Zdjęcie główne przedstawia czujnik ostrzegający przed przymrozkami w polskiej winnicy pod Sandomierzem.
– Można zrobić każdy prototyp, problemy techniczne są zawsze do pokonania, ale zaprojektować go tak, aby później produkt seryjny był atrakcyjny i konkurencyjny cenowo – to jest wyzwanie – komentuje Dariusz Nachyła.
Startup sukcesywnie zwiększa liczbę klientów, którzy korzystają z jego rozwiązania. Jednak to co chcieliby osiągnąć jego przedstawiciele, to zwiększyć sprzedaż w Polsce, bo na ten moment sprzedają głównie za granicę. Postanowiliśmy zapytać Dariusza Nachyła o to jak powstał ten projekt, kto za nim stoi i jak udało im się nawiązać kontakt biznesowy z hiszpańskim szpitalem.
Kto stoi za projektem?
Dariusz Nachyła: Nasz zespół to trzon złożony z czterech inżynierów różnych specjalności oraz kilku współpracowników, również w większości inżynierów. Są wśród nas mikroelektronicy i elektronicy, mechanicy, inżynier telekomunikacji i prawnik. Na początku było nas dwóch, ale z czasem zaczęliśmy zapraszać do zespołu naszych projektowych współpracowników.
Czym zajmowaliście się wcześniej?
W zasadzie wszyscy pracowaliśmy w korporacjach. Nie był to jednak przypadek wspólnego zrywu, nie znaliśmy się w poprzednich wcieleniach, poznaliśmy się dopiero przy naszym projekcie.
Skąd bierzecie pomysły?
Od początku chcieliśmy robić proste w obsłudze i utrzymaniu czujniki IoT dla biznesu. Takie, które nie wymagają żadnej instrukcji, bo od razu wiadomo o co chodzi. Symbolem prostoty i trwałości jest dla nas młotek. Nie ma co prawda sensu oferować młotka podłączonego do chmury, ale drzwi informujące kiedy są zamknięte i otwarte już czasem tak. To był nasz pierwszy produkt, czujnik otwarcia drzwi opracowany dla jednej z firm energetycznych. Pomysły podsuwają nam klienci, my im na przykład oferujemy czujnik do drzwi, a oni pytają, czy nie mamy czujnika do włazu.
Co jest dla Was najtrudniejsze technicznie?
Robimy z pozoru prosty hardware, więc mógłbym powiedzieć, że technicznie wszystko jest proste. Ale ogólnie kategoria hardware jest trudna, jeśli chcielibyśmy, aby docelowo nasz produkt był niedrogi w masowej produkcji, niezawodny i niebrzydki. Można zrobić każdy prototyp, problemy techniczne są zawsze do pokonania, ale zaprojektować go tak, aby później produkt seryjny był atrakcyjny i konkurencyjny cenowo – to jest wyzwanie.
Skąd wzięliście finansowanie?
Własne oszczędności i exity z poprzednich firm, jesteśmy sami dla siebie aniołami biznesu.
Kto jest odbiorcą Waszych rozwiązań?
W większości czujniki kupują od nas integratorzy większych rozwiązań i wpinają je do swoich ofert, ale staramy się w niewielkim zakresie również sami je oferować klientom końcowym. To pozwala nam skupić się na produkcie, mając jednak niezbędny kontakt z użytkownikami docelowymi
Ilu do tej pory pozyskaliście klientów?
Mamy około setki klientów, ale na różnym etapie rozwoju, niektórzy dopiero kupili od nas pojedyncze sztuki urządzeń, a niektórzy kupują coraz większe partie i planują wielkie projekty.
Jak nawiązaliście kontakt ze szpitalami w Hiszpanii, które korzystają z Waszych czujników?
To ciekawy przypadek. Rzeczywiście ostatnio dostarczyliśmy czujniki monitorujące powietrze do szpitali polowych w Hiszpanii. Szpitale te są zorganizowane tymczasowo (przynajmniej taką wszyscy mają nadzieję) w halach targowych w Madrycie i Barcelonie. Mamy partnera w Hiszpanii, który zna nasze czujniki i często je kupuje. Nasze urządzenia nie wymagają absolutnie żadnej obsługi, oprócz wyjęcia z pudełka i przyklejenia w odpowiednim miejscu. Nie trzeba ich nawet włączać, bo działają bez przerwy. A ponieważ lepiej, aby na teren szpitala zakaźnego nie wchodził nikt postronny, to nasz partner uznał, że zaproponuje takim szpitalom nasze czujniki. Ich prostota zapewnia, że rozmieści je w halach pracujący tam na stałe personel medyczny, bez żadnego szkolenia i pomimo działania w kombinezonach ochronnych, rękawiczkach i przyłbicach. I tak niespodziewanie włączyliśmy się w walkę z Covid-19.
Jakie są Wasze dalsze plany?
Chyba takie same, jak każdego startupu hardwarowego: zwiększać skalę, produkować coraz taniej, zwiększać udział w rynku. Chcielibyśmy też szerzej zaistnieć w Polsce, bo na razie sprzedajemy głównie za granicą i bezpośredni kontakt z użytkownikami końcowymi mamy utrudniony, a już wiemy że taki kontakt daje najwięcej satysfakcji.