Po stworzeniu DailyArt, aplikacji, która codziennie publikuje jedno dzieło sztuki wraz z ciekawostką na jego temat, jej twórcy potrzebowali pieniędzy na dalszy rozwój. W serwisie crowfundingowym appbackr udało się zebrać 3000$. Jak to wyglądało w praktyce?
Autorką tekstu jest Zuzanna Stańska
Crowdfunding (nazywany w języku polskim “finansowaniem społecznym”) w Polsce przędzie cienko, głównie ze względu na problemy legislacyjne. W momencie kiedy reszta świata masowo finansuje swoje projekty na Kickstarterze czy Indiegogo, polskie odpowiedniki takie jak polakpotrafi.pl, beesfund czy crowdfunding.pl trochę świecą pustkami. Teraz jeszcze przy okazji afery z twórcą – nie twórcą Reksia, który prawdopodobnie wbrew podawanym informacjom żyje w dostatku, zaufanie do przekazywania środków w ten sposób, zostało chyba jeszcze bardziej nadwyrężone. Szkoda. Niemniej chciałam opowiedzieć historię o tym jak nam, firmie Moiseum tworzącą aplikację mobilną DailyArt, udało się zgromadzić 3000 dolarów. Wygląda na to, że jest to pierwszy tego typu sukces polskiego teamu, zbierającego pieniądze na aplikację w zachodnim serwisie.
Czemu crowfunding był potrzebny?
Kilka miesięcy temu udostępniliśmy aplikację DailyArt za darmo na system iOS i Android. W ciągu 10 tygodni od wypuszczenia została ona ściągnięta 11 tys. razy. Opisano ją na łamach takich serwisów jak Venture Beat, The Next Web czy Make Use Of. Co ciekawe 70 proc. użytkowników aplikacji pochodzi ze Stanów Zjednoczonych, 15 proc. z Azji a reszta z Europy, Australii i Afryki. Zrozumieliśmy, że DailyArt ma potencjał, którego nie można zmarnować.
Po jej stworzeniu powstał problem: aplikacja jest darmowa, a my potrzebowaliśmy pieniędzy na drobne, ale ważne rzeczy. Na co? Rozwój wymaga skorzystania z pomocy tłumacza języka angielskiego, który tłumaczyłby pisane przeze mnie ciekawostki dotyczące dzieł. Pieniądze chcieliśmy wydać również na podstawowe działania marketingowe. Mieliśmy też w planach wypuszczenie wersji płatnej aplikacji z dodatkowymi funkcjonalnościami i dobrze byłoby wesprzeć development pieniędzmi. Serwis appbackr, specjalizujący się w zbieraniu pieniędzy na aplikacje mobilne wydawał się być idealnym rozwiązaniem na wypróbowanie crowdfundingu. Zdecydowaliśmy się, że chcemy zgromadzić 3000 dolarów.
Dlaczego właśnie appbackr?
Wiem, istnieją większe, popularniejsze, bardziej prestiżowe serwisy, takie jak Kickstarter czy Indiegogo. Appbackr.com powstał w zeszłym roku i po przeszukaniu wyników z Google okazało się, że zarówno jego użytkownicy (czyli całkiem pokaźna grupa osób masowo dotujących aplikacje) jak i sami twórcy aplikacji są bardzo zadowoleni z tej platformy. Crowdfunding w tym przypadku nie polega na otrzymaniu darowizny, jak na Kickstarterze. W Appbackr jest to raczej oprocentowana pożyczka lub inwestycja, którą należy zwrócić. Stopa zwrotu obliczana jest na podstawie ceny, za którą chcemy sprzedawać aplikację i tego, czy jest ona już dostępna w sklepie (bo można “backrować” także istniejące już aplikacje, a nie tylko pomysły na nie). Stąd DailyArt otrzymał “rating” 23 proc. zwrotu z każdych 10 zainwestowanych dolarów.
Zebrane pieniądze developer dostaje w momencie wrzucenia aplikacji do App Store – appbackr ma podgląd tego konta i stąd wiadomo, kiedy można zwolnić środki i przelać je na konto/paypala developera. Nie ma więc miejsca na oszustwa i ucieczkę z pieniędzmi. Otrzymane fundusze spłacane są co miesiąc, developer oddaje procent ze swojego zysku ze sprzedaży konkretnej aplikacji. Nie ma tutaj limitu czasowego, w którym trzeba wszystko oddać. Co równie miłe, nawet gdyby nie udało nam się osiągnąć zamierzonego celu, mogliśmy wykorzystać kwotę, która została nam powierzona. Serwis wydawał się być mniej zaśmiecony projektami niż Kickstarter, gdzie trzeba naprawę się napocić, by zostać zauważonym. Wszystko wydawało się być proste.
