Na zdjęciu: Marcin Szeląg z Innovation Nest | fot. materiały prasowe
Skąd zainteresowanie projektami spoza Polski?
Innovation Nest jest funduszem tematycznym. Nasza teza inwestycyjna jest wąska. Inwestujemy w software B2B. Robimy to już konsekwentnie od kilku lat, czego odzwierciedlenie można zobaczyć w naszym portfelu. Będąc skupionym na wąskim wycinku rynku, trudno robić to dobrze, mając dodatkowo ograniczenie geograficzne.
Od 2017 roku mamy mandat do inwestycji na terenie Unii Europejskiej i stąd do naszego portfela dołączają spółki z różnych części Europy.
Głównie na których rynkach chcecie inwestować?
Poruszamy się w dwóch wymiarach, software B2B i Unia Europejska. W ramach tych dwóch podstawowych parametrów budujemy mikro tezy w oparciu o zainteresowania poszczególnych partnerów. Na chwilę obecną w ramach software’u B2B interesujemy się szczególnie obszarami SaaS, Data & AI, Industry 4.0. Element geografii jest wtórny. Wierzymy, że dobre zespoły mogą pochodzić z każdego miejsca w Europie. Londyn, Paryż i Berlin to obecnie najbardziej rozwinięte miasta pod względem ekosystemu VC. W pozostałych miastach europejskich te ekosystemy dopiero się budują. Wierzymy, że to właśnie w nich znajdziemy szereg szans inwestycyjnych.
Dlaczego akurat te rynki?
Innovation Nest jest funduszem inwestującym przed rundą A. Historycznie ten etap był określany jako seed. Obecnie spółki zbierają finansowanie na etapie seed kilka razy. Pojawiły się rundy pre-seed, seed, seed-extension. To oznacza, że na rynku pojawiło się zapotrzebowanie na wyspecjalizowane fundusze. Jeśli nałożymy na to rynek, np. SaaS to nagle się okazuje, że spółki SaaSowe w Lizbonie nie mają lokalnych VC, do których mogłyby się zwrócić. Innovation Nest chce wypełnić dokładnie tę lukę.
Czym się charakteryzuje rynek VC w Portugalii?
Portugalia już od kilku lat jest na radarze VC. To stosunkowo mały kraj o PKB per capita na poziomie Polski. Mimo to liczba „success stories” jest większa. Unbabel, Farfetch, TalkDesk, Outsystems to tylko niektóre z nich. Do tego od niedawna Lizbona gości WebSummit, największą konferencję technologiczną na świecie. Rząd Portugalii mocno wspiera ekosystem startupów i VC. Koszty życia i pracy są stosunkowo niskie, co pozwala na efektywniejsze wykorzystanie inwestycji.
Należy również wspomnieć o Brazylii, która ze względu na język jest naturalnym rozszerzeniem dla rynku portugalskiego. Patrząc na talent nie można nie zauważyć, że Lizbona jest miastem otwartym na ekspatów. Łatwo znaleźć pracowników z różnych krajów, co ułatwia ekspansję zagraniczną. Cieszymy się, że możemy być wsparciem dla takich spółek jak Climber, Prodsmart czy Infraspeak.
Jakich rozwiązań brakuje Portugalczykom?
Nie skupiamy się na spółkach, które swoimi produktami adresują lokalne potrzeby.
Ile kapitału zwykle inwestuje się w projekty w Portugalii?
Kwoty inwestycji są zbliżone do średnich europejskich. Wszystko zależy od etapu rozwoju spółki i atrakcyjności produktu i rynku.
Macie na oku kolejny portugalski startup?
Na tę chwilę nie.
Jest jakiś startup z Portugalii, w który nie zainwestowaliście i żałujecie tego?
Talkdesk. To spółka, która rozwija się bardzo szybko. Niestety nie byliśmy jeszcze aktywni na tamtym rynku, kiedy zbierała finansowanie seed.
Czym różni się proces inwestycyjny na polskim rynku od procesu na zagranicznych rynkach?
Zasadniczo jest to ten sam proces. Od początku staramy się opierać na europejskich lub amerykańskich standardach. Czy to w odniesieniu do sprawdzania spółek, czy samych transakcji. Nie ma to dla nas znaczenia, gdzie znajduje się siedziba spółki.
Jakie macie plany inwestycyjne do końca tego roku?
Planujemy kolejne inwestycje. Niestety o szczegółach jeszcze nie możemy mówić.
