i komu ten biznes na koniec sprzedamy. Jeżeli komitet inwestycyjny nie widzi realnej ścieżki wyjścia, to nie podejmujemy inwestycji, nawet jeśli będzie to bardzo ciekawy koncept. A dlaczego? Bo mamy bardzo krótki horyzont, więc musimy bardzo inteligentnie zarządzać kapitałem i dbać o płynność.

Czy uważa Pan, że SICAV-y mogą być w przyszłości chętnie zakładaną formą funduszu w Polsce?

To jest trudne. My dziś działamy w reżimie dużej instytucji finansowej, w takim, jakim działa np. JP Morgan, Black Rock, czy inni zarządzający funduszami zagranicznymi. A stworzenie takiej struktury opartej o fundusz otwarty, który ma swojego zarządzającego, odpowiednie licencje, bank depozytariusza, agenta transferowego, administratora, audytora – po pierwsze dużo kosztuje, a po drugie zajmuje czas. To jest bardzo duża bariera wejścia. Relatywnie prosto jest stworzyć ASI lub FIZAN tylko że to jest to produkt dla polskiego inwestora, a my mamy ambicje globalne. Oferujemy nasz fundusz w szerokiej sieci dystrybucji na zasadzie regulacji paszportu europejskiego w każdej jurysdykcji Unii Europejskiej, więc nasze pole rażenia jest duże.

Z jakimi problemami zmagają się młode spółki z Pańskiej perspektywy?

Biorąc pod uwagę branże takie jak biotech, czy diagnostyka, czy medtech, to polskim podmiotom bardzo trudno jest się przebić z innowacją na globalny rynek zdominowany przez duże korporacje zagraniczne. Porównajmy np. kapitalizację spółek biotchnologicznych lub medycznych, notowanych na GPW vs na innych zagranicznych rynkach. Polskie spółki z produktem, który często ratuje życie i zdrowie są nisko wyceniane, a prace R&D nie są prowadzone do końca. Innowacja ostatecznie ląduje w portfelu zagranicznego kontrahenta, tam są kontynuowane prace nad rozwojem technologii, a polski podmiot staje się podwykonwcą korporacji, co ma rozpalić emocje inwestorów. Prawdziwą wartość buduje się już poza Polską.

Dlatego czasem warto poszukać okazji inwestycyjnych w Szwajcarii, USA, Francji, Niemczech, Wielkiej Brytanii, bo tam jest większa szansa, że taka inwestycja zostanie dobrze sprzedana. To jest również kwestia relacji na tych rynkach, dojrzałości rynków. Większość polskich spółek, które są rozpoznawalne na świecie już dawno wyszła z naszego kraju, w tym sensie, że prowadzą operacje i zarabiają poza Polską. Mają globalne produkty, a prawa własności intelektualnej zostały zarejestrowanie gdzie indziej. Polska jest nadal traktowana jak jedno wielkie BPO, czyli jako zaplecze technologiczne. Nadal w Polsce tworzy się zbyt mało innowacji, nie ma do tego przestrzeni i warunków, żeby je tu tworzyć. Dlatego wyceny np. spółek biotechnologicznych w Polsce nigdy nie będą wysokie tak, jak te za granicą.

 

Przeczytaj również: Do Polski wszedł fundusz Anderton SICAV PLC. Zainwestuje w projekty z zakresu cyberbezpieczeństwa i healthtechu