Opublikowaliśmy aplikację na appbackr. Co dalej?
Appbackr podaje kilka wskazówek, co trzeba zrobić, by zwiększyć prawdopodobieństwo zebrania całej założonej kwoty. Należy opisać po kolei, co robi/będzie robić aplikacja, czy ma jakieś sukcesy za sobą, jakie działania zostaną podjęte, by szybko spłacić donatorów. Dobrze jest nagrać filmik. Potem szerzyć informację o zbiórce – gdziekolwiek się da, najlepiej w swoich profilach społecznościowych, wśród znajomych na Twitterze, Facebooku.
To też zaczęłam robić. Spamując skutecznie znajomych na Facebooku i Twitterze przez 3 tygodnie miałam wrażenie, że wszyscy mają mnie dość. Po pewnym czasie zauważyłam jednak, że powolutku zaczęły napływać kwoty. Głównie symboliczne, po paręnaście dolarów, od znajomych i nieznajomych, ale wszystkie one bardzo cieszyły. Zebrało się tego trochę ponad 600 dolarów. Wysyłałam wiadomości do wszystkich serwisów startupowych, prosiłam o kontakty do dziennikarzy gazet codziennych, wysyłałam informacje na Twitterze, opowiadałam o tym wszystkim naokoło. Odzywałam się też do wszystkich, którzy już coś zainwestowali i im dziękowałam. Zostały dwa dni do końca zbiórki i trochę pogodziłam się z tym, że zebraliśmy tylko te 600 dolarów, oraz że media (oprócz mamstartup.pl 🙂 nie były zainteresowane tematem crowdfundingu jakiejś aplikacji o sztuce. Zdarza się. Aż tu nagle ktoś wrzucił 500 dolarów. Potem kolejne 600. Byłam w szoku, zaczęłam wydzwaniać do swojego chłopaka, że dzieją się cuda i pojawiają się pieniądze. Około godziny 22, udało się osiągnąć zamierzony cel – 3000 dolarów, dzięki jednej nieznajomej mi osobie, która dała wielki kredyt zaufania i zdecydowała się nam powierzyć swoje pieniądze.
Wersja PRO DailyArt jest w fazie testów, niedługo zostanie wrzucona do App Store’a, więc wszystko zakończyło się pomyślnie.
Jakie są nasze wnioski z całej tej historii?
- Najlepiej działa promocja w serwisach społecznościowych/sieciach znajomych. Rzecz polecona przez znajomego ma inną wartość niż sucha notka przeczytana w jakimś serwisie. Zbiórkę trzeba promować, promować i jeszcze raz: promować. Odzywać się do znajomych z prośbą o udostępnienie. Komunikować. Dziękować za otrzymane pieniądze, nawiązywać kontakt z osobami, które coś wpłaciły.
- Trzeba być przygotowanym na brak zainteresowania mediów.
- Trzeba mieć dobry produkt, coś czym można się pochwalić.
- W Polsce jest problem z zaufaniem do serwisów crowdfundingowych – szczególnie tych mniej znanych jak appbackr. Jeżeli ludzie wpłacają pieniądze, to są to zazwyczaj małe kwoty. Dlatego też trzeba dużo tłumaczyć, że serwis jest prosty w obsłudze i to nie oszustwo.
Tak właśnie przecieraliśmy szlaki na appbackr. Polecam.
Przy okazji, chciałam jeszcze raz podziękować tym 20 osobom, które wrzuciły swoje zaskórniaki w zbiórkę DailyArt – dziękujemy za pomoc!
Zuzanna Stańska
Jest założycielką firmy Moiseum zajmującej się tworzeniem mobilnych projektów edukacyjnych oraz consultingiem technologicznym dla muzeów i instytucji kultury. Absolwentka Instytutu Historii Sztuki UW, autorka bloga zajmującego się technologiami w muzeach www.technoatmuseo.com działającego od 2010 roku.